Rano - stwierdziwszy ze nie pada (jest mgła i chmury ale nie pada) - co po ostatnich czterech latach było miłą odmiana - ruszyliśmy dalej.

Bez konkretnego planu, ot tak - powłóczyć się po górach. Wybraliśmy ścieżkę (dróżkę) - która na mapie prowadziła dokądś. Pół godziny za jakimś malutkim przysiółkiem, podjechaliśmy na przełęcz - naprawdę w środku niczego. W zasięgu wzroku osad brak - są za to bunkry strzegące przełęczy. Jakież to szaleństwo pchnęło ludzi do "obwarowania" tak odludnego zakątka gór?
Po kolejnych kilometrach wiem, że jest problem. Droga gubi się, rozwidla raz za razem, niknie w kamieniach...
Wybieram złą odnogę, zawracam, odnajduję Paulinę...
... staję....
... i odbywamy jeden z lepszych dialogów wyjazdu:
Jacek - co się stało?
Paulina (zrezygnowana) - ...wyebałam.....
Temu zaprzeczyć się nie da. Są dowody. Z faktami polemizować nie będę
Podnosimy zatem gadzinę...
...następuje krótka wymiana zdań, po której zjeżdżam na sprzęcie Cleo do ostatniego rozwidlenia, gdzie następuje mały żółwik...
... i jazdy ciąg dalszy...
...co wygląda jakoś tak:
Stop. Dalej nie przejedziemy (Cleo straciła margines i poczucie bezpieczeństwa). Jest jej strach, są nerwy i emocje. Zawracamy - i wyjeżdżam najpierw na XT, a potem na AT. Fajnego ślizga chwytam:
(Ten właśnie moment przekonał nas do zmiany motów na lżejsze - finalnie XT jest już mój, a Cleo kupiliśmy DR350. Za rok tam wrócimy na lekkich motkach i przejedziemy ten cholerny trawers. AT jest do sprzedania - zapraszam do działu "sprzedam" lub na PW : ) )
Dalszy ciąg dnia, to dystans może z 50-60 km przejechany fantastycznymi ścieżkami, szlakami i drogami w górach. Góry wyglądają tak:
i tak:
Snujemy się zatem dalej:
Jest tak:
i tak:
a na pewno tak:
W każdym razie lepiej nie spaść, gdyż dłuuuuuuuugo by się leciało w dół:
Droga nas oczarowywuje...Dlaczego? Dlatego:
i jeszcze dlatego:
Powoli, acz systematycznie zjeżdżamy do dna doliny:
Oddech w cieniu skały:
I dalej:
A na dnie doliny Cleo walczy z rzeką
Rzeka - Cleo : 0 -1.
Powoli wyjeżdżamy z gór. Statystyka jest okrótna - 2 dni i jakieś 80 km

Zaefajnie, o to chodziło.
Za Kukes wjeżdżamy na SH5, gdzie po parunastu kilometrach skręcamy w z asfaltu w góry (zjazd z asfalty nie wzbudził entuzjazmu Cleo

Była bardzo zmęczona, styrana i zmachana. Ale - niejeden facet nie przejechałby tego co ona dziś) i znajdujemy polankę na nocleg.
Po postawieniu namiotu budujemy prysznic w technologii rejli, a jak!
Parę głębokich przemyśleń:
Często zdarza Ci się usypiać mając takie widoki "za oknem"?
Tak, to był dobry dzień...