Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19.09.2012, 08:49   #1
Głazio
 
Głazio's Avatar


Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Lubaczów
Posty: 310
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Głazio jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 dni 3 godz 8 min 37 s
Domyślnie

Po jakimś czasie Tamara podjeżdża samochodem z którego wysiada skośnooki policjant.



Debatujemy co dalej. Jedziemy na komisariat. Policjant "motocyklista" poczuł solidarność. Po wykonaniu ok. 50 telefonów jest już zrezygnowany. Nie wie jak nam pomóc. W końcu dzwoni do najstarszego motocyklisty w Elista. Ten bez zastanowienie przyjeżdża do nas. Zarezerwowali nam hotel. Tamara wsiada do samochodu a ja jadę sam na moto nieco lżejszym. Trzeba dojechać do stolicy Kałmucji ok. 15 km. Kołem targa coraz bardziej na boki. W drodze Kola (najstarszy motocyklista w Elista) mówi, że nie będziemy nocować w hotelu tylko u niego.
W końcu dojeżdżamy do garażu Koli. Tam stoją 3 motocykle Honda GL 1800, Transalp 600, Ural i skuter (chopper) dla jego wnuka. Zabieramy się do rozpoławiania feralnej części. Z magicznej małej skrzyneczki pod kufrem centralnym wyciągam swoje klucze. Sprawdzam imbus 8 za duży 6 za mały. W typowym zestawie niestety nie było 7. Naprawa zaczyna się od poszukiwania imbusa 7. Kolejna seria telefonów. Nikt nie ma 7. Jasna ch... ! Kola idzie do pobliskiego zakładu lakierniczego. Wraca z zestawem imbusów. Delikatne ale jest 7. Właściciel prosił, żeby niczego nie uszkodzić. Biorę do dłoni staram się nie złamać. Ciężka sprawa za duże wygięcie. Po namysłach robimy przedłużkę z rurki - poszło. Ufff. W garażu rozbieram co trzeba. Koszyczek łożyska poszedł w drobny mak. Całe szczęście simering nie został uszkodzony.



Wieczorem zostaliśmy zaproszeni na szaszłyk i spotkanie z kałmuckimi motocyklistami.



Jedzenie było przepyszne. Czułem się w ich towarzystwie jak za dawnych dobrych lat. Kiedy na motocyklach jeździli tylko ich wielbiciele i fanatycy. Większość się zna. Ma stałe miejsce spotkań na zewnątrz w pobliżu sklepiku otwartego całą noc. Kogo nie znają zaczepiają i zapraszają aby do nich dołączył.
Na zdjęciu poniżej część ekipy.



Dzień 13 - poszukiwanie łożyska.
Kola stwierdził, że nie powinniśmy mieć problemu ze znalezieniem i zakupem. Ja wiedziałem, że nie będzie to proste. Tak też było. Nasz poszukiwania miały się zacząć i zakończyć na rynku. Cały dzień szukania - bazar, rynek, sklepy z łożyskami, serwisy, telefony do serwisu motocyklowego BMW w Rostowie nad Donem i tu nasze największe zdziwienie - nawet po numerze katalogowym nie wiedzieli o jakie łożysko chodzi. Siedzimy w serwisie Łady i wysyłamy sms-y do serwisu BMW. Może zatrybią. Kola w międzyczasie wziął wymiary łożyska i spisał oznaczenie. Po 3 godzinach przyjeżdża i oznajmia, że znalazł. Będzie za 8 godzin - tańsze lub droższe z mosiężnym koszyczkiem. Wybrałem droższe. Kasa z góry i czekamy. Kola był bardzo zdziwiony ponieważ w szczęśliwym dla nas sklepie powiedzieli, że łożysko jedzie z Moskwy (1250 km). Przy dostarczeniu kasy chcieliśmy zaspokoić naszą ciekawość czy łożysko wiozą samolotem ?
Nie - po regionach Rosji krążą samochody z łożyskami zawijające 1 raz w tygodniu do stolicy (Moskwy) w celu uzupełnienia braków. Na nasze szczęście samochód zawija do Elisty dziś w nocy.
Wieczorem - zwiedzanie Elisty. Kola wyciąga swoje dwie Hondy i pyta czy będziemy jeździć na Transalpie.
Jasne.
SMS do Polski (coś w tym stylu) - "Jesteśmy w stolicy Kałmucji. Pijemy herbatę i jeździmy z bandą mongolskich motocyklistów. Zwiedzamy miasto".
Odp. "Gdzie wy k... jesteście"?
Sami nie wiedzieliśmy, że jest tu tak pięknie.



