Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Prev Poprzedni post   Następny post Next
Stary 07.11.2008, 13:41   #10
Robert Movistar
 
Robert Movistar's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Posty: 345
Motocykl: RD04
Robert Movistar jest na dystyngowanej drodze
Online: 5 dni 4 godz 29 min 4 s
Domyślnie

Dzień 13 Szwajcaria Kamczatki? Przejechane 430km.
Przy 171 kilometrze pojawił się asfalt, w Miłkowie i zaraz znikł. Padł tripmaster, kierunki, obrotomierz.


Rano start do Esso. Dima nie jedzie, musi jakiś lot helikopterem wykonać i jakiś pocisk balistyczny znaleźć, Max też wraca prowadzi szkołe kjokuszinki czy jak to się nazywa i ma zajęcia. Locha już w nocy został wyekspediowany do PKC, aby go tam poskładali, reszta jedzie. Startujemy. 5km nawet nie przejechaliśmy gdy w KLE urywa się klema od akumulatora. Dalej z nami nie jedzie. Dzwoni po kumpli aby go ściągnęli do PKC. Izi pognał pierwszy, ja z Saszą jedziemy wolniej, jakieś 70 – 80 km/h. Droga raz lepsza, czyli bez dziur, raz gorsza z dziurami, tarką, zgubionymi kawałami drewna, które spadło z ciężarówek (dobrze że w dzień jedziemy, bo w nocy można się nie źle nadziać na leżący klocek). Jedziemy w odległości jeden od drugiego jakieś 800 m. Kurzy się strasznie. Co jakieś 40 km przejeżdża auto, co 20 km jakiś zakręt. Droga cały czas monotonna, ten sam krajobraz, czyli po jednej i po drugiej stronie las. Żadnego pobocza, tylko na krawędzi drogi usypane pryzmy szutru. Przed Miłkowem kontrola milicji, a w samym mieście jest jedyna stacja pomiędzy PKC a Kluczami. Jemy tam obiad. Zawsze Izi zamawiał żarcie, cały czas coś innego. Zawsze do obiadu zamawialiśmy sałatki. Mają ich setki, każda różna i każda tak samo dobra. Jak wyliczyliśmy do Esso zrobiliśmy z 600km z czego 32km asfaltem. Przy zjeździe do Esso zatrzymuje nas koleś jeepem. Gadka, szmatka, częstuje nas kwasem chlebowym. Kupujemy jeepa i podróżujemy jak Obi-Wan-Kenobi. Koleś mówi, że wczoraj w Esso na moście zastrzelili niedźwiedzia.



Docieramy do Esso zwanego tu Szwajcarią Kamczatki, pewnie dlatego że nikt z ludzi tu mieszkających w Szwajcarii nigdy nie był. Meldujemy się u znajomego Saszy. Po zalogowaniu idziemy na basen, w którym woda przez cały rok ma min. 35 stopni, to też jest ogrzewane z wulkanów jak całe miasteczko, miejscowe dziewki próbują nas poderwać, ale jakaś dziwna u nich uroda i uzębienie mało kompletne. A, jadąc do Esso, poczyniliśmy małe zakupy żywnościowe. Na miejscu otwierając kufer z ciuchami stwierdzam, że na dziurach otworzył się pasztet, 1kg cukru w kostkach, jakaś wędlina i pomidor. Gulasz wygląd miał ciekawy, ale nikt nie chciał go jeść. Nauczony życiem i polityką logistyki Iziego, trzymałem tam śpiwór, karimatę, bluzę i klapki przeprawowe w technologii rejli. Tak że, chłopaki niezły ubaw mają jak to wszystko wyciągam i klnę pod nosem. Niestety, zjeść się tego nie da Pogoda dopisała, więc szybka przepierka i wsio było suche. Naprzeciwko domu w którym mieszkaliśmy jest jakiś dom spokojnej starości, czy coś takiego. Stałym stróżem naszym drynd jest wielki dziadek, który cały czas coś trajkotał pod nosem. Po ostatniej regulacji przedniego zawieszenia, luzuję łożysko w główce ramy, bo kiera ciężko chodziła. Tradycyjna najepka, przeciąga się do wczesnych godzin porannych co było brzemienne w skutkach.
Robert Movistar jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
 

Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Jedź nad morze mówili, będzie fajnie mówili xD xVampear Polska 2 30.08.2020 19:00
Xinjiang 2008 czyli dlaczego nie zobaczymy olimpiady... sambor1965 Trochę dalej 400 23.02.2009 16:44


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:03.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.