Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29.11.2009, 12:06   #1
sambor1965
 
sambor1965's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 3,661
Motocykl: RD04
Galeria: Zdjęcia
sambor1965 jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 3 tygodni 2 dni 7 godz 38 min 14 s
Domyślnie

Kazachstan jest chyba z 8 razy wiekszy od Polski i powiem Wam ze dalo sie to zauwazyc. Dluga prosta i zakret po 80 km. Gdzie spojrzysz wokol ten sam step. Pisalem, ze Mirowi zepsula sie pumpa? Ano zepsula sie po 200 metrach od sciagniecia z przyczepy, byly proby reanimacji i tego dnia robilismy ja jeszcze ze trzy razy az w koncu wymienilismy ja na dobre. Zasiegu nie bylo, ale wiedzielismy ze Kajman ma nad nami dobre 5 godzin przewagi.



Jechalismy na poludnie, a slonce podazalo jak co dzien na zachod. Konczyl sie dzien i skonczyl sie asfalt. Udawalismy jednak, ze nam to nie przeszkadza i zaczelismy harce w stepie. Na glowna droge kladli wlasnie asfalt i za 2 lata bedzie mozna tedy przejechac yamaha drag star. Teraz jednak w wirujacym kurzu podnoszonym przez Kamazy, oświetlając drogę naszymi nędznymi H4 pchalismy sie w pogoni za nissanem. Nie bylo ekstremalnie, ale w nocy strach ma wielkie oczy. W dodatku na wyjebach Izi zgubil kufer (na szczescie znalazl go Krystek) a mi siadla elektryka - niedokrecone klemy... Za kazdym razem oznaczalo to rozkulbaczanie calego motocykla i pozniej montowanie tego na nowo. Probowalismy trzymac sie razem, ale bylo trudne. Na wertepach, w nocy, w kurzu - trudno bylo odróżnić w lusterku nasze światła od obcych. Byla pierwsza w nocy jak na jakims posterunku powiedzielismy pas i kimnelismy sie w jakiejs knajpospalni.





4 godziny spania musialy nam wystarczyc - przeciez musimy go w koncu dogonic - facet jedzie z przyczepa i na tych wybojach musielismy byc od niego ze 3 razy szybsi. Nie moze byc daleko... Z posterunku do Aralska bylo ze 200 km. Wzielismy troche paliwa i o 6 rano bylismy juz na kolach. Nie powiem - to byl fajny poranek. Tak na dzien dobry ze 130 km offu. Glowna droga nikt i nic nie jedzie. Ot wytyczono ja prosto i stoi zastygla w polmetrowych glinianych koleinach czekajac na asfalt.



Caly ruch odbywa sie po prawej lub lewej stronie. Wokół step więc każdy może znależć sobie własną drogę. Ale tych "stalych" jest kilkanascie. Czasem odchodza na kilometr w step po to by po kilku a czasem i kilkunastu kilometrach spotkac się z drogą "główną". Jest trochę piaszczyście, ale nasze oponki spisują się nieźle dając więcej fanu niż strachu.



Trzymalismy się razem, ale... Po kilkudziesięciu kilometrach wiedziałęm tylko że jadę pierwszy. Co parenascie minut zatrzymywalem się i stawalem na siodle wypatrujac motocykli. Jak tylko zobaczylem to na kon i przed siebie.
Po drodze wyprzedzilismy 2 auta biorace udzial w Mongol Rally. W koncu zaczal sie asfalt i stanelismy na popas. Samochody zatrzymaly sie kolo nas i dzieki temu dowiedzielismy sie czego o Kajmanie.



Facet oczywiscie jechal przez te wyrypy noca i trafil na nich. Jechali w trzy auta, ale jedno nie wytrzymalo trudow drogi i silnik odmowil wspolpracy. Musieli byc w ciezkim szoku jak noca w kazachskim stepie udalo im sie zatrzymac europejski samochod z... autolaweta. Kajmanak, ale wciagnal ich na przyczepe i pojechali do przodu. Kiedy? No tak z 5 godzin temu...



Aralsk okazal sie byc wsiowym miasteczkiem troche przypominajacym te znane ze starych westernow. Tutaj rozgrywal sie jednak typowy eastern. Ludzie chodzili wolno, czasem przejzdzalo jakies auto, nawet targ nie przypominal mi tego z czym kojarzy mi sie Azja. Miasteczko nie za duze, a Kajmana ani sladu. Wymienilismy kase, zalalismy motocykle 80 oktanowymi szczynami i poszlismy zapoznac sie z restacja. Konsumowalismy wlasnie gdy przyszedl sms od Kajmana - jest 180 km przed nami.


