Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Prev Poprzedni post   Następny post Next
Stary 04.11.2010, 18:21   #11
JARU
 
JARU's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2009
Miasto: Wrocław / Grenoble
Posty: 1,183
Motocykl: RD07a
Przebieg: ~60kkm
Galeria: Zdjęcia
JARU jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 9 godz 45 min 18 s
Domyślnie

tak to jest ten dzień! Jedziemy do Omalo w Tuszetii..

Można powiedzieć, że drogę znam na pamięć bo odkąd na Google Earth odkryłem przełęcz Abanos minęło już pół roku a ja zdążyłem od tego czasu przejechać palcem po ekranie każdy zakręt wzdłuż i wszerz..


Dla tych co też lubią podróżować w domu podaję namiary
42 16' 41.02" N 45 30' 27.43" E

no to ruszamy

Chwilę zajęło nam odnalezienie dobrej i jedynej drogi do Omalo i tak ze słonecznej Kachetii wjeżdżamy do wąwozu. Startujemy z wysokości ~500 m npm i od samego początku mam wrażenie, że nie będzie łatwo.

Po chwili zaczyna siąpić i znów marzniemy, tym razem w chmurach. Na całe szczęście (?) miejscami się przejaśnia. Nie jestem do końca przekonany czy na szczęście bo w momentach kiedy widać otoczenie, droga robi się jakby bardziej stroma, zakręty węższe i cieplej robi się w środku.


W drodze na szczyt spotykamy Gruzinów w rozlatującej się Ładzie Nivie, którzy rozradowani próbują nas częstować samogonem o kolorze rdzawej wody z kranu. Sławek grzecznie dziękuje

Mijamy przełęcz 2926 m npm.


Cholernie głodni zbliżamy się do Omalo. Koło małego domku zatrzymuje nas leśnik. Zaprasza nas do ciemnej sali i jak wszystkich turystów zapisuje nas do swojej księgi. Ogrzewamy się, a w międzyczasie leśnik częstuje nas serem, pomidorami i chlebem. Z ciężkim sercem nie zjadamy wszystkiego i ruszamy dalej.

Pierwszy i jak się okazuje najbardziej okazały dom jaki napotykamy w pobliżu wiosek należy do Czeczenów, których z racji bliskości Czeczenii jest wiele w okolicy. Nie tak sobie wyobrażaliśmy "dzicz", Czeczeni wynoszą aparat cyfrowy i jesteśmy dla nich niczym atrakcja turystyczna. Cena jaką nam proponują za nocleg wydaje się dość wysoka jak na standardy Gruzińskie więc ruszamy dalej.

Jak się później dowiadujemy, w tej okolicy Czeczeni bardzo często przechodzą nielegalnie przez góry do Gruzji.

Snujemy się po wiosce i trafiamy (teraz uwaga) do informacji turystycznej, hotelu, muzeum i budynku administracji Tuszetii w jednym. Gruzinki gadają po angielsku ale z gościny nie korzystamy więc dają nam wskazówki jak trafić na nocleg do lokalesów.

No to trafiamy pod dom z napisem "shop" na płocie. To musi być tutaj. Wchodzimy z fanfarami bo wychrzaniam się pod samą furtką i łamię klamkę. Wychodzi Pani, która też w miarę mówi po angielsku i proponuje nam 60zł za nocleg z jedzeniem. Rozglądamy się i coś nam się wydaje, że pięciu gwiazdek nie ma ale zachciało nam się trochę folkloru..

Toaleta:

Romantyczną atmosferę przy kolacji zakłóca tylko gospodyni, która z grzeczności siedzi z nami przy malutkim stole i.. cały czas wysyła smsy. Znowu nici z dziczy.
Można się czepiać do cen ale jedzenia Gruzini nigdy nie żałują. W końcu kosztujemy gruzińskiego wina, zajadamy się super leczem i jak zwykle prze smacznym serem. Do każdego posiłku jaki jedliśmy na wschód od Istambułu serwuje się pomidory z ogórkami, a w Armenii i Gruzji dodatkowo dodaje się do nich zielsko o specyficznym smaku. Laska smaży jeszcze tradycyjne danie z Tuszetii - Kotori, czyli jak mi się udało ustalić smażony placek z bułki, sera i ziemniaków. Coś pięknego.

Idziemy wybierać pokój. Po obejrzeniu wszystkich dwóch na podstawie burzliwej dyskusji wybieramy pokój nr 2. Wybór był trudny bo w jednym z pokojów stały zapasy piwa ze "sklepu", co było w drugim zobaczcie sami.
Niestety musiałem przyznać rację Sławkowi, że nie wypada ucinać misiakowi pazura żeby zrobić sobie naszyjnik Mogli by policzyć i wylądowalibyśmy na podłodze w drugim pokoju..

Kupujemy piwo i walimy "na miasto" w nadziei gorącego powitania i integracji. Nikt nie chce się napić, twierdzą że Gruzini nie piją. Pije z nami tylko jeden starszy człowiek, który jak się okazuje cały rok pracuje w instytucie w Moskwie ale urodził się w Omalo i co roku przyjeżdża na miesięczne wakacje w rodzinne strony.

Opowiada nam co nieco o wiosce. Omalo jest wioską, która z powodu srogiej zimy jest odcięta od świata pomiędzy listopadem a kwietniem (pewno mniej więcej).. W tym czasie we wiosce pozostaje część ludzi, natomiast reszta spędza bydło na niższe tereny.


Kończymy piwko i idziemy spać. Z ilości wrażeń ciężko zasnąć. Na taką Gruzję czekałem. Przejechanie drogi o długości 70km zajęło nam około 5 godzin. Dopiero wieczorem okazuje się, że przez większość drogi ja myślałem o tym, po co broniłem dyplomu skoro mam gdzieś spikować, Sławek zastanawiał się co będzie ze wszystkimi kredytami A następnego dnia mamy wracać tą samą drogą..

Ostatnio edytowane przez JARU : 04.11.2010 o 18:24
JARU jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
 

Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Siedem mórz ? [Kaukaz, Lipiec 2012] Głazio Trochę dalej 51 11.04.2013 21:54
Wyprawa na Kaukaz Południowy 2011 - Gruzja, Azerbejdżan, Armenia Głazio Umawianie i propozycje wyjazdów 14 24.08.2011 23:12
No i znowu Scotland [Lipiec 2010] Rychu72 Trochę dalej 4 17.01.2011 13:14
Holandia w weekend [Lipiec 2010] nicek27 Trochę dalej 7 04.10.2010 09:54
Mongolia,lipiec 2010 barman Umawianie i propozycje wyjazdów 4 03.03.2010 13:11


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:11.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.