Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Kwestie różne, ale podróżne.

Kwestie różne, ale podróżne. Jak nic z powyższego o podróżowaniu Ci nie pasuje, pisz tutaj...

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary Wczoraj, 10:53   #191
Emek
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
 
Emek's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Aug 2015
Miasto: Scyzortown
Posty: 11,330
Motocykl: No Afrika anymore
Emek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 rok 7 miesiące 3 tygodni 57 min 43 s
Domyślnie

Ja tam się nie znam ale stratyfikacja chyba dotyczy nasion w pestkach a Pan żeś się już ich pozbył. Większość procesów stratyfikacji dla nasion pestkowych nie zakłada wydłubywania nasion z łupin, przynajmniej się nie spotkałem.
https://www.encyklopedia.lasypolskie...ptasia-nasiona
Z innej beczki. Ma ktoś doświadczenie z sadzeniem i hodowlą bambusów mrozoodpornych?
Emek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary Wczoraj, 11:03   #192
El Czariusz
 
El Czariusz's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 259
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 dni 14 godz 10 min 52 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał matjas Zobacz post
Też w sumie...
...wczoraj mnie Muchozol rozjebał mocno i sobie w głowie powtarzałem ten tekst śmiejąc się sam do siebie. Dobrze mieć taką muszkę.

jestem mucha co z niejednego gówna chleb jadła

No nie mogę
Obaj zapisaliście swój udział (ale nie razem) na kilku mocno kultowych Biesowiskach. Ty na jednym, nietypowym. Nazwanym: Biesowisko 3 i 1/3 - bo było "letnie".
Gdybym akcję ściągania Cymesa spod Komańczy opisał bez świadków, nikt by w to nie uwierzył.
Trzy eMki z koszami i Pastor na krowie...

Mucha zawsze przyjeżdżał na GS-ie, kiedy reszta motocyklowych pedałów w puszkach. Na pierwsze Biesowisko wiozłem w przyczepce mW -750 Konrada, która ciągnąłem akurat Jake`em - Białą HJ 60.
Pogoda w ciągu jednej nocy zmieniła się z normalnej jesieni na piękną zimę. Spadło wtedy pół metra śniegu, który towarzyszył nam już w Bieszczadach.
Zapięty napęd na cztery koła nas uratował ale strachu się najedliśmy, bo jechałem na 33-calowych emtekach...

Tego wieczora zjechała większość ludzi. Następnego dnia dojechał Karol ze Sławkiem w samuraju bez połowy podłogi ale za to z plandeką, zamarznięci na kość, wsunięci w... śpiwory.
Przyjechali następnego dnia, bo umówili się w Zielonej Górze o 12-stej. Tylko niedoprecyzowali sobie - której.
To oni spotkali na trasię tę powracającą, hardcorową wyprawę Brytyjczyków na wschód, której lider najdalej dotarł do Bydgoszczy.

Tak się chłopakom impreza spodobała, a zwłaszcza prezentacje, że postanowili z czystych pasjonatów dalekich podróży zorganizować własną, bardziej hardcorową od Brytyjczyków. Co to była za wyprawa niech świadczy fakt, że dwóch kamczackich Robertów nie wygrało prezentacji w 2009-tym.
A przecież to była (Iziego I Moviego) jedna z najbardziej kultowych, jakie przewinęły się (znaczy ich bohaterowie) przez to forum...

Tak, że ten...
Nie lubię dziadka! Jak mówi do mnie Kacper, kiedy mnie chwilowo nie lubi
__________________
Jam nie Babinicz...
El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary Wczoraj, 11:13   #193
matjas
 
matjas's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Brzezia Łąka
Posty: 15,092
Motocykl: nie mam AT jeszcze
matjas will become famous soon enough
Online: 4 miesiące 2 tygodni 2 dni 19 godz 15 min 5 s
Domyślnie

Ściąganie Cymesa spod Komańczy nie jest rzeczą którą zapamiętałem najmocniej... BO
Mam wciąż przed oczami jak najebany jak szpadel Cymes wyjechał naprawioną emką na wstecznym z garażu Krysi i dokonał nawrotu na pełnej, wspomaganej jeszcze tym spadkiem podjazdu bliskim 40* chyba i wyjebał się razem z zaprzęgiem przykrywając się wozem.
Przysięgam, że byłem pewien naonczas, że zostanę mimowolnym świadkiem czyjejś śmierci i trzeba będzie oglądać krew i mózg. O ile tam jeszcze był jakiś mózg Promile ochroniły go jednak jakimś cudem i nie dostał w łeb tym koszem ale Ema pokazała brzuch w całej okazałości. Cud. Tylko tak można to nazwać.

