|
![]() |
#1 |
![]() |
![]()
Dzień 2, niedziela
Słowacja > Węgry > Chorwacja Jedną z "zalet" namiotu jest to, że rozstawiony w pełnym słońcu już o 7 rano zamienia się w łaźnię. Wypełzamy szybciutko jak lekko grillowane karaluchy. Po lekkim śniadaniu odpalamy w stronę mostu na Dunaju. W lokalnym Tesco (miasteczko Velky Meder) uzupełniamy nieco prowiant, drugie śniadanie jemy jak lumpy - na chodniku przy wejściu do sklepu ale za to w cieniu. Jakiś dobry człowiek tłumaczy nam, że most w Medvedowie na Dunaju jest zamknięty przez powódź, chcąc nie chcąc odbijamy 35 km na wschód do mostu w Komarno. Dunaj faktycznie wysoki, na moście pełno policji, nie ma szans by zatrzymać się i cyknąć fotkę. Bocznymi drogami lecimy w stronę Veszprem i Balatonu. Przy okazji pokazuję Krzyśkowi symboliczny nagrobek motocyklisty - działa mocno na wyobraźnię... Wleczemy się bocznymi drogami nad Balaton, żar leje się z nieba. Na wysokości półwyspu Tichany odbijamy w bok i walimy się do wody. Zimna cholera strasznie, jesteśmy jednymi z niewielu w wodzie - reszta siedzi na brzegu i obserwuje nasze miny - mają cholera używanie. Po pływaniu, jedziemy jeszcze kawałek ale głód narasta. W Keszthely dajemy za wygraną i idziemy wszamać coś do knajpy. Do końca dnia wleczemy się bocznymi drogami przez senne węgierskie miasteczka (Marcali, Nagyatad, Barcs). Może są i kolorowe, może są i zadbane ale usypiają strasznie. Jedyną rozrywką było strzelnie fotki w swojsko brzmiącej nazwie... ![]() Granicę z Chorwacją mijamy w 60 sekund i tniemy w stronę Viroviticy i dalej w stronę granicy z Bośnią i Hercegowiną. Dobre drogi, mały ruch - tempo nieco rośnie. W kolejnych mijanych wsiach widać nadal ślady wojny. To nie to samo co turystyczne wybrzeże, tutaj nie ma turystów - wokół tylko same pola uprawne. Burza krąży nam nad głową, decydujemy się na zakup zimnego piwa w jakimś miasteczku i szukamy miejscówki pod namiot. Znajdujemy jakąś rzeczkę za miasteczkiem Pakrac (raczej strumień - bez szans na kąpiel) i jadąc trochę polną drogą a trochę wałem docieramy w fajne krzaki. Z dala od ludzi, cicho, tylko my i burza i jakieś dwa tryliardy komarów na metr sześcienny. Chemia idzie w ruch, psikamy się jakimś śmierdzidłem, do środka wlewamy zimne piwo i odpalamy maszynkę - czas na nocne żerowanie. Przelot dnia: 485 km cdn.
__________________
"Jeżeli chcesz uniknąć krytyki: Nic nie mów. Nic nie rób. Bądź nikim" - Arystoteles Ostatnio edytowane przez mikelos : 26.06.2013 o 19:26 |
![]() |
![]() |
![]() |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Daj mi ten kamień i daj mi ten kamień, czyli jak w maju 2013 byłem w Albanii. | Pils | Trochę dalej | 29 | 25.04.2017 12:52 |
12-15.09.2013 Rumun przez UA/HU/SK asfaltem | giennios | Umawianie i propozycje wyjazdów | 0 | 02.09.2013 15:18 |
Dominator mały i duży | Pavlo | Inne - dyskusja ogólna | 4 | 29.02.2012 18:30 |
36h w Albanii [2011] | Neno | Trochę dalej | 18 | 30.11.2011 14:21 |