|
![]() |
#1 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
![]() |
![]()
Focie już z rańca.
![]() Co tu się kuwa działo? ![]() ![]() Nie mam pojęcia ale za to jest ciepło i ładnie. ![]() Okazało się że spaliśmy w zasadzie na brzegu rzeki. Z rańca poszedłem na rekonesans żeby sprawdzić co tam szmera w dole. Droga długa a i tak do rzeki dojść się nie dało (a może ja za wcześnie zrezygnowałem). Brzegi cholernie strome , niemal pionowe o wysokości na moje oko 15-20 metrów. Wracam do chłopaków i niespiesznie pakujemy motocykle do dalszej drogi. Michał coś tam ma w navi i lecimy zobaczyć baszty w górach. Najpierw dojazdówka drogą, która budzi mój niepokój. Jedzie się jakby wąwozem, ściany strome a co chwila widać spore głazy na drodze. Osuwiska. Nie ma nawet gdzie się bezpiecznie zatrzymać na fotkę bo traska ładna. W końcu stajemy na chwilę przy jakimś konnym co wyskakuje ze ściany lasu. ![]() Całkiem spory ten … pomnik ![]() ![]() ![]() Widać że skały są raczej luźne stąd te osuwiska. ![]() Przebijamy się przez rzekę i dalej już lecimy szutrówką. ![]() ![]() ![]() Coś tam wystaje w górach. To chyba te baszty. ![]() Niestety nie da się do nich podjechać bo są wysoko a nie bardzo mamy ochotę rozjeżdżać tubylcom pastwiska. W oddali majaczy jednak taka większa baszta i wygląda że znajduje się przy drodze. Postanawiamy sprawdzić. No jest. ![]() Niestety znajduje się na prywatnej posesji a dostępu broni solidna brama. Przed bramą buldożer. Przychodzi mi do głowy że to może jakiś skansen lub muzeum bo wszystko jakby odnowione. Zatrzymujemy się przed bramą. ![]() Jakaś kobieta podchodzi do bramy i zapytuję nieśmiało czy można basztę zobaczyć. Poczekajcie, zapytam gospodarza i poszła. Wkrótce brama się otwiera więc zachęceni ładujemy się na motocykle i wbijamy na podwórko. Nie wiem czy to dla nas ta brama się otwarła czy po prostu gospodarz wyjeżdżał. Nie mam pojęcia ale auto miał dość solidne. ![]() ![]() Nie chciałem mu fotek pykać. Starszy koleś, zapytał co my tu robimy. To mówię że taką piękną basztę zobaczyliśmy i chcieliśmy zobaczyć. My z Polski putieszestwiennniki. Zapraszam do mnie, ja co prawda muszę wyjechać ale tutaj się wami zajmią. No miło. Coś tam mówi w narzeczu osetyjskim do innego kolesia i odjeżdża. Zostajemy sami z przewodnikiem. Oprowadzają nas po obejściu. Baszta pięknie odnowiona. ![]() Dowiadujemy się że to dom dziadka gospodarza, którego rodzina tu mieszka od pokoleń. No powiem tak. Na bogato jest. Prowadzi nas obok domu na tyły. ![]() Dziadek ma nawet pomnik. ![]() To poniżej to nie jest dom. To strefa odpoczynku. ![]() Tuż za nią droga prowadzi na taras. ![]() Grubo. ![]() ![]() Mają też stawy, w których hodują ryby. ![]() I kilkaset baranów, które pasą się na zielonych zboczach. ![]() Dom od strony ogrodu. ![]() Właściciel ma też prywatny meczet. Również odnowiony. Widać wieżyczkę. ![]() Jakoś trzeba obejście ogarniać. ![]() Nieśmiało zaparkowaliśmy obok floty właściciela. ![]() Zostajemy zaproszeni na pokoje na posiłek. Stół zastawiony na bogato, kilka kobitek uwijało się jak w ukropie i zostaliśmy ugoszczeni po królewsku. Naprawdę wspaniali, gościnni ludzie. Kto by u nas 4 uyebanych, nieznanych obdartusów zaprosił do siebie na popas ![]() Rezydencja wewnątrz. Żal się rozstawać ale trzeba gonić dalej. ![]() Jedzie się ładnie. Mamy dalej szutrówkę, która zamienia się w asfaltówkę i znów szuterki. ![]() Niestety pogoda zaczyna się kasztanić ale nie pada. ![]() Michał ma tam w swoim navi jakiegoś tracka ale droga nie