|
![]() |
#1 |
![]() Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Garwolin
Posty: 191
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
![]() Online: 2 dni 15 godz 37 min 3 s
|
![]()
16 lipca.
Wstawszy wcześnie postanowiłem dać dyla z Garmchashma bo jeszcze by kazali płacić za oddychanie ichniejszym powietrzem. Przyjemny zjazd w dół, rzeczka... ![]() Jakieś konstrukcje niewiadomego zastosowania: ![]() I śmiechowy mostek. ![]() Czekałem aż któraś wpadnie do wody, ale jak na zlość przeszły. Rura na Ishkashim. Sobota, granica otwarta do 16. Dojechałem na most lekko po 15:00, kuchwa zamknięte.... chyba se zrobili święto lasu. W morde, trza kiblować do poniedziałku. 1,5 dnia w plecy. Bardzo źle. Pojechałem na bazar coś pakuszać, spotkałem gościa co lekko nawijał po angielsku, powiedział że mieszka w Dasht i moge u niego sie zatrzymać. Pojechałem do wioski gdzie czekali jego rodzice. ![]() Ten mały łepek na zdjęciu to pamirski huligan ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#2 |
![]() Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Garwolin
Posty: 191
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
![]() Online: 2 dni 15 godz 37 min 3 s
|
![]()
17 lipca.
Niedziela, granica zamknięta, kibluje w Dasht 8km za Ishkashim. Nudno, nic sie nie dzieje. Włócze sie troche po wiosce bo juz jajo mozna było znieść. Charakterystyczne budownictwo w Pamirze, z gliny i kamienia: ![]() Na wiosce jest dawny sowiecki kołchoz i wiele śladów dawnego rolnictwa. ![]() ![]() ![]() ![]() Kołchoz został wykupiony przez miejscowych, zakładają tam pticfabrikę i będą wyciskać z kur jajka na masową skalę. Pamirskie domy z gliny z oknem na dachu. Przy każdym obowiązkowo antena satelitarna. ![]() W środku wygladają mniej wiecej tak: ![]() ![]() ![]() Babooshka z wnukiem: ![]() Mały huligan którego ulubiona zabawa to sadystyczne znęcanie sie nad kotem. "Kici kici ******** :!: " ![]() "Chodź koteczku, sprawdzimy ostrza w nowej kosiarce :!: " ![]() W koncu zostawił półprzytopnego zwierzaka, poszedł obczajać rower. ![]() ![]() ![]() ![]() A ja czekam jak ta bidna sirota zarzygana na otwarcie afganskiej granicy. ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#3 |
![]() Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Garwolin
Posty: 191
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
![]() Online: 2 dni 15 godz 37 min 3 s
|
![]()
18 lipca.
Rura na most. Tadżyckie pograniczniki poczęstowali mnie herbatą, a afgańce przetrzepali mi sakwy. Jade na Ishkashim.... .... jade jade, cuś droga nie tędy, otoczaki jak świnie. Zaczał sie podjazd, stromo, kamienie, kuchwa, jak tak dalej bedzie to już widze swoją jazde.... niestety było ![]() Wpadam do Ishkashim, próbuje zapytać miejscowych gdzie jest budynek władz. Nikt angielskiego nie rozumie. Zawołali jakiegoś piśmiennego, przybiegł, całkiem ładnym angielskim wladał. Zaprowadził mnie. Załatwiamy permity na Wakhan. 5 kopii paszportu.... Gościu pisał długopisem na zwykłym papierze wątpliwej jakości i to był dokument. ![]() Otrzymawszy permity które zatwierdził burmistrz zawiozłem po jednej kopii do policji i strazy granicznej. Jeszcze tego samego dnia wieczorem mogłem pojeździć rowerem. Zakupy na bazaże: ![]() ![]() I lecimy wesoło wzdłuż Piandżu na razie po całkiem zdrowej drodze. Udało sie dojechać do Quazideh. ![]() Tam zaczepił mnie gość i zaprosił do domu. Zauwazyłem tam ciekawy patent wykorzystania rzeczki na produkcje prądu, bo światło to oni widzą.... po tadzyckiej stronie. A tu kto umny ciełowiek i nie palcem robiony to da rade. ![]() ![]() ![]() Człowiek poczęstował jedzonkiem, po czym zapadłem w głęboki sen. |
![]() |
![]() |
![]() |
#4 |
![]() Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Garwolin
Posty: 191
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
![]() Online: 2 dni 15 godz 37 min 3 s
|
![]()
19 lipca.
