Trans Euro Trail Macedonia - mam wrażenie, że byliśmy pierwszymi ludźmi, którzy pokonują te odcinki na motocyklu. W tym roku na pewno. 
 
Nie spodziewałem się takiego oblicza Macedonii. Spędziłem tam tydzień, cofnąłem się w czasie o jakieś 40 lat. Spotkaliśmy się tam z ogromną życzliwością, gościnnością i sympatią mieszkańców. Zakupy w Zovik i poczęstunek świeżym owczym serem do zimnego piwa - zostaje na zawsze w mojej pamięci.  
 
Typowy bałkański tygiel. Muzułmanie, grekokatolicy, Albańczycy, Macedończycy.  Obskurne i opuszczone, ale niezwykle urocze wioski, rodem z filmów Kusturicy. Stolica, Skopje, z gigantycznymi monumentami ich wszystkich bohaterów narodowych, koniecznie na koniach. 
  
Przepiękne trasy i widoki, kontra okropny bałagan, śmieci, żeby nie napisać syf najogólniej. Płonące wysypiska u granic Skopje były doprawdy niczym w porównaniu z widokiem szambonierki opróżnianej do przydrożnego rowu przy głównej drodze, w sąsiedztwie domów na przedmieściach stolicy.  
 
Pogoda pokrzyżowała misterny plan, albo ułożyła nam inny - zależy jak na to patrzeć. W zasadzie nic się nie udało z zaplanowanych rzeczy osiągnąć, a mam poczucie, że założenia wyjazdu zrealizowane w 100%. Było tak zajebiście, że nawet 9 godzinny postój w kolejce na granicy Serbsko-Węgierskiej nie zatarł miłych wrażeń.  
 
Wyjechaliśmy przyjaciółmi i nimi wróciliśmy. 
 
Odcinki TETa, które przejechaliśmy są kapitalne. Od wąskich wstążek asfaltów, po górskie dróżki rodem z hard enduro, zwłaszcza o tej porze roku. Miałem mnóstwo wątpliwości czy linesman przejechał wytyczone przez siebie tracki. Trochę trasę korygowałem, vide Dzień 1, ale nie jest to konieczne.  
W wysokich partiach gór nie puszczał śnieg i tak np. Kajmakczałan pozostał niezdobyty, musieliśmy na 1800-1900 mnpm odpuścić. Potem nie puszczały drzewa, ale to akurat pokonaliśmy. Cóż byśmy poczęli tam bez piły... 
 
O dwóch rzeczach należy pamiętać: zabrać piłę i tankować do pełna przy każdej okazji. 
 
Ogromne podziękowania dla Riste Trninkov za pomoc w rezerwacji noclegu i parkingu dla busów. No i za trasę. 
 
Polecam Motel Peshna. Trafiliśmy tam przypadkiem, taki plan miała pogoda. Spartańskie warunki w domkach rekompensuje w dwójnasób przepyszna kuchnia. 
 
Wszędzie, gdzie byliśmy, zostawiliśmy po sobie porządek i dobre wrażenie. Pieniędzmi nie szastaliśmy, o higienę dbaliśmy.  
 
Film miał być okraszony narracją, nawet mikrofon nabyłem. Ale nie umiem, nie potrafię. Zresztą, co mam opowiadać, jak wszystko widać na filmie. Lecieć banałami w rodzaju "droga co celu jest ważniejsza niż jego osiągnięcie" i innym koeljonizmami? Ten film aż ocieka drogą 🙂 Miłego oglądania. 
 
Pozostał ogromny niedosyt i jeszcze w tym roku bym chciał wrócić do Macedoni. Nawet już jakieś pergole zdążyłem na kwiatki zbudować na tarasie. Także ten, ciąg dalszy nastąpi mam nadzieję... 
 
		 
		
		
		
		
		
		
		
	 |