![]() |
#11 |
![]() Zarejestrowany: Nov 2011
Posty: 1,343
![]() Online: 1 miesiąc 1 tydzień 1 dzień 22 godz 57 min 46 s
|
![]()
Aleosochodzi?
W Londynie jest bardzo dużo firm kurierskich, które mają swoich zmotoryzowanych jednośladowców. Zazwyczaj oprócz tych na „big bajkach” mają też skuterkowców, rowerzystów, wanowców, busistów, itd…. Jest też pewna wiodąca firma – adison lee – która swoją flotę ma naprawdę mocno rozbudowaną. Do usług kurierowych dochodzą taksówkarskie… widziałam też taksówkę motocyklową w ich barwach ![]() Ja tylko [aż?!] dwa razy dałam się namówić na przejażdżkę jako plecak z obcą osobą ![]() ![]() ![]() Wszystkie firmy kurierskie rozstawiają swoich pracowników w strategicznych punktach Lądka. Jednym z nich jest Canary Wharf, w miarę świeże miasteczko biznesowe zbudowane w miejsce dawnych doków nad Tamizą. fr20131014183959.jpg Miasteczko zabezpieczone przez „bramy” na wjazdach – zdarzało mi się, że panowie/panie przy szlabanie zaglądnęli mi do kufra bądź pobrali odrobinę brudu z manetki na ściereczkę w celu sprawdzenia, czy nie majstrowałam przy jakiś środkach wybuchowych, czy innych, cholera wie jakich… Zazwyczaj jednak kurierzy byli puszczali bez spowolnień – w końcu czekały na nas przesyłki z wielkich banków: Bank of America, Citi group, Barclays… Bramki wyglądały groźnie – w asfalcie zatopione wielkie metalowe „kliny”, aby móc zatrzymać w razie ataku nawet pancerne pojazdy… Takie kliny znajdowały się też często przed wjazdami do loading bay’ów. Przyzwyczaiłam się do tego, z czasem stało się to dla mnie zupełnie normalnym zjawiskiem… Bardziej trzeba było się skupić na ulicach wewnątrz. Nie wiem dlaczego, ale usiane były mnóstwem studzienek kanalizacyjnych w postaci lekko perforowanych blach wielkości mniej więcej metra na 70cm.. [powinnam posługiwać się jednostkami imperialnymi? ![]() ![]() Oczywiście kurier nigdy nie kieruje się do przeszklonych drzwi wejściowych… Wjeżdża do podziemi, tam czekają na niego koperty i paczki. Postroomowcy i ochrona. Z tymi z Canary Wharf znałam się całkiem nieźle. Był Ricky – chyba najsympatyczniejszy i najmłodszy, był mało sympatyczny Platt, który czasem znienacka zapytał o Identyfikator i potrafił nie wydać przesyłki z powodu jego braku, chociaż widywaliśmy się codziennie… Zasady trzeba mieć ![]() Chociaż… Kiedyś Platt, widząc, że jestem mocno zmarznięta, zaproponował, żebym posiedziała parę minut w środku, zagrzała się i dopiero ruszyła dalej z JEGO wysyłkami… Niesamowite to było, tak się przejęłam, że aż podziękowałam i odmówiłam… Do tego pocztowego pokoiku wchodziło się akurat bocznym wejściem [parkowanie wzdłuż żółtej linii na zewnątrz] – dzwoniło videofonem i czekało na dziwny okrzyk powrotny… wtedy szklane drzwi ustępowały i należało zejść schodami do podziemi, skręcić w lewo i tam, po prawej, znajdowały się drzwi do świata podziemnych ludków, karmionych jedynie światłem jarzeniówek. Miałam się lepiej ![]() Po pewnym czasie zaczęłam rozumieć, że okrzyk domofonowy oznaczający dla mojego mózgu moment walki z ciężkimi drzwiami tak naprawdę ma swój sens i znaczy: drzwi otwarte ![]() ![]() ![]() altAsYk26OSvkr5M2kCPppfpB3FZ1wWho0TXnZHhhLVpiW9_jpg-001.jpg Ale miałam napisać coś o takich posiadówach porannych w McDonald’sie ![]() O, tu mam nawet uchwyconą tę sławną skrzynkę... Pusta, bo pan sprzątający nawilża NASZ trawnik... Eh, musieliśmy zmienić miejscówkę... 21082013654.jpg Tak było latem. Platany nad nami, kawałek trawki pod nami. Na resztę można było przymknąć oko. To był punkt początkowy mojej pracy, najbliższy mojego miejsca zamieszkania, jakieś 7 mil od domu, raptem 15-20 minut… Tam spotykało się wielu podobnych mi – CYCów, eCourierów, Courier Systemsów, Excelów i innych „czubków”. Tam oczekiwało się na pierwsze zlecenia danego dnia. Było to dobre miejsce, jeszcze nie w „miasteczku”, ale o rzut kamieniem. Dosyć neutralne, nie wywalali nas stamtąd… Pan sprzątający przyzwyczaił się do naszej obecności i zamiatał liście spomiędzy szprych motocyklowych. Największą jednak zaletą tego miejsca był… dostęp do toalety ![]() Tak więc siedziałam któregoś zimno-ulewnego poranka w środku, na wypasie, popijając obrzydliwą czarną herbatę z mlekiem [nie mieli alternatywy] i czekając na pracę, wyjątkowo ciesząc się, że tego dnia długo na tę pierwszą czekam… 07082013633.jpg kszyyykszyyykszyyyyy 5-1-7 5-1-7 kszyyykszyyyy I have job for you. kszyyykszyyyyykszyyyyyy
__________________
Choćbyś życie swe włożył w wilka wychowanie, szkoda trudu; wilk wilkiem i tak pozostanie. |
![]() |
![]() |