Wejście na Angels Landing nie jest wielce wymagające, ale niewątpliwie jest tam stromo i bardzo wąsko, nie ma mowy o minięciu się 2 osób.
Nazwa wierzchołka, którą można przetłumaczyć na język polski jako „Podest aniołów” (albo może nowocześniej „Lądowisko”?), pochodzi podobno z 1916 roku, gdy pastor Frederick Fisher zobaczył monolit po raz pierwszy i wykrzyknął „Tylko anioł mógłby na nim wylądować”.
Szlak wiedzie przepaścistą granią i w wielu miejscach ubezpieczony jest przy pomocy łańcuchów i wymaga wspinaczki z użyciem rąk. Ścieżka miejscami ma zaledwie kilkadziesiąt centymetrów szerokości z kilkusetmetrowymi przepaściami po obu stronach.
W historii parku zanotowano co najmniej 5 wypadków śmiertelnych spowodowanych upadkiem w przepaść.
Początek jak z mikroschodków:
Później bez pomocy rąk już się nie da:
Jeden kroczek w prawo i po mnie
Trzeba robić postoje na mijanki (to w tle to szczyt, na który idziemy):
Patrzeć w bok trochę strach:
Po prawej dolina rzeki Virgin, z której zaczynaliśmy szlak, a po prawej, za granią, wąwóz, którym szliśmy:
Dalej ku szczytowi:
Zdobyte
I lepiej się nie obracać do tyłu:
Kilka widoków i wracamy:
Ło, tam byliśmy!
Wracamy, po cieniu tylko wspomnienie i słońce praży niemiłosiernie.
Spotykamy nawet sporo Polaków (Jedni mają straszliwego pecha. Mieli permit na wejście na wczoraj, ale tak lało, że zamknięto wszystkie szlaki. Poszli do góry z myślą, że uproszą rangera o wpuszczenie kolejnego dnia. Nic z tego.)
A tu filmik ze strony parku pokazujący nasz szlak z góry:
Koło 15 jesteśmy z powrotem na przystanku, zasiadamy do obiadu w jedynej tu restauracji.
Nikt nawet nie próbuje siedzieć na tarasie
Doszliśmy do siebie, poziom płynów uzupełniony (IPA z browaru w Moab – rewelacja), nabieramy chęci na kolejny spacer, choć tym razem w dół, brzegiem rzeki, na kolejny przystanek.
Z przerwą na kąpiel w Virgin River, milutko chłodnej
Szlak okazał się być pieszo – konny i przez 2 km robiliśmy slalom między końskimi kupami

zapach też był niczego sobie.
Wracamy na kemping (wyjątkowo spędzamy tu 2 noce, bo chcemy jutro też połazić po Zion) i doceniamy kamperowe lodówki z zimną coroną
PS. Szlaków w parku Zion jest na tydzień łażenia