Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14.12.2018, 19:18   #1
matjas
 
matjas's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Brzezia Łąka
Posty: 15,210
Motocykl: nie mam AT jeszcze
matjas will become famous soon enough
Online: 4 miesiące 2 tygodni 3 dni 10 godz 43 min 36 s
Domyślnie

Dredd ja to chyba mam takie szczęście
Nad Odra spotkałem pieska preriowego w LUTYM - na spacerze ze swoją pierdolnieta panią a moimi pierwszymi i jedynymi pasażerami w blablacarze były cztery jeże pigmejskie

Zaś dzisiaj, ze zagaje w temacie, popatrzyłem na rozmiar Algierii. Ja ignorant ech... ależ to wieeeelki kraj!

Pisz chłopaku bo tu wszyscy jak w poczekalni, piernicza głupoty czekając na właściwy pociąg

M
__________________
'Przestań naprawiać kiedy zaczynasz psuć' - Ojciec matjasa
matjas jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 14.12.2018, 22:22   #2
Dredd


Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Warszawa
Posty: 386
Motocykl: Tenere 700
Dredd jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 3 dni 15 godz 2 min 26 s
Domyślnie

Skoro tak to pisze się

3 sierpnia

Dzień kolejny. Opuszczamy dolinę M’Zab. Dziś zamierzamy pokonać 660km - do Ajn Salah. Na pewno się nie zgubimy – należy jechać prosto. Jeśli nie odbijemy w jedyny na całej trasie skręt w prawo to dotrzemy do celu
Wyruszamy przed świtem. Nie ma co się oszukiwać – jeśli chcemy jechać – trzeba robić to skoro świt, i wykorzystać kilka godzin w miarę znośnej temperatury. Na razie jest tylko 33 stopnie, więc da się życ.
Abdou uparł się, że nas odprowadzi do granic miasta i specjalnie wstał wcześniej. Jeszcze tankowanie. Pracownik stacji nie bardzo chce wlać paliwa do plastikowego kanisterka – ponoć nie wolno. Pomogło dopiero tłumaczenie, że jedziemy do Ajn Salah i inaczej może nam nie starczyć. Jeszcze pożegnalna kawa z Abdou i w drogę. Wzruszyło nas jego zachowanie.
- Żegnaj, bardzo się cieszymy, że na naszej drodze pojawiłeś się Ty. Może uda nam się jeszcze kiedyś spotkać?
- In sha Allah.
Abdou przełamuje się i na pożegnanie ściska Anię.


Jedziemy na południe. Nad horyzont wyskoczyła już czerwona piłka. Świt jest tu dość zaskakujący. W ciągu kilku chwil robi się jasno, zaś ogniste, palące słońce wyłania się zza widnokręgu z prędkością tak dużą, jakby ktoś je kopnął.


128.jpg



I oto ona: صَحْرَاء
As- sahra.
Słowo to oznacza w języku arabskim po prostu pustynię. Pokazała nam pierwsze ze swoich tysiąca oblicz.
Jest piękna.



129.jpg



130.jpg



131.jpg



132.jpg



Bóg dał ludziom kraje bogate w wodę, aby byli szczęśliwi i dał pustynię, aby mogli odnaleźć swoją duszę
(przysłowie tuareskie)


133.jpg



134.jpg



135.jpg



Mijamy właśnie bokiem oazę El- Menia. Gość z autobusu mówił nam, że tam jest niebezpiecznie i jeśli nie musimy, żeby nie zjeżdżać z trasy.
Skoro jest stacja benzynowa, a na niej „maqha” czyli kawiarnia – nie wybrzydzamy. Tankujemy i pijemy kawę. Przez kolejne 400km nie będzie takiej okazji.
I tego jesteśmy pewni.


136.jpg



137.jpg



138.jpg



139.jpg



140.jpg



Trans Sahara Highway biegnie dalej do Ajn Salah. W prawo możemy odbić do Timimun. Są to najbliższe osady ludzkie.
Potwierdziło się, że stacja przed skrzyżowaniem jest nieczynna. Paliwa powinno starczyć, ale na styk. Na szczęście w kanisterku „złotego” płynu pod korek.
Dziwnie się czuję wiedząc, że przed nami tylko pustka. Tu można poczuć, co to słowo naprawdę znaczy.



