W przedostatni dzień naszej przygody startujemy z nadzieją, że kemping na którym spędziliśmy noc był w połowie tej ciekawej drogi - niestety. To był koniec ciekawych widoków. Dalej, poza kilkoma pierwszymi kilometrami czekała nas nudna dolotówka na marokański standard jakim jest liczący 110m wysokości wodospad Ouzoud (co w języku berberyjskim oznacza âoliwęâ - wodospad nazwano tak ze względu na otaczające go gaje oliwne).
I jeszcze widok z drugiej strony
Wodospad zajmuje nam nieco ponad godzinę. Najwięcej czasu poświęcamy na zrzucenie z siebie kombinezonów i ubranie cywilnych ciuszków (było gorąco - 36*C) i operację w drugą stronę

Jest naprawdę gorąco. Najchętniej uwalilibyśmy się w cieniu jakiegoś drzewa i poleżeli tak do wieczora. Niestety czas ucieka, do kempingu, gdzie czeka już reszta ekipy, zostało ponad 150km więc nie ma co - trzeba ruszać.
15km dalej KTM łapie coś w tylną oponę. Zjeżdżamy w pierwszy cień i dumamy co dalej... Została mi jedna krótka łyżka, drugą wozi Darek, odkąd wygrzebywał nią błoto spod błotnika swojej Tenery. Na tyle KTMa siedzi E09 w wersji DAKAR - niezwykle twarda guma, do tego z nieba leje się żar. Odpuszczamy walkę w tych warunkach. Pakujemy koło na EnJoya i ruszam w poszukiwaniu wulkanizatora. Jest 13:00
Mijam 2-3 zamknięte zakłady, chyba trwa południowa sjesta. Dopiero po około 45km udaje się coś znaleźć. Chłopaki z zakładu ochoczo zabierają się do pracy.
Po 15minutach uśmiech znika im z twarzy a w ręku pojawia się duuuży młot - opona nie chce zejść przy użyciu łyżek. W końcu się udaje. Jest dziura - łatają. Uff.
Pompowanie, montaż na tyle mojego moto i jeszcze kontrola, czy aby trzyma ciśnienie. Niestety... z 2atmosfer po kilku minutach w kole zostało 0,8...
Znów walka z opona. Pojawia się krzesło bo chłopaki twierdza, że jeszcze trochę zejdzie. Współczuję tylko dla Michała i Doroty - zostali w piekielnym słonku, praktycznie bez wody i czegoś do zjedzenia...
Dętka wyjęta - okazuje się, że łatka została źle przyklejona. Poprawiają, składają koło do kupy i sytuacja się powtarza. Kurrrrcze - zaczynam się denerwowac, że nie zabraliśmy się za to jednak sami, choć biorąc pod uwagę długość łyżek jakimi operują, ciężar młota... chyba byśmy się poddali

Tym razem znajdują problem przy wentylu. Nie wiadomo czy tak było od początku czy uszkodzili go przy montażu. Gościu przestraszony bo wie, że nie dostanie takiej dętki w mieście. Na szczęście mam coś pod siedzeniem - nie 18kę ale 17" też może się uda wcisnąć.
Działamy!
W międzyczasie pojawia się herbata która rozgarnięci pracownicy serwisu wylewają
Na szczęście udało się wypić szklaneczkę.
Po 4h jestem z powrotem. Zimna Cola, pieczywko... już nawet nie pamiętam za co zabraliśmy się najpierw - za montaż koła czy jedzenie.
Do Marrakeszu docieramy już po zmroku gdzie czeka na nas ekipa i... tadżin przyrządzony własnoręcznie przez Dominika i Darka. Był znacznie lepszy niż te serwowane w restauracjach. Pycha!
Przy butelce omawiamy plan na jutro. Część osób ma już dość jazdy, część pragnie trochę OFFu na dobry koniec wyjazdu.
Planując jutrzejszą eskapadę usypiam z mapą w ręku i nawigacją obok...