Na zdjęciu Kola z żoną Ludmiłą. W tle górki, po których rozbijają się crossowcy.

Rytuał Koli ubierania się w motocyklowe ciuszki bardzo nam się spodobał. Zwiedzamy miasto. Zaczynamy od centrum "miasta szachów". Kałmucy są dumni z tego, że udało im się przesunąć pomnik Lenina z centralnego miejsca placu na jego skraj.
Budynki - jak u potomków Czyngis-chana (tak o sobie mówią). Kałmucja to taka namiastka Mongolii w Europie o czym przekonaliśmy się tego wieczora.



Na Trampku czuję się jak na rowerku - jakoś nieswojo. Po chwili przyzwyczaiłem się do sprzętu. Kola jednak za szybko nam odchodził - w trampku brakowało troszeczkę jadu ale i tak było za...
Zwiedzając miasto poznajemy historię Kałmucji. Pomniki, miasteczko szachów (szachowa olimpiada z 1998 r.), parlament ...
Czekamy na łożysko, które ma dotrzeć ok. 1.00 w nocy czasu miejscowego.



Jedno miejsce spotkań motocyklistów. Drugie miejsce spotkań motocyklistów. W każdym z nich po herbatce i w drogę.
Telefon. Jest łożysko. Pędzimy po odbiór - wygląda solidnie. Ma o dwa śruty mniej ale mosiężny koszyczek wygląda solidnie (lepiej niż w Germany orginal).
Przed spaniem - jeden element do zamrażalnika.
Plan na dzień następny - pobudka o 7.00

Dzień 14
Pobudka przeciągnęła się do 8.30.Po wyciągnięciu Łożysko bez większego problemy wskakuje na wałek. Teraz trzeba je włożyć w obudowę. I tu stanęły kozy na moście. Nie pomogło mrożenie jednego elementu a rozgrzewanie we wrzątku drugiego. Wszystko szło doskonale ale tylko do połowy. Po trzech próbach jedziemy poszukiwać prasy. Po pewnych problemach - znajomości Koli bardzo się przydały. Po godzinie jesteśmy w garażu i montuję całość.
Pakowanie i jazda testowa z pełnym załadunkiem. GS nawet z pełnym załadunkiem już nie odstaje od Hondy GL 1800. Jedziemy do największej świątyni buddyjskiej w Europie.



Zwiedzamy, słuchamy, oglądamy szatę Dalajlamy robimy małe zakupy w tym małego buddę.
Jedziemy za miasto do jurt. W jednej z nich serwujemy sobie mały poczęstunek z kałmucką herbatą (bawarka z solą i masłem).



Po drodze to co odeszło ale jest nadal żywe w tym kraju ...



Tu przypomniał o sobie silnie wiejący wiatr, który przewraca nasze motocykle. Oglądamy szkody i wracamy do garażu Koli.
Pakowanie ostatnich gadżetów, jedzonko, przymiarki i ok. 15.00 ruszamy w drogę.