141.jpg



143.jpg



144.jpg



Nagle… Dochodzę do wniosku, że tu słowo „nagle” jest nie na miejscu. Ono tu po prostu nie pasuje. Tu nic nie dzieje się nagle. Tu wszystko ma swoje miejsce i swój czas. Dobrze więc – powiem lepiej „w pewnym momencie”.
W pewnym momencie dostrzegam napis „Deviation”, co - a i owszem - oznacza zboczenie, ale z trasy. Czyli objazd. Znam to oznaczenie i wcale go nie lubię. Przejechać się da, ale równo nie jest i ledwo co wrzucam dwójkę. Trzeba kontrolować temperaturę oleju, żeby nie było przypadkiem przymusowego postoju dla schłodzenia silnika. Włączam wobec tego wiatrak – niech robi swoje.
Nasza dewiacja okazała się na szczęście tylko kilkukilometrowym odcinkiem offroadowym.


142.jpg



145.jpg



146.jpg



Jedziemy, interkom wyłączony. Każde z nas pogrążone w swoich myślach. Nie wiem jak moja Żaba, ale ja niesamowicie cieszę się, że tu jestem. Chłonę pustynię. Jestem szczęśliwy.
Przypominają mi się słowa Jacka Pałkiewicza:
„Żaden człowiek, który ją poznał (pustynię), nie pozostanie takim samym. Będzie na zawsze nosić w sobie jej ślad i nigdy nie opuści go pragnienie powrotu.
Kto raz uległ jej czarowi, nie oprze się wyzwaniu i zawsze tam wróci, bez względu na to, jaką miałby zapłacić cenę i na jakie narazić się wyrzeczenia.
Tutaj razem z powietrzem wdycha się spokój, mądrość i szacunek.”
Mądre to i prawdziwe słowa. Chyba nie da się tego lepiej powiedzieć.



147.jpg



148.jpg



Od ostatniego tankowania minęło około 250km. Na poboczu spostrzegłem jakieś zabudowania oraz ludzi. Zabudowania, to może określenie na wyrost, ale żadnego innego nie potrafię znaleźć. Na Saharze Zachodniej w takich miejscach dało się kupić benzynę. Może i tutaj się uda? Paliwa powinno nam starczyć, ale czułbym się lepiej wiedząc, że mamy spory zapas.
Stajemy. Podszedłem do stojących obok ludzi.
- As salamu alajkum.
- Wa alajkum as salam.
- Macie może benzynę?
- Nie, ale nie ma problemu. Pojedziemy samochodem i kupimy.
Do najbliższej stacji benzynowej było 150 kilometrów. Cóż, tacy są Algierczycy…
Pamiątkowa fota i w drogę.


151.jpg



152.jpg

Ostatnio edytowane przez Dredd : 31.01.2022 o 19:46
Dredd jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 15.12.2018, 14:13   #3
Melon
 
Melon's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Mar 2012
Miasto: Lublin
Posty: 5,889
Motocykl: cz350/ bandit600/ zx12r/ varadero/vfr1200xd
Melon jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 miesiące 1 tydzień 7 godz 3 min 45 s
Domyślnie

Rozmarzyłem się jazdą, A tu zima za oknem.
__________________
kto smaruje ten jedzie
Melon jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 22.12.2018, 18:34   #4
myku
 
myku's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Germany
Posty: 5,897
Motocykl: CRF1000D+Cegla+Czelendz
myku will become famous soon enough
Online: 4 miesiące 1 tydzień 5 dni 18 godz 22 min 30 s
Domyślnie

Ja narazie przejrzalem watek i cos tam przeczytalem.Tylko nabralem apetytu i ciesze sie ze w kolejnych dniach bede miec wiecej czasu.
myku jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 25.12.2018, 11:16   #5
Dredd


Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Warszawa
Posty: 386
Motocykl: Tenere 700
Dredd jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 3 dni 15 godz 2 min 26 s
Domyślnie

5 – 6 sierpnia

Śniadanie mamy w hotelu w cenie noclegu. Jak to w Algierii – w stylu francuskim, tzn. na słodko. W ogóle nam to nie odpowiada. Jakby muffinki czy hałwa była dla nas za mało słodka, zamiast pieczywa dostajemy piernik z dżemem Ubłagałem kelnera, żeby dał nam zwykłe bagietki. Po tych słodkościach marzą nam się warzywa i owoce…
Podejmujemy solenne postanowienie, żeby kupić arbuza i melona!
Po raz kolejny skończyły nam się czyste ciuchy. Z racji tego, że zostajemy tu na 2 dni, jest czas, żeby zrobić pranie. Dogadałem się z recepcjonistą, że hotel zrobi to za nas. Fajnie, bo wcale nam się nie chciało. W tej temperaturze jakakolwiek aktywność fizyczna wymaga sporego wysiłku… W dzień temperatura dochodzi do 47 stopni, w nocy spada do 37.