No i oczywiście pamiętam jeżdżenie z naleśnikiem po lesie legałnie - motocyklem. Podczas gdy wszyscy inni wieżli się w autach - niestety, nie kurzyło się :/



Co do bam-busów to na basenie w oleśnicy rosną bambusy w części zewnętrznej saunarium. Nie wygląda mi na to aby je ktoś 'hodował' - od lat mają się nieźle ale nie wiem jaki to typ/odmiana/gatunek. Jeśli Ci to ma w czymś pomóc to mogę kiedyś zrobić zdjęcie.
__________________
'Przestań naprawiać kiedy zaczynasz psuć' - Ojciec matjasa
matjas jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary Wczoraj, 11:21   #194
El Czariusz
 
El Czariusz's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 259
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 dni 14 godz 10 min 52 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał Emek Zobacz post
Ja tam się nie znam ale stratyfikacja chyba dotyczy nasion w pestkach a Pan żeś się już ich pozbył. Większość procesów stratyfikacji dla nasion pestkowych nie zakłada wydłubywania nasion z łupin, przynajmniej się nie spotkałem.
https://www.encyklopedia.lasypolskie...ptasia-nasiona
Z innej beczki. Ma ktoś doświadczenie z sadzeniem i hodowlą bambusów mrozoodpornych?
No to moja więdza sięgnęła w procesie jej nabywania ciut dalej
Tak, stratyfikacja polega na "przerwaniu" długiego spoczynku nasion. Długiego czyli tego, o którym wspomniałem.

Obecnie przez stratyfikację rozumie się wszelkie sposoby czy zabiegi prowadzące do przerwania stanu spoczynku nasion, polegające na traktowaniu ich przez określony czas chłodem lub na przemian chłodem i ciepłem, przy odpowiedniej wilgotności i dostępie powietrza.


Moje nasiona strayfikację przechodzą jeszcze szybciej, bo ułatwiam/przyspieszam im proces "wybudzenia". Usuwając skorupkę z pestki dodatkowo.



P.S.
O bambusach to trza jedno pamiętać, że to gatunek mocno inwazyjny (chyba) i potrzebuje wody fchuj jak wierzby.
Mocno by się nad tematem pod tym kątem pochylił.
__________________
Jam nie Babinicz...
El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary Wczoraj, 12:03   #195
El Czariusz
 
El Czariusz's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 259
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 dni 14 godz 10 min 52 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał matjas Zobacz post
...Mam wciąż przed oczami jak...

No i oczywiście pamiętam jeżdżenie z naleśnikiem po lesie legałnie - motocyklem. Podczas gdy wszyscy inni wieżli się w autach - niestety, nie kurzyło się :/
...
No i jakiego przewodnika zajebistego mieliśmy. Prawdziwą legendę LP. W bagażniku HJ-tki wiozłem wtedy Pastora.
A w ogóle na te Biesy umówiłem się z prezesem, ze pojedziemy w dwa auta tuż przez na UA. Na granicy w Krościenku dowiedziałem się, że Elwood nie ma aktualnych badań technicznych. Tak, że prezes pojechał na UA sam a ja wróciłem do Krysi. 7 dni mogliśmy spokojnie hulać legalnie po polasach.

Co do przypadków śmiertelnych, Biesowisko ocierało się o nie co rusz. W niedoszłe morderstwo zamieszany był cytowany to amiho Muszkin.
Najpierw, głęboko nad ranem szedł pod prąd, kiedy wracaliśmy z "orkiestrą" czyli duetem Romka i Arka Zawilińskiego po biesiadzie "na chatę" do Krysi.
Szedł pod prąd, bo szedł pod prąd. Strumieniem wzdłuż drogi, by się nie zgubić a wiadomym było, że strumień przepływa koło Krysi i tylko tam jest prąd, czyli światło na słupie.
Zatem Mucha szedł pod pod prąd, by dotrzeć do prądu, by zobaczyć światełko w tunelu. Kiedy zobaczył, stwierdził, że Arka zabije.