Ciągle zadaję sobie pytanie czy łożysko wytrzyma? Doświadczenia znajomych, u których po takiej wymianie największy przebieg nowego "podszewnika" to 2000 km. Z powodu przymusowego postoju rezygnujemy z Morza Kaspijskiego (7-2). Kontynuujemy jazdę. Jazda w stronę Gruzji.
__________________
http://www.radiator-mototurystyka.pl/

Ostatnio edytowane przez Głazio : 19.09.2012 o 08:55
Głazio jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18.09.2012, 07:02   #2
jackmd
 
jackmd's Avatar


Zarejestrowany: Dec 2008
Miasto: Wodzisław Sląski
Posty: 161
Motocykl: RD07a
Przebieg: 55000
jackmd jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 tygodni 3 dni 2 godz 47 min 21 s
Domyślnie

I to jest BMW, niespodzianki w najbardziej niespodziewanym miejscu. Ce la vie
jackmd jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 27.09.2012, 22:45   #3
jacoo
 
jacoo's Avatar


Zarejestrowany: Jun 2010
Miasto: Zakopane / Kraków
Posty: 400
Motocykl: Tenere T700
Przebieg: rośnie
Galeria: Zdjęcia
jacoo jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 tygodni 3 godz 43 min 41 s
Domyślnie

Jechać jechać....z relacją też.
Fajnie się czyta.
jacoo jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 28.09.2012, 11:31   #4
Orzep
Zwykły przechodzień...
 
Orzep's Avatar


Zarejestrowany: Jul 2011
Miasto: DW
Posty: 1,794
Motocykl: GS12y
Orzep jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 3 dni 11 godz 45 min 7 s
Domyślnie

Zachłannie sie czyta twoją relację...a umiejętnośc budowania napięcia znakiem zapytania końcem odcinka, powoduje nerwowe wiercenie sie na krześle w oczekiwaniu CDNa! Temat łożyska Mnie szczególnie interesuje

Cytat:
Napisał Głazio Zobacz post
1...Ciągle zadaję sobie pytanie czy łożysko wytrzyma? Doświadczenia znajomych, u których po takiej wymianie największy przebieg nowego "podszewnika" to 2000 km.
2...Wyciek oleju powiedział nam wszytko - już to raz przeżyliśmy ale do domu było znacznie bliżej.
3...Towarzyszy nam myśl 1000/2000 km pokaże czy łożysko jest solidne lub dobrze założone. Problem tkwi w dystansowaniu ...
1-Znaczy się, że po wymianie max 2000km i "musi" paść znów? Paciemu?
2-Padło już ci kiedys owe łożysko?
3-Podobno nie dystansuje się przy wymianie łozyska...przynajmniej w GS12ym
źródło: ZbigniewGołowicz http://www.advrider.pl/viewtopic.php?f=6&t=11746
4-Ile masz nalatane kilometrów?

Pozdro Orzep
p.s. Przepraszam, że zaśmiecam Ci wątek podróżniczy, ale zapewne jest tu jeszcze kilku zinteresowanych owym problemem.
__________________
-- Nie wzywaj imienia Pana bOrzepa nadaremno-- -- Trudno jest powiedzieć NIE, gdy wszyscy mówią TAK --
Orzep jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.10.2012, 19:45   #5
Głazio
 
Głazio's Avatar


Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Lubaczów
Posty: 310
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Głazio jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 dni 3 godz 8 min 37 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał Orzep Zobacz post
1-Znaczy się, że po wymianie max 2000km i "musi" paść znów? Paciemu?
2-Padło już ci kiedys owe łożysko?
3-Podobno nie dystansuje się przy wymianie łozyska...przynajmniej w GS12ym
źródło: ZbigniewGołowicz http://www.advrider.pl/viewtopic.php?f=6&t=11746
4-Ile masz nalatane kilometrów?