zachęca do eksploracji. Jedzie na rekonesans a ja za nim. Plan nawrotki jakby było chooyowo bardzo. Ale nie ma tragedii. ![]() ![]() Jedziemy ale robi się coraz gorzej. Po pierwsze z drogą a po drugie z pogodą. ![]() Trasa robi się gówniana, pocięta koleinami , mnóstwo błota i kamsztorów i zaczyna padać. ![]() A potem jebie gradem. ![]() Przeprawiamy się jakoś. Zimno i kiepsko. Na jednym z fragmentów Franzowi brakuje nogi, zalicza glebę a moto wali mu się ciężarem na stopę. Nie wiemy jak jest źle ale szału nie ma. Wreszcie po dość długiej walce z błotem wyjeżdżam na w miarę suchy odcinek, gdzie jakość drogi się poprawia. Jadę pierwszy i widzę jakąś ekipę w Ładzianie. Zatrzymuję się i od razu wiem że jest dobrze. W jedną łapę wpychają mi to: ![]() A w drugą kawał mięcha i chleba. ![]() Dojeżdżają chłopaki. ![]() Bardzo wesoła ekipa. Blondyna powozi a reszta ładuje z buta trasą którą przyjechaliśmy. Osetijcy i jeden Dagestaniec. Co prawda słońce wyszło ale gorąca nie ma. Jak widać nie wszystkim to wadzi. ![]() Widoczki mamy ładne, ekipa świetna ale coś mi mówi że trzeba się ewakuować bo po kilku głębszych daleko nie zajedziemy. Przyjechali z Władykaukazu. ![]() ![]() ![]() ![]() Czas się pożegnać i pogonić dalej. Franek cierpi więc chyba kontuzje jest bardziej poważna niż się zdaje. Lecimy dalej. Wpadamy do sklepu w jakiejś wsi a jako że robi się późno a obok jest rzeka to postanawiamy zjechać w krzaczory na nocleg. Przeprawa wcale nie była łatwa. Trudno było wyszukać odpowiednie miejsce na biwak. Wszędzie wysokie trawy , cholera wie co pod nimi ale się udaje. Jestem cały mokry bynajmniej nie z powodu opadów. Jest upalnie i duszno. Rozkładamy namioty w krzaczorach i lecimy na kąpiel w rzece. Włażę do rzeki a woda jest zaskakująco wręcz ciepła. Po prostu jak pod prysznicem. Powietrze również gorące. Nagle spod moich nóg wypływa wąż i szybko odpływa po powierzchni. Myślałem że się posram. Nawet nie zauważyłem co to był za gad jednak cieszy mnie że już go nie ma a i ja podobnie jak gad spieprzam z tej wody. Wreszcie mamy chwilę spokoju i możemy się przyjrzeć kontuzji Franka. No ujebane paluchy i to mocno ale na szczęście nic nie połamane. Bardzo mocne stłuczenie, palce bordowe i napierdzielają. Nie będzie łatwo jeździć w terenie w takim stanie stąd postanawiamy dokulać się do jakiegoś obiektu, zanabyć odpowiednie leki i odpocząć ze 2 dni aby wrócił do sprawności. Taki tez jest plan na jutro. Ogniska nie ma jak zapalić bo trawy wysokie i opał trzeba nosić dość daleko a wszyscy jesteśmy zyebani i nikomu się nie chce. Do tego Michałowa DRka jak zdechła tak nie chce zagadać mimo, że mamy zasilanie, paliwo jest a rozrusznik kręci. Podejrzewamy uszkodzony czujnik sprzęgła więc znajduję szczątkowe resztki internetu na tym zadupiu i ładujemy filmik z YT jak się tego pozbyć. Sprawa banalnie prosta. Wypiąć jeden kabelek i wpiąć w drugi wtyk. Po tym zabiegu motocykl odpala od strzała więc na ten moment jedyną awarią są uszkodzone palce u nogi Franza ale i z tym sobie poradzimy jak dotrzemy do cywilizacji. Na razie cywilizacji brak, wokół krzaczory, słońce zachodzi. ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Jutro stolica Osetii. |
![]() |
![]() |
![]() |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Północny Pakistan na przełomie września i października 2019 | trolik1 | Umawianie i propozycje wyjazdów | 17 | 21.12.2018 09:13 |
Kaukaz Północny. Ktoś był? Wszelkie info mile widziane. | Emek | Przygotowania do wyjazdów | 23 | 20.06.2017 16:27 |