Po dluzszej przerwie witam ponownie i zabieram sie za nadrabianie zaleglosci. 
  
Po pobudce w srodku nocy poszlismy z zolnierzami do ich obzowiska,kilka kilometrow polna droga,potem przez laki do jakiegos opuszczonego gospodarstwa.Byl srodek nocy,zolnierze nie pozwolili nam uzywac latarek,Roman szedl w klapkach,kilka razy zassaly mu sie one w blocie,ciezko bylo je odnalesc po ciemku. 
W obozowisku rozbilismy nasz namiocik,posrodku namiotow wojakow i poszlismy spac,deszczyk lekko mrzylm bylo ponad 20 stopni. 
Na drugi dzien zolnierze dali nam snaidanie-kakao i kanapka z konserwa.Zaczelismy rozgladac sie po obozowisku.Krecilo sie okolo 40 zolnierzy,wyposaznych we wszytsko,co mozna przyniesc na plecach-karbiny maszynowe,CKMy,karabiny snajperskie, mozdzierze,radiostacje itp itd,Saperzy mieli do pomocy psy .Wojacy byli ty po to,by pilnowac,chronic ekipe niszczaca plantacje koki.A pracownikow bylo okolo 80 osob, 
ktorzy wyrywaja z korzeniami drzewka koki,a koke 
najczesciej sadza wlasnie Guerilla,ktorzy z produkcji i sprzedazy cocainy 
maja pieniadze na swoje utrzymanie.I podobno jest tak,ze nawet jak wojsko 
znajdzie wiesniakow sadzacych koke,to im nic nie robi,bo wiesniacy to robia 
troche z przymusu guerilli,a troche dla zarobku-bo czesto nie maja duzej 
mozliwosci zarobienia pieniedzy w inny sposob.A jak wojsko znajdzie 
miejsce,gdzie sie przetwarza koke,albo porcjuje,to niszcza i strzelaja sie z guerilla.Tylko,ze na guerille to tu mowia na wszystkich,ktorzy sa wrogami 
panstwa i mieszkaja w gorach,w dzungli.A do wyrywania i niszczenia koki 
rzad zatrudnia tych samych wiesniakow,ktorzy czasami ja sadza-zeby im dac 
pieniadze i zatrudnienie.A oprocz tego w grupie niszczaca koke sa tez 
inzynierowie,medycy,sluzba techniczna,kucharze.Guerilla czesto zastawia pulapki.wiec zolnierze maja do 
pomocy psy,ktore potrafia wykryc miny i materialy wybuchowe.Ale jak napada 
duzo wody,miny sa pod woda,nie mozna pracowac,bo psy nie wyczuwaja min. 
 
Jak nas to wojsko przeprowadzilo do swojego obozowiska,na drugi dzien 
jeden inzynier,ktory troszke mowil po angielsku opowiadal,ze wojskowi 
maja podsluch guerilli ,ktorzy  mowili cos o dwoch gringo,z niebieskimi oczami,jasna 
skora,ktorzy jada na motocyklu.i nie wiadomo,czy chcieli cos nam zrobic,ale 
wojacy zabrali nas w bezpieczneijsze miejsce. 
  
Wiec wyladowalismy na biwaku wojska  i rozkoszowalismy sie cisza przed burza.
		 
		
		
		
		
		
		
			
				__________________ 
				niejedna przestrzen jeszcze moj uslyszy glos 
super miejsce i cudowni ludzie  www.misja-kamerun.pl
			 
		
		
		
		
	 |