Pozdro Orzep
p.s. Przepraszam, że zaśmiecam Ci wątek podróżniczy, ale zapewne jest tu jeszcze kilku zinteresowanych owym problemem.
Ad 1. Nie wiem dlaczego. Wiem, że tak mieli znajomi jednak wtedy nie wypytałem o szczegóły. Możliwe, że wyciągnęli dystanse i zapomnieli je włożyć na swoje miejsce. Nie znam jednak przyczyny.
Jeden z nich przejechał 1200 km i w drobny mak, drugi 2000 km i paszło.
Może to wina producenta - na czymś trzeba zarabiać :-)
Ad 2. Owe łożysko rozkraczyło mi się w 2009 roku na Węgrzech kiedy wracaliśmy z Albanii (Bałkany) http://www.radiator-mototurystyka.pl...9-albania-2009. Motocykl miał wtedy ok. 55 000 km przebiegu. Wymiana w serwisie na nowe droższa niż zakup całego elementu. Skorzystałem z tej drugiej opcji.
Ad 3. Jeśli chodzi o mnie to nic nie kombinowałem. wymieniłem tylko wadliwą część pakując dystanse na swoje miejsce.
Ad 4. Aktualny przebieg 95 000 km.
__________________
http://www.radiator-mototurystyka.pl/

Ostatnio edytowane przez Głazio : 03.10.2012 o 19:49
Głazio jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 04.10.2012, 17:46   #6
Orzep
Zwykły przechodzień...
 
Orzep's Avatar


Zarejestrowany: Jul 2011
Miasto: DW
Posty: 1,794
Motocykl: GS12y
Orzep jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 3 dni 11 godz 45 min 7 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał Głazio Zobacz post
...Wymiana w serwisie na nowe droższa niż zakup całego elementu. Skorzystałem z tej drugiej opcji.
Ad 3. Jeśli chodzi o mnie to nic nie kombinowałem. wymieniłem tylko wadliwą część pakując dystanse na swoje miejsce.
Ad 4. Aktualny przebieg 95 000 km.
Czyli kupiles uzywany element, który przejechał około 40.000km, do czasu obecnie opisywanej przygody? Dobrze zrozumiałem?
Mam jeszcze pytanie, czy jechałes owa kolejką linową pod Tatev, czy ma jakieś foty z takiej jazdy?...a i ona jest najdłuższa na świecie, ale ma 5.7km

Pozdro Orzep
p.s. Juz sobie doczytałem do końca Wasz wyjazd...i juz nie jestem niecerpliwy
__________________
-- Nie wzywaj imienia Pana bOrzepa nadaremno-- -- Trudno jest powiedzieć NIE, gdy wszyscy mówią TAK --
Orzep jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 04.10.2012, 21:51   #7
Głazio
 
Głazio's Avatar


Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Lubaczów
Posty: 310
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Głazio jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 dni 3 godz 8 min 37 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał Orzep Zobacz post
Czyli kupiles uzywany element, który przejechał około 40.000km, do czasu obecnie opisywanej przygody? Dobrze zrozumiałem?
Mam jeszcze pytanie, czy jechałes owa kolejką linową pod Tatev, czy ma jakieś foty z takiej jazdy?...a i ona jest najdłuższa na świecie, ale ma 5.7km

Pozdro Orzep
p.s. Juz sobie doczytałem do końca Wasz wyjazd...i juz nie jestem niecerpliwy
Dobrze zrozumiałeś - przejechał ok 40 000 km.

Kolejką nie jechaliśmy. Jechała nad nami. O ile dobrze pamiętam to nagrałem film ale nie miałem jeszcze czasu wszystkiego przeglądnąć. Na pewno z wagonika nad nami machała nam masa ludzi. Nie przyglądałem się im zbytnio ponieważ jadąc po serpentynach zastanawiałem się czy jestem szybszy czy wagonik. Byłem jak błyskawica więc odpadli. Jechałem już kilkoma kolejkami i powiem szczerze, że widok z wagonika musi być rewelacyjny.

Dzięki za sporostowanie długości owej kolejki - info zapamiętane z biura informacji turystycznej a ja sam do tej pory tego nie sprawdziłem.

Opis na innym forum nie jest jeszcze skończony - została transalpina i ... cd.

