Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06.12.2017, 10:12   #1
piono
 
piono's Avatar


Zarejestrowany: Jun 2010
Miasto: Chojnów, DLE
Posty: 155
Motocykl: RD07a
Przebieg: 80000
piono jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 5 dni 23 godz 1 min 6 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał szarik Zobacz post
Byle do soboty

lub środy
piono jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 06.12.2017, 11:02   #2
puszek
 
puszek's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Krakuff
Posty: 4,747
Motocykl: RD07a
puszek jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 miesiące 3 tygodni 3 dni 6 godz 25 min 26 s
Domyślnie

czyta sie
puszek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 06.12.2017, 16:27   #3
henry
 
henry's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Mar 2009
Miasto: INOWŁÓDZ tel - 504894578
Posty: 332
Motocykl: RD03
henry jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 2 dni 20 godz 5 min 37 s
Domyślnie

Dzień 3
17 Lipca 2017 Poniedziałek

Porządnie wyspani i wypoczęci wstajemy o 6.00. Katinas również przeciąga się leniwie i razem schodzimy na dół. Rozkręcamy się powolutku, nigdzie nam się nie spieszy, mamy czas.
Najpierw toaleta, potem jakieś śniadanie, katinas też dostaje swoją porcję.
Snujemy się niespiesznie po najbliższej okolicy, znowu trochę strzelamy, powoli pakujemy nasze bagaże przygotowując się do wyjazdu.
Naszych gospodarzy już nie ma, jest poniedziałek, wyjechali do pracy, dzieci do szkoły, ale umówiliśmy się z Andrejem, że zostajemy dokąd chcemy, a wyjeżdżając klucz zostawimy w umówionym miejscu i tak właśnie robimy.
Z czystym sumieniem mogę polecić to miejsce wszystkim podróżnikom. Fajne, ciche, spokojne miejsce niedaleko od trasy, no i ta BANIA !!!
Namiary: N 55*32.784 E 025*44.810
Od Andreja wyjeżdżamy o 9.00 i drogą A6 lecimy w kierunku na Zarasai.
Tuż za Zarasai, na granicy Litwa – Łotwa spotykamy czterech Niemców w starszym wieku na różnych motorach jadących na wycieczkę do Moskwy, może tym razem uda im się TAM dotrzeć. Potem, jeszcze kilka razy żeśmy się mijali po drodze.





Lecimy drogą A13 w kierunku na Daugavpils i dalej.
Drogi na Łotwie w dużo gorszym stanie niż te na Litwie, a często trafialiśmy na bardzo długie odcinki będące w budowie.
Kilometr przed Spogi, po lewej samotny motel „Voyage” się nazywa.
Zajeżdżamy na coś do jedzenia. Zamawiamy: dwie solianki, kawę, herbatę, dwa duże ciasta za co płacimy 7euro.





W Spogi odbijamy w prawo i lecimy do Dagda. Tam na stacji uzupełniamy paliwo, a w markecie uzupełniamy zapasy min. piwo, kwas, banany, ciastka, pieczywo, jakieś konserwy.
Tuż za Dagda z drogi P55 odbijamy w prawo na wschód w kierunku na Punduri. Te boczne drogi, to już szutrówki, ale w stanie wręcz idealnym. Jedzie się równo jak po stole, a prędkość ograniczają tylko zakręty, szutróweczki mają super.
Od samej granicy widoczna jest znaczna różnica poziomu życia i zasobności portfela między Litwą a Łotwą. Widać to w miastach, ale jeszcze bardziej widać to na wioskach. Stare, drewniane domy, często mocno zaniedbane, dużo domów opuszczonych, zniszczonych. Przykro na to patrzeć.





Tak sobie lecimy, równo spokojnie, nie spiesząc się zbytnio. Do granicy ruskiej pozostało ok. 40 km, dzień powoli zbliża się do końca, można zacząć szukać noclegu. W tym rejonie hotel raczej nam nie grozi, pozostaje szukać miejsca pod namiot. Lecimy, rozglądam się na prawo i lewo, w pewnym miejscu … stop, wracamy. W pewnym oddaleniu od drogi po lewej, osłonięty drzewami i zaroślami i wysoką trawą, stoi samotny, dosyć duży dom.





