Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22.01.2014, 02:36   #22
wilczyca
 
wilczyca's Avatar


Zarejestrowany: Nov 2011
Posty: 1,343
wilczyca jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 1 dzień 22 godz 57 min 46 s
Domyślnie kuferek

Uśpieni? No to mogę trochę pograsować

Johny, ten temat jest otwarty dla offtopów, tutaj nie będzie dnia drugiego ani kontynuacji konkretnego wątku. Niech się toczy i żyje

I tak, Ravi, mogę odpowiedzieć Ci na pytanie o zawartość kuferka…

1.jpg

Kuferek jest sprytnie skonstruowany, pewnie w projekcie maczał palce jakiś Polak… angielscy spece z tzw. workshopu… eh, to też będzie obszernym tematem.

Wygląda mocno kontenerasto, prawda? Ale zachowuje się przyzwoicie na drodze. Nie wpływa znacząco nieprzyjemnie na poruszanie się motocykla przy dużych prędkościach autostradowych, nie powoduje shimmy, jedynie zawirowuje powietrze za plecami i potrafi nieprzyjemnie podwiewać kurtkę, jeśli się dobrze warstewek nie zakitra…

2.jpg

Jest wąski! Nie miałam problemów z przesmykiwaniem się między autami w korkach, większy opór materii sprawiały lusterka. Dopiero pod koniec mojej przygody z kurierowaniem udało mi się nim ze dwa razy przyhaczyć podczas mocnego slalomowania z pochyłem…

Jest pojemny! Zazwyczaj obie boczne komory były załadowane moimi gratami typu: nieprzemakalne ciuchy w ilości dużej… drugie rękawiczki, „stuptuty”, ze dwie pary spodni, kurtka, szalik, czapka, itp… do tego termos, prowiant, smar do łańcucha, podręczny kompresorek, apteczka, torba kurierska, mapa… natomiast cała powierzchnia „górna” była przeznaczona do przewożenia różnych różności… Na pokrywie niezmiennie przyklejony kawałek papieru z wydrukowanym rozmieszczeniem kodów pocztowych po Londynie…

7.jpg

Bonusem w hondzie nc700 jest schowek w tzw. „baku” Zbiornik paliwa znajduje się gdzieś pod siedzeniem, więc zostaje spory kawałek placu pod klapą przed kierowniczką… O tu, gdzie wskazuje kotek.

4.jpg

I co wozi tam kurierka? Torebkę! A w niej: aparat fotograficzny, trytytki, klucze, szmatkę do przecierania kasku, chusteczki do przecierania twarzy i odczarniania rąk, taśmę na gada, drugą nawigację w razie W, mały scyzoryk [zakazany], suszone mango, gdyby zabrakło jedzonka gdzieś Wpizdu [takie miejsce, do którego często zdarzało mi się jeździć], okulary przeciwsłoneczne, niezbędne kabelki wtykane do gniazdka akumulatorowego… I jeszcze jedna mapa

5.jpg

A co z zawartością?

Zdarzało mi się wozić różne rzeczy. Wspomniałam już o seduchu… Kurierzy z mojej firmy często krążyli między szpitalami, woziliśmy próbki krwi, moczu, jakieś wycinki histopato… i inne zamrożone mniejsze lub większe części ciała w pudełkach ze styropianu… czasem też do oddziału męskiego Były też listy do pacjentów, te zazwyczaj jechały właśnie w stronę Wpizdu. I obszerne dokumentacje zapakowane w wielkie czerwone torby…

Kolejnym stałym punktem było chanel… rozwożenie pięknie zapakowanych kosmetyków klientkom/klientom. Dobrze, że chanelowcy nie widzieli w jakim towarzystwie w kufrze potrafiły te śliczne torebki podróżować… eh, banany i winogrona często nie przetrzymywały podróży na motocyklu… raz na jakiś czas trzeba było zrobić deburdelizację w firmowym kuferku, żeby pozbyć się nieprzyjemnego zapachu i zapanować nad wszystkim. Nad większością… Bywały dni, że można było z nudów zrobić nawet to

Woziłam też ubrania i akcesoria od projektantów do studiów fotograficznych i w drugą stronę. Moja koleżanka dostała kiedyś zlecenie odebrania kluczy od pewnej pani, udania się do jej domu i przywiezienia jej konkretnej sukienki z szafy… Ja za to dostałam kopertę z kasą i dokładną instrukcją pisaną i obrazkową gdzie i jakie buty mam kupić.

Kina! Filmy w walizkach… Universal i płyty, bilety. Biuro wizowe i pędzenie z paszportami, świeżo zawizowanymi, na lotnisko, żeby zdążyć dostarczyć dokument przed odlotem samolotu… Lody z przepysznej lodziarni w centrum… Cukierki w prezencie… Kwiaty [o biedne w tym kufrze, szczególnie kiedy przyszło im podróżować w towarzystwie skrzynki z filmem]… Paczki na dworce kolejowe… Soki odchudzające… I w końcu koperty, listy między bankami i firmami.

3.jpg

Były też zlecenia z orange, wymiana popsutych telefonów na sprawne. Najbardziej znienawidzone, bo płatne marnie i od sztuki - niewdzięczne okrutnie. Trzeba było użerać się z ludźmi, pilnować, żeby odebrać dobry telefon, czasem pomóc wyciągnąć kartę sim i jeszcze wpisać poprawnie godność człeka i robić to wszystko w ekspresowym tempie. Szukanie adresów, niejednokrotnie po slamsach, generowało jedne z soczystszych wiązanek, o jakie bym się nie podejrzewała, a jednak potrafiły się zrodzić w mojej głowie… Taszczenie ciężkiej torby pełnej kasy w postaci nowych iPhonów i samsungów. To były maratony. Podobną fuchą było odbieranie zakupów ze sklepu argos i rozwożenie klientom. Lub rozprowadzanie paczek amazonowych.

Sama jestem ciekawa co niezwykłego mogłam przewozić… Większość pakunków była przecież bardziej niezidentyfikowana…

A oto kurefek weekendowy Kto zgadnie co w nim?

6.jpg

Kszszy, kszszszyyyy…. 5-1-7 are you empty? Kszyyyy kszy
__________________
Choćbyś życie swe włożył w wilka wychowanie, szkoda trudu; wilk wilkiem i tak pozostanie.
wilczyca jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem