Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary Wczoraj, 19:08   #38
Dredd

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Warszawa
Posty: 396
Motocykl: Tenere 700
Dredd jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 16 godz 31 min 16 s
Domyślnie

Dzień 23 – niedziela - 7 sierpnia

Motto minionej nocy brzmi: „Korki w uszach poprawiają jakość życia”
Tylko dzięki nim udało się trochę zdrzemnąć, więc dość późno – jak na nas- bo dopiero po ósmej idziemy na śniadanie do pobliskiej lokanty. Jest bardzo skromne, ale ciepły chleb jaki dostaliśmy robi robotę.
Po śniadaniu zwiedzamy syryjską starówkę Midyat. Jest środek lata, więc zakładam, że nie jest to szczyt sezonu turystycznego, a mimo to turystów sporo. Są także lokalne stragany, a na nich – a jakże – pamiątki!


618.jpg


619.jpg


620.jpg


621.jpg


623.jpg


624.jpg


Miasteczko ewidentnie odnowione i - chyba ładne. My jednak jesteśmy jacyś inni, bo od blichtru wolimy lokalny „folklor”. Skręcamy więc w boczne uliczki, aby odkryć jak miasteczko wyglądało przed odnowieniem. Wdrapujemy się na jakiś budynek, aby zobaczyć miasto z góry – tu także ma ładną perspektywę.


625.jpg


626.jpg


627.jpg


628.jpg


629.jpg


630.jpg


631.jpg


632.jpg


Obiektyw aparatu pozwala dostrzec, że Midyat to nie tylko starówka – nieco dalej widoczna jest nowa zabudowa.


633.jpg


W drodze powrotnej do hotelu kupujemy lokalne mydło Bittim z pistacji – jest to fajny pomysł na prezent. Zachodzimy także do chłopaków z herbaciarni, w której byliśmy wczoraj na czaj. Jest naprawdę sympatycznie, zostajemy poczęstowani winogronem. Chwilę z nimi gadamy. Robią sobie z nami fotę i pytają, czy mogą wstawić na Instagram. Nawet jakby to zrobili bez pytania i tak byśmy się o tym nigdy nie dowiedzieli
Zauważamy ciekawą prawidłowość: tu – w Midyat – w herbaciarni przesiadują sami młodzi ludzie jak my; zamiast dziadków, jak to miało miejsce gdzie indziej.
Jeden z chłopaków chwali się kolegom damskim pierścionkiem; trochę się peszy gdy zauważa, że zerkam w ich stronę. Głaskam wszystkie psy, choć leniwcom nawet nie chce się ruszyć z miejsca – leżą w cieniu i śpią. Kontaktuję się z Siną, który pisze, że mamy pamiętać, że w życiu ważne są tylko chwile.
Wracamy do hotelu. Dominik śpi, a ja robię notatki – będzie z czego napisać kiedyś relację.



634.jpg


635.jpg


636.jpg


Nadeszła pora obiadowa – udajemy się oczywiście do pobliskiej lokanty. Pamiętają nas, bo na wejściu słyszymy radosne: Polonia! Zupy żadnej nie ma, wciągamy więc po świetnym daniu z bakłażana. Nikt nie potrafi tego warzywa przyrządzić tak, jak Turcy! Płacimy ok. 40zł.
Po południu wybieramy się na wycieczkę do Hasankeyf – miejsca zasiedlonego ponoć nieprzerwanie od ponad 10.000 lat, a położonego nad rzeką – a jakże by inaczej: Tygrys. Próbowaliśmy dojechać tam już podczas poprzedniej wycieczki do Iranu w 2019 roku, jeszcze Harleyem. Wtedy się nie udało.

https://poznaj-swiat.pl/article/1067...asto-hasankeyf
https://podroze.onet.pl/aktualnosci/...grysie/1pn9q3m

Pomimo, że już 18:30 jest nadal cieplutko – 36 stopni. Już sama droga do tego miejsca jest całkiem widokowa.


637.jpg


Smutny jest widok drogi, która kończy bieg w wodzie. Hasankeyf zalane – obecnie spoczywa pod błękitnymi wodami Tygrysu. Nasza nawigacja ciągle jeszcze widzi drogi, którymi nie sposób przejechać.


638.jpg


639.jpg


Lokalsi nadal żyją – tak jak jest to możliwe. Łowią ryby w rzece, kąpią się, biesiadują nad wodą.
Dobrze, że jest most – udaje nam się dotrzeć do tego, co zostało ze starożytnego Hasankeyf: kilku przeniesionych zabytków. Jest jeszcze muzeum, ale nie mamy nastroju, aby je oglądać…


640.jpg


641.jpg


642.jpg


Mimo wszystko: show must go on. Widać próby adaptacji do nowych warunków: uruchomiono rejsy stateczkami, ponoć można ponurkować. Na miejscu próbują nadal coś sprzedać handlarze pamiątek. Na kilku bieda-straganach leży wyblakły towar. Pokazują albumy prezentujące jak to miejsce wyglądało kiedyś.
Żal mi trochę tych ludzi, bo jak zalali miasto, to oni stracili swoje domy rodzinne, znane od lat ulice, meczety, być może miejsce pracy.
Kupujemy (widać to już na pierwszy rzut oka ) wytworzoną na miejscu stylizowaną skrzyneczkę na klucze. Nie będzie łatwo jej przewieźć do domu w całości, ale mamy nadzieję, że zapakowanie w brudne ciuchy zadziała cuda


W tej scenerii młoda para ma sesję zdjęciową – panna młoda wygląda naprawdę pięknie!


643.jpg


644.jpg


W oddali wybudowano osiedle „dziwnych” domków – wyglądają jak letniskowe. Podejrzewam, że tu przesiedlili ludzi ze starego Hasankeyf. Na ganku jednego z nich siedzi zadumana starsza pani. Po białej, haftowanej chuście obstawiam, że to Kurdyjka. Macham do niej, ale albo mnie nie widzi, albo ma na głowie inne rzeczy niż machanie.
Próbujemy dojechać do pozostałości miasta, które są po drugiej stronie jeziora, jednak droga szybko kończy się „w wodzie”. Nie udaje nam się odnaleźć właściwej, albo jesteśmy za mało dociekliwi.

W drodze powrotnej zatrzymujemy się w knajpce położonej na tarasiku widokowym, w otoczeniu pięknej panoramy szachownicy pól uprawnych oraz gór. Zachodzące słońce urządziło nam niezapomniany spektakl. Pijemy czaj i delektujemy się chwilą. W tle turecka muzyka – jest pięknie!


645.jpg


646.jpg


647.jpg


648.jpg


649.jpg


Wracamy do hotelu – trzeba się spakować. Już nie damy rady pójść na miasto, bo jest zbyt późno. Jemy kanapki z irańskim serkiem, co nam się nie przysłuży. Około 23 idziemy spać.

Tego dnia przejechaliśmy ok. 90 km.
Dredd jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem