Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Kwestie różne, ale podróżne.

Kwestie różne, ale podróżne. Jak nic z powyższego o podróżowaniu Ci nie pasuje, pisz tutaj...

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary Wczoraj, 09:36   #531
chomik
Administrator
 
chomik's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Jun 2007
Miasto: Bałtyk
Posty: 3,168
Motocykl: RD03 2xRD07a
Przebieg: 666
chomik jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 4 dni 10 godz 3 min 11 s
Domyślnie

lubię, jak napalm o poranku...
__________________
www.motopodroze.pl
chomik jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary Dzisiaj, 07:59   #532
El Czariusz
 
El Czariusz's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 731
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 1 dzień 23 godz 47 min 43 s
Domyślnie

Słowo na Wigilę

Nie moje.
Pani Liliany.

Już Święta? Przecież dopiero były Zaduszki. Czas galopuje, jak nigdy wcześniej, bo my się starzejemy, a świat młodnieje i za chwilę osiągnie wiek przedszkolny.

Dziadek mnie ostrzegał, że im człowiek starszy, tym szybciej czas mu umyka ale mu nie wierzyłam. Wakacje pełzły w ślimaczym tempie, jakby nigdy miały się nie skończyć. I miałoby się to zmienić? A jednak! Dziś dni mi mijają, jak mgnienie oka.

Nauka zabrała się za wyjaśnianie przyczyny różnic w odczuwaniu upływu czasu przez ludzi młodych i niemłodych. Nasze mózgi z wiekiem wpadają w rutynę. Neurony nie muszą tak intensywnie harować jak u dzieci, dla których wszystko jest nowe i musi być dopiero rozpoznane, zarejestrowane, odczute. Im człowiek młodszy, tym więcej jego mózg ma ‘na głowie’, na co potrzebuje masę czasu. Dlatego dziecku tygodnie wydają się epokowo długie.

A kogo to wyjaśnienie nie przekonuje, ten ma inne: dla pięciolatka jeden rok to jedna piąta życia, dla sześćdziesięciolatka rok stanowi zaledwie jedną sześćdziesiątą.

A że świat młodnieje? Nie młodnieje nasza cywilizacja. Europa robi się stara, lękliwa, opieszała i komplikująca wszystko tysiącami zakazów i nakazów. W zderzeniu z tym procesem nowe technologie wymuszają pęd, impet, ekspresowe reakcje i natychmiastowe działania. Na nic się zdają próby buntu. Żeby skutecznie funkcjonować w tym świecie poddajemy się jego szalonemu rytmowi.

O tym co wydarzyło się na drugim końcu świata dowiadujemy się w czasie rzeczywistym, co w zasadzie uniemożliwia rzeczową analizę, jesteśmy więc zasypywani emocjami. Nawet fakty polityczne podawane są jako budzące lęk, złość, wrogość, czasem zadowolenie lub prostą satysfakcję.

Czyż nie w podobny sposób odczuwają świat dzieci, których jeszcze nie nauczono bardziej skomplikowanych ciągów logicznych? Dzieci bazują na prostych emocjach zanim nauczą się racjonalności, lecz to jest tylko etap procesu rozwojowego. Ludzi dorosłych ‘młodniejący’ świat odmóżdża i wystawia na pastwę chaotycznych impulsów.

Święta idą nam na pomoc. Są elementem stałym, stabilizującym i towarzyszy im zespół rytuałów, które jak kręgosłup, podtrzymują konstrukcję całości. Dlatego nie chcę ogołocenia Świąt z kolęd, wigilijnych zwyczajów, czy Pasterki. Niektórzy uważają, że to wszystko być nie musi: że kolędy proponują przestarzałe wzorce zachowań, a Wigilia jest tylko kolacją podczas której jemy potrawy, które niekoniecznie nam smakują i spotykamy się z osobami, które nie zawsze są nam miłe. Moim zdaniem takie argumenty są po prostu niepoważne wobec wagi tego, co Święta nam dają.

A dają nam zatrzymanie czasu. Dla ludzi umiarkowanie religijnych nieuchronna powtarzalność Świąt przywołuje ważne chwile i ważnych dla nas kiedyś ludzi: jakby w ten wieczór kręcili się obok, przy stole. Nie chodzi o wspominki ani wrażenie powrotu do dzieciństwa. Chodzi o poczucie łączności z przeszłością i z przyszłością. O odczucie ciągłości, o to że nasze życie jest wpisane we wspólny los.
Chyba o tym myślał Ahad Ha-Amow, kiedy twierdził, że „nie Żydzi przechowali szabat, tylko szabat przechował Żydów.”

