Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Prev Poprzedni post   Następny post Next
Stary 05.01.2015, 02:05   #20
jorge
Autobanned.
 
jorge's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Feb 2009
Miasto: Wawa
Posty: 5,229
Motocykl: Tesco
Przebieg: 45 555
jorge jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 3 tygodni 5 dni 14 godz 6 min 38 s
Domyślnie

Hispaw. Na miejscowość tą lokalesi mówią Tee Boo. Wysiadamy z pociągu tradycyjnie za miejscowością. I tradycyjnie czeka naganiacz hotelowy. Okazało się, że znany przewodnikowi hotel (lub Internetowi raczej). Mr. Charls to jak później się dowiemy najlepszy hotel w jakim spać będziemy w Birmie i Tajlandii. Dobre pokoje z fanami, ale sprawnymi, czyste prysznice i śniadanie w cenie, w przeciwieństwie do innych bez limitu jedzenia, co w przypadku mnie i naleśników ma swoje znaczenie. Poza tym to jedno z dwóch miejsc gdzie dostałem czarną kawę! Cena była również atrakcyjna jak na Birmę i wynosiła 14 $ za pokój. Oczywiście był "rządowy". trochę źle się robi ,że wspieramy pośrednio tych zbrodniarzy, ale cóż za komuny też u nas tak było... Łazienki w pokoju nie braliśmy, ale za to dostaliśmy super leżaki na miłym tarasie wygód . Towarzystwo jakie można spotkać to zazwyczaj Francuzi i Australijczycy, trochę Hiszpanów, Angoli i Niemców

Noclegi. Taka wstawka. Koszt od 15 do 25 $ za pokój 2-kę bez klimy zazwyczaj (z klimą drożej), a więc najdrożej w moich podróżach po Azji. Warto negocjować i szukać "obok". Większość jest kontrolowana przez Juntę - a więc rządowe. Tylko w Inle Lake nocowaliśmy w fajnym prywatnym hoteliku.

Po zadokowaniu i odmyciu poszliśmy szukać jedzonka. Porady Lonley Planet można sobie wsadzić w dupę zamiast jedzenia. Wszystkie ich bary wyglądały słabo lub bardzo słabo, ewentualnie słabo i drogo. Poszliśmy sprawdzoną metodą - tam gdzie lokalsy (zwłaszcza kierowcy) tam dobrze i tanio. I tak najedliśmy się u Pani co miała gotowe zestawy - od zupy po danie główne i dodatki, za jedna cenę. Super miejscówka na rogu głównych ulic. Stołowaliśmy się tam do opuszczenia miejscowości.

Na zdjęciach: jedzonko u Pani przed i po, ludzie mili, tygrys z darem, wypas na tarasie.

W planach mieliśmy treking po górach - sami sobie. Niestety podobno był bunt miejscowych co im się zachciało autonomii i zakazana wyjścia samodzielnego. można było tylko i wyłącznie w towarzystwie wojska - co nie jest nigdy wesołe. Oczywiście zezwolenia wojskowe wyrabia się w miejscowościach oddalonych o 17 h jazdy ...(Mandalay lub Rangun). Jedynym wyjściem było wzięcie lokalnego przewodnika. Padło na uroczego Pana Bean-a. treging miał być jendonocny z noclegiem w wiosce u plemion Palang i zejście do Hsipaw inną drogą.

Postanowiliśmy jednak przełożyć wyjście o jedne dzień i połazić po okolicy.

Ludzie Okazali się wspaniali. Ggy okazało się, że fotografujemy lokalnego przywódcę wojskowego w modłach - uprzejmy Pan po cichu doniósł, że może się to źle skończyć. gdy pytali "skąd jesteś" wiedzieli dużo o Polsce i nie było sławetnego "Holland". Rozmawiali o Ukrainie i problemach europy. Przede wszystkim rozmawiali co nie zdarzyło się nam w Kambodży czy Laosie. Wiedzieli o komunizmie i znali kilku Polaków, z Lewandowskim rzecz jasna na czele (zdetronizował Papieża i Wałęsę).

Zwiedziliśmy "Bambusowego Buddę" i wytwórnię Cygar czyli "Cheeroly". Ciekawy wynalazek , który paliłem non stop - trochę tytoni, trawa, kora drzewa i inne wynalazki zawinięte w liść tytoniu. Uwaga - grube strzelają ogniem - co skutkuje popalonymi spodniami trekkingowymi . Dopiero Pani ok 90 lat nauczyła nas ,że używa się skorupy kokosa do palenia (wkłada do niego końcówkę "strzelającego" papierosa. Wytwórnia to coś co łatwo przegapić - ja po prostu wlazłem do jednego z domów we wiosce robiącej takowe cygara. Pani nieznająca kompletnie ani jednego słowa - i tak przyjęła nas mega ciepło.

Następnie poszliśmy na targowisko, gdzie zakupiłem maczetę w pochwie z bambusa. Taką w sklepie rolniczym - najlepsza rzecz do domu, bo użytkowa. jest też lokalny supermarket z tanim piwem i lokalnym redbulem.
Hsipaw to naprawdę miły przystanek Birmy.

Na zdjęciach: jedzonko przed i po, ludzie mili, tygrys z ofiarą, wypas na tarasie.
Załączone Grafiki
Typ pliku: jpg DSC_0852.JPG (208.3 KB, 189 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0854.JPG (211.2 KB, 188 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0881.JPG (154.8 KB, 190 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0888.JPG (147.9 KB, 189 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0892.JPG (192.1 KB, 188 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSCN0035.JPG (223.8 KB, 189 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSCN0041.JPG (237.3 KB, 187 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSCN0044.JPG (212.1 KB, 188 wyświetleń)
__________________
Chromolę Afrykę wolę ...Hobbysta Afrykański.

Ostatnio edytowane przez jorge : 05.01.2015 o 03:05
jorge jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
 

Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:39.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.