249.jpg



W Timimoun spędziliśmy 3 dni, a raczej noce. Trochę odespaliśmy i odpoczęliśmy. Połaziliśmy też po miejscowym suku (tj. targu). Uwielbiam ten koloryt. Dużo czarnej ludności, kobiety poubierane w hidżaby, mężczyźni w galabije. Sam suk również ma swój niepowtarzalny klimat. Kupiliśmy warzywa i pyszne, marynowane oliwki nabierane chochlą z wielkich metalowych wiader (niczym po farbie). Są super, nie wytrzymujemy i podjadamy trochę po drodze!
Pojeździliśmy również po okolicy, aby nacieszyć oczy pustynią



209.jpg



210.jpg



211.jpg



212.jpg



214.jpg



245.jpg



247.jpg



241.jpg



242.jpg



Na obiad szukamy lokalu kierując się starym zwyczajem: gdzie najwięcej ludzi – tam najlepsze jedzenie. Tym sposobem – jak powiedział nam potem recepcjonista w naszym hotelu - znaleźliśmy najlepszą knajpę w „mieście”. Chłopaki nie chcieli nam sprzedać sałatki z lady chłodniczej, bo nie jest wystarczająco świeża. Według nas – wyglądała dobrze. Musieliśmy poczekać, aż zrobią świeżą porcję. W międzyczasie obowiązkowa sesja na motocyklu stojącym przed lokalem
Jak to w Algierii – menu brak. W ladzie chłodniczej leży surowe mięso, przyrządzone na kilka sposobów. Wobec tego pokazujemy na dwa rodzaje, mówimy, że chcemy jeszcze zupę i sałatkę i jakoś się udaje. Zasadniczo, w knajpach do wszystkich dań – bez względu na to czy pasują, czy też nie - dostaje się bagietki. Z reguły są one darmowe, tzn. nie doliczane do rachunku.



215.jpg



Następnego dnia znów zawitaliśmy na obiad do znajomego lokalu. Pomimo tłumów, znalazło się dla nas miejsce. Algierczycy naprawdę traktują gości bardzo przyjaźnie – „po królewsku”. Znowu nie bardzo wiemy co zjeść… Zaglądamy więc innym gościom do talerzy i pokazujemy kelnerowi
Zauważyliśmy, że jedzą tutaj mało warzyw i owoców. Głownie kasze, ryż, mięso i daktyle – jak to na pustyni.

Żeby nie było, że jadamy wyłącznie w knajpach – tak też wyglądały nasze posiłki. Musi być jakiś rumuński akcent



244.jpg



Z Timimun widać w oddali piękne, czerwone piaskowe wydmy. Niestety, podejmowane w ciągu dnia próby dojechania do nich asfaltem spełzły na niczym. Jedyną możliwością jest jazda po szutrówce, czy raczej „piście”, która z racji dużej ilości piachu na niej i posiadanego przez nas motocykla nie wchodzi w rachubę. Wobec tego, bierzemy taksówkę i jedziemy na zachód słońca. Ma nas to kosztować 1000 dinarów, czyli jakieś 20zł. Daćką Logan - z klimą i świecącą się kontrolką „check engine” dojeżdżamy pod same wydmy. Klima działa, to nasza pierwsza tak komfortowa podróż w Algierii Taksówkarz czeka na nas, a my w tym czasie próbujemy wdrapać się na górę piasku. Niestety, zapomnieliśmy, że słońce zachodzi tu równie szybko jak wschodzi i przyjechaliśmy trochę za późno. Na wydmach jest parę osób: jedni jeżdżą samochodem terenowym, ktoś inny pierdopędem, inni spacerują. Gdy ognista piłka schowała się za horyzontem, ludzie zaczęli się modlić. W oddali widzimy, że nasz taksówkarz także.
Po powrocie do hotelu dałem kierowcy umówioną sumę. Chyba jest to duża kwota, bo odnieśliśmy wrażenie, że jest bardzo zadowolony.



