Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09.12.2011, 20:22   #1
Mech&Ścioła
 
Mech&Ścioła's Avatar


Zarejestrowany: Jan 2010
Miasto: Warszawa
Posty: 289
Mech&Ścioła jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 9 godz 26 min 34 s
Domyślnie DZIEŃ 10 – 29 maja, niedziela

156_01.jpg

Budzi mnie deszcz padający na namiot.

157_01.jpg

Trudno, i tak muszę się zbierać. Jest wcześnie rano, wszyscy jeszcze śpią. Na szczęście niebo zaraz się rozchmurzyło

Od Hasana wyjeżdżam o 6.30. Gdy już jestem spakowany, wystawiam motocykl na ulicę, włączam silnik i chcę szybko ruszyć, by nie robić hałasu. Wtedy wychodzi gospodarz i się żegnamy.

158_01.jpg

Bez śniadania pognałem do znajdującego się 45 km od Urfy, Harranu. Miejsca, „w którym spotykają się 3 religie świata”. Tutaj podobno urodził się Abraham. Po przyjeździe na miejsce patrzę i widzę jakąś zabitą dechami wiochę; z 10 straganów dla autokarowych turystów i ruiny ogrodzone siatką.

Rozczarowany już miałem brać „nogi za pas”, ale z obowiązku postanowiłem podjechać jeszcze te 500 metrów dookoła wioski. I dobrze zrobiłem! Trzeba wjechać do środka tego „grodziska”. Wtedy widać te charakterystyczne chatynki, które od razu skojarzyły mi się z ulami. Wioska jest wciąż zamieszkana.
Tutaj, pierwszy i ostatni raz w Turcji spotkałem się z żebractwem.

159_01.jpg

160_01.jpg

161_01.jpg

Przeglądam mapę, już właściwie odjeżdżając, gdy zatrzymuje się samochód. Koleżka zagaduje do mnie po... polsku. Jakieś standardowe zwroty, ale, że było ich kilka pod rząd, to rozdziawiam gębę. Potem proponuje mi, że będzie moim przewodnikiem po tym miejscu.
– Dzięki stary, już wszystko tu zwiedziłem!

162_01.jpg

Po drodze znowu widzę „akwedukty”.

163_01.jpg

Nie zdążyłem się jeszcze dobrze rozpędzić, gdy zauważam przed sobą stadko owiec.
– Kolorowa pasterka, ładne światełko, strzelę fotę! – szybko myślę i staję na poboczu. Gdy pasterka mnie zauważyła, macham do niej ręką i zaczynam robić zdjęcia. A ona natychmiast bierze na ręce małą owieczkę.
– O rany, ale ładnie! – cieszę się.
Jednak jej zachowanie nie było bezinteresowne. Oto już stoi przede mną i prosi o pieniądze. Ruszam nerwowo nie spełniwszy jej prośby, potem trochę tego żałuję. Mogę tylko dodać, że moją decyzję o odjeździe przyspieszył niesamowity smród pasterki i jej owiec.

164_01.jpg

Wjeżdżam z powrotem do Urfy. Chciałem zatrzymać się, by zrobić zdjęcie przejazdu dla skuterów. Już wcześniej takie przejazdy zwracały moją uwagę i wyzwalały we mnie śmiech. W jedną stronę 2 pasy ruchu i w drugą też 2. Po środku wysoki, czasem na pół metra, krawężnik, tak by nikt nie zawracał. Ale co jakiś czas w takim krawężniku jeden z „kafli” jest położony lub brakujący. W ten sposób skuterem można się przecisnąć. Odbierałem to w ten sposób, że zasadniczo zawracać nie można, ale jak ktoś naprawdę musi, to może. W podobny sposób Turcy traktują czasem czerwone światło. Samochody stoją na czerwonym, ale jak się komuś naprawdę spieszy, to tak wolniutko i ostrożnie może przejechać. Widziałem to nieraz i zawsze mnie bawiło.
Apropos sytuacji na drodze, to dodam jeszcze, że Turcy bardzo często używają sygnałów dźwiękowych. Czasem jest to zwykły klakson, a czasem jakaś krótka melodyjka. Gdy pierwszy samochód stojący na czerwonym świetle nie ruszy w momencie gdy właśnie zapaliło się żółte światło, ci z tyłu już lekko trąbią. Nie jest to agresywny dźwięk, raczej sympatyczny. Albo gdy znajomy przechodzi obok sklepu, knajpy, czy stacji, kierowca trąbnie sobie przyjaźnie

Tak więc, wytracam prędkość i w końcu zatrzymuję się przy takim przejeździe, na którym akurat kuca chłopiec. Trochę głupio jest mi tak wymierzyć w niego lufę obiektywu, więc siedzę zastanawiając się co zrobić. Nie zdążyłem jednak nic zrobić, gdy po chwili chłopak już stoi przede mną i podaje mi klapkę obiektywu. Zauważył, że spadła na ziemię, zerwał się i mi ją podał. Ja nawet nie zauważyłem, że spadła. Podziękowałem, zrobiłem zdjęcie pustego już przejścia dla skuterów, a potem sympatycznemu koledze.

165_01.jpg

166_01.jpg

Tutaj, w rodzinnej piekarni przy dworcu autobusowym, kupiłem kanapki i ciastka. Poprosiłem również o naładowanie baterii do aparatu. Pan od razu kazał mi siadać i podać herbatę Sam zjeździł pół świata pracując wcześniej jako kierowca tira. Pogadaliśmy pół godziny w serdecznej atmosferze.

167_01.jpg

168_01.jpg

Zatrzymałem się, by zatankować. Zapłaciłem, i znowu zostałem poczęstowany herbatą...

169_01.jpg

... i już zbierałem się do odjazdu, gdy zobaczyłem tego sympatycznego osobnika. Strzeliłem mu fotę, co wywołało u niego jeszcze większą radość.

170_01.jpg

Koleszka poprosił stojącego obok benzyniarza, żeby zrobił nam wspólne zdjęcie.

171_01.jpg

Jadę dalej na południowy wschód. Czuję klimat pustyni, jest mi naprawdę gorąco. Zatrzymałem się przy polu, na którym pracowały zraszacze podlewające zboże, obmyłem kask i twarz.

172_01.jpg

173_01.jpg

Kolejne spotkanie na kolejnej stacji benzynowej. Nawet tu nie tankowałem, zatrzymałem się tylko by przeczekać nagłą ulewę. 2-letni Berken (to kurdyjskie imię) na rękach u swojego dziadka. Zostałem poczęstowany herbatą i batonem. Im dalej na wschód, tym więcej spotkanych ludzi mówi do mnie z dumą, że są Kurdami. Na koniec otrzymałem jeszcze firmowe (koncernu paliwowego) chusteczki higieniczne, bardzo przydatny prezent!

174_01.jpg

A tutaj najwyższy krawężnik jaki widziałem... w życiu

175_01.jpg

Turecki transport, cd.

176_01.jpg

Dotarłem do Mardin. Super miasto na wysokim wzgórzu.

177_01.jpg

Wąziutkie, kręte uliczki, piękne kamienice zbudowane z kamienia o złotym kolorze. Poszwendałem się trochę.

180_01.jpg

181_01.jpg

Akurat był wiec wyborczy, pełno hałasu, ludzi i policji oraz żandarmów z długą bronią, samochody opancerzone. Jakby szykowali się na wojnę!

178_01.jpg

Krótka pogawędka z policjantami.

179_01.jpg

Zrobiłem zakupy w markecie, lale chciały być uwiecznione na zdjęciu. Może dzięki temu będą sławne

182_01.jpg

Kilkanaście kilometrów dalej zatrzymałem się, żeby skonsumować to, co niedawno kupiłem. Z drogi widziałem namioty i pomyślałem, że to pewnie Kurdowie.
– Zjem, popatrzę i zrobię zdjęcie – pomyślałem. Zaparkowałem na szerokim poboczu i zacząłem wyjmować jedzenie z sakw. Po chwili pojawiło się koło mnie 2 chłopaków z procami w rękach. Ich dumne miny pokazywały, że po 1.: są u siebie i po 2.: właśnie przyjechał frajer, kosztem którego można się zabawić Skojarzyli mi się z zadziornością Tomka Sawyera.
– Pewnie zostawią mi na kasku kilka wgnieceń od kamieni, gdy będę odjeżdżał – pomyślałem realnie.
Chłopcy stali ze 3 metry ode mnie, a ja wciąż wyjmowałem jedzenie z sakwy zastanawiając się co robić, by nie wyjść na głupka. Wyciągnąłem rękę na powitanie i powiedziałem swoje imię, na co odpowiedzieli tym samym.
– Jednak będzie miło – pomyślałem i z mapą w ręku opowiedziałem „swoją historię”.
Chłopaki zainteresowali się też gie-pe-esem, jeden z nich przymierzył kask, a na ich twarzach pojawiły się uśmiechy. Potem siedząc na kamieniu obserwowałem jak celnie potrafią strzelać, dziś na szczęście nie ja byłem ich „wybrańcem”

183_01.jpg

Po drodze coraz więcej posterunków. Stanąłem przy jednym z nich, był po drugiej strony drogi. Po obu stronach bramy wjazdowej, za tymi workami z piachem kryją się żandarmi w pełnym rynsztunku. Strzeliłem fotę i od razu usłyszałem jakieś groźby (?), czym prędzej stamtąd zjeżdżam.

184_01.jpg

Jadę dalej, odwiedzić Batmana.

185_01.jpg

Oprócz nazwy, nic ciekawego. Jeszcze tylko rocznik, najlepszy – ’76

186_01.jpg

Długo nie mogłem znaleźć miejsca na nocleg. Teren górzysty i gęsto zaludniony. Posterunki jandarmy co 10 kilometrów. Lasu jak na lekarstwo, a jeśli już jest, to ogrodzony (sic!). Dopiero później domyśliłem się, że to chyba ze względów bezpieczeństwa. Pewnie po to, by utrudnić życie kurdyjskim partyzantom.
Zaczęło się ściemniać. W miasteczku Ziyaret (25 km za Kozluk) zatrzymałem się koło posterunku (albo raczej warowni) jandarmy i spytałem o możliwość noclegu w okolicy. Oprócz wartowników pojawiło się jeszcze 2 gości w cywilu. Żaden z nich nie mówił po angielsku. Jeden z wartowników zadzwonił po „tłumacza”, który miał zaraz przyjść. Czekałem i czekałem, denerwowałem się, że czas leci, a niebo się ściemnia, gdy w końcu, po 10 minutach przyszedł. Pan w kwiecie wieku, z pochodzenia Syryjczyk, wyjaśnił mi, że ze 2 km stąd jest tani hotel. 3 dolce za pokój.
– Super! Gdzie to jest? – spytałem. Okazało się, że tak naprawdę żaden z nich dokładnie tego nie wie. Po kolejnych 15 minutach bezsensownej gadki, stwierdziłem że to pieprzę i jadę gdziekolwiek dalej. Wtedy któryś z nich stwierdził, że w następnej mieścinie, oddalonej 10 minut jazdy stąd jest hotel dla nauczycieli. Wytłumaczyli gdzie dokładnie, dla pewności napisali mi to jeszcze na kartce po turecku. Trwało to wszystko z pół godziny i gdy się skończyło spytałem Syryjczyka, czy mogę zrobić im zdjęcie.
– Dobrze, ale staniemy w ten sposób, żeby nie było widać obozu – powiedział. Strzeliłem im fotę, pożegnałem się i chcę odjeżdżać, gdy nagle zatrzymuje mnie ten sam Syryjczyk.
– Niestety musisz skasować to zdjęcie!
– Co?
– To rozkaz komendanta obozu, bardzo mi przykro, nic nie poradzę – powiedział. Skasowałem to nieszczęsne zdjęcie (na jego oczach) i odjechałem.
Już po ciemku wjechałem do oddalonego o 8 km Baykan. Przy pomocy lokelsów znalazłem ten hotel, lecz niestety nie było w nim wolnego miejsca. W końcu, na wyjeździe z miasta zobaczyłem otwartą bramę i wjechałem przez nią na plac gospodarczy. Z budynku wyszedł dozorca, któremu ręcznie zacząłem tłumaczyć i prosić, że chciałbym się przespać tutaj, na tej trawie w namiocie. Pan kazał czekać, wyjął komórkę i zadzwonił do szefa. Na dworze było już zupełnie ciemnio, a dozorca po skończonej rozmowie stanowczo odmówił spania na zewnątrz. Kompletnie NIC nie rozumiałem, a on coś mówił i szczypał mnie delikatnie w ręce.
– A, pewnie są tu chmary jakiś komarów, czy innych krwiopijców, które mnie w nocy zjedzą – pomyślałem.
Pokiwałem głową i wszedłem za nim do środka. Dostałem łóżko w osobnym pokoju. Przy telewizji wypiliśmy herbatę i poszedłem spać.

Pozycja noclegu wg gps: N38˚09΄49,82΄΄ E41˚47΄26,18΄΄
Najbliższe miasto: Baykan, TR
Dystans dzienny: 536 km
Dystans skumulowany: 5038 km
Mech&Ścioła jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 09.12.2011, 20:40   #2
Sławekk
 
Sławekk's Avatar


Zarejestrowany: Jan 2009
Miasto: Strzelin
Posty: 1,677
Motocykl: RD04
Galeria: Zdjęcia
Sławekk jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 3 tygodni 11 godz 43 min 30 s
Domyślnie

Pięknie .... serducho mi mocniej bije jak czytam o Turcji . Jakąś cząstkę siebie tam zostawiłem i nawet cena paliwa nie potrafi mnie odwieść od powrotu w tamte strony
Sławekk jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Norwegia solo na koło podbiegunowe [Czerwiec 2011] Nalewa Trochę dalej 10 14.05.2014 19:53
Kaukaz PN czerwiec 2011 pawelsitek Trochę dalej 18 29.05.2012 11:18
Wyprawa na Kołymę [Czerwiec-Wrzesień 2011] deny1237 Trochę dalej 117 02.04.2012 10:21
Mongolia samotnie czerwiec/lipiec 2011 doktorek Trochę dalej 44 14.02.2012 19:08
Gruzja Armenia Turcja - zajawka [Czerwiec 2011] rambo Kwestie różne, ale podróżne. 17 30.07.2011 13:55


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:03.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.