Natomiast dla ludzi o wyższej temperaturze wrażliwości religijnej wspomnienie narodzin Boga jako Człowieka relatywizuje czas, bo otwiera na perspektywę wieczności.

Siła Świąt Bożego Narodzenia jest tak potężna, że nawet zza kolorowych paciorków potrafią się ujawnić istotne emocje i intuicje.
__________________
Jam nie Babinicz...
El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary Dzisiaj, 11:02   #533
El Czariusz
 
El Czariusz's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 731
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 1 dzień 23 godz 47 min 43 s
Domyślnie Przypowieść Wigilijna

A teraz moja przypowieść wigilijna.

Byłem dwa razy w Afganistanie. Akurat w tym bezpiecznym, na pewno relatywnie bezpiecznym.
W 2008-ym nie widziałem tam tabunów ale nie rozglądałem się. "Zwiedzając" w strachu Eszkaszem, najpierw na targu zostałem otoczony przez tłum ludzi. Tabun panie arbo, to mało powiedziane. Tabun to jak... nic nie powiedzieć. Setki ludzi jak na jakiejś egzekucji.
Potem drogę zamknął mi żołnierz wymachujący kałachem. Bardzo przekonująco. Bardzo.
Tak bardzo, że szukając drogi wyjazdowej wjeżdżam w zabudowania i...
...brakuje tego kultowego (dla mnie zdjęcia). Siedzi (zdjęcie) zamknięte w eterze uszkodzonego dysku.

Na drodze staje mi nie jeden gość z kałachem ale tabun Talibów. Dokładnie czterech. Czterech, to już w sumie więcej niż tabun. Teraz, to już koniec... myślę.

Dwa lata później spacerowałem główną ulicą Eszkaszem jak gość. Ręce w kieszeni, czarna ramoneska Izi Rider...

Izi. Zwany przeze mnie pieszczotliwie Izydorem.
On wiedział, że ja byłem tu w AFG pierwszy. Śmieliśmy się razem z tego mojego "pionierstwa". On umiał się śmiać lepiej

Kiedy pierwszy zlazłem z gór (AFG 2010) od Nasrallacha dostałem karteczkę.
- To dla ciebie od bolanda.
Tak mniej więcej brzmiały słowa Nasrallacha symultanicznie tłumaczone w owczym pędzie.
Rozwijam tę karteczkę złożoną na cztery. Na karteczce znany emotikon [ : ) ] i napis.
"BYŁEM TU PRZED TOBĄ".
Izi zrobił mi dzień
Schodzisz z czarnej dupy, żyjesz, jesteś już w cywilizacji i takie przywitanie po polsku. Wtedy się śmiałem do siebie. Ty łotrze!
...Żyjesz...

Dzień później na posterunku w Sarhad melduje się para z Brytanii. Ruda Angielka i... Zygmunt. Polak jak się okazuje. Mieszkający na stałe w Londynie. Mówił ładnym angielskim ale jakoś tak myślę... i zagajam w ojczystym:
- Jesteś Polakiem?
Zaraz potem niedźwiedź itd. Fajna niespodzianka. Jeszcze długo po "afganie" utrzymywaliśmy kontakt, do póki mi się nie wysypała poczta.
Ruda nie wytrzymała psychicznie tego szlaku jak się okazało ale nie o tym.
Tak pogadaliśmy trochę i Zyga "strzela"...
- Słyszałeś o Polaku, który tu zginął na motorze...?
We mnie strzela piorun... Tylko nie ON, tylko nie ON! Znasz personalia?
- Czekaj słyszałem...
Robert...?
- Tak Robert...
KONIEC.

Żegnamy się z Zygmuntem. Idzie do Doliny Małego Pamiru z Rudą, przewodnikami... Ja zostaję sam.

Dużo się działo później.
Ale była granica na koniec. Na tadżyckim posterunku służbę pełni z-ca komendanta. Dobrze mnie pamięta jeszcze z 2008. Ściskami się serdecznie, jak starzy znajomi. Żadnej odprawy. "Tych państwa nie obsługujemy" można by powiedzieć. To nasi.
Biorę komendanta na bok. -
Słuchaj brat... Komendant (znaczy z-ca) wie o co chodzi. W ciszy i skupieniu prosi bym sobie usiadł w kąciku.