Wjeżdżamy na podwórko, rozejrzeć się po okolicy. Może znajdziemy dogodne miejsce pod namiot, albo … Dom z zewnątrz wygląda nieżle, ale okolica mocno zarośnięta, widać, że gospodarze opuścili zagrodę nie mniej niż 10 lat temu.

Dalej za domem, stoją trzy budynki gospodarskie, których prawie nie widać spoza chwastów i zarośli. 3.5 metrowy barszcz Sosnowskiego jest wszędzie, trudno się przez niego przebić, żeby obejrzeć okolicę.



Koncentrujemy się na budynku mieszkalnym. Od frontu jest ganek, ale drzwi są zamknięte.
Sprawdzam tył, gdzie jest coś w rodzaju sieni i okazuje się, że drzwi są otwarte.
Wewnątrz zapas drewna, piła, siekiera, wojłokowe buty, nosidła do wiader i inne akcesoria.
Wszystko wygląda tak, jakby gospodarz za chwilę miał wrócić.



Drzwi do wnętrza domu, również nie są zamknięte, a za nimi znajduje się kuchnia.
Po prawej kredens, dalej okno a pod nim stół z ławą, za stołem łóżko. Po lewej olbrzymia kuchnia-piec z dużym zapieckiem, w głębi szafa.



W domu są jeszcze trzy duże pokoje i trzy pomieszczenia gospodarcze.





Po obejrzeniu wszystkich pomieszczeń, dochodzimy do wniosku, że stan ich jet na tyle dobry, że spokojnie możemy tu zamieszkać. Wprawdzie nie jest to jakiś pięcio gwiazdkowy Hilton, ale inny Mariot, czemu nie ! Na głowę nie pada, jest stół, są łóżka, drzwi można zamknąć od środka (znalazłem nawet solidną kłódkę z kompletem kluczy, która służyła mi w dalszej podróży do zamykania motoru ).
Zostajemy !



Zaczynam dokładniej penetrować wnętrze domu w poszukiwaniu śladów historii, śladów życia mieszkających tu ludzi i znajduję kilka ciekawych dokumentów.
Pierwszym jest dokument ze zdjęciem z dnia 16 апреля 1976 года, w którym stwierdza się, że:
- Рязанцев Анатоли Николаевич
- Место раждения - д. Балыклей Красивекий р – н
- Год раждения - 2 октября 1957
- Националъностъ - руский
- Домашний адрес - Краславекий р - н с - з „Воеход” д. Рутки
ukończył średni profesjonalny techniczny kurs, przeszedł pomyślnie badania lekarzy:
- Хирург
- Терапевт
- Невропатолог
- Ухо-гарло
- Окулист czyli, może pracować jako водител.
Uwaga dla uważnych – ja nie popełniłem żadnego błędu, tak właśnie jest napisane w tym dokumencie, który zresztą posiadam.
Kolejny dokument jest o wiele ciekawszy, bo jest to „Domowa księga meldunkowa”.
Nie mam pojęcia czy coś takiego było powszechnie stosowane w tym „najlepszym i najbardziej szczęśliwym systemie na świecie”, może w określonych sytuacjach, miejscach czy republikach, ale właśnie coś takiego znalazłem i to na terenie Respubliki Łotewskiej.
Księga, a raczej zeszyt ma format A4 i składa się z 15 ponumerowanych kartek, ale prawdopodobnie była jeszcze strona pierwsza, czyli okładka
Na stronie drugiej mamy trzy rubryki:
1 data
2 stanowisko osoby przeprowadzającej kontrolę
3 notatka o rezultacie kontroli
Pierwsza kontrola miała miejsce w roku 1959, a ostatnia w 1975.



