... cd
Lisek przeżył. Testowane śpiwory sprawdziły się wyśmienicie. Są bardzo ciepłe a zarazem odporna na wilgoć - dokładnie jak w opisie. Dowodem na to jest osiadła rosa wokół nas w tym także na naszych matach a w śpiworach ani odrobiny wilgoci czy zimna.
Zwijamy się sprawnie i dojeżdżamy do pobliskiego Mauzoleum Niegosza. Okazuje się, że jesteśmy pierwszymi turystami chętnymi do zwiedzania.
Na pobliski szczyt prowadzą zabudowane schody. Wspinamy się wraz z klucznikiem, kasjerem i stróżem w jednej osobie serpentyniastymi schodami biegnącymi obok tunelu (stara ścieżka). Po drodze urządzamy sobie małą pogawędkę. Stroma droga zmusza do przystanków nawet wprawionego stróża w codziennym przemarszu w celu otwarcia krat i drzwi. W nagrodę dla pierwszych turystów płacimy studencki bilet w cenie 1,5 Euro.
Przyglądamy się wielu obiektom stawianym przez turystów. Są to liczne wierze z kamieni ustawiane najczęściej na pamiątkę, gdzie każda z nich oznacza, ze ten, który tam był i ją ułożył, powrócił w to samo miejsce. Zjawisko spotykane w różnych częściach świata - nie tylko w górach. Zapewne są jeszcze inne znaczenia. Ja wiem tylko o takowym.
Na zdjęciu dwie wieże :-)
Na szczycie Jezerskim znajdowała się wcześniej prawosławna kaplica. Za sprawą władz Jugosławii w setną rocznicę śmierci Piotra II Petrowicia-Niegosza zapadła decyzja o rozbiórce kaplicy po to aby wybudować w jej miejsce mauzoleum jego imienia.

Brama wyznaczona przez dwie kariatydy-postacie Czarnogórek.
Decyzja o rozbiórce kaplicy nie była zgodna z życzeniem Niegosza, który w swoim testamencie wyraźnie pisał o pochówku w ufundowanej przez siebie świątyni.

