Mimo, że wczoraj położyliśmy się dość późno to wstajemy o normalnej porze.
Czyli jest 9

W końcu to wakacje!
Szybko przyrządzamy śniadanie, prysznic, zbieramy pranie.
Kawa, foty.... te jak widać jeszcze nieostre, zresztą podobnie jak my
Powoli jednak wraca wszystko do normy.
Zaczynamy się zbierać. Nim my zaczęliśmy - Paweł z Agnieszką byli już gotowi do drogi...
Jakieś 30 minut potem ruszamy i my. A może 60minut później... Ważne, że już było ciepło

Za 800m szlaban.
Narada. Trzeba pokazać gdzie i którędy chcemy jechać - od tego zależy czy nas puszczą czy... trzeba będzie objechać szlaban szeroki łukiem.
Decyzja jest jedna - nie ma przejazdu. Za 60km jest przeszkoda nie do przejechania. Puścili już kilka załóg i wszystkie wróciły. Terenówki, motocykle, quady - wszystko wróciło.
- A z Polski ktoś próbował ? - pytamy
- No nie.
- A kiedy te załogi wracały ?
- Wczoraj, a w nocy przecież padało - przekonują nas nadal by sobie darować
Strach i niepewność w oczach chłopaków.
No dobra... nie będę ściemniał . Daro - stary endurowiec - prawie usnął
Do przekonania został tylko Dominik więc mu wmawiam, że no kto ma dać radę jak nie my ? No przecież musimy szlak przetrzeć reszcie, bo do wiosny nikogo już nie puszczą.
Ekipa sterująca pracą szlabanu jednak się ugina.
Ruszamy!
Oczywiście zdajecie sobie sprawę, że dzisiejszy odcinek doleci tylko do 60go kilometra... ?

Jedziemy!
Daleko nie ujeżdżamy.
Jest cień, są nerwy.... jest papierosek na rozluźnienie
Upewniamy się, że mamy wodę, paliwo, coś na ząb, że baterie w GPS Spot działają - w końcu możemy tam zostać na "kilka" dni.
Podnieceni przygodą, jaka niewątpliwie gdzieś tam na nas czeka, tniemy ile tylko dają radę zawieszenia naszych motocykli, na ile tylko pozwala nasza fantazja... czyli tak jakoś 70-90km/h
O zdjęciach czy materiale video nikt nie myśli stąd i relacja uboga w obrazki.
A szkoda! Bo trasa naprawdę urocza!