217.jpg



Z Timimoum zamierzaliśmy wrócić z powrotem do trasy N1, czyli Trans Sahara Highway i kierować się w stronę El Oued by zobaczyć Wielki Erg Wschodni.
Harley nadal otwiera niemało drzwi i serc. Ponieważ wiele osób chciało zrobić sobie z nim/na nim zdjęcie, z wieloma osobami dzięki temu zamieniliśmy kilka słów (albo gestów ). Jeden z rozmówców powiedział nam, gdzie jechać, aby przejechać Harleyem w poprzek (!!!) Wielkiego Ergu Zachodniego. Nie wierzyłem własnym uszom. Wszystko ładnie, pięknie, ale na naszej mapie nie ma drogi o której on mówił. Na drugiej, kupionej już w Algierii też nie. Ale od czego jest internet?! Sprawdzę ją na google earth!
I co?
Nie ma takiej drogi… Pewnie chłopu się coś pomyliło.
Perspektywa jednak zbyt kusząca, żeby tak łatwo odpuścić. Następnego dnia skoro świt postanawiamy pojechać na zwiad (i tak nie mamy co robić ). Z mapy wynika, że Wielki Erg Zachodni jest blisko; do obiadu powinniśmy wrócić.

Po powrocie decyzja mogła być tylko jedna – zmiana planów. Nie jedziemy Trans Sahara Highway na północ, lecz na Wielki Erg Zachodni, a później się zobaczy!
Już nie mogliśmy doczekać się następnego dnia. Zresztą, zobaczcie sami.
Żal nam jedynie, że nie spotkamy się z Hulud i z Kadarem, bo mamy do zrobienia dodatkowo 600 -800km, więc na odwiedzenie ich na pewno nie starczy nam czasu.


7 sierpnia


Tego poranka nie było grymaszenia ze wstawaniem. Większość bałaganu spakowana w worze, wystarczy tylko wrzucić na motocykl. Jedyny psikus taki, że nasz kanisterek na benzynę trochę przecieka, więc benzynę trzeba przelać do butelek po wodzie mineralnej. Więc zamiast o 5:40 startujemy o 6:20. Śniadanie odpuszczamy, wolimy zjeść własne kanapki na ergu! Niestety, butelki z benzyną zabrały nam miejsce przeznaczone na melona, którego z wielkim żalem musimy zostawić w hotelu.
O ironio! My odjeżdżamy, a w naszym hotelu – basen jest napełniany wodą



248.jpg



Dzień zapowiadał się ciepło…


250.jpg



Zaś wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że czeka nas coś wspaniałego.



251.jpg



220.jpg



219.jpg



221.jpg



Liczyliśmy się z taką ewentualnością, że droga będzie zasypana przez piach i trzeba będzie zawracać. Pomimo, że zabraliśmy dodatkowe paliwo, obliczyłem ile kilometrów możemy przejechać bezpiecznie, żeby dać radę wrócić. Mieliśmy do pokonania 350km bez stacji benzynowej, bez osady, bez niczego.
Na niewielkie zaspy byliśmy przygotowani – jako saperki mieliśmy mocne, plastikowe talerze



224.jpg



223.jpg



225.jpg



226.jpg



227.jpg



Usiedliśmy na jednej z wydm. Milczymy. Wkoło cisza. W zasięgu wzroku żywej duszy. Tylko wiatr delikatnie przesypuje piasek. Słońce świeci tak samo jak dwa tysiące lat temu. Poza maleńką nitką drogi nic się tu nie zmieniło. Widzi nas tylko Bóg…



232.jpg



229.jpg



236.jpg



235.jpg



237.jpg



Pustynia. Jej piękno uspokaja, przenosi w dziwne metafizyczne stany świadomości.
Myślę, że w tym stwierdzeniu jest sporo racji.
Jadę sam na sam ze swoimi myślami. Mijany krajobraz sprzyja kontemplacji. Ktoś mógłby się zapytać: jaka jest przyjemność w jeździe po pustyni i do tego po asfalcie, tzn. nie musząc zmagać się z tym, co pod kołami? Uważam, że jest i to duża. Niewielka ilość rzeczy, na których trzeba skupiać swoją uwagę pozwala na spokojne myślenie. Uważam, że ma to trochę wspólnego z medytacją (choć nigdy jej nie próbowałem na poważnie). Jednak w tym przypadku myśli nie skupiają się na własnym ciele, np. oddechu, lecz na otaczającej rzeczywistości. Ta zaś jest na tyle spokojna i nieruchoma, że nie rozprasza, lecz wprost przeciwnie – pozwala na wyciszenie.



