|
![]() |
#1 |
![]() Zarejestrowany: Jun 2013
Miasto: Łomżewo
Posty: 890
Motocykl: AT-NAT
Przebieg: 80000
![]() Online: 1 miesiąc 1 tydzień 5 dni 19 godz 23 min 23 s
|
![]()
Niewiem czy moge sobie pozwolic ale z racji ze kolegi Henrego nie znam to smiem twierdzic ze to on jakis pechowy i nie ogarniety niz sama wyprawa
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#2 | |
![]() |
![]() Cytat:
![]() Ja opisuje tylko to, co nam się przydarzyło, a z jakiej to było przyczyny ? ... nie mam pojęcia ![]() |
|
![]() |
![]() |
![]() |
#3 |
![]() Zarejestrowany: Jun 2013
Miasto: Łomżewo
Posty: 890
Motocykl: AT-NAT
Przebieg: 80000
![]() Online: 1 miesiąc 1 tydzień 5 dni 19 godz 23 min 23 s
|
![]()
Henry mialem na mysli Twojego kolege hehe
Dziwnie mi sie zdanie zlozylo ![]() Ciebie poznalem osobiscie Swoją drogą bacznie śledzę temat i czekam na więcej ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#4 |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#6 |
![]() |
![]()
Dzień 12 Wtorek 9.08.2016
Wstajemy dosyć póżno. Wczoraj wzięło Maxa, a dzisiaj od rana ja również czuję się fatalnie. Głowa pęka, ręce i nogi obolałe, nic się nie chce, chyba troszkę za szybko wjechaliśmy na 4 tys. metrów. Mamy kryzys wysokościowy. Max aplikuje nam jakieś tabletki z nadzieją, że to coś pomoże, bo przed nami Bartang przecież. Śniadanie praktycznie olewamy, nic nam nie smakuje, a tym bardziej mięsiwo. Jemy trochę chleba popijając herbatką i to całe nasze śniadanie. Za nocleg ze śniadaniem i kolacją, płacimy po 100 Somoni. Wyjeżdżając z Karakol, w ostatnich budynkach po prawej, tam gdzie jest największa w wiosce noclegownia, uzupełniamy paliwo. Kupujemy 10l E80, a za 1l płacimy 7 Somoni. Lecimy, po prawej jezioro, po lewej Chińska granica. 12 km. za Karakol, przy kupce kamieni, zjeżdżamy z głównej drogi w prawo, po ledwie widocznych śladach samochodów. Pokonujemy mały mostek i jadąc w dalszym ciągu po słabo widocznych śladach, zagłębiamy się coraz bardziej w góry. Ślady, koleiny słabo widoczne, przecinające się z innymi, czasem całkiem ginące, nie wiesz na pewno, że jedziesz po właściwej drodze. Tak naprawdę, to w tym momencie jechaliśmy całkiem na wyczucie, mając nadzieję, że jedziemy w dobrym kierunku i gdzieś tam trafimy na właściwą, dobrze widoczną drogę. Prawdopodobnie, lepiej było by odbić w Muzkol, bo według mapy, stamtąd odchodzi właściwa dróżka na Bartang. W końcu, chyba nam się udało odnależć właściwą drogę, a właściwie równe, wyrażne koleiny, ale prowadzące w dobrym kierunku. Dróżka na tym odcinku jest idealna, piękny, równy i gładki szuterek po którym jazda musi być przyjemnością. Po tylu tysiącach kilometrów, po tylu niebezpiecznych przygodach, wreszcie mamy swoją nagrodę – JESTEŚMY NA BARTANGU i teraz pozostaje nam tylko, cieszyć się jazdą i widokami. Przed nami rozjazd Którą drogę wybrać ? My pojechaliśmy prawą i … wybraliśmy dobrze Jedyny, spotkany motocyklista na Bartangu, Niemiec, Hans jadący Yamahą XT, mówi, że dalej droga będzie coraz gorsza i nie będzie możliwa szybsza jazda, co najwyżej trzeci lub czwarty bieg. Ale, przecież nam się nie spieszy, po to tu przyjechaliśmy i możemy jechać nawet na dwójce. JESTEŚMY NA BARTANGU !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Przed nami, praktycznie na drodze, bo innego, równego miejsca brak, biały namiot, a za nim kamienny domek w którym mieszka rodzina wypasająca kozy w górach. Kiedy zatrzymujemy się na chwilę, pada charakterystyczne na Bartangu pytanie; „Chcecie pić czaj ? '' Oczywiście, nie odmawiamy i w ten sposób trafiamy do wnętrza kamiennej chaty. Pijemy herbatkę, zagryzamy miejscowym chlebem i przy okazji pomagamy mieszać kymys w wysokiej beczułce. Potem kupujemy jeszcze chleb, żeby mieć na kolację i jedziemy dalej. Dla mnie, to był najpiękniejszy odcinek Bartangu. W pewnym miejscy trafiamy na małą dolinkę z bujną, zieloną trawą, a że dzień zbliża się do końca, zatrzymujemy się z myślą, że będzie to fajne miejsce na rozbicie namiotu. Kiedy jednak rozejrzeliśmy się po okolicy, odkryliśmy najpierw kamienną zagrodę dla zwierząt, a za nią szałas, oczywiście też z kamienia. W tej sytuacji, namiot okazuje się zbędny, będziemy spać w kamiennej chatce. To chyba rogi kozicy pamirskiej, znajdujemy ich sporo w okolicy. Dzisiejsza kolacja składa się z zakupionego chleba, kolejnej puszki z naszych zapasów i herbatki oczywiście. Potem rozpalamy ognisko we wnętrzu kamiennej chatki, żeby zmienić trochę temperaturę. Najpierw ogniska, a potem rozgrzane kamienie oddawały ciepło i wewnątrz zrobiło się całkiem przyjemnie i przytulnie. Teraz dopiero zwróciliśmy uwagę, że przecież nie mamy już żadnych objawów choroby wysokościowej i praktycznie, nie zwróciliśmy uwagi, kiedy dolegliwości ustąpiły. Wyjeżdżając z Karakol, czuliśmy się fatalnie. Pierwsze kilometry po bezdrożach również nie były przyjemne, ale potem organizm poradził sobie z wysokością i choroba całkowicie ustąpiła. Dystans 110 km Temperatura 22 * |
![]() |
![]() |
![]() |
#7 |
![]() Zarejestrowany: Dec 2014
Miasto: Myślenice
Posty: 600
Motocykl: nie mam AT jeszcze
![]() Online: 1 miesiąc 3 tygodni 4 dni 23 godz 8 min 8 s
|
![]()
Ale nuda nic się nie dzieje
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Pamir 2016 czyli Afra,Viadro i Tenerka jadą do "stanów" | Emek | Trochę dalej | 175 | 04.09.2017 13:28 |
Proszę Pana jak Pan szuka uniwersalnej opony to ja polecam Heidenau... Dziurawy asfalt i troche szuterku. Czyli jak w sierpniu 2016 byłem na Ukrainie | Pils | Trochę dalej | 9 | 15.10.2016 22:02 |
Baby na motóry 2016, czyli V zlot czarownic | zaczekaj | Lejdis | 98 | 21.07.2016 11:30 |
Azja środkowa, Pamir 2016 | Emek | Umawianie i propozycje wyjazdów | 29 | 18.04.2016 20:27 |