Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Prev Poprzedni post   Następny post Next
Stary 25.02.2012, 17:30   #11
jagna
 
jagna's Avatar


Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,783
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
jagna jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 20 godz 7 min 10 s
Domyślnie

Dzień 2 (7 luty)

Oj boli główka, boli…
Krzycha za to chyba plecy bolą, od mojego ciągłego kopania w plecy. Spał na piętrowym łóżku nade mną i straszliwie chrapał. Musiałam jakoś reagować. Kopanie od dołu było najprostsze
Danę znajdujemy w łóżku obok jeszcze we wczorajszej sukience. Wersja oficjalna – „ależ nie chciałam was budzić po nocy szukaniem piżamy”. Niech i tak będzie.

Jak na taki zawszały hostel (Moai Viajero, NIE polecam), śniadanko dają całkiem, całkiem. Jajeczko, bułeczki, arbuz.
Przepakowujemy bagaże do auta, w końcu mogę się pozbyć z walizki namiotu i innych takich. Do tego na dnie ląduje zimowa kurtka i ciepłe buty. Witaj lato! Życie staje się prostsze!
Dana załatwia jeszcze milion rzeczy w sieci, jakieś przelewy, rezerwacje, obiecane roboty. A my czekamy z coraz bardziej zaciętymi minami. Jeszcze tylko tankowanie w mieście, Dana załatwia rezerwację w biurze podróży (leci później na Easter Island) i w końcu możemy RUSZYĆ W PODRÓŻ.

OFF Topic: Toczę lekką wojnę podjazdową o szutry z Krzychem, który uważa, że mamy za mało czasu i za dużo zaplanowane, i musimy z części zrezygnować. Ja najchętniej w ogóle pożegnałabym się z cywilizacją, ale niestety bardziej Krzychu ma rację. W interiorze nie istnieją W OGÓLE stacje benzynowe, a mapy totalnie nie pokazują czego można się spodziewać – czy żwiru gładkiego jak stół, czy wyboistej drogi z ostrymi kamieniami. Do tego jeszcze pogoda każe nam mocno zweryfikować plany, ale o ty później…

Pierwszy dzień jazdy na wszelki wypadek zaplanowaliśmy lajtowo. Cel: camping przy termach Valle di Colina. To jakieś 100 km na południowy wschód od Santiago. Droga wije się do góry łagodnymi serpentynami, do połowy piękny asfalt:



a później pojawia się nasz ulubiony znak/napis „Fin de pavimento” czyli koniec asfaltu. Zobaczymy go jeszcze nie raz

Nadal jedzie się lajtowo. To najlepszy rodzaj chilijskiego szutru. Średnia bezpieczna prędkość to 80-90 km/h, po prostej można szybciej.


czasem zmiana nawierzchni:


oczka nam się śmieją, bo widać już lodowce na szczytach gór. Jest gorąco, koło 30 stopni i niesamowite słońce. Jesteśmy najbardziej na południe z całej podróży, jakiś 34 stopień szerokości południowej. Czyli dzień mamy najdłuższy, ale słońce najniżej (=mamy jeszcze jakiś cień )
No i bladzi jeszcze jesteśmy


Droga przy okazji prowadzi do jednej z niezliczonych chilijskich kopalni i czasem się kurzy za camiones:
G

Pod koniec (już za kopalnią) szuter robi się kamienisty i węższy. Tu już sobie 80 km/h nie pojeździmy:


W końcu dobijamy do Valle di Colina. To koniec doliny górskiej, wjechaliśmy na jakieś 2500 m n.p.m.
Wypływają tu gorące (jakieś 70 stopni) wody. Wapienne chyba. Przepływają przez kilka baseników, im niżej tym chłodniejsza woda:


Muszę sprawdzić skąd ta woda:


W tym na samej górze wysiedzieć się nie da, a na dnie jest ułożona wężownica do podgrzewania wody w prysznicu kampingowym

Leżymy w wodzie z widokiem na góry i lodowce, mmm…



Zanurzenie po szyję nie z wrodzonej skromności, tylko z wiatru. Wiał straszliwie i przeniklwie. Wyjście z basenu wymagało niezłego samozaparcia! Podobnie jak skorzystanie z prysznica w kampingowych baños. Pięć minut się zastanawiałam, czy stanąć na tej podłodze w klapkach, po czym przyszła Chilijka, rozebrała się, i stanęła na boso…
Krzychu mnie później pocieszał, że sól i wysokie temperatury oraz suchość klimatu nie sprzyjają rozwojowi grzybków… Oby…

Pytamy się, gdzie możemy rozbić namiot. Właściciel robi szeroki gest ramion: gdzie wam się podoba.
No to tu nam się podoba, z dala od innych:


Tylko sobie wjedziemy w taką nieco zaciszniejszą kotlinkę i będzie może ciut mniej wiało. Może.
Idziemy obejrzeć okolice.
Gospodarstwo pasterskie:


Właściciel zapewne:


zwróćcie uwagę, czego dosiada. Muły są tu bardzo popularne.

Zachodzi szybko słoneczko i robi się podejrzanie zimno:


Może ognisko poprawi nieco sytuację termalną? Tylko z czego, jak drzew brak? Kaktusy?


Ognisko + wino częściowo poprawiło atmosferę. Pierwszy raz delektujemy się południowym niebem. Znajdujemy krzyż południa. Jest niesamowita ilość gwiazd, jak to z dala od cywilizacji.



Robi się konkretnie zimno, ubieram koszulki „termokurczliwe” oraz 2 polary i zaszywam się w śpiwór. Leżę na materacu, w którym po kolei otwiera się każda z 7 komór i uchodzi powietrze, wrrr… Po chyba setnym nadmuchaniu każdej w końcu przestaje, ale postanawiam bezwzględnie kupić karimatę, której nie zdołałam zabrać z domu.

Coś koło piątej jest tak zimno, że się budzę. Może w samochodzie jest cieplej? Śpi tam Dana, może nachuchała ociupinkę? Nagle słyszę drzwi od auta i pytanie Dany: „Aga, macie tam ciepło? Może ja też przyjdę?”
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą
jagna jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
 

Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Krew, pot i łzy czyli moje spotkanie z Czarną Afryką [2012] Neno Trochę dalej 52 07.03.2013 13:42
Zobaczyć Iran - czyli 4 dni w Armenii. [Czerwiec 2012] majek Trochę dalej 104 26.02.2013 14:33
Twierdza Kłodzka 2012 czyli Czas kazamat arturro007 Imprezy forum AT i zloty ogólne 368 13.05.2012 21:42


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:43.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.