Poranek w Quazideh, kontrola. Siedzą sobie zielone ludki, jakże sympatyczne, spisali mnie dokładnie i kazali jechać dalej. ![]() ![]() ![]() Cel na dzisiaj, Khandud albo ciut dalej. ![]() Dzieciaki śmigające do szkoły. Zaczeły se biec za rowerkiem, a droga byla taka że jak cuś lekko pod górke to nie mogłem za nimi nadążyć. Ło... ![]() ![]() ![]() Przydrożny sklepik gdzie oprócz niczego wszystko można było dostać. ![]() A my lecimy po tym bałaganie po drogach złych bądź ******** w tempie jazdy które obrzydza jazdę rowerem. ![]() ![]() Khandud - szkoła. Jak na ichniejsze warunki to budynek najwyższej klasy. Chyba za norweskie pieniądze. ![]() Dobrze, niech sie uczą ci ludzie bo strasznie cofnięty ten naród. ... oprócz tego że każdy ma komurę.... ![]() Przyczepiło sie do mnie dwóch myśliciceli i coś na siłe zaczeli mi prawić po swojemu. Ja ni kuta nie rozumiem, stoje i sie smieje, oni też sie zaczeli smiać i dalej swoje :lol: ![]() I tak se siedzimy na tym ryneczku, jeden gosc znał angielski to robił za tłumacza. Odczekałem na naczelnika policji, wystawił glejt i mogłem jechać dalej. Na ryneczku podszedł jakis mundgoł, wykrzywił pyszczydło na mnie i jęknął mniej wiecej tak: "Łeeeeeee :? : :!: " Ja lekko zdezorientowany, a ten znowu: "Łeeeeeee :? : :!: " No to ja mu tak: "Łe :!: :!: :!: :!: :!: :!: :!: " A ludzie wkoło w ryk :lol: Potem ten gość co zna angielski cos mu warknał, tamten poszedł. Chyba kazał mu ***** (uciekać inaczej, na s) bo jak zapytalem o comu chodziło to powiedział bym sie nie przejmował ![]() Opusciłem Khandud, znalazłem sie przy fajnym widoku: ![]() Gdzieś nieopodal rozwaliłem namiot... |
![]() |
![]() |
![]() |
#5 |
![]() Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Garwolin
Posty: 191
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
![]() Online: 2 dni 15 godz 37 min 3 s
|
![]()
20 lipca.
Wstawszy wczesnie rano dojechałem do Kalay Pandz. Tam sobie jest post: ![]() ...tylko ten szlaban taki troche na słowo honoru... :? ![]() Panowie zieloni z kałachami zaczeli mnie widac jak swojego. Przyszedł jakiś gosciu co znał kilka słów po angielsku i zawołał zebym poszedł za nim za winkiel. idziemy, a tam siedzi ekipa w kółku i jarają blanta wielkości cygara z czystym zielskiem bez dodatku tytoniu. I tak jarają okrężne, jarają a blanta nie ubywa, perpetum mobile :lol: A że tam jest legalne to Situś sie podłączył i obadał czy aby nie mdłe.... ....i jakos bariera językowa przestała być problemem i zaczelismy sie dogadywać :lol: Dalej zaczyna swój bieg rzeka Wakhan. I w ogóle mnie dziwi że tadżycką strone Piandzu od Iszkaszim do Langaru nazywa sie Korytarzem Waknanskim :evil: Wjeżdzam w doline Wakhanu i droga zaczeła sie robić co raz lepsza: ![]() Ale radocha szybko sie skonczyła bo Situś napotkał piach i wesoło pchał 50kg rower przez to wszystko. ![]() Ile brzydkich wulgaryzmów na k i na ch poleciało w strone człowieka co mnie tam posłał to tylko ja wiem :lol: Elwood - jeśli wtedy miałeś czkawkę - to moja robota ![]() No, ale potem mi przeszło.... :lol: ![]() I tak se pedałujem wesoło non stop pod górę, mija mnie terenówka. Babka angielskim głosem zaprasza mnie do wioski Kipcut. Że to niby 10km dalej.... Nie 10 tylko do cholery 15, a róznica zasadnicza bo nie 2 a 3 godziny pedałowania i pchania :evil: ![]() ![]() W koncu dojechałem do wioski gdzie była szansa troche odpocząć i napić