Potem okazało się, ze "zapije" (chyba) ale nikt pewności nie miał. Ani ja, ani Fazik ani Arek, ani Romek. Piliśmy więc wspólnie do bladego świtu, czekając na wyrok Muchy.
Tuż przed zgonem Arek wyznał nam, że:
...jak mnie powiadomił Bohdan (Bohdan zaliczał każdą dziurę swoimi autami. Zaliczał w taki sposób, że potem za cholerę nie mógł wyjechać i przez Bohdana zawsze się walił program), że jest potrzeba wystąpienia na Biesowisku - zlocie Podróżników i Ludzi Dziwnych, uśmieliśmy się wtedy z kumplami braci artystycznej, że wy to nie macie pojęcia, co znaczy pojęcie "Ludzi Dziwnych".
- No i co...? Dopytuje Fazik.
Myliliśmy się.

Przed państwem zespół: Na drodze. Śpiewa i gra mylący się (od czasu do czasu) artysta



Był tez nieżywy Joszka Fiszer, którego znaleźlismy leżącego bez ducha na drodze. Wrzucilismy go do bagażnika Elwooda w środku nocy i... zapomnieliśmy o nim.
Za to nad ranem przypomnieliśmy sobie, że jeszcze nikt nie robił wąwozu i pojechaliśmy go robić. W wąwozie przypomnieliśmy sobie o Joszcze ale zjeżdżając do Krysi, znowu o nim zapomnieliśmy... Z Joszką to długa historia. Długa na pewno. Ciągnęła się przez kilka... Biesów.
Nieżywy Joszka wrósł w tę imprezę korzeniami jak mało kto.

Była Grażyna z Bukowca.
To znaczy nie z Bukowca ale tam się odnalazła, błądząc po lasach w okolicy.
Wyszła na papierosa w szpilkach i się zgubiła. W listopadzie.
Zjeżdżałem wtedy na Biesowisko dopiero około 5-tej nad ranem z chaty. Dosłownie na moich plecach jechała policja, do samej Krysi... Dziwne miałem uczucie ale...
Z radiowozu wysiadła dziewczyna w stroju dziwnym, mówiąca, że jest z Biesowiska. Tak poznałem Grażynę.

Nie będę już niż przytaczał. oficjalnie Biesowisko zostało przekazane w jedyne słuszne ręce.
Wiem, że przyjdzie dzień, kiedy Fazik wybudzi się z bieżącego letargu i będzie działał w temacie. Ja mam inne sprawy na głowie i w głowie przede wszystkim. Przede wszystkim nie chcę nikogo zamordować.
Ja już jestem z innej bajki.
Im szybciej się wyalienuję, tym lepiej.
__________________
Jam nie Babinicz...
El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary Wczoraj, 17:12   #196
El Czariusz
 
El Czariusz's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 259
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 dni 14 godz 10 min 52 s
Domyślnie

"Kilkadziesiąt opowieści (legend?) z puszczańskich wsi, kartoflisk i kombajnów zbożowych. Michał Chomiuk, niczym jeden z braci Grimm, wprowadza nas w świat legend i baśni, ale zaskakuje w nich takimi bohaterami jak policja, weterynarz czy lekarz.
W jego klechdach ktoś, zupełnie jak 100 lat temu, piecze chleb z krwią węża, ale zaraz potem dzwoni jakiś telefon i przychodzą sms...

Chomiuk opisuje świat wiejskich wierzeń, który już odszedł. Opisuje językiem surowym, wiernie, bo od środka, jednak mocno filtrując go własnym chomiukowym stylem. Opisuje świat wierzeń, guseł, zabobonów. Niesprawiedliwego postrzegania odmieńców i płci.
Świat magiczny, pogański, który tak chciał być chrześcijański (na jedno w sumie wychodzi). Ale też świat bóstw i bogów. O jakiego boga chodzi o Jahwe, Swarożyca, czy innego Zeusa, nie zawsze jest jasne.

Podobnie jak jasna nie jest tożsamość samego Michała Chomiuka - człowieka, który jako dziecko odmówił jedzenia zwierząt, a potem zdjął tysiące wnyków w lasach Lubelszczyzny i blokował polowania. Zatrzymywał harwestery w Puszczy Białowieskiej, łapał kłusowników w Lasach Janowskich, a kiedyś w krzakach nad rzeką Wieprz znalazł sarnę z pętlą na szyi i uratował ją, stosując sztuczne oddychanie.

Cóż można jeszcze powiedzieć o Chomiuku, który dzieli się oddechem z sarną? Jedna z jego sąsiadek twierdzi, że to zielarz, wiedźmin. Kiedy na przykład jedzie przez wieś na rowerze, to tak się ziemia trzęsie, że garnki lecą z pieca na ziemię, a szyby drżą w oknach.

MICHAŁ KSIĄŻEK, reporter i przyrodnik, autor m.in. Atlasu dziur i szczelin, Drogi 816, Jakuck...
__________________
Jam nie Babinicz...