Podobizna Niegosza rzeźbiona w granicie mająca 4 metry wysokości.
Podsumowując cały wywód o człowieku, który zjednoczył naród Czarnogórski. Niegosz to jedyny król Czarnogóry, panujący jako książę od 1860 do 1910, zaś jako król od 1910 do 1918.
Ranek to wyśmienita pora aby podziwiać wspaniałe widoki rozciągające się ze wzgórza gdzie można sobie urządzać spacerki po tutejszych ścieżkach.
Kiedy opuszczamy to miejsce chmury stają się bardziej okazałe.
Dalej jedziemy do Monastyru Ostrog krętą i widokową trasą wzdłuż rzeki Zeta.
Monastyr Ostrog - to zespół cerkiewny składającego się z monastyru dolnego z celami dla mnichów
oraz monastyru górnego wkomponowanego w skałę.
Serpentyną wspinamy się jak najbliżej tylko można. Droga prowadzi pod same bramy klasztoru, pod które mogą dojechać wyłącznie niepełnosprawni i rodziny z dziećmi. Zostawiamy motocykl na parkingu i dalej wspinamy się pieszo.
Klasztor posiada cztery cerkwie: (1) główną, wykutą częściowo w skałach cerkiew Wprowadzenia Matki Bożej do Świątyni (2), jak również cerkiew Krzyża Świętego i Trójcy Świętej (3) oraz najmłodszą, poświęconą w 2005 cerkiew św. nowomęczennika Stanka (4).
W dwóch pierwszych znajdują się zespoły siedemnastowiecznych fresków,
w głównej świątyni znajduje się 17 dzwonów, z czego największy, o wadze 11 ton, jest równocześnie największym dzwonem na Bałkanach. Wierni prawosławni oddają szczególną cześć przechowywanym w nim relikwiom fundatora monasteru, do których tworzy się długa kolejka.
W 1678 do klasztoru zostały przeniesione relikwie jego założyciela, które według tradycji nie rozłożyły się, wydawały przyjemną woń i z których wydobywała się mirra. Zostały one wystawione obok ikonostasu głównej świątyni coś w stylu polskiego filmu pt. "Jasminum".
Klasztor z wieloma grotami, na bazie których został wybudowany monastyr. Na miejscu można nabyć różnej maści pamiątki okolicznościowe.
Na miejscu spotykamy włoskich motocyklistów, z którymi mijaliśmy się w Boce Kotorskiej. W międzyczasie zaczęła się ulewa w wyniku czego po drodze i schodkach spływały małe potoczki. Dochodzimy do motocykla i teraz czeka nas zakładanie przemoczonych ubrań. Dodatkowo muszę wylać wodę z kasku.
Wraz z Włochami zjeżdżamy serpentyną w dół. My kierujemy się do Podgoricy oni w odwrotnym kierunku. Przestaje padać. Za moment wychodzi słoneczko i nasze przemoczone ubranka schną w mgnieniu oka. Zatrzymujemy się na małą przekąskę.
Po drodze do Albanii zatrzymujemy się na moście a w sumie wracamy na most, pod którym naszą uwagę przykuła rzeka, która wydrążyła ciekawy a zarazem głęboki wąwóz.
Wyraźnie wydrążyła sobie głębokie korytko i nawet podczas niskiego przepływu jest w niej bardzo głęboko a woda jest jak kryształ.
Wyraźnie widać, że podczas wiosennych roztopów tego kanionu nie widać pod szerokim i zwartym lustrem wody.
Jadąc w kierunku Albanii wyraźnie widać ciemną chmurę burzową. Od czasu do czasu dochodzą do nas odgłosy wyładowań atmosferycznych. Tankujemy przed granicą ponieważ chcemy wjechać w
Góry Przeklęte a tam może być już problem z obecnością stacji benzynowych.
Przejście graniczne MNE Bozaj - AL Hani i Hatit - korek. Skąd my to znamy? Patrząc 5 lat wstecz nie jest aż tak wielki skoro widać zabudowania przejścia granicznego. Okazuje się, że powodem zatoru są tiry, które skutecznie zablokowały przejazd. Zdenerwowani kierowcy wysiadają z samochodów i robią awanturę u celników, którzy starają się udrożnić ruch. Na szczęście nasz sprzęt jest na tyle wąski, że spokojnie przeciskamy się między pojazdami podjeżdżając bez stania w kolejce.
Odprawa MNE - pokazujemy tylko paszporty, które nawet nie lądują w rękach celnika. Wskazują abyśmy jechali dalej. Gdy stoimy przy odprawie AL na przejściu zaczyna być bardzo nerwowo. Celnikowi nie udało się udrożnić ruchu na tyle aby samochody mogły się przecisnąć więc kierowcy ruszyli z krzykliwą pielgrzymką do pograniczników. Albańscy celnicy nie robili sobie nic z tego faktu. Po odprawie nie byliśmy świadkami dalszych zajść na przejściu.
W Koplik wymieniamy walutę. Miejsce wymiany walut pomógł nam zlokalizować policjant. W środku polska flaga, ulotki z Krakowa ...
[size=12pt]Jedziemy w stronę Theth - Góry Przeklęte.[/size]
Dedaj-Dukaj droga asfaltowa, Dukaj-Boge świeży asfalt - momentami szuter. Czyżbyśmy się spóźnili ? Czyżby droga do Theth była w całości wyasfaltowana ?

Urocze - a to dopiero początek.
Widoki Gór Przeklętych robią wspaniałe wrażenie. Zawracamy ponieważ wyładowania atmosferyczne są bardzo intensywne a po wjechaniu w strefę bardzo intensywnych opadów wolimy zawrócić i przeczekać. Delektujemy się zakupioną Colą w pobliskim sklepiku, w którym jest niemal wszystko z wyjątkiem cen. W sklepie także stacja benzynowa co widać na załączonym obrazku.
Po przejściu nawałnicy jedziemy dalej w stronę tęczowego mostu. Ciekawostka - ta część Albanii to niemal sami katolicy co widać na okolicznych cmentarzach. Po drodze widzimy jedynie kościoły.
Co chwilę piękne widoki - jak to w górach.
Przystajemy bardzo często.
Czy zdążymy dotrzeć do Theth przed zmrokiem ?
cdn ...