Dostaję książki odpraw, siadam w tym kącie i szukam. Nie ma tego dużo, w sensie jakiś europejskich nazwisk. Żadnych tabunów...
Znajduję...
Dzień wcześniej wjechaliśmy jeszcze w AFG w zasięg telefonii komórkowej. Czytam sms od Pastora. To są Przyjaciele. Wiem ile dla siebie znaczyli. Pastor w tych nerwach podaje mi nie tą lokalizację. Poza tym sms "czekał" na mnie... Nie ważne. Tu wszyscy wiedzą: gdzie. Dostaję właściwą lokalizację.

Zanim będziemy "świętować" wjazd do cywilizacji, jedziemy tam całą ekipą. Wiem dokładnie gdzie to... ale w tych emocjach przejeżdżam to miejsce.
Zatrzymuję elwooda i pytam jakiegoś starca. Z nim zawracamy. On nam pokaże...

Wszyscy siedzą na murku i czekają w skupieniu. Na murku od strony południowej (afgańskiej) jeszcze ślady krwi... Starzec prowadzi mnie do zagrody, gdzie stoi afryka Iziego. Kapeć na przednim kole... Rozmawiam z właścicielem majdanu. Mówi mi, co wie... Więcej nie chcę wiedzieć. Nie teraz.
Nie wyobrażam sobie tego, co musiała czuć ekipa, która z Izim jechała. Nigdy ich nie pytałem o szczegóły. Zresztą ze strony Oli spotkała mnie duża przykrość.

Wracam do naszej ekipy.
Gdzieś mam czarny tusz. Nie mogę znaleźć pędzelka... Biorę kawałek patyka i niezdarnie "maluję" nim na murku krzyż i inicjały Roberta z datą. I tu, pomyliłem się... Dodaję Izydorkowi JEDEN DZIEŃ życia.
Za to mnie spotkał ostracyzm Oli, która w tej ekipie była.

Po "wszystkim" zmawiam paciorek i jedziemy do baru siostry Malika w Iszkaszim. Kilka flaszek wódki na dwóch, trochę piw...
Ja z Elą jadę do Garmczaszma, reszta przez Chargusz. Umawiamy się dwa dni później w Sary Tasz.

Dzisiaj, kiedy to dla was piszę wracam pamięcią do doliny Małego Pamiru i...
Zdjęcia z Afganistanu nr 2 mam w komplecie na kompie z którego piszę. Zostawiłem je tam. Coś mi lata o głowie...
Sprawdzam daty.
Niesamowite... W dniu, w którym odszedł Izydor ja stanąłem u wrót tej doliny.

Postanowiłem się rozbić po drugiej stronie Wachanu, który tu wypływa z jeziora Czakmatyn. Przede mną mostek i panoram na wlot do doliny Wachdżiru. O tej dolinie napisze więcej w wątku Grąbczewskiego, który wczoraj aktywowałem. Chodzi oczywiście o Bronisława Grąbczewskiego.
Stojąc u jej wrót podjąłem wtedy znamienną decyzję.
Moim celem była baza mojej ekipy. Celem jej (ekipy) był rejon Kara Dżilgi. jednej z trzech historycznych przełęczy, którymi można dostać się bezpośrednio do Kafiristanu.

By się dostać do bazy musiałbym przejść kolejne, dodatkowe 40km (nie mierzyłem dokładnie ale arbo zaraz wam napisze, że nie wiem, gdzie byłem i że tam tabuny...) w kompletnie nie znanym, dzikim terenie.
Rozbijam się i... poddaję.
Jestem wykończony. Pasek od spodni zapięty na ostatnie dziurki luźny...
Do domu wróciłem z tej wyrypy o 25kg lżejszy ale już ciut przytyty.

Tej nocy mam piękny sen (może go jeszcze zacytuję ale nie teraz).




To "mój" mostek.

Następnego dnia monsum przetoczył się przez Hindukusz.
Ten monsum spowodował największą od 100 lat powódź w Indiach. Odcięta od świata została dolina rzeki Hunzy.
Suchy, pustynny klimat po stronie północnej nawiedziły opady śniegu i deszczu. Zrobiło się ciepło (okolice zera stopni w nocy) a na deszcz ja byłem kompletnie nie przygotowany.
Gdybym się porwał na Kara Dżilge lub dolinę Wachdżiru mógłbym nie wrócić.