Ostatnio edytowane przez El Czariusz : Dzisiaj o 07:24
El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary Dzisiaj, 09:12   #197
El Czariusz
 
El Czariusz's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 259
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 dni 14 godz 10 min 52 s
Domyślnie Czereśnie

Mark Twain opisując swoją podróż po Europie, całkiem niemile wspomina Helwetię... W sensie zdegustowany był. Zdegustowany biedą i zachowaniem tubylców ale... z (przyjętą świadomie) manierą prostaczka za granicą;.
Przejeżdżając doliną Aare niemal w każdej wsi obdarte dzieci wciskały mu gałęzie, obfite w owoce czereśni licząc na zapłatę.

Kiedy Twain szurał po Europie, nasz Sienkiewicz smalił do redakcji Gazety Polskiej listy z podróży do Ameryki. Prawdziwy obraz dzikiego zachodu.
'...Pierwszego dnia przyjazdu, zamiast siąść w reading-roomie i zacząć pisać studia o obyczajach amerykańskich, jak to uczyniła pewna korespondentka do jednego z pism warszawskich, która od razu, przez cudowną prawdziwie intuicję obyczaje te zgłębić potrafiła, wyszedłem na miasto przypatrzeć się choćby przelotnie wszystkiemu.
Prawda, że w nocy nie doznałem tak silnych wrażeń, jak rzeczona korespondentka, której wystrzały rewolwerowe strzelających sobie we łby Amerykanów oka zmrużyć nie dały, nie tylko pierwszej, ale i następnych nocy jej pobytu w Stanach Zjednoczonych.

Co do mnie, spałem tak spokojnie, że mimo woli przychodzi mi wątpić, aby te ustawiczne nocne odgłosy, które słyszała korespondentka, miały istotnie tak tragiczne znaczenie; nie przesądzając jednak ostatecznie tej kwestii, od razu wyszedłem na Broadway i puściłem się na miasto..."

Żeromski...
Mato Bosko, jak ja się męczyłem z lekturami wszelakimi w szkole średniej... Przy Żeromskim umierałem, kiedy nahle...
W moje ręcy wpadł jego dziennik intymny. Zaczął go Stef pisać w wieku 18-stu lat.
Kolejne tomiki spisywał przez lat 10. Po tylu latach, dopiero teraz do mnie dociera, dlaczego ja nigdy nie byłem "obecny", tylko byłem "jestem".
Wtedy naturalnie...

Dziennik nie cieszył się popularnością czytelników, z racji specyficznej, nie zawsze zrozumiałej narracji...
"Urodziłem się dnia 14 października 1864 roku we wsi Strawczynie z rodziców Wincentego i Józefy z Katerlów. Rodzice moi dzierżawili wówczas wieś Strawczyn o kilkanaście wiorst od Kielc oddaloną. Wieś tę dzierżawili rodzice od czasu powstania, tj. do roku 1863 – mówię do roku 1863, gdyż od tego czasu ojciec zaczął szukać innej dzierżawy z powodu znacznych strat majątkowych, poniesionych w wspomnianych wyżej latach.

Po przemieszkaniu w Strawczynie około roku rodzice przenieśli się do wsi Wola Kopcowa, także w bliskości Kielc położonej. Po przebyciu tutaj lat trzech, straciwszy więcej jeszcze na nieintratnym tym majątku, przeniesiono się do wsi Krajno – a stąd w końcu do obecnie jeszcze zamieszkiwanych przez ojca – Ciekot..."

Ten - młodzieńczy Żeromski mnie wciągnął jak rosiczka muchę. Klapka zapadła na dekady. Podobnie jak młodpolskie trele, gdzie akcentowano "jestem".

Będąc już na studiach, wszedłem do księgarni. Był to czas, kiedy królowały dowcipy (na czasie) o milicjantach typu: wchodzi milicjant do księgarni a księgarz - co, pada?
Nie padało ale była to księgarnia. Dzisiaj nie ma tam księgarni. Jest biuro europosła Magdaleny Adamowicz. Jej brat zlecił mi w nim renowację marmuru. Pecunia non olet.
Księgarni nie ma, ale była. Gdyby koło tej księgarni była (powiedzmy) knajpa u Kocura (z praskiej starówki) i miałbym wybierać, najpierw wszedł bym do księgarni.

