Dzisiejszy poranek jest bardzo leniwy ( dla uściślenia mam tutaj na myśli siebie ). Coś nie mogę zatrybić i wejść na odpowiednie obroty . Tak jak pakowanie zawsze szło mi bardzo sprawnie , tak dzisiaj guzdram się jak mucha w smole . Adam z Robertem są już gotowi do wyjazdu , gdy ja jeszcze jestem daleko w powijakach . Luzik Panowie !!!
Po przejechaniu kilkunastu kilometrów napotykamy na stojące przy szosie stare grobowce. Wybudowane są z materiału , który wygląda jak zwykła glina . Niestety ząb czasu jak i warunki atmosferyczne spowodowały w wielu przypadkach znaczne zniszczenia . Zapewne za kilkanaście lat zostaną z nich ruiny . W środku grobowców w zasadzie nic ciekawego nie ma . W części z nich są śmieci , pozostałe są po prostu puste .
Dalsza droga pieści nasze oczy wspaniałymi widokami .
Rzeka Këkemepeh .
Uwielbienie Roberta w Kirgistanie jest tak wielkie , że ku jego czci stawiają pomniki
Drogą A367 dojeżdżamy do skrzyżowania z drogą M41 .Przy skrzyżowaniu stoją jurty i kilka małych budynków warsztatowych . Robimy przerwę na drugie śniadanie i kawę . Przed jedną z jurt na sitach leżą białe kuleczki susząc się w słońcu.
Witam się z starszą panią , która tutaj szefuje i pytam zaciekawiony :
- co to jest ?
- ser - odpowiada .
- z mleka od klaczy ? - pytam ponownie patrząc na drugą stronę drogi gdzie pasą się wyłącznie konie.
-ser jest z mleka od krów . Z mleka klaczy sera się nie robi !! Tylko kumys - oznajmia zdziwionym głosem gospodyni .
Kupujemy trzy kulki do degustacji . Przypada "kulka na głowę" . Ser jest suchy i cierpki w smaku . Nikt nie pieje z zachwytu ,więc tylko na owej degustacji postanawiamy zakończyć .
Wchodzimy z Adamem do jurty i zamawiamy kawę , a ja dodatkowo jajecznicę . Rozglądam się po pomieszczeniu , przyglądam się bawiącym dzieciom .Po chwili na stole ląduje talerz z jajkiem. Dla gospodyni nie ma różnicy pomiędzy jajecznicą , a jajkiem sadzonym . No , może po prostu się nie zrozumieliśmy

Nie oznacza to , że jajko nie jest smaczne. Wręcz przeciwnie . Przed wyjściem robię kilka zdjęć najmłodszej w klanie rodzinnym dziewczynce .
Przed wyruszeniem w dalszą drogę Adam w nawigacji wypatrzył podjazd z ostrymi winklami , które kończą się tunelem na wysokości ok. 3500m. n.p.m . Choć jest to w zupełnie w przeciwnym kierunku zapada szybka decyzja . Jedziemy !! Dużo drogi nie nadłożymy . Na górze melduję się jako ostatni . Psycha i tyłek nie daje zapomnieć o szlifie z przed kilku dni . Po zrobieniu kilku zdjęć wracamy na właściwą drogę .
W jednym z przydrożnych sklepików robimy zakupy . "Pani" businesswoman , która nas obsługuje pomimo młodego wieku w kilka minut udowadnia , że ma wrodzoną żyłkę do handlu . Za tą samą wodę mineralną , którą przed chwilą kupił Adam , ja już mam zapłacić jakieś 40% więcej

W porę "pomyłka" zostaje wyjaśniona . By nie odzwyczaić tyłków od siedzenia przekąskę wciągamy rozsiadając się przy sklepowym stoliku .Popijamy chłodną colę, dogryzamy kirgiski chleb zwany lepioszką oraz słoninę obtoczoną w papryce . To jest chyba profanacja !! Znam trunki godniejsze tego kalorycznego zestawu , jednak wrodzona odpowiedzialność nie pozwala nam na zastąpienie coli czymś mocniejszym .
Pomimo , że jest bardzo gorąco jedzie się całkiem przyjemnie
Piękny lazurowy kolor wody kusi nas tak mocno , że podjeżdżamy do widzianego z drogi jeziorka . Czar pryska gdy jesteśmy u jego brzegu . Pełno syfu , jakieś śmieci wyrzucone przez fale . Na szerokość kilkunastu metrów od brzegu zamiast lazuru jest brązowy bełt . Pomimo , że kawałek od nas pluskający się w wodzie młodzieńcy zdają się tym nie przejmować , my odpuszczamy . Później okaże się , iż to co uważaliśmy za jezioro w rzeczywistości jest dosyć szeroką na tym odcinku rzeką Naryn .
Każdy na takiej wyprawie ma prawo do "dnia świra" . Dzisiaj to mój dzień . Nawet nie wiem kiedy ubzdurałem sobie , że dobrze byłoby dojechać dzisiaj na noc do Osz . Poszukać gostinicy , wyszorować się w ciepłej wodzie i wyspać na wygodnym wyrku . Jedziemy dosyć mocno rozdzieleni . Robert z Adamem są z tyłu poza zasięgiem interkomu , a ja nadaję tempo licząc , że mnie podgonią . Chcę podciągnąć jak najbliżej wspomnianego miasta . Ostatecznie i tak muszę na nich poczekać więc cała ta szarpanina jest psu na budę . Dostaję zasłużony OPR za to zapierdalanie . Ostatnie kilkadziesiąt kilometrów jedzie się bardzo źle . Jest ciemno i do tego spory ruch na drodze . W Osz jesteśmy przed 23:00. Gostinicę znajdujemy przypadkiem . Nazywa się "Pekin". Adam z Robertem idą zapytać o nocleg , a ja z pewną obawa pilnuję motocykli .
Skąd ta obawa ?
Już tłumaczę . Nie więcej jak 25 m. od miejsca gdzie oczekuję na powrót chłopaków stoi grupka w której jest kilku podpitych Kirgizów . Przed kilkoma minutami jak zatrzymaliśmy się przy gostanicy Robert opowiadał jak został przywitany przez jednego z oprychów . Któryś dureń wierzy , że jest reinkarnacją Bruce Lee i wykopem chce ściągnąć Roberta z motocykla !! Jego stopa szybuje centymetry od kasku. Nie wiem czy to głupi żart , czy było to zamierzone .
Na szczęście nikt mnie nie zaczepia , a i ja w stronę grupki specjalnie nie patrzę. Czas jednak dłuży się niemiłosiernie . Mija 10 , może 15 min. Wreszcie wychodzi Robert z Adamem .
-Nie możemy wprowadzić motocykli do recepcji , a przed budynkiem pomimo kamer motocyklów nie zostawimy .
Trudno jedziemy dalej . Ubieramy kaski i już mamy ruszać poszukać innego miejsca noclegu , gdy z recepcji wychodzi szef i kiwa do nas byśmy poczekali . Proponuje wprowadzenie motocykli do gabinetu dyrektora który jest aktualnie w remoncie . Nie powiem . Godne warunki dla naszych maszyn

Zostajemy .
Pokoje są czyste i schludne . Wszystko jest tutaj chińskie . Chiński telewizor , chińska klimatyzacja , chiński kibel i papier toaletowy . Nawet talon na śniadanie jest w j. chińskim podbity chińską pieczątką .
Po kąpieli ( co by nie straszyć innych gości hostelu ) i zrobieniu małego prania idziemy do recepcji . Jest tutaj małe pomieszczenie gdzie można usiąść przy stoliku i wypić chłodne piwo . Cała obsada to Chińczycy z których tylko kilka osób zna rosyjski . Jest Wi-Fi z czego skrzętnie korzystam by porozmawiać z rodziną . Dzień jest na tyle jednak wyczerpujący , że sił nam starcza na dwa piwa , po czym idziemy spać .
Talon na śniadanie.
UWAGA
Jako , że zbliżamy się do granicy z Tadżykistanem już w tym odcinku mały konkurs . Zadanie wymaga nieco koncentracji . Usiądź wygodnie , przyjrzyj się uważnie , zbierz myśli i i wymień choćby 2 różnice pomiędzy postaciami na zdjęciach poniżej .
CDN....