Wpadamy jeszcze na chwile do miejscowego muzeum. Kiedys tu bylo morze. Dzisiaj jest godzine drogi stad. Wokol kupa smieci, jakies ruiny, wyciagniety na brzeg odmalowany stateczek. I za chwile szok jeszcze wiekszy - mloda Kazaszka pyta: Przepraszam, czy Panowie mowia po polsku? Ano mowimy i nic w tym dziwnego, ale skad Ty dziewczyno znasz polski?
Okazuje sie, ze polski nie jest taki trudny. Dziewcze studiuje w Polsce juz trzy miesiace...



Na wyjazdowym poscie okazalo sie jeszcze ze przed chwila byli tu jacys motocyklisci - przed chwila? No tak - z godzine temu chyba... Rzut oka do ich zeszytu i juz wiemy - to Zbyszek z ekipa radomską. Dogonimy? Moze, jak stana cos zjesc... Droga nudna jak nieszczescie. Po co mi to bylo? Na szczescie mam w glowie zadanie do rozwiazania. Niczym te z pociagami jadacymi z naprzeciwka: Jesli Kajman jest 180 km z przodu i jedzie z predkoscia 80 km na godzine, a my z tylu jedziemy 110 km/h to po jakim dystansie go dogonimy. Jednostajne 5500 rpm nie pomaga w obliczeniach. Delta wynosi 30 wiec po 6 godzinach? No tak, ale on w tym czasie bedzie juz dalej. Ale czy to ma znaczenie, ze bedzie dalej? Droga jest chyba tutaj tylko roznica, bo jesli bedziemy jechali z taka sama predkoscia to za 6 godzin roznica nadal bedzie 180 km. Za chwile wszelkie rozwazania biora jednak w leb. Zaczyna wiac od Morza Kaspijskiego.



Musze zwolnic do stowy a pozniej do 80 km/h. Z prawej strony zbliza sie cos dziwnego - stajemy i patrzymy zafascynowani. Wiatr osiaga coraz wieksza predkosc, nie potrafimy jej ocenic, ale daje sie juz na nim "polozyc". Widocznosc spada do kilkudziesieciu metrow i zaczyna miotac drobnym piaseczkiem. A wiec mamy burze piaskowa! Samochody jada z predkoscia 30-40 km/h, w koncu i my bierzemy moto miedzy nogi i po kilkunastu minutach wyjezdzamy z piaskowania.







Do nocy nie wydarzylo sie juz nic interesujacego. Dojechalismy do rzeki i jechalismy wzdluz niej, droga stawala sie coraz bardziej zatloczona i robilo sie bardziej zielono z kazdym kilometrem. W Kizyl Ordzie znowu dopadla nas burza piaskowa a tuz za nią się rozpadało i jechalismy do polnocy po mokrym wsrod blyskawic zalewani fontannami wody z wymijanych aut. I znowu jakies spansko w jadlospalni. I mysl przed zasnieciem - gdzie jest k... Kajman?

Ostatnio edytowane przez sambor1965 : 29.11.2009 o 12:14
sambor1965 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 29.11.2009, 20:55   #2
zbyszek_africa
księgowy...
 
zbyszek_africa's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Radom
Posty: 1,494
Motocykl: KTM LC8 990 Adv.S 08' E-bike CUBE Fox full
zbyszek_africa jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 miesiące 4 tygodni 20 godz 33 min 36 s
Domyślnie

To ten post tuż za Aralem, gdzie milicjant wpisał nas w książkę
PICT0180_resize.JPG

Mysmy spali tuż koło tego wymalowanego stateczku w hotelu Aral (fotograf stał tyłem do niego), to był jedyny hotel na naszej wyprawie, musieliśmy się trochę umyć, oczywiście ciepłej wody niet
Piękne treny, klimaty..... Już mi się chce tam jechać...
PICT0150_resize.JPG

P1070954.JPG

pozdr.
zbyszek_africa jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 27.11.2009, 16:36   #3
Marcin SF
 
Marcin SF's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 687
Motocykl: RD07a
Marcin SF jest na dystyngowanej drodze
Online: 12 godz 42 min 27 s
Domyślnie

__________________
Marzenia trzeba spełniać teraz, kredyty za spełnianie marzeń spłacimy na starość
Marcin SF jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 09.12.2009, 17:44   #4
czosnek
 
czosnek's Avatar


Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Kraków/Brzozów/Gdańsk/Zabrze
Posty: 2,918
Motocykl: RD07a/1190r
czosnek will become famous soon enough
Online: 11 miesiące 1 tydzień 52 min 35 s
Domyślnie

eeekhhmm.... ekhmmmmm..... nie żebym tu popędzał aleeeeeeee
__________________
Wiesz... taki kuter...

czosnek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10.12.2009, 09:28   #5
sambor1965
 
sambor1965's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 3,661
Motocykl: RD04
Galeria: Zdjęcia
sambor1965 jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 3 tygodni 2 dni 7 godz 38 min 14 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał czosnek Zobacz post
eeekhhmm.... ekhmmmmm..... nie żebym tu popędzał aleeeeeeee
Dobra, juz pisze, nie?


Obudzilismy sie skoro swit, miejsce nie bylo specjalnie szczesliwe do spania, bo tuz obok drogi. Konczylismy hm... poranna toalete, gdy obok zatrzymal sie "terenowy" lexus. W srodku siedziala Maja z corka. Wlasnie jechala do fryzjera do Taszkientu i zauwazyla innostrancow spiacych w polu. A poniewaz przyjelismy jej zaproszenie na sniadanie stwierdzila ze do fryzjera pojedzie kiedy indziej i zawrocila z nami do Chodżentu.



Śniadanie miało miejsce w knajpie i napisac ze bylismy glodni to zdecydowanie za malo. W ciagu tej dwugodzinnej konsumpcji dowiedzielismy sie co nieco o goscinnosci ludzi Centralnej Azji. Maja jest mila kobieta mieszkajacej to w Moskwie to w Dubaju, to w rodzinnym Chodżencie, w ktorym ma 400 metrowy apartament w centrum miasta nad swoim domem towarowym. Potrafi wydac na kabine prysznicowa wiecej niz kosztuje waz motocykl i ma corki stanu wolnego. Wiec jesli ktos chce przejsc na islam to podam adres.



Bylo przyjemnie i Maja postanowila, ze nas "odwiezie" te 100 czy 200 kilometrow w strone Duszanbe. I tak juz zmienila plany... Jechalismy szybko, ścigając się z nowa camry, ktora tatus kupil starszej z coreczek Mai. Polozyli wlasnie nowy asfalt wiec bylo i 160 km/h momentami. Czasem Maja przyspieszala i zostawalismy w tyle.



Gdy dojezdzalismy do posterunku milicji Maja wlasnie ruszala a milicjanci kiwali nam przyjaznie reka.
Zatrzymalismy sie w koncu na obiad i Maja wyjasnila nam, ze zatrzymywala sie przy GAI i informowala milicjantow o zblizajacych sie motocyklistach. Mowila im, ze w Pamirze wlasnie odbywac się bedzie rajd motocyklowy i jada najlepsi zawodnicy z Europy. Mistrzowie i zwyciezcy tegorocznej edycji Dakaru. No i wowczas my przemykalismy na naszych osiolkach odwzajemniajac tubylcom pozdrowienia.



Kajman zostal gdzies daleko w tyle i zjedlismy obiad bez niego. Pomachalismy Mai, umowilismy sie ze wpadniemy do niej jak bedziemy w Moskwie albo Dubaju i pogonilismy za... Kajmanem, ktory w miedzyczasie nas wyprzedzil. Zaczely sie gorki i po chwili skonczyla sie jazda. Spotkalismy Kajmana i 200 innych samochodow. Chinczycy buduja droge i na razie kierowcy maja wolne. Otworza za 6 godzin.



Moj chinski jest naprawde slaby ale mimo to zdobylem sie na odwage i zagadalem do chinskiego szefa swoim mandarynskim wprawiajac go w oslupienie. Cos tam chyba zrozumial (moja 20 letnia nauczycielka bylaby dumna!), bo pozwolil nam jechac. Kajman jednak musial zostac z innymi. Hulaj dusza, cala droga dla nas i wreszcie nissan z przyczepa za nami. Na 2500 metrach cos mi wieprzek zaczal prychac i gubic plynnosc obrotow. Troche sie przejalem, bo mielismy jeszcze 800 metrow w pionie. No ale jakos udalo sie wykrecic na ta przelecz z fajnymi widokami. Dla chlopakow to byl pierwszy kontakt z Azjatyckimi gorami i z radoscia patrzylem na ich usmiechy. Krystek wyrywal sie wciaz do przodu a Miro pstrykal wciaz foty. Izi z mina starego wyjadacza nawijal kilometry, a ja wciaz mowilem ze najlepsze przed nami.
Zaczal sie nowiutki asfalt i polewaczka(?) z naprzeciwka zaczela migac swiatlami. Polewaczka? Tutaj? Jezdziliscie kiedys motocyklem po lodzie? jak tylko stracilem na moment przyczepnosc z tylu przypomniala mi sie ekipa Magnusa ktora wylozyla sie na swiezutkim asfalcie kilkadziesiat kilometrow stad. Polewaczka lala na asfalt rope, ot chinska technologia.
Nie wiem jak to sie stalo, ze zaden z nas sie nie polozyl na tym lodowisku. jak sie juz zatrzymalismy to oddychalismy dlugo i gleboko.



Wpadlismy w koncu na znana mi juz droge z Samarkandy do Duszanbe i posuwalismy sie spokojnie wiedzac o czekajacym wciaz na wjazd Kajmanie. Iziego motorek tez cos nie ciagnal wiec zatrzymalismy sie przy knajpie pluczac gardla piwem, a filtr K&N tym czym trzeba. Mielismy jeszcze do Duszanbe ze 150 km niezlej drogi. Na szczescie otwarto tunel i nie trzeba bylo sie wspinac na przelecz, ktora wspominam jako najgorszy koszmar w ktorym uczestniczylem.
Nie bylo sie gdzie spieszyc, bo widokow ladnych i tak juz nie bedzie.
Tak i sie zameldowalismy przy wjezdzie do tunelu tuz przed zachodem slonca.



Niestety - tunel byl zamkniety. Probowalismy przemawiac w rozny sposob, ale okazalo sie ze w srodku pracuje koparka - zapraszamy na przelecz. Bylismy na 1800 metrach a trzeba bylo wjechac na 3500. Wiedzialem jak smakuje ta przelecz w dzien i nie chcialem wiedziec co sie bedzie dzialo w nocy.
Ruszylismy. Asfaltu nie bylo, byly kamazy, osobowki, pieprzone dżipy i Bog wie co jeszcze. Zrobilo sie ciemno jak w dupie. W ustach mialem pelno piachu podnoszonego przez te wszystkie gruzawiki. Motocykl pomimo umycia filtra nie ciagnal wcale. Silnik pracowal tylko miedzy 3500-4500 obrotow. Nie dalo sie jechac wolno, a strach bylo szybko. Porozpieprzalismy sie po tej drodze i naprawde nie mailem pojecia kto gdzie jest. Krystek jechal za mna, ale w pewnym momencie przyspieszyl i tyle go widzialem. Miro i izi jechali z tylu. Razem? No chyba razem. Na 3000 przestal mi pracowac jeden cylinder. Juz wiedzialem co sie stalo, ale nie dalo sie tego tutaj naprawic. Na 3200 uslyszalem narastajacy od silnika huk. Odpadl wydech. Kolektor zostal, ale sama rura majtala sie gdzies po prawej stronie. Nadjechal Izi z Mirem i udalo sie ja jakos zamontowac obok nominalnego miejsca. Jechalem w gore wsrod wystrzalow i plomieni wydobywajacych sie z silnika. Po prostu czad. Z lewej strony mielismy zajebiste przepascie, a chlopaki martwili sie, ze nie jedziemy za dnia i tracimy fajne widoki. A ja do dzis pamietam wraki ciezarowek ktore widzialem tam w 2006 roku
Zaczal sie snieg na poboczach i w koncu dojechalismy na przelecz. Pokrzyczelismy troche na Krystka, bo wjezdzanie noca samemu nie bylo najbardziej rozsadne i pomknelismy w dol. Tym razem urwalem sie z Izim a Krystek zostal z tylu z Mirem. Zjazd byl trudny, ale w nocy wszystkie koty sa czarne. Na dole, przy asfalcie czekalismy na reszte ponad pol godziny. Wtedy juz wiedzielismy, ze COS sie stalo. Nie wiedzielismy tylko gdzie. Awaria czy...? Zatrzymany przez nas kierowca samochodzu powiedział, że koledzy robia cos przy motocyklu. I po kilkunastu minutach zobaczylismy ich swiatla. Miro twierdzi ze zasnal, Krystek jechal za nim i twierdzi ze tak to wygladalo. Po prostu bez hamowania nagle sie przewrocil. Protektory mial - przypiete do torby. Wiec nogi byly troche w strzepach.
Slyszalem ze mozna zasnac na motocyklu, ale jadac z tej gory? Adrenalina malo mnie nie zabila, a ten facet twierdzi ze zasnal...



Zatrzymalismy sie kilkanascie kilometrow nizej w jakiejs czajchanie przydroznej. Wyciagnelismy spiwory i rzucilismy je na stoly. Tylko Miro tego nie zrobil - zasnal natychmiast w pelnym rynsztunku. Jakby mu ktos wyciagnal baterie.
Zasypiajac autentycznie martwilismy sie o Kajmana, ktory te gorke miał zrobić autem z dluga na 5 metrow przyczepa.
sambor1965 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10.12.2009, 18:36   #6
dpajor


Zarejestrowany: Aug 2009
Miasto: Laskowa
Posty: 17
Motocykl: nie mam AT jeszcze
dpajor jest na dystyngowanej drodze
Online: 21 godz 1 min 41 s
Domyślnie

Przysnąć można-zdarzyło mi sie w biały dzien na autostradzie.Niezłą przeprawę mieliście.Tekst superowy-czekam na więcej.
__________________
Nie ważne na czym jeździsz, ważne że to robisz.
dpajor jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 11.12.2009, 00:51   #7
bajrasz
świeżym warto być:)
 
bajrasz's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: DWR
Posty: 1,241
Motocykl: RD07a
bajrasz jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 4 dni 10 godz 58 min 39 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał sambor1965 Zobacz post



.
Ech, religia pozwala, a fakt, że nie jest to uzasadnione w żaden...również ekonomiczny sposób, to inna sprawa. Adres podaj, pod warunkiem, że trzecia córka, nie jest podobna do drugiej...tej przytulanej przez Iziego.
__________________
pozdrawiam
Pan Bajrasz





bajrasz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10.12.2009, 09:50   #8
podos
 
podos's Avatar


Zarejestrowany: Jan 2005
Miasto: Kraków
Posty: 3,988
Motocykl: RD07a
Galeria: Zdjęcia
podos jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 tygodni 6 dni 14 godz 28 min 34 s
Domyślnie

Ładnie
__________________
pozdrawiam, podos
AT2003, RD07A
------------------
Moje dogmaty
0. O chorobach Afryki: (klik)
1. O Mikuni: Wywal to.
2. O zębatce: Wypustem na zewnątrz!!!
3. O goretexie: Tylko GORE-TEX
4. O podróżach: Jak solo to bez kufrów
5. O łańcuszkach rozrządu: nie zabieram głosu.
6. Lista im. podoska Załącznik 10655
7. O BMW: nie miałem, nie znam się, nie interesuję się, zarobiony jestem.
8. O KN: Wywal to.
9. O nowej Afripedii: (klik)
podos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10.12.2009, 10:36   #9
Ron
Keep It Simple and Short
 
Ron's Avatar


Zarejestrowany: Jun 2008
Miasto: Wroclaw
Posty: 31
Motocykl: R1100GS
Ron jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 dzień 4 godz 24 min 4 s
Domyślnie

wciaga.
prawie jak telenowela
more!
Ron jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10.12.2009, 10:44   #10
Zet Johny
 
Zet Johny's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Limanowa
Posty: 1,623
Motocykl: RD07HRC+CRF1100L
Zet Johny jest na dystyngowanej drodze
Online: 6 miesiące 3 tygodni 5 dni 18 godz 10 min 48 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał Ron Zobacz post
wciaga.
prawie jak telenowela
more!
Albo jak chodzenie po bagnach
Zet Johny jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Mapy Meksyk, Stany jagna Mapy 5 23.06.2011 21:37
Stany 2010 PUFF Trochę dalej 46 02.11.2010 15:17
Prom Rosja-Stany Poncki Przygotowania do wyjazdów 9 06.07.2009 23:34


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:06.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.