Dopracowany opis zapewne pojawi się na przełomie listopada i grudnia. Do tego więcej zdjęć i krótki film.
Dłuższa wersja filmu "tylko" na prezentacji w Lubaczowie 23 lutego 2013:-)
__________________
http://www.radiator-mototurystyka.pl/

Ostatnio edytowane przez Głazio : 04.10.2012 o 21:58
Głazio jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 06.10.2012, 23:54   #8
Głazio
 
Głazio's Avatar


Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Lubaczów
Posty: 310
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Głazio jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 dni 3 godz 8 min 37 s
Domyślnie

Uślizg koła i ... leżymy.
Dzwon parkingówka. Jawpadłem do przydrożnego rowu szybko wychodze. Chłopaki już są koło nas i pomagają podnieść leżącego kołami do góry kolosa.
To co mnie najbardziej interesowało - jak było na wulkanie?
Stwierdzili, że nie dałbym z nimi rady - za grząsko (piasek). Z bagażami i plecakiem nie ma szans. Chłopakom się podobało. Może innym razem.
Lecą do Tatev. Pada propozycja wspólnego noclegu nad jeziorem, które już za nami. Mamy jednak za bardzo napięty plan więc lecimy dalej.
Odpalam moto - coś nie tak.
Jakby jeden cylinder nie chodził. Jaka ... ?
Ruszamy na wyższych obrotach jakby lepiej. Jednak coś jest nie tak.
Zaglądam szukam - wszystko wygląda w porządku - więc o co chodzi ?

Pod klasztor Khor Virap położony na tle góry Ararat (po stronie Turcji) przyjeżdżamy w półmroku. Szukamy wodopoju i miejsca na namiot. Zamiast tego sady i ogrody pilnowane przez gospodarzy. Wracamy do pobliskiej miejscowości. Pytamy o nocleg w sklepie. Pani mówi, że nie ma problemu i otwiera nam bramę na podwórko. Za moment okazuje się, że chce 5000 dram. Za moment okazuje się, że 5000 dram od głowy. Udając, że tyle nie mamy zostawiamy 7000 dram. Pani zobaczyła 20 polskich złotych i pyta ile to na dolary. Wprowadziłem ją w błąd i wyszło na to, że ok 1 zł po czym zrezygnowała z wzięcia owego banknotu.
Przeglądam motocykl - ciągle coś nie tak. Na niskich obrotach strasznie tałapie. Ponownie nic nie znalazłem.
To był nasz najbardziej gorący nocleg. Nie dało się spać w pomieszczeniu do którego nas wprowadzono. Duży pokój ala gościnny z zabitymi oknami. Udało nam się uchylić jedno, przez które do środka wtargnęły chmary komarów. Wtedy pojęliśmy skąd takie zabezpieczenia.
Inne wygody - toaleta z desek na dworze. Prysznica brak. Wody w nocy nie ma. Można nabrać z beczki dla bydła. Korzystamy więc z naszego prysznica kempingowego. Nazajutrz bardziej zmęczeni niż wyspani ruszamy do celu.

Dzień 18

Khor Virap - to klasztor strzegący góry Ararat. Pilnuje jej żeby nie uciekła. Ormianie mogą tylko na nią popatrzeć ponieważ stoi ona po tureckiej stronie. Tuż za klasztorem przebiega pas graniczny a do góry jest ok. 30 km.

Mały klasztor Khor Virap na tle góry Ararat.


W bramie wejściowej do klasztoru wita nas skorpion.


To właśnie w tym miejscu za sprawą Grzegorza Iluminatora więzionego tu przez 13 lat w małej podziemnej klitce w roku 301, Armenia staje się pierwszym krajem na świecie, który zostaje ogłoszony narodem chrześcijańskim.
Stąd zmierzamy do granicy z Gruzją między dziurami w asfalcie przy silnym bocznym wietrze. Po zejściu z motocykla ciężko było ustać do tego trzymanie motocykla aby się nie przewrócił.
Motocykl dalej rzęzi. Modlę się aby dojechał do morza.

