13.11.2012, 23:00
			
			
		 | 
		
			 
			#5
			
		 | 
	
	
			
			
			
			
			
				
			
			
				
 
				Zarejestrowany: Apr 2008 
				Miasto: Wroclaw 
					
				
				
					Posty: 2,387
				 
Motocykl: RD04
  
Przebieg: 40.000
  
				
				
				
				 
Online: 3 miesiące 2 dni 2 godz 50 min 11 s 
				      
			 
	 | 
	
	
	
		
		
			
			
				 
				
			 
			 
			
		
		
		
			
			Pierdu pierdu o kanionach a my tu gume zmienili i trza jechać dalej.
Wiadomo Cannes!!!! 
Gęba mi się ucieszyła mimo żem z lekka śmierdzący już widziałem te stada rozjuszonych na poły roznegliżowanych Francuzek krzyczących 
Voulez vous coucher avec moi ce soir-tyle rozumiem z tego podłego języka.
Godziny jakoś szybko uciekały choć trasa pusta, kręta i pięknie wyasfaltowana. 
Jeśli się nie mylę to trasa ta była nazwana drogą Napoleona.Grupy mocno się podzieliły a niektórych  ponosiła ułańska fantazja. 
 
Koniec końców zmęczeni stanęliśmy na jednym z rozdroży bo trzeba było podjąć jakieś decyzje.Wkradła się minimalna nerwowość. Tomek jako główny zaopatrzeniowiec wkurwił się ,że minęliśmy sklep(fakt faktem ,że w kraju Napoleona jak nie kupisz wcześniej to później masz problem.). 
Jara przerażała wizja betonowego Cannes, gdyż wiadomo lepiej czuje się w tajdze śpiąc w zaspie i łapiąc na badyl szczupaki. 
Ja parłem do przodu na zasadzie coś się wymyśli bo nie chciało mi się spać przy drodze na kamieniach.Sławek jak to Sławek śmiał się bo mu i tak wszystko jedno a Raf dyplomatycznie próbował jednoczyć grupę.
Wizje były różne, ale padło na Cannes nocą. Wpadliśmy z lekka oszołomieni i szukamy downtown. Latamy, upał masakra mimo późnej godziny. 
Tłumiki dają znać tak,że każdy już wie: 
Z tymi Panami nie warto zaczynać. 
 
Dopadamy jakiś sklep.Ceny nie były  masakryczne a prowadzący ten bajzel Algierczyk bardziej skupiał się na meczu piłkarskim niż na klientach. 
Sławek był zaszokowany moją płynną angielszczyzną i nie było by w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie to ,że koleś po prostu przytakiwał na wszystko co mu się powiedziało. 
 
Tak się rozwinąłem ,że już byliśmy kumplami po 5 minutach.Tłumacze chłopakom ,że własnie mi powiedział jakoby w okolicy było dużo tanich noclegów.Wszystkie są otwarte itd dalej.Byłem już tak podjarany ,że mało nie wszedłem na jakiś dialekt arabski. 
Mój frreeeend napieprza te swoje oui, oui ,ja   sratatata a on oui, oui ! 
 
Coś mnie tknęło przy najważniejszym zakupie żeby zrobic test. 
Bieremy ze Sławkiem winka i pytamy grzecznie 
-wytrawne? 
-oui!!! 
 
-dobre? 
-oui!! 
 
-to lepsze? 
-oui!!! 
 
-Sławek pokaż mu te co na początku 
-słodkie? 
oui!!! 
 
-Sławciu pierdolnąć mu teraz czy jak wyjdziemy. 
-Daj mu spokój dobrze Ci szło. 
 
-Dobra weź wszystkie poniżej 6 euro i nie słuchamy tego Pana.
Ruszyliśmy w miasto i patrolując bujaliśmy się po centrum.
Obejrzeliśmy zlot jachtów zza płotu i napatoczył się koleś na Gsie,który wskazał miejsce na camping ,który znajdował się kawałek za Cannes.
Noclegu na dziko próżno szukać w tej okolicy.To tak dla potomnych. 
Około 22 negocjujemy już cenę na campingu o przyjemnie brzmiącej nazwie Agay-Soleil. Camping nad brzegiem morza co prawda był zamknięty, ale jak to bywa strażnik motocyklista wpuszcza swoich i do kasy zaprasza rano. 
 
Jest prośba abyśmy tylko zachowywali się w miarę cicho na co wszyscy zgodnie odpowiadamy 
 
-OUI ,OUI, OUI!!!!!!!!!!!!!!! 
 
Ciężki dzień dał się we znaki!! Wina otwieraliśmy jedno po drugim.Raf jak zwykle gotował a ja zdecydowałem się wyciągnąć weka na specjalną okazje. 
 
Upał straszny także namioty porozbijane na słowo honoru.Dużo wina i nogi młodej francuzki z sąsiedniego namiotu utrudniały sen.
Podział jasny, spać byle dalej od Sławka.Poziom ciśnienia akustycznego wytwarzanego przez jego nozdrza jest porównywalny ze startem samolotu Concord skoro mowa o  Francji. 
 
Sprawa zakończyła się tak.
i tak....
W nocy budzi mnie Raf. 
-Calgon, Calgon nie mogę spać słyszysz jak Sławek chrapie. 
-Co Ty gadasz? 
 
Wysuwam łeb z namiotu trochę wieje wiatr. Rozglądam się łapiąc ostrość. 
Sławek leży jak widać a nad nim stoi Germaniec. 
-O kurwa ,ale jaja Raf  
Ładuję łeb do namiotu 
 
-Ten od czerwonego VW stoi nad Sławkiem 
-On zadzwoni po karetkę mówie Ci ! 
 
I słychac rwane hrrrrrrrrrrrrr hrrrrrrrrrrrr hrrrrrrrrrrrr. 
 
-Ta, prędzej go ukatrupi,bo  ja na jego miejscu bym tak zrobił:-)))))))))) 
 
 
-Dobra idę nim potrząchnąć- powiedziałem wyciągając zatyczki do uszu
Sławek zareagował jak zwykle czyli  mrucząc przez sen i olał system przewracając się na drugi bok.
Tak zastał nas piękny poranek.
Środa 12 IX
		 
		
		
		
			
			
			
			
			
			
			 
		
		
		
		
		
		
			
				__________________ 
				Agent 0,7
			 
		
		
		
		
		
			
				  
				
					
						Ostatnio edytowane przez calgon : 21.11.2012 o 20:00
					
					
				
			
		
		
	 | 
	
		
 
		
		
		
		
		 
	 | 
	
	
	
		
		
		
		
			 
		
		
		
		
		
		
		
			
		
		
		
	 |