Nie jadę na ślepo. Odpowiednio wcześniej w Polsce zaznaczyłem w mapach ciekawe miejscówki i punkty widokowe. Jedne piękniejsze inne mniej piękniejsze a inne w remoncie ;-) Te Schody były kiedyś ważną atrakcją ale są chwilowo nieczynne. Swoją drogą u nas takie coś by nie przeszło ze względów bezpieczeństwa. Żaden urzędnik by się pod tym nie podpisał. Ale to jest Tajwan.
IMG_20251124_130141.jpg
IMG_20251124_130243.jpg
IMG_20251124_131058.jpg
Z obiadem nie trafiam to co na zdjęciu wyglądało jak rosół z makaronem okazało się glutami z glutowatym makaronem.
W sklepie spozywczym dostaje szoku. Na dziale słodycze są słodycze z polski. Polskie czekolady i batoniki Pawełki. Az mnie muruje
Jak zwykle mam zaznaczone mosty wiszące. Jedne całe. Inne w ruinie. Te mosty w dawnych czasach bardzo ułatwiały komunikację. Przejście tych rwących rzek w porze deszczowej było przecież niemożliwe. Większość tych Mostów to dzisiaj jest w ruinie, ale czasem jest finansowanie na remonty i przekształcania w ciekawe miejsca turystyczne. Tu jest most imienia węży. A większość tych mostów to powstała w czasie okupacji japońskiej. Japończycy tutaj poprawiali wtedy infrastrukturę.
IMG_20251124_105545.jpg
IMG_20251124_162943.jpg
IMG_20251124_162706.jpg
Popołudniu oczywiście Booking i analiza pensjonatów. Znajduję coś najtańszego na północ odemnie, w okolicy 100 zł. Trochę błądzę aby znaleźć ten pensjonat bo dosyć ukryty w wąskich uliczkach na wiosce. Ale Docieram. Jest to stara długa stodoła przerobiona na pensjonat trzy duże pokoje jeden wielki wspólny aneks kuchenny. Nie jestem jedynym gościem. Właściciel nawet nie jest w stanie zdążyć pokazać mi pokoju, gdy wesoła grupka Tajwańczyków macha mi abym dołączył już do nich na grilla. Szybko zrzucam bagaże w pokoju i wracam do tej grupki. Okazuje się że to grupka pięciu emerytów. Też nocują w tym pensjonacie. Idę pieszo dookoła Wyspy. Są w połowie drogi. Mają zrobić jakieś 1000 km w sumie. Oni idą pieszo a ich wnuczka jedzie samochodem z bagażami. Jest mi głupio bo nie mam ich czym poczęstować. Ale przypominam sobie że mam w bagażach Pawełka czyli coś co kupiłem z tych słodyczy polskich w tajwańskim sklepie, musi im to wystarczyć.

Siedzę tam z nimi chyba godzinę. Jeden robi za tłumacza bo angielski ma perfekt. . A na kolację robią smażone ryby kupione dzisiaj od rybaków prosto z morza , z jakimiś innymi dodatkami. Obym obym tylko w nocy dobrze te ryby strawił.
IMG_20251124_181309.jpg
Po kolacji Wybieram się jeszcze na okoliczną plażą. Tam jest raptem może 300 m. W końcu Pacyfik - dla mnie to nowość :-) Ocean jest wzburzony. Wieje ciepły wiatr. Plaża jest strasznie kamienista. Huk fal Jest olbrzymi. Ciemno, nic nie widać. Idę jeszcze na małe spod spacer do wiosce i wracam do pensjonatu.
IMG_20251124_204345.jpg