Hmmm, nie wiem, czy jeszcze ktoś czeka na ciąg dalszy, ale trudno, będę nudzić dalej
W Bryce Canyon zrobiliśmy chyba milion zdjęć i naprawdę ciężko wybrać te do pokazania, bo wszystkie pokazują cuda.
Czy ktoś by pomyślał, że pod hasłem „formy erozyjne w eoceńskich wapieniach” może się kryć takie piękno?
Wymyślono dla tych kolumnowych form nawet lokalną nazwę „Hoodoos”.
Idziemy ścieżką wzdłuż krawędzi kanionu. Szlak ma ok. 10 km, ale jak to zwykle bywa, tłumy turystów są przy 2 najważniejszych punktach, a poza tym można się delektować przyrodą nieożywioną bez zakłóceń.
Te 10 km krawędzi kanionu jest półokrągłe i nazywane amfiteatrem
co 100 metrów za zakrętem pojawia się nowy, bajeczny widok:
Ścieżka na samiuśkiej krawędzi:
Dwa kroki do tyłu i po Jagnie
Erozja wapieni ciągle trwa, więc pojawia się coraz więcej kolumn
Hoodoos zwany „Młotem Thora”
„Łososiowe” kolory aż biją w oczy (dla facetów: pomarańczowo-różowy

)
Dochodzimy do obu obleganych punktów (Sunrise Point i Sunset Point), gdzie w sumie można dojechać autem, choć zalecane jest pozostawienie samochodu poza parkiem i korzystanie z shuttle busa.
Stamtąd schodzimy w dół, w mały szlak-pętlę – Navajo Loop.
Z plusów – jest cień i w dół. Z minusów – sporo ludzi i wizja powrotu ostro pod górę.
Po drodze kilka ciekawostek typu skalny mostek
Nadal jest łososiowo:
Zaczynamy podchodzić w górę:
[IMG]https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczNDU6D
r7TxcAsyPCD2aPw2gHSijcvamcRTpeLelgKBdACFJMkB-iTdRWBMneWdHE4rxPjCAssZzT4-qGyT0VHoWw4W0cUlD7wXeBJpvOVVnNm3jeHbhpp-4-iC9Eob8HHjZ51UyuFJ7aFeRIkGOJ14x-g=w536-h951-s-no-gm?authuser=0[/IMG]
Krótka przerwa w cieniu:
i przed nami serpentyny w górę:
W najwęższym miejscu zebrała się ludożerka turystyczna;
i powoli podchodzimy znów na krawędź kanionu:
Wiewóry jak zwykle proszące:
Uff, jesteśmy z powrotem u góry
Idziemy jeszcze kawałek krawędzią, na następny przystanek shuttle busa. A ludzi jakby wymiotło
Od razu lepiej się wędruje samemu:
Na końcu łososiowy przechodzi w pudrowy róż (no dobra, beżowy

)
Ostatnie zachwyty:
Wracamy na parking autobusem (jak z lat 80tych

), robimy obiad w cieniu sosen (grzechotników chwilowo brak) i ruszamy dalej na wschód, do parku stanowego Kodachrome Basin.
- Mama, a tam znowu będą skały?
- No jasne. Ale za to ciekawych kształtach.
- Niby jakich?
- Wieeelkich penisów!
(oficjalnie są to kształty fallusopodobne

)