Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22.09.2014, 18:41   #1
Głazio
 
Głazio's Avatar


Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Lubaczów
Posty: 310
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Głazio jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 dni 3 godz 8 min 37 s
Domyślnie

... cd

Walka w toku i działo się. Wylazłem ze śpiworka w bokserkach i koszulce. Jak to w górach kamieniste podłoże i gdzieniegdzie osty. W tym momencie nie czułem igieł wbijających się stopy, nie miałem też czasu na ubranie pancernych krosowych bucików, bo lisek uwijał się niesamowicie szybko. Pierwszy raz miałem do czynienia z takim natrętem. Właśnie wtedy zacząłem zastanawiać się czy jest wściekły. Pod osłoną nocy nie mogłem się przypatrzeć a i namierzyć odskakującego lisa, było trudno go dostrzec. Momentami jego lokalizację zdradzała biała końcówka ogona. Co z tego jak gazu brak

Lis szuka dojścia do naszego obozowiska z każdej strony. Co chwilę staję mu na drodze. Wściekły czy nie? Jak zajdzie taka potrzeba będę musiał przystąpić do walki wręcz. Włączam przyspieszony tok myślenia połączony z mechanizmem obronnym, cofam się myślami do ery kamienia łupanego i właśnie takie przedmioty łapię w garść. Pierwszy rzut kamieniem - lis odskakuje i znowu wraca jak bumerang, drugi, trzeci i słyszę jęk. Bumerang nie wrócił, nie napada. Jest chwila więc szybko podchodzę do śpiwora, łapię latarkę i udaję się w stronę skąd usłyszałem ostatni odgłos lisa. Podchodzę i co widzę ? Lis do góry kołami. Leży na grzbiecie, oddycha ciężko i w bardzo przyspieszonym tempie. Kiedy się zbliżałem widziałem, że chciałby uciec ale nie mógł się ruszyć. Od razu pomyślałem co na to Tamara największy obrońca zwierząt począwszy od najmniejszych owadów. Za minutę podchodzę ponownie a lis dalej leży i nie może się ruszyć. Zacząłem mieć wyrzuty sumienia, tym większe im dłużej się nie podnosił. Qrcze - zdechnie. Qrcze - jutro czeka mnie cały dzień tłumaczenia się. Co chwilę włącza się mechanizm samozachowawczy - odchodzę i gromadzę kamienie aby na wszelki wypadek mieć je pod ręką. Podczas krzątania się słyszę hałas z miejsca gdzie legł lis. Podchodzę i co widzę ? Osunął się po stromym stoku metr w dół. Wysoka trawa nie pozwoliła mu się stoczyć dalej. Dalej leży do góry kołami i ciężko dyszy. Odchodząc widzę w miejscu jego dotychczasowego leżakowania odchody - musiały mu puścić zwieracze. Czułem się nieswojo z tego powodu jednak z drugiej strony jak mogłem inaczej postąpić ? Tamara nie obudziła się jak ją trącałem, jak wrzeszczałem na lisa chcąc go odstraszyć a on zaczął podbiegać z różnych stron.
Kolejny hałas - podchodzę a tym razem lis osunął się o kilka metrów dół w dalszym ciągu leżąc do góry kołami. Chwilę później stał już na nogach na kamieniu i wlepiał swój wzrok we mnie. Myślę sobie - ładnie za chwilę będzie powtórka z rozrywki. Krzyczę aby go odstraszyć i nic (Tamara także - śpi twardo jak Głaz a taki był z niej czujny Zajączek). Przed chwilą miałem wyrzuty sumienia z powodu trafionego kamieniem lisa a teraz mam zupełnie inne odczucia. Jeśli ów zwierzak nie odpuści to przy kolejnej okazji ja również. Lis dalej wlepia we mnie wzrok. Czas działać skutecznie do końca. Tym razem nie chcę go trafić - na pewna pamięta co wydarzyło się przed chwilą. Po rzuconym kamieniu odbiegał i powracał jak bumerang - czas sprawdzić czy tym razem powtórzy to samo. Biorę kamień i rzucam przed niego - przestał wlepiać wzrok i odskoczył kilka metrów w dół i dalej się na mnie gapi. Powtórka, za chwilę kolejna a kiedy znikł mi z oczu w krzakach ponowiłem kilkakrotnie próby tym razem garścią małych kamieni.
Wracam do śpiwora, kładę się a Tamara budzi się i pyta co robię. Opowiedziałem co się właśnie wydarzyło pozwoliłem sobie także na małą uwagę, że jak chrapnę to od razu reaguje Paweł obróć się a kiedy krzyczę i trącam nie czuje i nie słyszy nic. Chciałem jej pokazać lisa ale właśnie przed chwilą odszedł. Leżąc tak przez chwilę pomyślałem o zaznaczeniu terenu. Wychodzę ze śpiwora i oznaczam swoim zapachem okolicę - ten lis na pewno rozpozna tą woń. Raczej nie wróci. Czy przyjdą inne ?
Wracam do śpiwora. Po tym emocjonującym zdarzeniu wpatrywałem się w gwiazdy popijając złocisty napój (został jakiś 1 litr). Pokazałem Tamarze miejsca leżakowania lisa i jego odchody. Uleżana trawa w kilku miejscach pozwoliła jej uwierzyć w tą historię. Teraz zaczęła rozważać wcześniej dochodzące odgłosy z pobliskich krzaków, pod którymi chciała spać. Wracamy i dedukujemy co mogło go ściągnąć - najbardziej prawdopodobny wniosek to puch w naszych śpiworach. Najwyraźniej w wyobraźni lisa nasze śpiwory były opierzoną zwierzyną łowną do której chciał dotrzeć za wszelką cenę. Najwyraźniej musiał być bardzo wygłodniały. Gdyby potrafił mówić dostałby jakąś konserwę. Niestety instynkt łowcy nie pozwolił mu na to.
Opróżniam butelkę i zasypiam. Po tej całej historii Tamara nie mogła zasnąć - mówi, że pilnowała obozowiska całą noc. Całą noc był spokój.

05.08.2014 (wtorek)

Rano ten sam - wspaniały widok !
Miejsce naszego leżakowania. Po prawej stronie od siedzącej Tamary leżał lis w odległości ok 6 metrów od nas w widocznej ubitej trawie (widać też pobliski krzew, z którego dobiegały słyszane przez Tamarę odgłosy.



Nocna przygoda niczym nie zraziła nas do tego aby zachwycać się widokami. Na prawdę są tego warte a lis to tak szczerze średniej wielkości pies.



Ten fragment serpentyny to dojazd do naszej ściany i wijących się serpentyn.
Po emocjonującej nocy wstajemy wcześnie, zwijamy się szybko i ruszamy do kolejnego punktu delektując się wspaniałymi krajobrazami.

cdn ...
__________________
http://www.radiator-mototurystyka.pl/
Głazio jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 29.09.2014, 19:30   #2
Głazio
 
Głazio's Avatar


Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Lubaczów
Posty: 310
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Głazio jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 dni 3 godz 8 min 37 s
Domyślnie

... cd

Lisek przeżył. Testowane śpiwory sprawdziły się wyśmienicie. Są bardzo ciepłe a zarazem odporna na wilgoć - dokładnie jak w opisie. Dowodem na to jest osiadła rosa wokół nas w tym także na naszych matach a w śpiworach ani odrobiny wilgoci czy zimna.
Zwijamy się sprawnie i dojeżdżamy do pobliskiego Mauzoleum Niegosza. Okazuje się, że jesteśmy pierwszymi turystami chętnymi do zwiedzania.