Na stronie trzeciej i każdej kolejnej znajduje się 12 rubryk, a tam min.
1 - liczba porządkowa
2 - nazwisko, imię, imię ojca, poprzedni adres
3 - data urodzenia
4 - kiedy i skąd przybył
5 - cel przybycia
6 - narodowość
7 - nr. paszportu i na jaki okres wydany
8 - stosunek do służby wojskowej
9 - zawód i miejsce pracy
10 - nr. lokalu
11 - notatka organu milicji
12 - kiedy i dokąd wyjechał

Według mnie, dziwnym jest brak pozycji mówiącej o dacie zameldowania.
Na dwóch pierwszych pozycjach mamy małżeństwo:
- Пишкевич Виталий Игнатович ur. 28.04.1902 r. i
- Пишкевич Анастасия Смековна ur. 1.11.1910 r.
Na kolejnych siedmiu pozycjach, wpisane są ich dzieci:
- Антохина ur. 17.09.1933 r.
- Рихард ur. 23.11.1936 r.
- Корн ur. 1.11.1938 r.
- Анна ur. 23.07.1939 r.
- Станислав ur. 1943 r.
- Речина ur. 1944 r.
- Петр ur. 1947 r.





Na stronie 5, mamy również akcent polski, gdzie wpisana jest pani
Оленгович Валентина Михайлевна – Polka ur. 15.12.1928 r. żona Łotysza który był leśnikiem, niestety nie mogłem odczytać jego imienia. Małżeństwo opuściło dom 29.01.1957 r.



W sumie, zameldowane były tam 43 osoby, większość oczywiście Łotyszy, ale mieszkało tam również oprócz polki, troje Rosjan i dziewięcioro Białorusinów.
Każdy wpis potwierdzony jest pieczęcią i znaczkiem skarbowym za 3 ruble, a od 1967 roku – 30 kopiejek. Od roku 1993 nie ma już znaczków skarbowych i wpisy są w języku łotewskim, a ostatni wpis ma datę 10 sierpnia 1986 roku. Czy to znaczy, że dom został opuszczony w 1986 roku ?





Czy był to dom prywatny, czy należał do jakiegoś zakładu, leśnictwa czy kołchozu ?
Czy taka reguła obowiązywała na terenie całego CCCP ? Czy był to sposób kontroli mieszkańców ?
Czy przemieszczanie się obywateli w tamtych czasach, odbywało się oddolnie, czy było rezultatem nakazu ? Wiemy, że nie były to łatwe czasy, ludzie żyli na krawędzi, a ich los nie koniecznie zależał od nich, ale to raczej nie czas i miejsce żeby zagłębiać się w ten temat.
Myślę, że o stanie tego całego systemu o ludziach o stanie ich ducha, świadczyć może to jedno, małe, skromne zdjęcie. Widać tu wszystko jak na dłoni, smutek, beznadzieję, rezygnację, rozpacz i chyba ... strach.



No i oczywiście „Krolodyl”, klasyka satyryczno - politycznej propagandy CCCP, czy ktoś to jeszcze pamięta ? Według tego co tam pisali w 1968 roku, to ten zgniły zachodni kapitalizm już dawno nie powinien istnieć, a najlepszy, jedynie słuszny system, komunizm, powinien dominować na całym świecie. Co poszło nie tak ? Chyba … wszystko.



Świeża woda, prosto ze żródła



Huśtawka jeszcze całkiem w dobrym stanie



W końcu, czas na klasyczną kolację. Chleb, herbata, konserwa mięsna no i oczywiście, kieliszek dla zdrowotności.







A po zapadnięciu zmroku …





Dystans - 170 km Temperatura - 18 oC
henry jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 06.12.2017, 07:24   #4
Boski-Kolasek
 
Boski-Kolasek's Avatar


Zarejestrowany: Jun 2010
Miasto: Bieszczad PL, co. meath IRL.
Posty: 1,629
Motocykl: nie ma!!!!!!!
Przebieg: +-50k
Boski-Kolasek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 6 dni 6 godz 7 min 47 s
Domyślnie

Spokój jakiś z tego emanuje.
__________________
Plany i marzenia to pozwala twardo stapac w rzeczywistosci.... chyba!!!!!!
Boski-Kolasek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 13.12.2017, 19:29   #5
jagna
 
jagna's Avatar


Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,783
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
jagna jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 20 godz 7 min 10 s
Domyślnie

Macie talent do wyszukiwania opuszczonych miejsc!

Czekam na dalsze!
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą
jagna jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 16.12.2017, 15:22   #6
henry
 
henry's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Mar 2009
Miasto: INOWŁÓDZ tel - 504894578
Posty: 332
Motocykl: RD03
henry jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 2 dni 20 godz 5 min 37 s
Domyślnie

Dzień 6
20 lipca 2017 Czwartek

Wstajemy o 4.30 ale to o niczym nie świadczy, no może poza tym, że za bardzo nam się nie spieszy.



Dafik zabiera swój sprzęt wędkarski i idzie nad Wołgę złowić wreszcie dużą rybę.
Ja tymczasem, idę „pozwiedzać” resztę ośrodka, a potem, powolutku przygotowuje się do wyjazdu.
Kiedy Dafik wraca, raczej nie ma wesołej miny, bo pomimo wysiłków nie udało mu się nic złowić, czyżby w Wołdze nie było ryb ?
Zbieramy się powoli i o 7.30 wydostajemy na drogę P104 i lecimy w kierunku Rybińska.
Obiekty sakralne poza miastami, najczęściej są w stanie rozpadu.



Gdzieś po drodze w sklepiku robimy zaopatrzenie nie omieszkując uzupełnić zapasów w naszej apteczce.



Pod sklep podjeżdża Wołga GAZ-24 i dwóch panów otwiera budkę i wystawia do sprzedaży owoce i warzywa. Rozmawiamy z nimi przez czas jakiś o sprawach różnych, nie wyłączając polityki, a na odchodne częstują nas największym arbuzem jaki mają. Jesteśmy bardzo wdzięczni, ale ze względu na jego gabaryty, takiego podarunku przyjąć nie możemy. Z każdej sytuacji jest jakieś rozsądne wyjście, dlatego panowie zamieniają arbuza na o wiele mniejszego melona, a taki podarek, swobodnie mieści się w naszym kuferku. Żegnamy sympatycznych panów i lecimy dalej na północ.





W miejscowości Mikuszino odbijamy w lewo i zjeżdżamy nad brzeg Zbiornika Rybińskiego.
Ten zbiornik, to takie małe morze, gdzie oczywiście drugiego brzegu nie widać i fale pluskają jak na Bałtyku. Zresztą, tu wszystko jest inne, większe, dużo większe a nawet olbrzymie.





Na przykład, taka mała rzeczka Uchra jest wielkości naszej Odry.



Z Wołogdy, dalej lecimy drogą M-8 i w Czekszino odbijamy na dróżkę P7 na Kotlas.
Tankowanie





Chwila przerwy dla rozprostowania kości. Przy okazji powiem, że z siedzeniem, tym razem nie miałem żadnych problemów. Tyłek nie musiał się dopasowywać, chyba jest już odpowiednio zaprawiony.



Rosyjskie klimaty







Gdzieś tam za Czekszino, niestety nie zanotowałem co to za wioseczka była, napotykamy prawdziwą perełkę, jak na rosyjskie warunki. Spaski Sobór, wybudowany w latach 1908 – 1912. Niestety, po rewolucji kiedy wymordowano wszystkich popów i zakonników, sobór przekształcono najpierw na „Klub Kultury” (to jakiś paradoks jest, klub kultury … TAM), a kiedy kultura się już skończyła, na magazyn po prostu. Piękna budowla, ale mogliśmy obejrzeć ją tylko z zewnątrz, ponieważ wewnątrz trwały prace konserwatorskie.







Po obiadku lecimy dalej w kierunku Totmy (fajne nazwy mają), kiedy jednak zaczyna się chmurzyć, a potem padać, zatrzymujemy się na przystanku, żeby przywdziać deszczówki.
Tam zaś, na asfalcie przystanku, widzimy takie oto graffiti.







Lecimy. Trochę deszczu, trochę słońca. Praktycznie, to jest pierwszy deszczyk w naszej podróży, tak więc, na pogodę nie możemy narzekać. Zresztą, na nic nie możemy narzekać, wszystko idzie zgodnie z planem, nie spiesząc się zbytnio cały czas posuwamy się do przodu, nie mamy problemów technicznych, jesteśmy zdrowi, humory dopisują, jest super i byle tak dalej.
Asfalt jest mokry i lekko śliski, Dafik zwalnia i zostaje gdzieś z tyłu. Zresztą, Dafik zawsze jedzie ze sporym dystansem. Kontem oka widzę na przystanku stojący motor, ale jadę dalej. Po kilkuset metrach, zatrzymuję się jednak na poboczu, żeby poczekać na Dafika. Po chwili, podjeżdża chłopak na Yamaszce, a za nim Dafik. Spotkanie motocyklisty w tym rejonie, to jakby znależć oazę na pustyni, ten był pierwszym na terenie Rosji. Chłopak ma na imię Andrej, mieszka w Kotlas i właśnie jedzie do Wołogdy do kumpli, motocyklistów. Dzisiaj jest czwartek, a w sobotę i niedzielę w mieście Wielki Ustiug są dni miasta, jest święto, będzie festyn i wszyscy motocykliści z okolicy się tam zjeżdżają. Jutro będą razem wracać na festyn.
Z Kotlas do Wołogdy jest 513 km, a z Wołogdy do Wielki Ustiug 446 km.
Oczywiście, Andrej zaprasza nas żebyśmy zostali te kilka dni. Wielki Ustiug mamy po drodze, przyjedzie sporo motocyklistów i będzie dużo dobrej zabawy.
Dziękujemy za zaproszenie, możliwe że skorzystamy, ale temat musimy przemyśleć, bo mamy swoje plany.







Andrej jedzie na zachód, my jedziemy na wschód. Deszcz pada przelotnie, dlatego tempo nam znacznie spadło i nie mamy szans, żeby dzisiaj przejechać 300 km do Wielki Ustiug, ale problemu nie ma, bo święto dopiero w sobotę, czyli za dwa dni.



Po drodze, już przed wieczorem dojeżdżamy do Totma. Samo miasto leży kilometr od trasy, ale przy samej drodze P7 jest spory kompleks z parkingami, zaprawką i zajazdem „Alaska”.
Na dole jest bar, a na pięterku ładne pokoiki za 1500 rubli.
Dzisiaj szósty dzień w drodze. Może dlatego mamy jakieś przesilenie, obaj czujemy się słabo, jesteśmy zmęczeni. Może przydał by się dzień odpoczynku i powinniśmy skorzystać z zaproszenia Andreja ?
Dafik jest za tym, żeby zostać w Wielki Ustiug i zobaczyć jak się bawią ruscy motocykliści.
Ja mam jednak pewne obawy. Dzisiaj jest czwartek, a impreza zaczyna się dopiero w sobotę. Wiedząc jak wyglądają tego typu „zabawy”, jest szansa, że opuścimy Ustiug dopiero w niedzielę, a może i w poniedziałek, czy możemy pozwolić sobie na trzy – cztery dni poślizgu ? Teraz wiem, że mogliśmy, ale wtedy tego nie wiedziałem, dlatego przeprowadzamy głosowanie w wyniku którego, „większościąâ€ głosów decydujemy, że niestety, nie będziemy bawić się na święcie miasta Wielki Ustiug.



Dla poprawienia nastrojów, a w szczególności zdrowia, Dafik aplikuje nam kolejną flaszeczkę ze swoich zapasów i tym razem, było to trochę więcej niż tylko „dla zdrowotności”.



Dystans 480 km Temperatura 14 – 22 oC

Ostatnio edytowane przez henry : 16.12.2017 o 15:46
henry jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18.12.2017, 09:10   #7
Rychu72
 
Rychu72's Avatar


Zarejestrowany: Oct 2010
Miasto: wilidż Opole
Posty: 2,547
Motocykl: CRF 1100
Przebieg: 0 kkm
Rychu72 jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 dni 6 godz 44 min 56 s
Domyślnie

Proszę dalszy ciąg

Dafik uśmiechnij się w końcu
Rychu72 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18.12.2017, 16:11   #8
szarik
 
szarik's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Mar 2011
Miasto: ? nie Wieś kole Bełchatowa
Posty: 564
Motocykl: RD07a
Przebieg: 50500
szarik jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 5 dni 52 min 14 s
Domyślnie

Pierwsza fota z ciuchami w szafie , nie wiem ale bardzo zabawnie to wygląda
szarik jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 20.12.2017, 13:21   #9
henry
 
henry's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Mar 2009
Miasto: INOWŁÓDZ tel - 504894578
Posty: 332
Motocykl: RD03
henry jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 2 dni 20 godz 5 min 37 s
Domyślnie

Dzień 7
21 lipca 2017 Piątek

Rano, widzę że Dafik chyba nawet pozycji nie zmienił, jak wieczorem padł, tak przespał do rana. Musiał być naprawdę zmęczony, ale rano czujemy się już znacznie lepiej.



