|
![]() |
#1 |
![]() Zarejestrowany: Jun 2010
Miasto: Bieszczad PL, co. meath IRL.
Posty: 1,629
Motocykl: nie ma!!!!!!!
Przebieg: +-50k
![]() Online: 1 miesiąc 1 tydzień 6 dni 6 godz 7 min 47 s
|
![]()
Dawaj bracie bo az mi sie pedalowac zachcialo, a mowie Cie robie to prawie codziennie tylko niestety najczesciej w deszczu i jakos mnie ten czar gdzies uwiadl....... a kolano prawe mam tez zjechane hahah, od deski oczywiscie a poprawione przez rower i moto!!!
Dobra relacja, pzdr dla Natali. |
![]() |
![]() |
![]() |
#2 |
![]() Zarejestrowany: Mar 2010
Miasto: Gdynia/Warszawa
Posty: 123
Motocykl: RD04
Przebieg: 70000
![]() Online: 4 dni 13 godz 57 min 15 s
|
![]()
15 lipca 2010
Obudziła Nas potwornie wysoka temperatura panująca w namiocie. Szybko się więc zebraliśmy i ruszyliśmy dalej w stronę Bydgoszczy. Na początku jechało się nieźle. Jednak z upływem czasu tak jak przypuszczałem wcześniej jechało się coraz trudniej. Do tego doszły roboty drogowe i ruch wahadłowy. Wyobraźcie sobie pas ruchu taki, że akurat mieści się ciężarówka, żadnego pobocza, odcinek powiedzmy około kilometra i korek samochodów czekających na wjazd z każdej strony i nagle 2 biednych rowerzystów, którzy nie mieli innej możliwości ominięcia tych robót drogowych. No więc było ciekawie, osobówki raczej nie miały problemu żeby Nas ominąć natomiast z ciężarówkami było różnie… Niektóre grzecznie za Nami jechały, inne natomiast za wszelką cenę starały się Nas wyprzedzić nie biorąc pod uwagę Naszego bezpieczeństwa. Ale powiem Wam, że na tych 5 (chyba) kilometrowych odcinkach ruchu wahadłowego była taka motywacja, że prędkość Nam nie spadała poniżej 30km/h. ;-) Natomiast potem już było dużo ciężej zwłaszcza, że zaczęły się znowu dość długie podjazdy i o dziwo praktycznie brak zjazdów, a przecież jechaliśmy nad Morze a nie w Góry… ;-) W pewnym momencie stwierdziłem że na pewno coś mnie hamuje i dlatego mi się jedzie tak ciężko a Natalii wcale nie. Obejrzałem rower dookoła ale nic nie zauważyłem co miało by mi utrudniać jazdę. Czuliśmy się okropnie. Zjechaliśmy na przerwę do jakiejś przydrożnej knajpy. Zjedliśmy obiad wypiliśmy litry herbaty mrożonej i posiedzieliśmy odpoczywając. Nie mogliśmy się zebrać do wyjścia i w ten sposób przesiedzieliśmy jakieś półtorej godziny. Ale w końcu jakoś udało Nam się ruszyć dalej i wcale nie jechało się lżej… Po około 2 godzinach zjechaliśmy na kolejną przerwę, picie, siku i takie tam… Ruszyliśmy dalej i po około 50metrach złapałem gumę… No więc wróciliśmy i zaczęła się akcja wymiany dętki. Poszło sprawnie. Stwierdziłem, że sprawdzę jeszcze czy na pewno nie mam zaciśniętych żadnych hamulców choć szczerze mówiąc w to nie wierzyłem bo niby czemu w nowym rowerze i to nie z marketu miały by być źle ustawione hamulce. Ku mojemu zdziwieniu tylne hamulce rzeczywiście były lekko zaciśnięte. Szybka regulacja i jazda testowa wykazała, że jednak z poluzowanymi hamulcami jeździ się lżej… ;-) Pod czas dokonywania czynności serwisowych podjechał do mnie facet samochodem i zapytał o jakąś tam drogę. Ciekawe czy wyglądałem na kogoś kto jest tambylcem i zna świetnie tamtejsze drogi? ;-) Ruszyliśmy dalej i nagle na niebie pojawiła się niewiadomo skąd ciemna burzowa chmura. Zaczęło lekko padać. Ubraliśmy się przeciwdeszczowo i ruszyliśmy dalej. Z nieba lunął deszcz a chwilami wspomagał go grad. Jechaliśmy w takich warunkach jakieś 5 minut po czym chmura zniknęła jeszcze szybciej niż się pojawiła, ale mokre buty zostały… Stwierdziliśmy, że fajnie by było stanąć na polu namiotowym, mieliśmy do wyboru albo Toruń albo Bydgoszcz. Z okazji Naszej kiepskiej formy, mokrych butów i moich urodzin zdecydowaliśmy się na Toruń. Zamiast jechać dalej zostaliśmy w Toruniu i zwiedziliśmy dokładnie starówkę. Bardzo ładne miasto. Jadąc na kemping jakieś 300metrów od niego złapałem kolejną gumę. No ale trudno stwierdziłem, że zmienię rano no kempingu. Jeszcze tylko rozstawienie namiotu, kolacja i wymarzony prysznic a potem spać. Na liczniku prawie 220km.
__________________
|
![]() |
![]() |
![]() |
#3 |
![]() Zarejestrowany: Mar 2010
Miasto: Gdynia/Warszawa
Posty: 123
Motocykl: RD04
Przebieg: 70000
![]() Online: 4 dni 13 godz 57 min 15 s
|
![]()
16 lipca 2010
Rano po śniadaniu zabrałem się za zmianę dętki. Coś tak mi nie pasowało ale jakoś tam ją założyłem. Połataliśmy wcześniej przebite dętki i ruszyliśmy. Zahaczyliśmy po drodze o sklep rowerowy w celu nabycia jeszcze jednej dętki na czarną godzinę. Zdążyliśmy wyjechać z Torunia i nadeszła ów czarna godzina. Znowu przebiłem dętkę. Tym razem narzędzia miałem na wierzchu więc miało pójść szybko. Nie ukrywam, że byłem dość mocno podirytowany tym że pod czas ostatnich 50km 3 razy musiałem wymieniać dętkę. No ale co zrobić. Zdjąłem koło, dętkę i patrzę a tam taki mały napis 26’ a ja mam 28’. Patrzę na pudełka od tych dętek i na jednym i na drugim widnieje napis 28’. Najwyraźniej ktoś podmienił zawartość pudełek. Byłem na tyle podirytowany, że stwierdziłem, iż teraz zrobię tak, że już nie przebiję więcej na tym wyjeździe dętki. Rozciąłem tą za małą dętkę robiąc z niej dodatkową opaskę oddzielającą nową gumę od felgi. Dodam, że tym razem chyba znowu wyglądałem na tambylca bo kolejny raz jak zmieniałem dętkę ktoś zapytał mnie o drogę gdzieś tam. ;-) Po kolejnej stracie czasu ruszyliśmy dalej. I jechaliśmy goniąc stracony czas aż do chwili gdy dostrzegliśmy w Solcu Kujawskim drogowskaz koloru brązowego z dinozaurem wskazujący kierunek do JuraParku. Stwierdziliśmy, że w sumie to co nam szkodzi jak już tu jesteśmy to zobaczmy te całe dinozaury to przy okazji trochę odpoczniemy. I spędziliśmy trochę czasu w lesie pełnym dinozaurów. Przyznam, że było fajnie i ktoś musiał się napracować robiąc te całe dinozaury. ;-) Po dinozaurach ruszyliśmy dalej goniąc jeszcze bardziej czas. Trzeciego dnia już Nas wszystko bolało, to znaczy mnie tyłek, kark, i kolana, a Natalię: pupa, krzyż i zaczęły Jej drętwieć palce u rąk. Obiecałem więc, że jak przejedziemy 120km (bo zależało Nam żeby w ciągu tych 5 dni dojechać do Świnoujścia) to nocujemy w hotelu. Jechaliśmy wiec i jechaliśmy i jechaliśmy… Aż zrobiło się zupełnie ciemno. Zatrzymaliśmy się według wyliczeń zostało nam jeszcze jakieś 30km co przy średniej 16-17km/h oznacza prawie 2 godziny. Ubraliśmy się, włączyliśmy światełka i ruszyliśmy dalej, bo My się tak łatwo nie poddajemy. Trochę obawialiśmy się tej jazdy w nocy po drodze która nie ma pobocza zwłaszcza, że kierowcy raczej nie przywiązują uwagi do sposobu omijania rowerzystów. Spotkało Nas straszne zaskoczenie! Wszyscy mijali Nas tak jak należy… Jak trzeba było to zwalniali i czekali aż przejedzie samochód jadące z naprzeciwka, Ci jadący z przeciwka wyłączali światła drogowe wiec jednym słowem szok!!! Przypuszczamy, że było to spowodowane tym, że kierowcy nie wiedzieli co przyjdzie im omijać, nie wiedzieli co masz 6 światełek czerwonych, część z nich miga i to każde i w innym rytmie i jeszcze stado białych, żółtych, pomarańczowych i czerwonych odblasków i do tego białe światła z przodu… ;-) Chwilę przed 24 udało Nam się dotrzeć do miejscowości: Sępólno Krajeńskie gdzie znaleźliśmy hotel o turystyczno-podróżniczym standardzie i średnio niskiej cenie. Mimo zapewnień Pana z recepcji, że rowery możemy zostawić przy tylnym wejściu i nic im nie będzie stwierdziliśmy, że wolimy się prześlizgnąć zabierając rowery do pokoju. A Pan był tak zainteresowany, że nawet nie zauważył… Ciekawe czy jak byśmy zostawili rowery i ktoś chciałby je wynieść to Pan recepcjonista by to zobaczył… Tego dnia po obserwacjach z dni poprzednich stwierdziłem, że rodzaj nawierzchni z jakiej jest zrobiona droga ma wielkie znaczenie na opory, które powodują, że jedzie się lekko albo ciężko podejrzewam, że w pojazdach silnikowych ma to wpływ na spalanie… Ale odczuć to można dopiero jak się jedzie na załadowanym rowerze kilkaset kilometrów. ;-)
__________________
Ostatnio edytowane przez Wójcik : 05.08.2010 o 23:49 |
![]() |
![]() |
![]() |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Mongolia,lipiec 2010 | barman | Umawianie i propozycje wyjazdów | 4 | 03.03.2010 13:11 |