Chcesz w ryj, bo w ryja, a w ryja chcesz, czarnuchu masz w ryj...i tak od kilku miesięcy...więc będąc pod presją chyba jednak dokończę.
***
Song-kul rozleniwia mnie całkowicie. W tym miejscu, bardzo chętnie spędził bym kilka dni…sam na sam z osłem. Czas jednak ruszać dalej. Ekipa się rozjeżdża po całym obszarze, Steve spotyka krajanów na rowerach, Sambor zgodnie z tutejszym zwyczajem porywa mi Azję, co mi jest nawet na rękę

Zjazd z Song-kul jest równie fascynujący, co sam wjazd. Na jednym z zakrętów, zatrzymuje się każdy. Robimy z Przemem zakłady. Czy ktoś powstrzyma się przed reakcją wykrzyczenia emocji. Ooo kurwaaa…Jaaa pierdooolę…to było wszystko, co można było usłyszeć od nadjeżdżających kolegów.
To ten widok wywołał takie emocje:
Chociaż ten z Dżonem Łejnem wywoływał podobne
Z każdym metrem niżej dramatycznie rośnie temperatura, Łuuu, jest bardziej niż ciepło. Jeszcze tankowanie w Aktai z wiaderka i zaczynamy się pławić w „budyniowych” pagórkach. Ten budyniowy kształt gór i fantastyczne szutry budzą w nas dziką husarię.
Na tych osłach! Na te czołgi…uraaaaa! Bez opamiętania gnamy na złamanie karku. 100-120 na budziku, to prędkości przed zakrętami. Być może nie było to mądre, ale jakże przyjemne. Lądujemy na wieczór w pięknym miejscu. Prysznic godny królów, ognicho i dopiero co zakupiona wódeczka dopełniają dnia.
Budzą się również inne demony
Po tych wszystkich kilometrach do tej pory wszystko jest bardziej kolorowe, bardziej radosne, bardziej słone i bardziej cierpkie. To jest tak, ze nawet jak jest licho…to jest fajowsko. Kawałek od Song kul do Jalalabad, w obłędnym upale i kurzu, gdzie osły łamią sobie kopytka, zresztą kierownicy osłów też potrafią, gdzie towarzyszy nam powalająca struktura gór i fantastyczna kolorystyka…wszystko to działa jak narkotyk. Być może to przegrzanie, albo parująca wóda z poprzedniego wieczoru, ale jestem zakręcony i nikt nie jest w stanie mi zepsuć tego dnia. Ani pęknięte śródstopie Sambora, ani reanimacje osłów spowalniające tempo , a nawet Heniu i chęć dania mu w ryj. Tak sobie teraz myśle, ze gdybym jednak sprzedał mu wtedy bęckę, to ten kawałek i ten dzień byłby Doskonały! A taka była ta droga: