|
![]() |
#1 |
![]() |
![]()
Dzień 15 Piątek 12.08.2016
W nocy, tak trochę przez sen, słyszałem jak deszcz uderza w ściany jurty, ale co tam, pada niech pada, przecież jesteśmy pod dachem. Kiedy obudziłem się rano, Max spał jeszcze smacznie, ale nikogo więcej w jurcie nie było, chłopaki spakowali się i opuścili jurtę bardzo dyskretnie. Już po pierwszym kroku czuję wodę pod stopą. Okazało się, że padający deszcz, spływał sobie strużkami po betonie pod jurtą Sprawdzam swoje rzeczy i to co pozostawiłem na środku jurty jest suche, ale niestety, kurtka, rękawiczki, kominiarka leżały pod ścianą, tam gdzie spływała deszczówka. Drugiej kurtki nie mam, więc będzie schła na mnie, ale kominiarkę i rękawiczki mam czym zastąpić. Rano jeszcze delikatnie pada, zobaczymy co będzie kiedy będziemy wyjeżdżać, czy deszczówki będą niezbędne ? W jadłodajni taki ruch, że musimy chwilę poczekać na wolny stolik, a wśród gości hotelowych, wyróżnia się spora grupa chińskich przodowników pracy na zagranicznej wycieczce. Na śniadanie dostajemy jajecznicę, czyli jajko sadzone, chleb, czaj i placki naleśnikowe z dżemem. Ja oczywiście, biorę dwie dokładki placków. Nie spieszymy się z wyjazdem, mając nadzieję, że nisko wiszące deszczowe chmury powoli się rozejdą i deszczówki nie będą konieczne, tym bardziej, że temperatura jest dosyć niska, a nasze ubrania wilgotne. Szukamy stacji żeby zatankować. Ta naprzeciwko hotelu z dużymi beczkami na wierzchu, zamknięta. Kolejna na wylocie, brak paliwa, wracamy więc do Murgobu. W końcu, jest stacja, tzn. ZIŁ z beczką, z bańkami i butelkami, ale najważniejsze, że jest benzyna i nie trzeba będzie czekać dzień lub dwa na dostawę. Za 200 Somoni dostajemy 30 l i w ten sposób wydajemy całą tadżycką walutę. Lecimy. Widoki nie powalają. Czasem, ale naprawdę rzadko, warto sięgnąć po aparat. Temperatura niestety niska, a ciuchy nadal wilgotne w rezultacie, jest zimno. W końcu dojeżdżamy do przełęczy Ak Bajtal. na wysokości 4655 m.npm. Tak naprawdę, to ta tablica nie stoi w najwyższym punkcie, do przełęczy trzeba jechać jeszcze około kilometra i wspiąć się jakieś 100 – 200 metrów wyżej. Poza tym, patrząc na różne zdjęcie, widać z tyłu inny krajobraz i znaczy to, że tablica jest co jakiś czas przestawiana w inne miejsce. Oklejamy tablicę naszymi naklejkami, pamiątkowe fotki i możemy jechać dalej. To jest właściwa przełęcz. Lecimy. Trochę kopczyków piaskowych z prawej, trochę pagórków skalnych z lewej, a gdzie ten PAMIR ? Nuuuuda. Czasem tylko, warto się zatrzymać i sięgnąć po aparat, a większość robi się z marszu, czyli w czasie jazdy. Dla mnie, były to jedyne, godne uwagi miejsca na M41 … nuuuuda co ? M41, ale bardziej Pamir Highway przemawia do wyobrażni wielu podróżników. Tam to na pewno musi być pięknie, bo przecież to tak daleko, bo to już prawie Chiny, bo tak długo trzeba jechać żeby dojechać. Tymczasem ja, szczerze mówiąc, jestem rozczarowany, powiem więcej – mocno rozczarowany. Może dlatego, że spodziewałem się właśnie czegoś bardziej egzotycznego, jakichś pięknych gór, szczytów, spektakularnych widoków. Przejechać 500 km, (mówię o samej M41) żeby znależć trzy miejsca godne sfotografowania , to trochę za mało. Sambor, zwracał mi uwagę, żeby przejechać trasę odwrotnie, czyli najpierw M41 od Karakol przez Murgob do Ruszan i tam dopiero wjechać na Bartang. Jednak Samborowi chodziło bardziej o sprawy