Jemy śniadanie w barze na dole i lecimy dalej w kierunku na Kotlas.



Pogoda w kratkę. Z jednej strony słońca, a z drugiej ciemne, deszczowe chmury.
W pewnym momencie zaczęło padać, a że w środku lasu trafiliśmy na przystanek, więc zjeżdżamy żeby przeczekać największy deszcz.







Po pewnym czasie, na przystanek podjeżdża Łada z której wysiadają dwie panie z pieskiem Miszą.





Panie przywiozły jakieś jagody i borówki, które zamierzają sprzedać podróżnym, a z tego co zapamiętałem, to starsza z pań, przybyła w te strony z Magadanu.
Deszcz nie trwa długo. Chmury szybko przesuwają się w poprzek drogi i po chwili słoneczko nagrzewa czarny asfalt, nad którym zaczynają unosić się tumany pary.
Jest ciepło. Droga dobra, lecimy na Kotlas.





Rosyjskie klimaty.







Jednym z problemów w znalezieniu miejsca na biwak jest to co ciągle widzimy wzdłuż drogi, wszechobecna woda. Jak wjechać w taki las ?





W Ustiug tankujemy i przy okazji, wszyscy informują nas, że jutro jest wielkie święto miasta i zapraszają, żeby zostać. Decyzja już jednak zapadła i nie będziemy powtórnie zastanawiać się co by było gdybyśmy zostali, dlatego dziękujemy za zaproszenia, ale jedziemy dalej.







Dojeżdżamy do Kotlas, a co można powiedzieć o samym mieście ? Po drodze przejeżdżaliśmy przez wiele miast i miasteczek które jednak nie wywarły na nas większego wrażenia, dopiero po przejechaniu Kotlas, Dafik stwierdził „o ku..a jakie dziadostwo”. Nie wiem, może jechaliśmy przez wyjątkowo nędzne dzielnice, może w innych rejonach miasta jest inaczej, to co tutaj widzieliśmy rzeczywiście wyglądało nędznie i robiło przygnębiające wrażenie.







Przejeżdżając przez miasto, docieramy do rzeki Wyczegda, gdzie widzimy taki oto, ciekawy pojazd. Zdaje się, że jest to mniejsza wersja „Szamana”, rosyjskiego samochodu terenowego.



Zjeżdżamy na brzeg rzeki, na przyczółek mostu pontonowego na rzece Wyczegda.
Nad brzegiem i na samym moście widzimy sporo wędkarzy łowiących ryby.
Dafik trochę z zazdrością zagląda do siatki jednego z nich. Wiele rybek tam nie ma, ale pan mówi, że na kolację wystarczy. I chyba o to chodzi, żeby było świeżo i na bieżąco.





Ruch na moście jest niewielki, ale odbywa się kierunkowo, więc trzeba poczekać na swoją kolej.
Kiedy zapala się zielone, wjeżdżamy na most i spokojnie przejeżdżamy na drugi brzeg.



Przed nami około 250 - cio kilometrowy skrót pomiędzy Kotlas a Jareńskiem, oznaczony jako P27.
Skrót oczywiście dla nas, bo mogliśmy pojechać dołem przez Kirow, Syktywkar do Uchty, ale my chcieliśmy posmakować Rosji lokalnej, tej przy drogach białych, bocznych i taką właśnie drogą jest ten skrót, który wije się północnym brzegiem rzeki Wyczegda.