W związku z tym robimy zdjęcie i jedziemy dalej.
Po drodze kolejne ciekawostki ale to na prezentacji :-)

Było to jedno z ostatnich ujęć Armenii. W tle widoczna rozwiana wodna fontanna.
Punkt graniczny w Armenii to jakiś barak. Nowy biurowiec w budowie.
Podsumowując Armenię.
Na stacjach benzynowych nie udało się nam ani naszym kolegom zapłacić kartą. Potrzebna jest więc gotówka. Trudno o paliwo 95 oktanowe a to co ponoć ma 93 to jakaś bujda (podejrzewam, że 86). Zawory dzwonią potwornie. 93 w Gruzji jest znacznie lepsze od 95 w Armenii. Pod lekką górkę nie ma co wbijać 6 biegu.
Ormianie - zaczepiają i pozdrawiają na każdym kroku. Szukają możliwości pogawędek jednak mają problem ze znajomością języków innych niż Ormiański. Klaksony, machanie rękoma, mruganie światłami towarzyszyło nam na każdym kroku. Są sympatyczni choć moja małżonka stwierdziła, że źle im patrzy z oczu. Każdy ma własne odczucia-ja mam nieco odmienne zdanie. Bariera językowa nie pozwoliła się lepiej poznać.

Gruzja
Tankowanie - motocykl cudownie ozdrowiał. Szczerze mówiąc nie wiem ile oktan trafiło nam się na wcześniejszym tankowaniu w Armenii. Nie ma co, w Gruzji 92 jest zdecydowanie lepsza niż 95 w Armenii. Ta miała może 86 skoro nastąpiło takie nagłe uzdrowienie sprzętu.

Achalkalaki - miasto w Gruzji w którym mieszka 90 % Ormian. Tankujemy 95 Premium i motocykl od razy odżywa. Znika tragiczne kołotanie i dźwięczenie zaworów.
Chcemy chaczapuri, kinkali. Zajeżdżamy do poleconej restauracji. Tam jednak jak w większości restauracji dostaniemy jedynie dania typowo europejskie. Kompletny brak dań regionalnych. MIła Pani oznajmia nam, że owe dania dostaniemy w małym kafe. Po chwili znajdujemy takową kawiarnię. Palce lizać.


Jedziemy południową drogą do Batumi. Mijamy most na rzece z wagonu kolejowego.


Przejeżdżamy pod dobrze nam znaną twierdzą w Chertwisi, pod którą nasz kolega Giorgi uprawia zioło


W Achalciche odbudowano ruiny dawnego zamku. Nowe mury wyraźnie jaśniejsze a cały kompleks zamkowy robi aktualnie całkiem spore wrażenie.

Dalej wjeżdżamy w drogę szutrową. Wyraźnie widać, że był na niej położony asfalt po naszej ostatniej wizycie (2 lata wcześniej). Miejscami nie ma po nim nawet śladu. Od Achalciche większą część drogi stanowią szutry. Na jednym z przydrożnych strumieni zatrzymujemy się po zimną źródlaną wodę.

Tamara poszła po wodę a ja w mgnieniu oka zagadałem z chłopakami. Od razu zaczyna się impreza. Robimy więc zdjęcia wymieniamy się adresami. Syci po obiedzie zjedzonym godzinę wcześniej nie mamy miejsca na kolejne rarytasy, którymi nas częstują. Nie puszczają jednak bez wypicia regionalnych trunków. Koniak za mocny. Odmawiam. Lekko zdenerwowani, ze gardzę ich napojem częstują winem wznosząc tradycyjne toasty.
Otrzymujemy kolejne zaproszenie za rok na prawdziwą gruzińską imprezę. Tym razem na cały tydzień. Drugi dzień w Gruzji (pierwszy przejazdem z Rosji) a uzbieraliśmy już półtora tygodnia picia wina. Co będzie dalej ?
Jedziemy dalej. Dziwna chmura wisi nieopodal. W mgnieniu oka owa chmura zasnuła piękne widoki wokół. Widoczność ograniczona jak we mgle.