Dwa dni później "dołek" psychiczny minął jak ręką odjął, widząc, co niebo wyprawia. Z jurty (najbogatszego jak się okazało) Kirgiza przez dwie doby wychodziłem tylko załatwiać potrzeby fizjologiczne, bardzo mikre zresztą.

W nagrodę za rozsądek (podszyty strachem) pozwolono mi od A do N nagrać procedurę palenia opium formowanym tu w charakterystyczne kulki tarioku.
Kto oglądał Godzinę zemsty z Melem Gibsonem (jedna z dwóch moich ulubionych produkcji z jego udziałem) ten już wie, o czym piszę. Trzy (bodaj) takie kulki lądują na stole bilardowym.

Procedura (już linkowałem ale dla arbo powtórzę) dostępna tu:



W pewnym momencie witam jako pierwszego schodzącego z gór Kubę, naszego wyprawowego tłumacza. Wsłuchaj się arbo w jego słowa, którymi wita mnie Kuba. Dobrze się wsłuchaj.
Dlatego nie interesują mnie Twoje wycieczki. Nie ma w nich nic twórczego i spontanicznego.

Czy mnie się ten Afganistan do czegoś przydał?
Tak.
Traktujmy to jako finał przypowieści.

W 2019-tym na "Mikołaja" udało mi się wyciągnąć należna kasę dla znajomego Ukraińca. Zatrudniałem wtedy Vitka. fajny chłopak. Jego kumpel z podwórka został świeżo upieczonym ojcem dwójki bliźników i przyjechał na trzy mce podreperować swoje mocno upadłe finanse.
Vitek pewnego grudniowego wieczora (pomagając mi przy remoncie Przystanku Oliwa) podzielił się informacją, że developer, który takich jak jego kumpel zatrudnia sporą liczbę i płaci tylko zaliczkami, które praktycznie wystarczają na opłacenie kwatery, którą załatwił im... ów developer.

Ten developer, to był dwójka "sprytnych braci", którzy żerowali na tych biedakach z UA. Większość zatrudniona na minimum. Niektórzy w takiej sytuacji już od pół roku. To taki system, w którym pojawia się syndrom sztokholmski w specyficznej konfiguracji. Konfiguracji bez wyjścia.
Tę "więź" po prostu trzeba przerwać ale... Znikąd wsparcia.
Sprytni bracia (pozwoliłem sobie sprawdzić) otwierali kolejne spółki z ograniczoną odpowiedzialnością i cwanie je "upadali".

Poprosiłem o telefon do jednego z braci.
Bardzo ładnie i grzecznie ze mną rozmawiał, tłumacząc się tym, co dobrze znam.
I ja wysłuchałem grzecznie pana brata i powiedziałem mu przez tel. mniej więcej coś takiego.
- Więc teraz posłuchaj mnie panie bracie. Ten Ukrainiec to jest mój... kuzyn. Syn mojego stryja, z którym byłem dwa razy w Afganistanie. On w moim wieku, tak się złożyło. Jeszcze służy i poprosił o przysługę. Nie zajmowaliśmy się tam budowaniem zamków z piasku. Zresztą nie tylko tam.
Słuchaj teraz gościu: jutro spotykamy się z tobą i twoim bratem na Polankach, przed domem Wałęsy a w waszych zębach ma być cała wypłata dla mojego kuzyna. Zdążyłem was sprawdzić i jakoś nie zamierzam mieć potencjalnych wyrzutów sumienia.

Wybłagali "na razie" spłatę połowy, druga miała być przed świętami Bożego Narodzenia.
Na spotkanie przyjechałem przereklamowanym (jak twierdził arbo) golfem 2.
Jakież było zdziwienie braci.
- Niech was ten golf nie zwiedzie. Nie jeden się już na nim przewiózł.
Chłopcy wybulili (nie pamiętam... chyba 1700zł) i więcej się już nie widzieliśmy. W styczniu ich firma była już "upadłą".

W sumie byłem dwa razy w AFG.
__________________
Jam nie Babinicz...
El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary Dzisiaj, 12:16   #534
El Czariusz
 
El Czariusz's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 731
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 1 dzień 23 godz 47 min 43 s
Domyślnie

Arbo... Nie ma stolika: "przy którym pijemy z Elwoodem".

Wyświetlają mi się tytuły nieprzeczytanych wątków. Nie ma takiej kawiarni, w której moglibyśmy wspólnie przysiąść. Nie ma i nie będzie.
Po pierwsze, nie pijesz alko, no chyba, że się rozpiłeś ale wątpię. Ja piję tylko z wybranymi przez siebie. Ty na to nie zasługujesz.
W kawiarni Fazencjusza nie pamiętam kiedy byłem. A ten ostatni raz był ostatnim raz. Z szacunku do szefa kawiarni. Jego majadan, o którego ja mam inne zdanie. Majdan jego. Koniec kropka.em
Od dzisiaj posty z kawiarni nie będą mi się wyświetlać.

A teraz niespodzianka.
trochę pozwiedzałem dysk dla Chomika, bo to dla niego mam niespodziankę ale...

Niewiarygodne...
Znalazłem to. Zdjęcia też mam! Nie oryginały tylko "pomniejszone" ale... są.
Zaprezentuję wam pierwszy odcinek.

Zapiski bałkańskie Mażenada 2011

No więc Moi Drodzy,
sprawa ma się mianowicie tak, że na ten moment będzie tylko wstęp albo ustęp (znaczy bliżej tego drugiego, w każdym razie ja).

Sprawę rzeczoną będe prowadzil w aktach 5-ciu, jako, że wyrypa dramtyczną była. Przedstawiam ją pod tytułem:

MAŻENADA - dramat nieklasyczny do końca, czyli ZAPISKI BAŁKAŃSKIE ELWOODA z pobytu w sanatorium na wczasach w góralskich lasach.


Bohaterowie dramatu:

1. Kierownik mazeno.
podpunkt a, czyli profil kierownika:
- fota kierownika:

Obrazek

- wykres osobowości kierownika:

Obrazek

- zalety kierownika:
oszczędny

- wady kierownika:
oszczędny

- cechy szczególne:
dziury po zębach


2. Elwood Blues Singels.
- fota Elwooda

Obrazek

- wykres osobowości Elwooda:

Obrazek

- zalety Elwooda:
same

- wady Elwooda:
brak

- cechy szczególne:
uroczy


3. Przedstawiciel medialny - Pastor


4. Przedstawiciel mentalny - Iszu vel Lupi


5. Autobus.
- foto:

Obrazek

- marka
kundel mieszaniec

- wyposażenie
spadający wężyk podciśnienia

- zalety
jedzie

- wady
kierownik


6. Bicykl.
- marka
Kogo Mijata? Wszystkich.

- typ
wredny

- zalety
jedzie

- wady
pedały... wyraźnie szkodzą dupie

To, jakie warunki przedstawił mazeno ogólnie, były konkretne i czytelne. Niestety okazało się, że są to warunki dla zwykłego uczestnika a dla mnie...


Są nawet linki do zdjęć... wygasłych
__________________
Jam nie Babinicz...
El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary Dzisiaj, 13:36   #535
El Czariusz
 
El Czariusz's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 731
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 1 dzień 23 godz 47 min 43 s
Domyślnie

Okazuje się, że w chmurze nie wiele ginie.
Ci panowie stanęli mi na drodze w Eszkaszem.
Nad głową tego po prawej na dalekim planie - szpica Piku Majakowskiego, który oferuje bajeczną panoramę Hindukuszu aż po Karakorum.
Załączone Grafiki
Typ pliku: jpg IMG-20251224-WA0000.jpg (178.5 KB, 2 wyświetleń)
__________________
Jam nie Babinicz...
El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary Dzisiaj, 14:52   #536
El Czariusz
 
El Czariusz's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 731
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 1 dzień 23 godz 47 min 43 s
Domyślnie

Na wigilijny finał, strzał z biodra.

PSOAS – „MIĘSIEŃ DUSZY”

Mięsień biodrowo-lędźwiowy (psoas iliacus) jest potężnym zginaczem biodra oraz rotatorem zewnętrznym kości udowej. To najgłębiej położony i jeden z najważniejszych mięśni stabilizujących ludzkie ciało, mający ogromny wpływ na równowagę strukturalną, zakres ruchu, mobilność stawów oraz funkcjonowanie narządów jamy brzusznej.

