Wątek: Pak 2023
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06.09.2023, 07:47   #10
Emek
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
 
Emek's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Aug 2015
Miasto: Scyzortown
Posty: 11,171
Motocykl: No Afrika anymore
Emek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 rok 7 miesiące 1 tydzień 6 dni 14 godz 18 min 48 s
Domyślnie

Rankiem znów mamy wspaniałą pogodę. Widoki zajedwabiste ale czas zejść w dół i zmienić lokalizację. Plan zakłada zejście do jeepów, zjazd w dół, pakowanie na motorki i dojazd do doliny Hunza do miejscowości Ali Abad na nocleg. Mamy do pokonania jakieś 160 km ale już wiem że będzie zajebiście ciasno zmieścić się przed zmrokiem. Mamy 1,5 godziny w dół jeepem , przepakowanie, szama etc. Cienko to widzę.
Zejście jest dość przyjemne i droga w dół leci szybciorem.


Na dole mamy trochę oczekiwania na resztę ekipy i dojazd do mostu na dole.
Droga została naprawiona (nie wiem jak to zrobili w jeden dzionek) i bez przesiadek zjeżdżamy w dół. Na dole mamy ponad 40 stopni, słońce pali niemiłosiernie, nie ma gdzie się schować i ogólnie jest lipa. Wchodzimy do hotelu żeby złapać coś do jedzenia. Ceny są abstrakcyjne i kanapka typu tost z pomidorem i serem kosztuje koło 1500 rupii. Kradzież w biały dzień.
Hotel jest tutaj.
https://goo.gl/maps/dnQdLSYQjgd8qVDg8
Zwie się to Shangrila. Kanapka za miliony i ruszamy do auta gdzie zostały nasze bety. Wyciągamy toboły i okazuje się że Michałowa torba jest rozerwana po całej długości. Ki uj? Gdybamy, że może ktoś szarpnął za torbę a ta zahaczyła o podnóżek bo na pace jest motocykl ale rozerwanie jest naprawdę dziwaczne. Do tego urwane są wszystkie klamry do spinania torby. W torbie jednak nie ma żadnych braków ani nic takiego. Zagadka dość szybko się wyjaśniła. Na dole bywa nawet koło 50 stopni a Michał miał w torbie mały kartusz gazowy który wziął się i wybuchnął. Szybko zdejmujemy z paki baniaki z paliwem typu soft, które tak napuchły, że grożą eksplozją dalece większą niż kartusz. Baniaki na bok do cienia na chłodzenie. Torbę się jakoś załata a tymczasem pojedzie ona na pace auta bo nie idzie jej zamknąć.
Jest już późno jak udaje nam się zapakować na motocykle i ruszyć. Po drodze mamy jeszcze tankowanie. Trasa jest przyjemna, nie ma tłoku na drodze, zajebiste widoki, których nie udało nam się uwiecznić bo musieliśmy się zdrowo spinać żeby zdążyć przed zmrokiem. W okolicach Gilgit robimy jeszcze zakupy czyli klasycznie 2 mangosy , pomidory i cebula. No i łogiń.
Trasa jest łatwa ale słońce spada nieubłaganie. Dodatkowo mamy blokadę na drodze.

Śmieszna sprawa choć może i temat poważny. Naród zablokował droge bo nie ma zasięgu we wsi. Ludzi w pizdu, poblokowali ucieczki w bok, nosz kurrr.
Podchodzi do nas jakiś policjant, zeznaje że protest i że 10 minut musimy poczekać. Już znamy to pakistańskie poczucie czasu więc postanawiamy się przebić. Ludkowie na wszelkie sposoby utrudniają nam przejazd, stawiają przed nami motocykle, zastawiają droge ciałem etc. No ale nie damy się pokonać bez walki. Tłumaczymy jednocześnie posuwając się do przodu i w końcu udaje się blokadę pokonać.
Lecimy dalej. Mamy kolejny post gdzie koleś zatrzymuje nas chyba dla sportu i dla sportu sprawdza czy mamy prawidłowe oświetlenie, którego oczywiście nie mamy ale to był chyba tylko wybieg żeby sobie pogadać. Słońce spada, jest szarówka a mamy jeszcze kawał drogi. W końcu pytam gościa czy możemy jechać czy chce od nas jakieś kwity czy o uja mu chodzi. No i puszcza nas w końcu.
Łogiń. Ostatnie 15 kilometrów jedziemy już po zmroku. To jest masakra. Nie polecam, i nigdy jak nie trzeba nie róbcie tego w Pakistanie. Auta z naprzeciwka wszystkie jadą na długich pięknie nas oślepiając, kolesie jadący w tym samym kierunku walą bez świateł bo po co je zapalać, ludkowie poruszają się w okolicy pobocza butem bez żadnych oznak że są na drodze. Jednym słowem dramat. Oczywiście żadnego oświetlenia ulic nie ma więc droga przez mękę. W końcu docieramy do Ali Abad a tam na wjeździe rozpieprzona ulica zalana wodą, stoją jakies maszyny, ciemno jak w doopie.
Dopiero po wjeździe do miasteczka coś widać bo jest trochę światła. Udaje nam się namierzyć drogę do hotelu i w końcu logujemy się na bazie.
Baza.
https://goo.gl/maps/EscrQXL4nJGjRkSh9
Chłopcy zdejmują z auta motocykl z urwanym amortyzatorem, który wziął się i złamał.

Planują dospawać złamaną końcówkę. Mówię im że to nie ma prawa działać ale i tak zawożą moto do jakiegoś magika co ma to pospawać. Pospawał. Co z tego jak uszczelnienia są rozpieprzone, olej wyciekł i to tyle z tej prowizorki.
Kolacja i spać. To był ciężki dzień a jazda po nocy wypluła nas psychicznie.
Emek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem