Wcześnie rano się zerwaliśmy, biwak złożony, czas jechać... - dokąd? - zastanowimy się przy kawce jakiejś...
Wlepa na pamiątkę pobytu i w drogę - do najbliższej Kawodajni...
W Fort Wiliam wpadamy na śniadanko do McDonalda... -nie ma to jak McDonald na śniadanie...
- nie wiem jak w Polsce ale na wyspach śniadanko w Maku jest na prawdę smaczne... i do tego kawka...
Niestety - okazało się, że Afra Artura nawala... - Trip stracił prąd...
Artur grzebie więc przy tripie, a my oglądamy mapę z pytaniem DOKĄD
Według prognozy pogody - którą sprawdziliśmy w dzień wyjazdu od Zenona - dziś miał być ostatni dzień bez deszczu...
Od Wąskiego słyszeliśmy, że Isle of Skye tylko w bezdeszczową pogodę...
Decyzja?
Lecimy na Isle of Skye - puki mamy sprzyjającą aurę...
Szybkie tworzenie trasy - i wyszło nam coś takiego:
Mapka
Arturo naprawił tripa (winna była wtyczka z prądem - chyba).
Zjedliśmy, popiliśmy, wyruszyliśmy...
Po przejechaniu 20km - kierownik wycieczki (ja) z okazji niekorzystnych warunków pogodowych (zimno w ...) zatrzymać wycieczkę i zarządzić ubranie dodatkowych warstw mających na celu utrzymanie komfortowej temperatury... - tylko gdzie zatrzymać się...
Pierwszy lepszy parking przy drodze przypasił...
Było mi tak zimno, że nawet postanowiłem wcisnąć się w długie gatki brubecka które miałem schowane na specjalne okazje...
Chłopaki też pozakładali dodatkowe warstwy - bo naprawdę było zimno...
Chwila odpoczynku i dalej w drogę - Isle of Skye samo się nie zdobędzie...
Pogoda nie była zachęcająca - nie padało na szczęście...
Widoki zacne - czas się zatrzymać na popas i zdjęcia.
Mój obiektyw z dnia na dzień słabiej łapie ostrość... :/
Arturo odpoczywa:
Panorama:
Teletubiś:
Pokemony:
Jedziemy dalej:
...