Jest to jedyny mięsień, który łączy kręgosłup (pięć kręgów lędźwiowych) z nogami. Odpowiada za utrzymanie pozycji stojącej oraz umożliwia unoszenie nóg podczas chodzenia.
Zdrowy psoas stabilizuje kręgosłup, zapewnia wsparcie dla tułowia i tworzy solidne „rusztowanie” dla narządów jamy brzusznej.
Psoas jest również „narządem percepcji”, silnie powiązanym z emocjami. Składa się z biointeligentnej tkanki i dosłownie ucieleśnia nasze najgłębsze pragnienie przetrwania oraz rozwoju.

Jest on pierwotnym przekaźnikiem sygnałów centralnego układu nerwowego, dlatego bywa nazywany rzecznikiem emocji. Wynika to z jego bezpośredniego połączenia z przeponą poprzez tkankę łączną (powięź), co sprawia, że psoas reaguje zarówno na sposób oddychania, jak i na odruch strachu.

Szybkie tempo życia i chroniczny stres prowadzą do nadprodukcji adrenaliny, która utrzymuje psoas w stałym napięciu, przygotowując ciało do ucieczki, działania lub obronnego skurczu.
Jeśli napięcie to trwa zbyt długo, mięsień zaczyna się skracać i twardnieć.

Prowadzi to do zaburzeń postawy oraz pogorszenia pracy narządów jamy brzusznej, czego skutkiem mogą być bóle pleców, rwa kulszowa, problemy z dyskami, zwyrodnienia bioder, bolesne miesiączki czy zaburzenia trawienne.

Skrócony psoas powoduje pociąganie kręgów w dół, zwiększa nacisk na dyski międzykręgowe i sprzyja hiperlordozie lędźwiowej.
Objawia się to bólem dolnego odcinka pleców, uciskami nerwowymi, napięciem w okolicach bioder oraz ud.
Problem ten dotyczy zarówno uczniów, pracowników biurowych, kierowców, jak i osób prowadzących siedzący tryb życia. Narażeni są także sportowcy, kolarze, osoby trenujące spinning, triathlon, piłkarze z powodu ciągłej pracy w zgięciu.

Napięty psoas wysyła sygnały stresu do układu nerwowego, zaburza przepływ płynów w organizmie i ogranicza oddychanie przeponowe.
Ponieważ psoas jest głęboko zaangażowany w podstawowe reakcje fizyczne i emocjonalne, jego chroniczne napięcie sprawia, że ciało nieustannie otrzymuje sygnały ZAGROŻENIA, co może prowadzić do wyczerpania nadnerczy oraz osłabienia układu odpornościowego.

Sytuację tę pogłębiają nieprawidłowe nawyki siedzenia i codzienne postawy, które ograniczają naturalny ruch i dodatkowo uciskają ten mięsień.
Uwolniony psoas, pozwala na znaczne wydłużenie przedniej części ud oraz umożliwia nogom i miednicy poruszanie się z większą swobodą i niezależnością.
Poprawia ułożenie kręgosłupa i całego tułowia, co bezpośrednio wpływa na lepszą pracę narządów jamy brzusznej, oddychanie oraz funkcjonowanie serca.

Gdy dbamy o zdrowie psoasa, ożywają nasze siły witalne, a my ponownie łączymy się z własnym potencjałem twórczym.
W niektórych filozofiach Wschodu psoas nazywany jest „mięśniem duszy”... głównym centrum energetycznym ciała.

Już sama relaksacja psoasa i przepony poprzez rozciąganie może spektakularnie zmniejszyć dolegliwości bólowe i problemy posturalne.
Im bardziej elastyczny i silny jest psoas, tym swobodniej energia życiowa przepływa przez kości, mięśnie i stawy.
Psoas działa jak kanał przewodzenia energii. Rdzeń, który łączy nas z ziemią i pozwala budować stabilne, zrównoważone oparcie w centrum miednicy.

Dzięki temu kręgosłup wydłuża się, a wraz z nim może swobodnie płynąć cała nasCoraz więcej osób odkrywa, że w procesie rozluźniania psoasa i przywracania wewnętrznej równowagi cennym wsparciem może być fototerapia.
Nie jako metoda leczenia, lecz jako technologia, która stwarza organizmowi warunki do samoregulacji i naturalnej regeneracji.
Załączone Grafiki
Typ pliku: jpg FB_IMG_1766580131539.jpg (16.7 KB, 2 wyświetleń)
__________________
Jam nie Babinicz...
El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:51.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.