Novy, trochę się wyrywasz, zaczynasz streszczać poranek dnia kolejnego. Jagna tu rządzi

Nie wyprzedzajmy!
Ale tak, optowałem by ekipa nie pałowała na oślep, dała nacieszyć oko widokami białoruskiego zadupia, dała zrobić fotki. Mam tracka więc chuj, niech jadą, znajdziemy się

Faktycznie, po drodze gdzieś krzywo skręcam, znajduję jakąś przecinkę w lesie, wracam na szlak. Zajeżdżam pod dom Kościuszki, i widzę z daleka Szynszyle i Apexa którzy właśnie ruszają. OK, porobię zdjęcia, kupuję pamiątkowy breloczek od obwoźnego handlarza, bo miły i pogadał, i zaraz ich dogonię. Chaos wprowadzają w komunikacji białoruskie sieci komórkowe. Ja im wysyłam sms ze ruszam spod domu Kościuszki, za pare minut dostaje nagle sms od kogoś że czekają na mnie w lesie. Odpisuję po paru km, że wlaśnie jestem w lesie, to dostaje wiadomość znowu sprzed godziny. Dobra, to bez sensu. Jazda lasami i polnymi drogami - najlepsze co lubię. Troche szutrów, trochę błotka, są piaski. Ideolo, podoba się dla mnie coraz bardziej

W końcu dojeżdzam do kolejnej "gwiazdki" na mapie, ruiny jakiegoś dworku, pałacu, łotewer. (Pałac Sapiechów w Różanie podpowiada mi teraz geotag zdjęcia).
Spotykam Chemical Brothers, pytają mnie gdzie reszta. - Nie wiem! - Jak to nie wiesz? - No nie wiem, chyba są przede mną. - Nie są bo my już wracamy spod tego pałacu i ich tam nie ma. - Acha, to ich wyprzedziłem

Dziwne są te białoruskie tunele czasowe, byli przede mną, jechali trackiem, ja też, ale ich nie spotkałem, a mimo to są za mną. OK JEBAĆ, trasy są super, widoki są super, podoba się

W mijanych wioskach wzbudzamy sensacje. Każdy wygląda, zagaduje, pyta skąd, dokąd, jak się podoba. Faceci zawsze pytają o "maszinu", kobiety czy mam żonę

Na wsiach biednie i skromnie, ale czysto i miło. Chałupki wszystkie drewniane, maszyn na podwórkach mało, skromnie, ale ładnie. Takie jeszcze fajniejsze Podlasie - czyli dobrze, bo jestem pól krwi podlasiakiem.
Pod resztkami pałacu postanawiam posiedzieć chwilę, nagle słyszę ryk silników. Motocykle, kilka. To muszą być nasi, bo nikt inny tu nie jeździ na dwóch kółkach. Czarkowe wydechy grzmią jak burza z daleka, no i są, znaleźli się

Nikt nie kuma jak się to stało, nieważne, znowu jesteśmy razem

A po chwili podjeżdzają nawet Marysia, Jagna, Rafał i Janusz. Asfaltem.
Szlug, zakupy w magazinie, siku i gotowi do dalszej jazdy. Jeszcze zwyczajowe pogaduchy z miejscowymi pod sklepem (skąd, dokąd, jak się podoba).
OK, lecimy dalej bo dzisiejszego planu nie wyrobimy i nas Chemik opierdoli