Asfalt skończył się po tamtej stronie rzeki, teraz przed nami 250 km szutru. Nie jest to jednak szuter, jaki mieliśmy np. na Łotwie. Ten jest bardziej miękki, mniej stabilny, składa się ze żwiru
i drobnego piasku. Ruch na drodze jest duży i do pewnego momentu, mijaliśmy głównie ciężarówki załadowane drzewem wracające do Kotlas.
Pogodę mieliśmy dobrą, bo bez deszczu, bez wiatru i temperatura 24 stopnie, ale w tych warunkach, dla nas była to zła pogoda.
Brak wiatru powodował, że nad drogą, nawet długo po przejechaniu samochodu, stały chmury piaskowego pyłu. Praktycznie, cały czas jedziemy w takiej chmurze, mimo to, tempo utrzymujemy na poziomie 60 – 70 km/h. Modlimy się jednak o drobny deszczyk, który zrosił by odrobinę nawierzchnię i wtedy jazda była by komfortowa. Deszczu jednak nie ma, a my posuwamy się cały czas naprzód. Pomimo, że jest to przecież droga boczna, mniej ważna, prawie wszystkie wioski i miejscowości mają swoje obwodnice, a dokładniej, to droga je po prostu omija, a na odjazdach są tablice, np. Litwino 0.5 km, Soyga 0.7 km.
Jak co dzień przed wieczorem, rozpoczynamy poszukiwania odpowiedniego miejsca na rozłożenie namiotu i jak poprzednio, nie jest to łatwe.



Ale gdzieś w końcu musimy się rozbić, bo na tym odcinku hotelu raczej nie znajdziemy.
Za którymś razem, decydujemy się zostać. Miejsce nie jest najlepsze, ale jest przynajmniej kawałek podwyższonego terenu, na którym można rozbić namiot.





Dosłownie po chwili, wszystkie komary w okolicy już wiedzą, że przyjechaliśmy i przyleciały na spotkanie z nami.





Kolacja składa się z tuszonki, chleba, cebuli i herbatki.



A po kolacji, oczywiście „lekarstwo” trzeba zażyć, chociaż nasi „goście” nam tego nie ułatwiają.







Smarujemy się olejkiem gożdzikowym i mogę powiedzieć, że działa, ale przez jakieś 15 – 20 min.
Czynności techniczne takie jak rozbijanie namiotu, posiłek to jest mały problem, gorzej kiedy musisz iść „w krzaki”. I tutaj znowu, pierwsza operacja to mały problem, ale kiedy masz większą potrzebę … uuuuuu to już jest większy problem. Co i jak byś nie kombinował, musisz „to” robić szybko, im szybciej tym lepiej dla twojego tyłka. Ja nie miałem potrzeby korzystać, ale Dafik musiał i poradził sobie bardzo szybko.
Namiot rozbijamy w ten sposób, żeby sypialnia cały czas była zamknięta. Kiedy przygotowywaliśmy się do snu, najpierw wypędzaliśmy gałęziami komary z przedsionka, potem delikatnie robiliśmy jak najmniejszą szczelinę, żeby powkładać do sypialni śpiwór, materac i inne akcesoria, a na końcu sami się tam wsuwaliśmy. Następnie trzeba było wybić komary, które mimo wszystko i tak do sypialni się dostały. Kiedy wydawało się, że nie ma już żadnego i kładliśmy się spać, po pewnym czasie nad głową i tak coś bzyczało, dlatego dla bezpieczeństwa lepiej było założyć na głowę moskitierę.



Dystans 410 km Temperatura 18 – 26 oC
henry jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 20.12.2017, 23:19   #10
killjoy
 
killjoy's Avatar


Zarejestrowany: Dec 2011
Posty: 92
Motocykl: RD07a
killjoy jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 3 dni 5 godz 10 min 22 s
Domyślnie

Ekstra!
killjoy jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Tukan 2017 karol1989 Imprezy forum AT i zloty ogólne 86 13.07.2017 08:28
Bałkany 30.07.2017 - 12.08.2017 giennios Umawianie i propozycje wyjazdów 0 23.06.2017 12:58
Iran trip 2017 - start 12.05.2017. Emek Przygotowania do wyjazdów 137 14.06.2017 15:13
Enduro Pohulanka 29.04.2017 - 01.05.2017 wojtekm72 Imprezy forum AT i zloty ogólne 53 28.05.2017 21:49


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:01.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.