234.jpg



A co jak piach całkowicie zasypie drogę? Jak widać, zdarza się to chyba dość często, ale okazało się, że grasują tam ładowarki algierskich służb i przerzucają piach na „pobocze”.



252.jpg

Ostatnio edytowane przez Dredd : 01.02.2022 o 20:39
Dredd jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 02.01.2019, 15:10   #6
MrWaski
 
MrWaski's Avatar


Zarejestrowany: Sep 2018
Miasto: Słocina
Posty: 1,306
MrWaski jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 3 tygodni 3 dni 15 godz 11 min 25 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał Dredd Zobacz post

To zdjęcie z wystającym z piachu znakiem jest genialne!
MrWaski jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 02.01.2019, 20:58   #7
Bekas


Zarejestrowany: Dec 2018
Miasto: Warka
Posty: 103
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Bekas jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 6 dni 17 godz 29 min 45 s
Domyślnie

Wspaniale się czyta i ogląda,
Widoki pustynne super sprawa,
Bekas jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 04.01.2019, 18:29   #8
Mech&Ścioła
 
Mech&Ścioła's Avatar


Zarejestrowany: Jan 2010
Miasto: Warszawa
Posty: 343
Mech&Ścioła jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 5 dni 10 godz 30 min 15 s
Domyślnie

Wspaniały klimat opowieści!
Na tym zdjęciu aż usłyszałem oddalający się bulgot harleya…

Cytat:
Napisał Dredd Zobacz post
Rozumiem, że nie mieliście ze sobą namiotu. A czy rozbicie namiotu na noc w Algierii w ogóle jest do pomyślenia? Pod względem bezpieczeństwa od ludzi i zwierząt? Szpilka w piachu pewnie też długo się nie utrzyma… Czytałem gdzieś za to, że przebywając na pustyni (idąc z karawaną), człowiek wbrew pozorom wieczorami wcale nie czuje się brudny i lepki od potu i niedostatek wody do mycia nie jest problemem.
Mech&Ścioła jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 04.01.2019, 23:18   #9
Dredd


Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Warszawa
Posty: 386
Motocykl: Tenere 700
Dredd jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 3 dni 15 godz 2 min 26 s
Domyślnie

Widzę odzew czytających, a to znaczy, że moje "męczarnie literackie" nie idą na marne

Cytat:
Napisał Mech&Ścioła Zobacz post
Wspaniały klimat opowieści!
Na tym zdjęciu aż usłyszałem oddalający się bulgot harleya…

Rozumiem, że nie mieliście ze sobą namiotu. A czy rozbicie namiotu na noc w Algierii w ogóle jest do pomyślenia? Pod względem bezpieczeństwa od ludzi i zwierząt? Szpilka w piachu pewnie też długo się nie utrzyma… Czytałem gdzieś za to, że przebywając na pustyni (idąc z karawaną), człowiek wbrew pozorom wieczorami wcale nie czuje się brudny i lepki od potu i niedostatek wody do mycia nie jest problemem.
Namiotu nie mieliśmy. Może jestem mientki, ale po całym dniu w upale potrzebuję przespać się w temperaturze 25-26 stopni. Wieczorem jest ok. 40 stopni i wszystko nagrzane, więc obawiam się, że byłoby ciężko zasnąć. Nad ranem temperatura to 32-35 stopni, więc też ciężko. Co innego zimą.