sie herbaty: ![]() A mieszkanki tego domu to niemieckie lekarki (chyba zakonnice) które pomagają miejscowym. ![]() Ich opowieści troche mnie posmuciły.... ludzie tam żyją biednie, jedzą byle gówno a duzo pracują. Sa schorowani, maja problemy z kręgosłupem, jedza za mało witamin. Dzieci umierają czesto po porodzie, a jak juz przeżyją to umierają w wieku kilku lat. Ci którzy przeżyją mogą mówic ze mają duzo szczęścia.... .... jakoś trodno w takich warunkach jeździć sobie i pykać fotki i mówić sobie "Łojezusicku jak tu piknie" skoro oprócz pieknych widoków łażą sobie ludzie którzy cierpią i mają trudne zycie. Ci co przejechali jeepem bądź motocyklem omineli pewne rzeczy z hukiem, a ja pedałując widziałem macałem i wąchałem każdy kawałek, każdą wioskę. Ludzie serdeczni, próbowali cos tam pogadać, a ja bez znajomosci farsi mogłem se piardnąć najwyżej. Szkoda..... przez to ten cały Wakhan w koncu mi sie przestał podobać. |
![]() |
![]() |
![]() |
#6 |
![]() Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Garwolin
Posty: 191
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
![]() Online: 2 dni 15 godz 37 min 3 s
|
![]()
21 lipca.
Padła decyzja. Mimo że jakoś mi sie za specjalnie tu nie podoba zrzuce zbedne bagaże i kopne do Sarhadu i z powrotem. Czy było warto? NIE :!: Jednak teraz jestem zadowolony że to zrobiłem... Te widoki nie wynagrodziły mi wysiłku i wyprutych flaków na pokonanie tych pierdzielonych 100km. No ale skoro juz pstryknąłem co nieco to sie pochwale ![]() ![]() ![]() A jaką człowiek miał radoche jak wielbłąda zobaczył :lol: Sie przypomniało jak z dzieciaka w ZOO byłem :lol: ![]() I tak kręce dalej i dalej, a kilometrów ledwo przybywa. Mimo że bez przyczepki i bagażu. ![]() ![]() Sie jakies stao kóz napatoczyło. ![]() Oraz jegomość co je prowadzał ![]() ![]() Fajny gościu. Stalismy se przez jakis czas i śmialismy sie ch* wie z czego :lol: Tak o, ja z niego, on ze mnie. Jajca kwadratowe :lol: Znowu wqrw mnie złapał że tego cholernego farsi nie znam :evil: Jedziem i jedziem, mijam jakies konstrukcje podejżanego przeznaczenia... ![]() A to pierwsze napotkane dziewczynki które nie spierdzielały przede mną... ![]() Ale i tak widac było w nich jakiś strach. Chyba od małego są uczone że obcy chłop jest beee... ... no albo ja na pedolifa wyglądam (za tą opcją bardziej obstawiam). ![]() I miejscowy myśliciel ![]() Też jape cieszył nie wiem z czego...... Ja wiem że kuń lepszy tam jak rower..... ale zeby od razu sie nasmiewać? :lol: ![]() A to juz sie zaczyna okolica Sarhadu. Miła polanka gdzie pasie sie wszystko od owcy przez osiołka aż po kunia. Do Sarhadu nie dotarłem bo byłem padnięty a jeszcze droga powrotna, zatrzymałem sie w pierwszej wiosce przed Sarhadem. W zasadzie widok ten sam.... .... a - i pierdzielona rzeczka lodowcowa przez którą trzeba było przepchać bryke. ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Nienawidze powrotów ta samą drogą ale nie było wyjscia. Resztkami sił dowlokłem sie koło północy do Kipkut. I tak sie konczy nieszczesna przygoda z Wakhanem. ...... jeszcze kawałek Tadzykistanu do przejechania, a tu powera w skarpetach coraz mniej :evil: |
![]() |
![]() |
![]() |
#7 |
![]() Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Garwolin
Posty: 191
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
![]() Online: 2 dni 15 godz 37 min 3 s
|
![]()
22 lipca.
Żegnam sie z dziewczynami i spierdziu :!: I znów hopsasa po otoczakach, piachu... Niby miało być z górki, w koncu w dół rzeki a i tak ledwo jade. Docieram ponownie do Kalay Pandz. Tam pod szlabanem koczują 2 jeepy pełne Polaków. Zieloni mindurowi robią z nimi wywiad co gdzie jak i po co, a ja wpadam i witam sie z jednym cośmy ziołolecznictwo uprawiali pare dni wczesniej :lol: Rodacy jechali połazić sobie po Wakhanie z buta... jakże ja im zazdrościłem ![]() Patrzę na tą przebrzydłą drogę... do Ishkashim 100km.... ni cholery nie zdąże na godzine 16 nastepnego dnia przed zamknięciem granicy, chyba że sie wypruje. Ale miałem juz wszystko w rzyci. Nagle spotykam dwóch Belgów - wracających z plecakami z doliny gdzie doszli do lodowca. Na słowo "glacier" kupka w rzyci mi sie poprzewracała... jadąc po tej pieprzonej drodze nie widze tego co najlepsze ![]() No ale światełko w tunelu. Mówią że mają wynajętego jeepa, ich tylko dwóch... ze moge sie z nimi zabrać. Ile wulgaryzmów brzydkich że ojejejejej posłałem wtedy z radosci to szok. Poszlismy do guesthouse w Kalay Pandz, gdzie oczywiscie sie ******* (zdenerowałem do kwardatu). Za chwile przyjechał kierowca, ten w białej kitce. ![]() ![]() Wzielismy sobie jedzonko. Składało sie oczywiscie z lepioszki, jajek na twardo i jogurtu - ktorego wybitnie nie cierpiałem. Z Belgiem pomienialismy sie bo on jajek nie lubi, dostał mój jogurt w zamian i jakoś sie rowiązało problem ![]() Do picia żadna herbata tylko woda w dzbanku zaczerpnięta ze studni obok :? Przyszedł łepek - syn własciciela i krzyknął mi 10$ za to koryto :evil: Przytkało mnie... ********!!!!, na Nowym Świecie zjadłbym porządny obiad za te 10$... a tu byle co i weź tyle płać... ale myśle sobie - pies was trącał, niedługo bede w Ishkashim. Oczywiscie kierowca też zeżarł i za jego miche też kazali płacić. Zaprykowałem poszczególne człony bryki do Land Cruisera ![]() ![]() Żegnam sie z miejscowymi ludzikami, ten mistrzu znał angielski i to całkiem zdrowo, aż sie zdziwiłem. To najmłodszy syn własciciela guesthouse. ![]() Dajemy w palnik, samochód wesoło podskakuje. W zasadzie wiecej go było w powietrzu jak na "drodze". Nocą dolecielismy do Ishkashim do zajebistego guesthouse. 25$ za noc. Zdecydowałem sie bo wkoło jakoś niezbyt mi sie widziało namiot stawiać, musiałem też troche odetchnąć. Jedyna zaleta w tej noclegowni za 25$ to jedzonko. Dobre jedzonko. Gotowana ryba, sałatka, jajka na twardo, ryż, jakiś sos, kawa herbata. Tyle tego sypneli że wszyscy tam obecni nie mogli tego przejeść. Nafutrowalismy sie jak prosiaki. Na miejscu można wypozyczyć osiołka 9$ za dobę albo kunia, ceny nie pamiętam. Spotkałem angoli którzy szli na treking i wzieli osiołka by bagaże przerzucić do Qazideh. A to własciciel tego bajzla: ![]() Dałem mu 5zl na pamiątke ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Cel A to Å , cel B to B**** i tak aż do G, do punktu G :) [Lipiec 2011] | Neno | Trochę dalej | 45 | 03.05.2013 16:28 |
Mongolia samotnie czerwiec/lipiec 2011 | doktorek | Trochę dalej | 44 | 14.02.2012 19:08 |
Made In Poland Galery Lipiec 2011 | NaczelnyFilozof | Polska | 95 | 12.01.2012 13:43 |
Skandynawia - lipiec 2011 | TDM900 | Umawianie i propozycje wyjazdów | 10 | 31.03.2011 13:17 |