techniczne, czyli ewentualny wysoki stan wód w dolnej części Bartangu, uniemożliwiający przejazd. Wtedy, łatwiej było by z powrotem wrócić na M41. Jednak, Sambor i tak miał rację. My, w pierwszej kolejności zjedliśmy pyszny deserek, a zupę zostawiliśmy na koniec, dlatego takie rozczarowanie, bo po Bartangu, Pamir Highway nie robi już większego wrażenia. Jest to moja, raczej mało obiektywna ocena, wynikająca z tego co do tej pory widzieliśmy i przeżyliśmy i nie musicie się nią sugerować przy planowaniu swoich wypraw. Zanim się obejrzeliśmy, już jesteśmy w Karakol. Nie zatrzymujemy się jadnak, pędzimy dalej, bo w planie mamy nocleg w Osz w naszym hotelu „De Luxe”. Przed granicą, spotykamy grupę cyklistów i gościa na GS1200, chyba gdzieś z Holandii. Max jest bardziej w temacie, bo próbował nawiązać z nim kontakt, ale facet okazał się przemądrzałym bufonem, więc odpaliliśmy nasze sprzęty i odjechaliśmy, po prostu. Przejście Tadżyckie, bez historii. Lecimy, te ileś tam kilometrów po ziemi niczyjej do Kirgiskiego. Tak całkiem nieobiektywnie mówiąc, to ten krótki odcinek ziemi niczyjej, jest o wiele ciekawszy niż pozostały Pamir Highway … przynajmniej dla mnie. Kirgiskie. Pieczątka pogranicznika i podjeżdżamy pod znajomy budynek z wysokimi, metalowymi schodkami. Ponieważ, znowu wjeżdżamy w obszar Wschodniej Unii Celnej, musimy wypełnić „wremiennyj wwoz”, ale to nie jest dla nas niespodzianką. Zaskoczeni jesteśmy czymś innym. Celnik mówi nam, że musimy zapłacić 1000 Somoni podatku ekologicznego. Jak to ? Wjeżdżaliśmy do Kirgizji i nikt nie mówił o żadnym podatku eko, więc o co chodzi ? W takim razie, mieliśmy szczęście – mówi celnik, po czym wypisuje nam odpowiednie kwity i jesteśmy lżejsi o 1000 Somoni. Lecimy. W Sary Tash, zajeżdżamy do znajomego hoteliku, gdzie spotykamy dwóch anglików na XT – ekach jadących na Bartang. Zjadamy Manty po 120 Somoni i lecimy dalej. Do Osz wjeżdżamy przed wieczorem, więc ze znalezieniem naszego hotelu „De Luxe” nie mamy problemu. Bierzemy pokój nr 35 z łazienką na korytarzu za 1300 Somoni. Temperatura w Osz wynosi 36 *, to spory kontrast z tym, co mieliśmy w górach. W pokoju mamy klimę, dlatego pomimo upału na zewnątrz, który nocą wcale nie ustępuje, będziemy mogli odpocząć i dobrze się wyspać przed dalszą drogą. Dystans 420 km Temperatura 8 – 36 * |
![]() |
![]() |
![]() |
#2 |
![]() Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 3,661
Motocykl: RD04
Galeria: Zdjęcia
![]() Online: 2 miesiące 3 tygodni 2 dni 7 godz 47 min 7 s
|
![]()
Tych tablic nie przestawiają. Po prostu najczęściej jest fotografowana druga, od strony Kirgistanu. Stad inny widok.
__________________
Jeśli sądzisz, że potrafisz to masz rację. Jeśli sądzisz, że nie potrafisz – również masz rację. |
![]() |
![]() |
![]() |
#3 |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#4 |
Pracuj uczciwie dla dobra swego kraju- dostaniesz rentę , bilet do raju
![]() Zarejestrowany: Mar 2015
Miasto: Dzierżoniów
Posty: 1,053
Motocykl: RD03
Przebieg: 12 000
![]() Online: 1 miesiąc 1 dzień 20 godz 57 min 34 s
|
![]()
Czekamy niecierpliwie na ciąg dalszy relacji
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#6 |
![]() Zarejestrowany: Feb 2010
Miasto: podwrocławskie zadupie
Posty: 833
Motocykl: '12 LC4 690 Enduro R
![]() Online: 1 miesiąc 3 dni 21 godz 32 min 45 s
|
![]()
Echsz... Pięknie się to czyta...
|
![]() |
![]() |
![]() |
#7 |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#8 |
![]() |
![]()
Dzień 16 Sobota 13.08.2016
Śpimy długo, leniuchujemy, bo nigdzie nam się nie spieszy. Nasz główny cel został osiągnięty, byliśmy tam, gdzie chcieliśmy być i widzieliśmy to co było do zobaczenia. Czas mamy dobry, nie musimy się spinać, przed nami tylko długa, monotonna i nudna droga do domu, trochę ponad pięć tysięcy kilometrów. Co się jeszcze wydarzy ? A co miało by się wydarzyć, wszystko co najgorsze chyba za nami, trzeba tylko trochę uważać i będzie dobrze ⌠chyba. Jest cholernie gorąco. W kantorkach naprzeciwko hotelu wymieniam kolejne 50 $ ⌠jemy jakieś lekkie śniadanko i idziemy na bazar, ale taki prawdziwy, wschodni bazar. Żeby dojść do bazaru, należy po wyjściu z hotelu na ulicę Alisher Navoi, skierować się w prawo, czyli w dół. Po około 200 metrach, ulica przechodzi w wiadukt, a my schodzimy w dół i w prawo pod wiaduktem jesteśmy na bazarze. Po drodze na bazar, po prawej jest budka z lodami i napojami i lody mają tam naprawdę zarąbiste. Chodzimy, oglądamy, podziwiamy, fotografujemy i oczywiście kupujemy drobne pamiątki. W pewnym miejscu trafiamy na budkę z napojami, gdzie pani serwuje min. wspaniały koktajl mleczny. Są małe i duże pucharki, my oczywiście fundujemy sobie duże porcje, które delikatnym smakiem chłodzą nas w ten upalny dzień. Robimy kolejną rundę po bazarze, oglądamy, targujemy, kupujemy, a potem jeszcze raz wracamy po duży puchar smacznego koktajlu mlecznego. Wtedy jeszcze nie wiemy, nie podejrzewamy, nawet przez myśl nam nie przechodzi, jaki wpływ na naszą dalszą podróż będzie miał ten wspaniały koktajl. A będzie miał ⌠oj będzie. Opuszczamy Osz o 12.30. Na wylocie tankujemy do pełna. W Kirgizji z tankowaniem nie ma takich problemów jak w Rosji czy Kazachstanie, ale właściwie nie ma możliwości płacenia kartą, tylko gotówka. E92 kosztuje 36.50, a E80 â 31.90 Somów. Temperatura sięga już 38 stopni, jest cieplutko. Chłodzimy się co nieco kwasem z przydrożnej beczułki. Lecimy przez Ozgon do Dżalalabad. Kolejny przystanek na lody i zimne napoje. W pewnym miejscu, Afryka Maxa nagle przestaje jechać. Jest problem ? To pompa nie podaje paliwa, ale taki problem, to nie problem. Obok nas, natychmiast, nie wiedzieć skąd, pojawia się gromadka dzieciaków. Kiedy Max wyciąga pompę, obok zatrzymuje się samochód, podchodzą do nas dwie dziewczyny i pozdrawiają po polsku. Okazuje się, że są katoliczkami z kościoła z Dzalalabadu i mają tam Polskiego księdza. Ofiarują nam medaliki i zapraszają do siebie, ale jesteśmy już daleko za Dzalalabadem, więc dziękujemy bardzo za zaproszenie. Może innym razem ? Max czyści styki, a ja tymczasem idę do pobliskiego sklepu i wracam z arbuzem. Pompa naprawiona, Afryka gada, więc przenosimy się do cienia, na pobliski przystanek w czym chętnie pomagają nam dzieciaki. W zamian, wspólnie zjadamy soczystego arbuza. Lecimy dalej. Koczkar Ata, Tasz Kumyr. W Karakol, Max kupuje litr oliwy. Generalnie, na całej trasie z kupnem oleju nie było żadnego problemu. Prawie na każdej stacji, było wszystko co potrzebne dla samochodu i motocykla, również do dwusuwa. Oczywiście, poza Tajikistanem. Lecimy dalej. Słońce już zachodzi, kiedy okrążamy zbiornik Toktogul. Za Toktogul zrobiło się już całkiem ciemno i po ciemku, przelatujemy zjazd w kierunku Taldy Bulak, gdzie znajduje się nasza TiR â owa baza noclegowa. Wracamy kawałek i już jesteśmy na właściwej drodze. Jazda nocą po górskich serpentynach z naszymi przestawionymi światłami nie jest łatwa. Moje prawe oko świeci lekko w prawo i w górę, ale lewe jest ok, dlatego jadę pierwszy, a Max trzyma się mojego błotnika. W końcu spoza kolejnego zakrętu wyłania się nasza âbaza kosmicznaâ, wreszcie będziemy mogli coś zjeść, wziąć kąpiel i odpocząć. Dystans 530 km Temperatura 38* |
![]() |
![]() |
![]() |
#9 | |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
![]() |
![]() Cytat:
U nas były wspaniałe owoce z drzewa przy drodze. ![]() Potem dopiero wiadro węgla przyjęte doustnie ratowało sytuację. Coś mi się zdaje, że "przygoda" się zaczyna. |
|
![]() |
![]() |
![]() |
#10 | |
![]() |
![]() Cytat:
![]() ![]() W Gruzji miałem okazję zasmakować pysznego mleka krowiego.. wiadro węgla było mało! ![]() ![]()
__________________
Życie jest za krótkie żeby jeździć singem czy rzadówką.. ![]() |
|
![]() |
![]() |
![]() |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Pamir 2016 czyli Afra,Viadro i Tenerka jadą do "stanów" | Emek | Trochę dalej | 175 | 04.09.2017 13:28 |
Proszę Pana jak Pan szuka uniwersalnej opony to ja polecam Heidenau... Dziurawy asfalt i troche szuterku. Czyli jak w sierpniu 2016 byłem na Ukrainie | Pils | Trochę dalej | 9 | 15.10.2016 22:02 |
Baby na motóry 2016, czyli V zlot czarownic | zaczekaj | Lejdis | 98 | 21.07.2016 11:30 |
Azja środkowa, Pamir 2016 | Emek | Umawianie i propozycje wyjazdów | 29 | 18.04.2016 20:27 |