Na pobliski szczyt prowadzą zabudowane schody. Wspinamy się wraz z klucznikiem, kasjerem i stróżem w jednej osobie serpentyniastymi schodami biegnącymi obok tunelu (stara ścieżka). Po drodze urządzamy sobie małą pogawędkę. Stroma droga zmusza do przystanków nawet wprawionego stróża w codziennym przemarszu w celu otwarcia krat i drzwi. W nagrodę dla pierwszych turystów płacimy studencki bilet w cenie 1,5 Euro.



Przyglądamy się wielu obiektom stawianym przez turystów. Są to liczne wierze z kamieni ustawiane najczęściej na pamiątkę, gdzie każda z nich oznacza, ze ten, który tam był i ją ułożył, powrócił w to samo miejsce. Zjawisko spotykane w różnych częściach świata - nie tylko w górach. Zapewne są jeszcze inne znaczenia. Ja wiem tylko o takowym.

Na zdjęciu dwie wieże :-)



Na szczycie Jezerskim znajdowała się wcześniej prawosławna kaplica. Za sprawą władz Jugosławii w setną rocznicę śmierci Piotra II Petrowicia-Niegosza zapadła decyzja o rozbiórce kaplicy po to aby wybudować w jej miejsce mauzoleum jego imienia.


Brama wyznaczona przez dwie kariatydy-postacie Czarnogórek.

Decyzja o rozbiórce kaplicy nie była zgodna z życzeniem Niegosza, który w swoim testamencie wyraźnie pisał o pochówku w ufundowanej przez siebie świątyni.


Podobizna Niegosza rzeźbiona w granicie mająca 4 metry wysokości.

Podsumowując cały wywód o człowieku, który zjednoczył naród Czarnogórski. Niegosz to jedyny król Czarnogóry, panujący jako książę od 1860 do 1910, zaś jako król od 1910 do 1918.



Ranek to wyśmienita pora aby podziwiać wspaniałe widoki rozciągające się ze wzgórza gdzie można sobie urządzać spacerki po tutejszych ścieżkach.




Kiedy opuszczamy to miejsce chmury stają się bardziej okazałe.



Dalej jedziemy do Monastyru Ostrog krętą i widokową trasą wzdłuż rzeki Zeta.
Monastyr Ostrog - to zespół cerkiewny składającego się z monastyru dolnego z celami dla mnichów



oraz monastyru górnego wkomponowanego w skałę.



Serpentyną wspinamy się jak najbliżej tylko można. Droga prowadzi pod same bramy klasztoru, pod które mogą dojechać wyłącznie niepełnosprawni i rodziny z dziećmi. Zostawiamy motocykl na parkingu i dalej wspinamy się pieszo.

Klasztor posiada cztery cerkwie: (1) główną, wykutą częściowo w skałach cerkiew Wprowadzenia Matki Bożej do Świątyni (2), jak również cerkiew Krzyża Świętego i Trójcy Świętej (3) oraz najmłodszą, poświęconą w 2005 cerkiew św. nowomęczennika Stanka (4).



W dwóch pierwszych znajdują się zespoły siedemnastowiecznych fresków,





w głównej świątyni znajduje się 17 dzwonów, z czego największy, o wadze 11 ton, jest równocześnie największym dzwonem na Bałkanach. Wierni prawosławni oddają szczególną cześć przechowywanym w nim relikwiom fundatora monasteru, do których tworzy się długa kolejka.



W 1678 do klasztoru zostały przeniesione relikwie jego założyciela, które według tradycji nie rozłożyły się, wydawały przyjemną woń i z których wydobywała się mirra. Zostały one wystawione obok ikonostasu głównej świątyni coś w stylu polskiego filmu pt. "Jasminum".



Klasztor z wieloma grotami, na bazie których został wybudowany monastyr. Na miejscu można nabyć różnej maści pamiątki okolicznościowe.
Na miejscu spotykamy włoskich motocyklistów, z którymi mijaliśmy się w Boce Kotorskiej. W międzyczasie zaczęła się ulewa w wyniku czego po drodze i schodkach spływały małe potoczki. Dochodzimy do motocykla i teraz czeka nas zakładanie przemoczonych ubrań. Dodatkowo muszę wylać wodę z kasku.