Co do bezpieczeństwa - nie zagłębiałem tematu, ale wydaje mi się tak:
-zwierzęta na pustyni - największym drapieżnikiem Sahary jest fenek, więc tu strach się bać Na wipery rogate i skorpiony powinna wystarczyć moskitiera.
- ludzie... To trudny temat. Z naszych doświadczeń oraz relacji wszystkich, którzy byli w Algierii wynika, że mieszkają tam naprawdę dobrzy i serdeczni ludzie. My czuliśmy się bardzo dobrze i nic nas nie zaniepokoiło. Trzeba jednak wiedzieć, że w Algierii ok. 2002r. zakończyła się wojna domowa z radykałami muzułmańskimi. Przy czym zakończyła się tak: rząd nie dawał sobie rady i zdecydowano się na ogłoszenie amnestii pod warunkiem złożenia broni przez bojowników islamskich... Czyli - są tam też ludzie, którzy mają krew na rękach.
W tych rejonach, gdzie dostaje się eskortę, raczej nie pozwolono by na spanie samopas pod namiotem. Natomiast słyszałem, że gdy jedzie się z przewodnikiem w pustynię, wszyscy obozują pod namiotami i nie ma z tym problemu (to informacje zasłyszane i przeczytane w necie).
Co do karawan wiem tylko tyle: karawany nie chodzą latem, lecz w zimie. Wtedy temperatury potrafią osiągać w południe 30 stopnie, ale nocą bywa nawet około 0.
Ale taka wyprawa z karawaną musi być świetna
Dredd jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05.01.2019, 10:37   #10
Adagiio
Zakonserwowany
 
Adagiio's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Jul 2005
Miasto: Milazzo
Posty: 5,279
Motocykl: XRV 750
Adagiio will become famous soon enough
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 2 dni 16 godz 34 min 29 s
Domyślnie

Na pustyni śpisz w namiocie, jednak trasa musi zostać zaakceptowana przez biuro gubernatora bezpieczeństwa regionu i wydane imienne pozwolenia, przewodnik licencjonowany i zaufany aby mógł prowadzić grupy obcokrajowców. Biwaki pustynne zaplanowane, dokładne pozycje gps, przed zmierzchem wszyscy na miejscu. Czasem wojsko czy guardia natinale robią odwiedziny. To tylko złudne wyobrażenie że jesteś sam, z reguły jesteś dyskretnie obserwowany a czasem eskortowany na niektórych obszarach. Oczywiście wojsko nie jedzie za Tobą po wydmach, ale widać ich obecność. Na dwóch biwakach byli z nami przez cała noc, nawet przewodnik nie widział dlaczego, albo nie chciał lub nie mógł powiedzieć.
Pomijając wojnę domową w Algierii od lat występują konflikty na tle plemiennym, grup domagających się autonomii i równego traktowania przez rządzących. Wiele lat temu w porozumieniu z zachodnimi koncernami naftowymi sporo tych ziem zostało im przez państwo zabrane ze względu na duże złoża ropy, mieszkańcy wysiedleni bez grosza rekompensaty. Tam koncerny francuskie i włoskie dyktują reguły gry, podobnie jak oligarchowie na Ukrainie.
Czasami coś dupnie i wojsko zamyka dostęp do tego regionu robiąc czystkę aby nie dopuścić do eskalacji, smutne to ale tak jest od długiego czasu że ludzie idą w pioch, algierczycy maja najbardziej chronioną granicę z krajów afrykańskich. Ze względu na taką akcję nie pozwolono nam na wjazd, dowiedzieliśmy się o tym dopiero na granicy w Hazoua.
Dla algierczyków turystyka nie jest w interesie, dlatego bardzo trudno o takie pozwolenia.
W mniemaniu rządzących każde porwanie turystów zagranicznych a kilka lat temu zdążyły się w okolicach Eferi czy Amsel to obraza i oskarżenia o brak bezpieczeństwa przez inne państwa. Skoro wydajesz pozwolenia to oznacza że jest bezpiecznie. Porwań dokonują przeważnie dyskryminowani, dla okupu lub szantażu w konfliktach lub is dla poklasku i demonstracji siły. Może nie wiecie ale w Syrii walczyło wielu Algierczyków w is, którzy wrócili i zapewne nie zajęli się hodowlą cameli.
__________________
Proszę siadać, się nie wychylać, się nie opowiadać
I łaskawie i po cichu i bez szumu i bez iskier
Wypierdalać.
Adagiio jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz

Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
(2018) поездка b Памир - czyli opowieść o tym, jak Gienia, Efcia i Słoń Dominik Pamir zdobywali trolik1 Trochę dalej 167 05.05.2021 07:26
Rumuński Nałęczów czyli wycieczka w Karpaty (sierpień 2018) Gończy Trochę dalej 23 27.11.2018 08:35
Sama na wyspie ludożerców – czyli Królowa na BMW GS Challenge 2018 Sierdiukov Imprezy forum AT i zloty ogólne 23 14.09.2018 21:56
Fireblade na Saharze - tak tez mozna... sambor1965 Kwestie różne, ale podróżne. 26 26.02.2010 22:45


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:32.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.