Środa 23.04.2014
Wychylam się ze śpiwora – jakoś dziwnie jasno, a budzik nie dzwoni. Może to księżyc tak jasno świeci? Przewracam się na drugi bok i usypiam. W namiocie obok – podobnie. Takim to sposobem wstajemy grubo po 8. Żaden z nas nie nastawił budzika...
Dziś jednak nam się nie spieszy. Powolne pakowanie, rozmowy przy śniadaniu, zarys trasy do przejechania i ospale ruszamy.
Nawet pokusiliśmy się o mały "test" mat na których śpimy ( może komuś się przyda). Test ograniczył się do zrobienia zdjęcia spakowanym matom, by pokazać ich objętość. Obie mają 5cm grubości, obie są tego samego producenta. Różni je szerokość i długość. Moja to ta mniejsza bom niskiego wzrostu ( Therm-a-Rest model 40th Anniversary Edition, rozmiar Regular). Rafała - Therm-a-Rest Trail Pro Long (to ta większa). Parametry do znalezienia w sieci.
A tak wyglądał nasz placyk pod namioty:
Kilka km dalej moje zamyślenie przerywa głos, a w zasadzie krzyk Rafała w interkomie:
- Ku***, ku***, wyj**** w samochód.
Pierwsza myśl, instynkt – po hamulcach. Oglądam się – jedzie. Dopiero teraz dostaję resztę informacji – Rafała troszkę wyniosło z zakrętu, ambulans troszkę go akurat ścinał i się delikatnie otarli o siebie. Podjeżdżam do busa, pytam czy wszystko ok. Koleś pokazuje kciuk do góry, zbiera urwany plastik, i ruchem prawej dłoni pokazuje, że możemy dawać gazu i spokojnie odjeżdżać. Uff. Skończyło się na strachu. W międzyczasie Rafał ocenił straty – urwany plastikowy zatrzask, reszta nietknięta. Sakwy zdały egzamin.
Dalej już spokojniej, nie narażając się na podobne przygody podążamy w kierunku Portugalii. Nie do końca najkrótszą drogą ale jednak wybór padł na ten kawałek ziemi. Fajne asfaltowe zawijasy, piękne widoki, których do końca nie mogę podziwiać, bo wypadła mi z oka soczewka

Do wieczora jakoś dociągnę, bo akurat poszkodowane jest to mniej pokrzywdzone oko.
Co do widoków: góry, lasy, kwiaty i te zapachy … Co ja Wam będę opisywał, to trzeba zobaczyć, poczuć.
Za nim wjedziemy na krótki odcinek szutrowy gubimy się w małym sennym hiszpańskim miasteczku. Urokliwie tu!
Dzień kończymy już w Portugalii, w pobliżu wybrzeża, prawie nad oceanem. Kemping – 8e (-40%, bo jeszcze sezon zimowy). Warunki świetne.
Kilka słów o tym kraju (spostrzeżenia po tych kilku godzinach, spisane na gorąco jak cała relacja, nic potem przed wysłaniem nie zmieniam, jest więc szansa, że jutro będę myślał inaczej) :
- drogi jak w Polsce
- płasko
- nudno
- paliwo drogie (1.63e)
Dziś 490km.