Wraz z Włochami zjeżdżamy serpentyną w dół. My kierujemy się do Podgoricy oni w odwrotnym kierunku. Przestaje padać. Za moment wychodzi słoneczko i nasze przemoczone ubranka schną w mgnieniu oka. Zatrzymujemy się na małą przekąskę.
Po drodze do Albanii zatrzymujemy się na moście a w sumie wracamy na most, pod którym naszą uwagę przykuła rzeka, która wydrążyła ciekawy a zarazem głęboki wąwóz.



Wyraźnie wydrążyła sobie głębokie korytko i nawet podczas niskiego przepływu jest w niej bardzo głęboko a woda jest jak kryształ.



Wyraźnie widać, że podczas wiosennych roztopów tego kanionu nie widać pod szerokim i zwartym lustrem wody.



Jadąc w kierunku Albanii wyraźnie widać ciemną chmurę burzową. Od czasu do czasu dochodzą do nas odgłosy wyładowań atmosferycznych. Tankujemy przed granicą ponieważ chcemy wjechać w Góry Przeklęte a tam może być już problem z obecnością stacji benzynowych.
Przejście graniczne MNE Bozaj - AL Hani i Hatit - korek. Skąd my to znamy? Patrząc 5 lat wstecz nie jest aż tak wielki skoro widać zabudowania przejścia granicznego. Okazuje się, że powodem zatoru są tiry, które skutecznie zablokowały przejazd. Zdenerwowani kierowcy wysiadają z samochodów i robią awanturę u celników, którzy starają się udrożnić ruch. Na szczęście nasz sprzęt jest na tyle wąski, że spokojnie przeciskamy się między pojazdami podjeżdżając bez stania w kolejce.
Odprawa MNE - pokazujemy tylko paszporty, które nawet nie lądują w rękach celnika. Wskazują abyśmy jechali dalej. Gdy stoimy przy odprawie AL na przejściu zaczyna być bardzo nerwowo. Celnikowi nie udało się udrożnić ruchu na tyle aby samochody mogły się przecisnąć więc kierowcy ruszyli z krzykliwą pielgrzymką do pograniczników. Albańscy celnicy nie robili sobie nic z tego faktu. Po odprawie nie byliśmy świadkami dalszych zajść na przejściu.
W Koplik wymieniamy walutę. Miejsce wymiany walut pomógł nam zlokalizować policjant. W środku polska flaga, ulotki z Krakowa ...
[size=12pt]Jedziemy w stronę Theth - Góry Przeklęte.[/size]
Dedaj-Dukaj droga asfaltowa, Dukaj-Boge świeży asfalt - momentami szuter. Czyżbyśmy się spóźnili ? Czyżby droga do Theth była w całości wyasfaltowana ?


Urocze - a to dopiero początek.



Widoki Gór Przeklętych robią wspaniałe wrażenie. Zawracamy ponieważ wyładowania atmosferyczne są bardzo intensywne a po wjechaniu w strefę bardzo intensywnych opadów wolimy zawrócić i przeczekać. Delektujemy się zakupioną Colą w pobliskim sklepiku, w którym jest niemal wszystko z wyjątkiem cen. W sklepie także stacja benzynowa co widać na załączonym obrazku.



Po przejściu nawałnicy jedziemy dalej w stronę tęczowego mostu. Ciekawostka - ta część Albanii to niemal sami katolicy co widać na okolicznych cmentarzach. Po drodze widzimy jedynie kościoły.



Co chwilę piękne widoki - jak to w górach.



Przystajemy bardzo często.



Czy zdążymy dotrzeć do Theth przed zmrokiem ?



cdn ...
__________________
http://www.radiator-mototurystyka.pl/
Głazio jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 08.10.2014, 18:25   #3
Głazio
 
Głazio's Avatar


Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Lubaczów
Posty: 310
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Głazio jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 dni 3 godz 8 min 37 s
Domyślnie

... cd

Po zlewie widoki jeszcze piękniejsze. Zieleń i wszystko wokół nabrało pięknych kolorów.



Niebo rozchmurzyło się i tworzyło świetną kompozycję z górami.



Przystanki robimy co chwilę.



W końcu przyjechaliśmy tutaj aby delektować się pięknymi widokami jakie oferują góry. Odcinek Boge-Theth to droga szutrowa z wieloma serpentynami.



Roboty drogowe, problemowe mijanki z ciężarówkami. Nagle kończy się asfalt. Zaczynają się serpentyny, na których praca wre. Ciężki sprzęt kruszy skały, koparki ładują je na ciężarówki i mrówcza robota trwa. Zaczynają się najgorsze fragmenty drogi po świeżym i nie utwardzonym kamieniu rozsypanym i rozprowadzonym na drodze. Bawimy się z samochodem terenowym w niewypowiedzianą konkurencję - kto radzi sobie lepiej i szybciej. Zbędna rywalizacja - na luźnych kamieniach zwalniamy niemal do zera. Nadrabiamy na utwardzonych odcinkach i machamy do siebie na wzajem podczas zmian na prowadzeniu. Zatrzymujemy się gwałtownie przy tabliczce informującej, że wjeżdżamy do gminy Shala. Wjeżdżamy do Parku Narodowego Theth (wg wikipedii: Park Narodowy Thethit) w Górach Przeklętych (wg wikipedii: Góry Północnoalbańskie).



Gwałtowne zatrzymanie sprawiło uślizg przedniego koła, przechył i zatrzymanie się motocykla na bocznym kufrze. Chłopaki wyskoczyli z samochodu chętni pomóc podnieść sprzęt ale zanim zrobili trzy kroki motocykl stał już na kołach. Taka mała przestroga aby nie reagować emocjonalnie a tym bardziej hamować gwałtownie. Droga szutrowa wyśmienita. Nie przeszkadzają nam nawet miejscowe błotka. Po drodze mijamy kilka samochodów terenowych z Polski jadących w przeciwnym kierunku.



Po deszczu i w promieniach zachodzącego słońca jest coraz piękniej. Droga bez zabezpieczeń ostrzega - mały błąd przy zbyt szybkiej jeździe lub nie kontrolowany uślizg i możemy skończyć w przepaści.



My nigdzie się nie spieszymy. Po zakończonym podjeździe zaczęła się jazda w dół. Serpentyny przed nami. Zatrzymujemy się w kolejnym urokliwym miejscu, gdzie zatrzymała się także grupa Albańczyków (Monumenti Edith Durham).



Ciągle towarzyszą nam krzyże. Brak jakichkolwiek śladów muzułmanów.



Grupa Albańczyków, jakby rodzinka, jechała w 9-cio osobowym Fordzie Transit. Nasza obecność nie uszła ich uwadze. Zaczęli nas zagadywać i od razu wyciągają piwa. Mają spore zapasy Amstela 0,33. Delektujemy się browarem i konwersujemy. Dla nas to spore zaskoczenie ponieważ 5 lat wcześniej nie można było spotkać na takim odludzi ludzi mówiących przynajmniej po angielsku. Iduna z chłopakiem lub mężem rozmawiają z nami na różne tematy. Po chwili namawiają nas na kolejne piwo. Tym razem zdecydowanie odmawiamy. Przed nami jeszcze kawałek drogi do Theth głównie serpentynami. Gaworzymy jeszcze przez jakiś czas po czym robimy sobie wspólne zdjęcie. Policzcie skład jednego busa - na zdjęciu minus nas dwoje.



Jedyne 19 osób + kierowca, który nie chciał z nami foty. To tylko dowód na to, że droga nie będzie zbyt wymagająca.



Czeka na nas ta serpentyna. Jak tu się spieszyć skoro za moment mamy wjechać w las i stracimy piękne widoki.

Siedzimy i podziwiamy do woli.





W końcu decydujemy się na zjechanie do Theth. Ponoć już blisko. Po drodze małe strumienie przecinające drogę. Pojawia się pierwszy kemping zaopatrzony w flagi USA, Niemiec, i jeszcze kilku krajów. Jedziemy dalej. Przez dłuższy czas znowu las. W końcu Dojeżdżamy do kolejnych zabudowań. Zatrzymujemy się pod jakimś hotelem a tu z drugiej strony podbiega do nas chłopak i nawija po angielsku czego to u nich na kempingu nie ma. Nie zastanawiając się zbyt długo wjeżdżamy.

Bar Cafe Restorant - YLBERI KAMPING z numerem na taxi: 0682060290
Adresa: Theth - Gjecaj - Albania
Tel: 0682060290 / 0673150020
FB: ylber-djerri
W ofercie:
mini market, fast servis, Dizel, Benzin, Oil car, Parking. Chłopak mówił coś jeszcze o dostępie do WiFi :-)

Wioska Theth otoczona jest m.in. szczytami Maja e Jezercës (2694 m n.p.m.), Maja Radohimës (2570 m), Maja e Popljuces (2569 m), Maja Harapit (2217 m) położona nad rzeką Lumi i Thethit (Shala).

Po podjechaniu na teren obiektu okazuje się, że na miejscu jest jeden dom dookoła którego znajdują się parasole/altanki. Na pierwszy rzut oka ludzi całkiem sporo. Nie widzimy jednak żadnego namiotu.



WiFi kiepskie z uwagi na to, że jak zapadł zmrok co chwilę brakowało prądu. Browar - dziwnie przeliczany na Euro jakby po innym kursie. My chcemy płacić albańska walutą. Młody kombinuje :-) W barze ceny naklejone na produktach - pierwszy taki sklep. Rany są ceny. Dla nas jednak inny przelicznik. Hmm o co kaman? W końcu po jakimś czasie cena staje na tej nalepionej na butelkach.
Gości ubywa. W końcu zostajemy sami na terenie obiektu. Po chwili podchodzą do nas właściciele, przynoszą orzeszki ziemne i namawiają nas na rakiję. Właściciele są z Tirany i przyjeżdżają tu tylko na okres letni odetchnąć od życia w mieście a przy okazji dorobić.
Namawiają nas na zmianę decyzji. Chcą abyśmy przenieśli się do budynku ostrzegając, że w nocy będzie zimno.
Zostajemy na swoim. Podczas pogawędki daję się namówić na degustację rakiji. Małe fopa - nie wiedziałem, że w Albanii rakiję pije i smakuje się małymi łyczkami. Moja degustacja przebiegła bardzo szybko - jeden przechył i w kieliszku nie ma nic. Szef spojrzał na mnie jakbym musiał upaść, jednak nie padłem.

cdn ...
__________________
http://www.radiator-mototurystyka.pl/
Głazio jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 11.10.2014, 20:18   #4
Głazio
 
Głazio's Avatar


Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Lubaczów
Posty: 310
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Głazio jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 dni 3 godz 8 min 37 s
Domyślnie

... cd

Noc minęła spokojnie. Nie odczuliśmy chłodu. Budzimy się na kempingu w Theth.



Przy śniadaniu delektujemy się tym co oferuje to piękne miejsce.



Jak na Albanię przystało na posesji powinien być jakiś bunkier. Bo dokładnej penetracji udało się jeden znaleźć. W końcu jesteśmy w kraju BUNKRÓW.



Wspaniałe krajobrazy zmieniające się co chwile.



Dziś kierujemy się do Szkodry przez Kir. Przed nami jedyne 88 km. Jeśli pójdzie sprawnie to dojedziemy znacznie dalej.



Przed odjazdem robimy sobie pamiątkowe zdjęcie z właścicielami oraz chłopakiem, który ściągnął nas do tego miejsca.



