05.10.2012, 12:42
			
			
		 | 
		
			 
			#2
			
		 | 
	
	
			
			
			
			
			
				
			
			
				
 
				Zarejestrowany: Oct 2009 
				Miasto: Warszawa 
					
				
				
					Posty: 209
				 
Motocykl: skuter CRF 1000
  
				
				
				
				 
Online: 1 tydzień 3 dni 8 godz 39 min 6 s 
				      
			 
	 | 
	
	
	
		
		
			
			
				 
				
			 
			 
			
		
		
		
			
			Dzień 17 
2012-06-17 
Do Turcji 
GE-TR 
507 km  
 
Nocą - wiatr i hałas burzy z oddali. 
W pewnym momencie - zrwywam się, budzę beńca i wybiegam na zewnątrz. Bo mi się przyśniło, że wiatr zerwał nam namiot z gratami. Okazuje się, że to tylko zły sen. Poprawiam linki i wracam do śpiworka. 
 
Poranek.  
   
Zwijamy obóz. Wiemy, że to ostatni poranek w Gruzji. A plaża ma CZARNY piasek. 
   
   
Przed jazdą - tankowanie. 
   
Ruszamy na południe.  
Batumi. Zwiedzamy bazar, który był na środku wielkiego placu. Większość to owoce i tytoń. 
Kupujemy arbuza. Taka tradycja. 
   
Kierujemy się w stronę granicy. 
Zaliczamy ostatnią stację benzynową z cenami przyzwoitymi. 
Za resztę gotówki robimy zakupy. Tym razem kupujemy "pamiątki" do domu. Już nie będzie off-roadu. Teraz już tylko powrót. 
Trafiamy na kamienistą plażę. 
   
Gdzie robimy piknik z arbuzem. 
   
   
Gorąco jak na plaży. 
   
Granicę przekraczamy w 25 min. 
Teraz już będzie tylko asfalt. Jedziemy nadmorską estakadą. Miasta i miasteczka po lewej, morze po prawej. Wielopiętrowe domy jeden koło drugiego. Ohyda. Zjeżdżamy na stację benzynową. Tankujemy po niechrześcijańskich cenach, zjadamy batona, korzystamy z WiFi. I dalej jazda. 
Stajemy w sklepiku przydrożnym, kupujemy chleb na kolację i zawiedliśmy się okrutnie brakiem piwa. 
Przejeżdżamy tunelem o długości 3800. Jedziemy dalej. A my dalej. 
Zaczyna się sciemniać. 
W jakiejś wiosce zjeżdżamy do człowieka, który stoi przy kebabie i macha do nas. 
Zamawiamy luksusową kolację. 
   
   
Łamańcami wielojęzykowymi ustalamy, że możemy tu nocować. 
W sklepie tuż obok na szczęście jest browar. Tym razem EFES. 
Parkujemy motocykle pod daszkiem. 
   
A my na trawniczku za. Jest gorąco - więc znów bez namiotu. 
Słońce zachodzi. 
   
A my zasypiamy... 
		 
		
		
		
		
		
		
			
				__________________ 
				 
majek-zagończyk 
dwa litry Yamahy
			 
		
		
		
		
	 | 
	
		
 
		
		
		
		
		 
	 | 
	
	
	
		
		
		
		
			 
		
		
		
		
		
		
		
			
		
		
		
	 |