Bo ja do księgarni wchodzę jak do parku z bogatym drzewostanem (pisałem, że - chyba - w pierwszym wcieleniu byłem drzewem) lub do zwykłego lasu, bez względu na jego charakter. Kiedy ten ma wydzielona polankę spadającą klifem do rzeki...
Nomen omen książki powstają z celulozy, ta z drzewa choć kiedyś i z konopii. Pewnie dlatego tak lubię stare, zmęczone wydania. A gdy jeszcze jest biały kruk...

No więc ja wchodzę do księgarni, bo mi nie wypada nie wejść. Wchodzę w 100 lat po podróżach Twaina, 110 - Sienkiewicza, w duchu mając na uwadze, że Żeromski urodził się równo 200 lat przede mną. Wchodzę i pytam panią sprzedawczynię:
- Dzień dobry... Ma pani coś dobrego?
Nic dobrego.
- Nic dobrego? Szkoda.
Nie szkoda. Nic dobrego, to debiut młodzieńczy amerykańskiego pisarza. Warto. Nie więcej już nie napisał.
- Dlaczego?
Zaraz potem się utopił.

Kupiłem Nic dobrego.
Pamiętnik z czasów bytowania w collegu Duncana Wallace - przyszłego topielca.
Komuna miała się wtedy w PRL-u doskonale. Miałem już zajęcia z filozofii za sobą, nudne jak flaki z olejem. Nic z nich nie zapamiętałem. Gdyby pedał, co wykładał nam "filozofię" robił to jak (wtedy jeszcze) dr Popinigis (ale już) światowej sławy biochemik, to może dzisiaj nie walczył bym z kowitowym szaleństwem a wyszedł bym w końcu z roli: żyję więc jestem i byłbym obecny.
Nawiasem mówiąc, pierwszy wykład profesora Popinigisa był o... alkoholu. Profesor rozpoczął go (czasy komuny) słowami:
- Alkohol, z arabskiego algoul - ostatni pocieszyciel duszy.

Z wykładów pedała nie pamiętam nic. Nie wiedziałem, że jestem uwięziony w klatce egzystencjonalizmu. Klatką jest tu i teraz ale przenoszą cię ciągle z klatki do klatki, bo tu i teraz nie trwa wiecznie.
Bez analizy matematycznej nie da się teogo "tu/teraz" zdefiniować, bo gdy teraz piszę, co piszę, to nie jest to tu i teraz, bo było. Nawet jeśli ktoś opanuje metodę szybkiego czytania do perfekcji, to i tak będzie w kolejnym wagoniku, bo ten "aktualny tu i teraz" jest już odczepiony.

Marazm egzystencjonalny "Nic dobrego" w owym czasie utrwalałem powieściami Ericha, który właściwie powinien być czytany od tyłu. Żaden Remarque... Że niby Francuz? Nie, zwykły niemiecki Kramer. Z niemieckiego: kupiec. Łuk Triumfalny, Czas życia i czas śmierci, Trzej towarzysze, Czarny obelisk... Tak zryły mi beret, że pijąc prawdziwą (wtedy jeszcze) żytnią, doszukiwałem się w niej wyrafinowanego smaku i egzystencjonalnej głębi.
Wszystko przez tego beznadziejnego filozofa...

Epilog.
W 1970-tym odkryto dwa stare, niepublikowane jeszcze tomiki dziennika Stefa. Po upadku komuny opublikowano pełen zapis dziennika (wcześniej dodatkowo okaleczonego cenzurą).
Musze przeczytać ubogaconą i pełną wersję.

Obecnie próbuję się wyrwać z egzystencjonalnej pustki.
Towarzysz Muchotencjusz de Mucha wrócił... na chwile pojawił się Plaku, do mnie zwracają się Darek...
Zanim przestanę być obecny, zepnę się jeszcze dla Stopy i dokończę temat tego, co było dla mnie prawdziwym Biesowiskiem z wariacją podróży koleją syberyjską.

Dzisiaj rano uściskałem Strażnika Domowego.
Po przesileniu dziennym wejdzie w strefę wakacji.
A`propos... jaki to początek lata?
Środek lata mamy już za sobą. Każdy dzień będzie coraz krótszy a noce dłuższe. Przesilenie letnie jest środkiem lata!
A kto nie wierzy, że ziemia jest płaska niech spojrzy na płaskowyż Auyantepui czy Roraimę, po której do dzisiaj biegają dinozaury!
__________________
Jam nie Babinicz...
El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Historia pewnego pomysłu czyli zapraszamy na Letni Zlot FAT 2013 Mat Imprezy forum AT i zloty ogólne 53 19.04.2013 08:15


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:20.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.