A jeszcze opisze miły incydent już pod koniec wyprawy.
Siedze sobie w knajpie, palę z miejscowymi coś takiego zielonego i to wcale nie był tytoń, a drogą z hukiem przejechały 2 motocykle.
Myslę sobie - k***, to nasze chopaki z Władywostoku prują. Na szczeście Bart zauważył rower i polską flagę i nawrócił
Nawet sie przysiadłem
Ale wcale nie złapałem ochoty na kontynuacje wyprawy na motocyklu, nie zamieniłbym się
No ale spotkanie dośc przypadkowe, jakbyśmy się umawiali to by nam nie wyszło, a tak żeśmy wpadli na siebie.