Jazda w chmurze. Na jednym z mostów mały otwór, w którym spokojnie zmieściłby się na żółty potwór.
W oddali słyszymy wyładowania atmosferyczne, które w szybkim tempie zbliżały się w naszą stronę. Tak samo szybko zastaje nas potworna ulewa. Nie zdążyliśmy się zatrzymać i odziać w przeciwdeszcze. W końcu cali przemoczeni wskakujemy w owe ubranka. Robi się odrobinę cieplej - niestety mokro. Chowamy przemoczony aparat (oby nie za późno).

Szutrowe drogi w mgnieniu oka zmieniają się w górskie potoki. Pytamy mieszkańców okolicznych miejscowości jak daleko do Tbilisi. Odpowiedź - 100 km. Pytam więc Tamarę czy jedziemy dalej. Szybka odpowiedź i jedziemy dalej. Deszcz momentami jest tak gęsty, że nie daje się jechać z przymkniętą szybą. Z otwartą mocne uderzenia kropel wody dają się ostro we znaki.
Zapada mrok, deszcz, szuter a w sumie małe potoki wody płynące po szutrowej drodze.
Jest ciężko - bardzo ciężko - tragicznie.
Jedziemy.
Ok. 40 km. od Batumi zaczyna się asfalt. Momentami zanika ale jazda jest już znacznie szybsza. Noc kręte drogi.
Na jednym z zakrętów w prawo wyjeżdżamy zza skały a za nią ostry zakręt w lewo. Wjeżdżamy na most wyłożony gładką blachą. Uślizg - tylne koło zaczyna wyprzedzać przednie. Na wprost skalna ściana.
Masakra ... ?
__________________
http://www.radiator-mototurystyka.pl/

Ostatnio edytowane przez Głazio : 06.10.2012 o 23:57
Głazio jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 30.09.2012, 11:16   #9
Marcin.111
 
Marcin.111's Avatar


Zarejestrowany: Sep 2010
Miasto: Podkarpacie
Posty: 401
Motocykl: raczej juz nie bede mial
Marcin.111 jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 tygodni 7 godz 11 min 30 s
Domyślnie

Bardzo ekspresowa relacja. Zapewne więcej będzie można zobaczyć i usłyszeć w zimie w Lubaczowie
Marcin.111 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.10.2012, 19:49   #10
Głazio
 
Głazio's Avatar


Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Lubaczów
Posty: 310
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Głazio jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 dni 3 godz 8 min 37 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał Marcin.111 Zobacz post
Bardzo ekspresowa relacja. Zapewne więcej będzie można zobaczyć i usłyszeć w zimie w Lubaczowie
Tak. To już staje się tradycją. Będzie to już III edycja "Nasze wyprawy motocyklowe".
Termin znany więc zainteresowanych już teraz zapraszam.
Ostatnia sobota lutego tj. 23.02.2012 w MDK Lubaczów.

Tradycyjnie po relacji spotkanie na luzie w jednym z barów.
O szczegółach napiszę bliżej terminu.
__________________
http://www.radiator-mototurystyka.pl/

Ostatnio edytowane przez Głazio : 03.10.2012 o 20:14
Głazio jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz

Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Siedem mórz ? Prezentacja zdjęć i filmu w Barze Moto Kosmos Głazio Imprezy forum AT i zloty ogólne 0 04.01.2014 16:15
Siedem mórz … ? Prezentacja zdjęć i filmu w Klub Podróżnik Warszawa Głazio Imprezy forum AT i zloty ogólne 13 09.12.2013 20:05
Moto Gruzja (KAUKAZ) [2012] herni Trochę dalej 4 20.08.2012 11:38
Ekspresem w Kaukaz Południowy, Lipiec 2010 JARU Trochę dalej 70 20.02.2011 20:11


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:58.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.