Ruszamy w drogę. W samym Theth obieramy złą trasę przejeżdżając przez rzekę Shala i musimy zawrócić ok 5 km (razem 10).



Początki drogi nie były zbyt wymagające choć miejscami trzeba było uważać. Pytamy o drogę Theth Nderlyse - wszyscy zgodnie mówią, że drogi są dwie, ta którą przyjechaliśmy z Koplik do Theth 80 km i ok. 3 godziny jazdy oraz inna przez Kir 80 km ok. 8 godzin jazdy. Przestrzegają nas przed tą drogą, że jest bardzo trudna, ciężka a do tego niebezpieczna. Nie wiedzieliśmy o którą drogę chodzi tą po drugiej stronie rzeki czy, tą na którą właśnie się kierujemy.


Ciągle same kościoły

Pierwszy odcinek pokazał nam, że droga nie będzie lekka ale spoglądając wstecz, jeździliśmy już gorszymi. Mimo pierwszych przeszkód na drodze pierwszy odcinek przejeżdżamy dość sprawnie i szybko.

Za nami liczne przejazdy przez strumienie, płynący drogą strumień to takie urozmaicenie.



Za nami bardzo trudne podjazdy i zjazdy. Każdy z nich wymagał umiejętności szybkiego wyboru najbardziej optymalnego toru jazdy. Zatrzymanie groziło osunięciem się motocykla w dół rozumiejąc dwuznacznie, w dół drogi lub w dół przepaści, które z minuty na minutę stawały się coraz bardziej strome. Z uwagi na wczorajsze opady deszczu na drodze oprócz strumieni znajdowały się liczne kałuże. Niestety w kałużach woda nie była przezroczysta i nie było widać kamieni w podłożu. W jednej z nich chcąc zmienić tor jazdy i przejechać z jednego pasa na drugi wyznaczonego przez jeżdżące jeszcze tą drogą samochody zostajemy podbici do góry. Odruch bezwarunkowy manetka do dołu, przyspieszenie i zatrzymujemy się na murku tuż za kałużą.



To dopiero początek a niepozorna kałuża powiedziała - ostrożnie, bez zmieniania toru jazdy skoro nie widzisz podkładu !
Prędkość z jaką zbliżaliśmy się do murku mówiła, że uszkodzenia będą spore. Na nasze szczęście obyło się na kilku siniakach a motocykl bez zadrapań. Jedynie ochlapany błotnistą mazią zalegającą na dnie tego małego zbiornika.

Kolejna walka przed nami. Patrząc wstecz na przejechane 15 km zniechęcają do powrotu swoją stromizną a zarazem kamieniami i wystającymi skałami, do których osłona silnika dobijała mimo znikomej prędkości. W przypadku podjazdu wymagana prędkość musi być znacznie większa aby móc przeskoczyć wystające ostro skałki. Nie chce mi się myśleć o powrocie patrząc wstecz.
Wywrotka w kałuży to głupi błąd a zarazem przestroga. Pamiętaj o wszystkich przypadkach. Tu był murek a za nim przepaść co będzie w innych miejscach?
Żarty się skończyły. Wzmożoną czujność, kreatywność, przewidywalność trzeba postawić w najwyższy stan gotowości.

cdn ...
__________________
http://www.radiator-mototurystyka.pl/
Głazio jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Góry Przeklęte dla początkujących, czyli jak bardzo można poobijać się w tydzień… [2012] jagna Trochę dalej 89 10.05.2013 22:03
Włóczęga po kraju 15-30 Lipca KML Umawianie i propozycje wyjazdów 13 14.07.2011 22:46
Góry Przeklęte - Albania 2010 paku Trochę dalej 30 17.06.2010 12:01
Startujemy w Góry Przeklęte - Albania 2010 paku Kwestie różne, ale podróżne. 12 17.05.2010 23:36


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:57.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.