187_01.jpg
Gdy rano wyszedłem na zewnątrz i spojrzałem na motocykl, już wiedziałem o co mu chodziło z tym szczypaniem. Wszystko pokryte było jakimś pyłem.
Wziąłem szlauch, którym dozorca mył stojącą obok ciężarówkę, chodnik i ulicę, i zlałem dominatorkę. Pożegnałem się z serdecznym panem i odjechałem.
188_01.jpg
Jadę w kierunku jeziora Van. Droga kręta, cały czas pod górę, aż do wysokości prawie 2200 m npm.
189_01.jpg
190_01.jpg
191_01.jpg
„Warowni”
jandarmy cała masa, oddalone od siebie o kilka kilometrów. Oprócz tego często spotykam lotne patrole. Byli też kolesie z karabinami ubrani po cywilnemu, idący poboczem wzdłuż drogi. Czuję się jak Mariusz Max Kolonko nadający z serca konfliktu zbrojnego
192_01.jpg
193_01.jpg
Kurdyjscy uczniowie idący rano do szkoły.
194_01.jpg
Po drodze tunel o długości ok. 2 km. Jak zwykle, wjeżdżając nie zdjąłem okularów przeciwsłonecznych. Pierwsza połowa tunelu – nieoświetlona, a gps dodatkowo razi mnie po oczach. Ledwo-ledwo widziałem środkową linię na jezdni i starałem się jej kurczowo trzymać, wydaje mi się, że mam początki klaustrofobii

.
195_01.jpg
Ojciec Turków, Mustafa Kemal Paşa (ten na obrazku

). Często widziałem jego podobizny, ale ten tutaj ma wyjątkowo hipnotyczne oczy. Jeden z naszych też ma takie...
196_01.jpg
197_01.jpg
Jezioro Van.
198_01.jpg
Na nazwę sklepu, w którym ostatnio zrobiłem zakupy, zwróciłem uwagę dopiero teraz
199_01.jpg
200_01.jpg
201_01.jpg
Pasterze.
202_01.jpg
Władza lubi przypominać, kto tu rządzi.
203_01.jpg
Z miasta Tatvan pojechałem dalej do Van.
204_01.jpg
Z obowiązku podjechałem do atrakcji turystycznej, oddalonej o 3 km od centrum – jakiś zamek. Wielkie to i rozległe, a jeszcze trzeba się wspinać na górę. Szkoda czasu i atłasu, jak prawiła babcia. Zrobiłem tylko zdjęcie, przez siatkę.
205_01.jpg
Poczułem nagłe pragnienie mięsa i wróciłem do centrum w poszukiwaniu kebaba. Zjadłem 2 (3 TL / sztuka).
206_01.jpg
Silnik zaczął przerywać. Początkowo myślałem, że jakieś felerne paliwo, bo było wyjątkowo tanie (3,65 TL). Notabene, najdroższe jakie udało mi się zatankować, było za 4,50 TL. Gdy zatankowałem na następnej stacji, a problem nie znikał, zwaliłem winę na wysokość npm. Sprawdziłem świecę, okazała się czarna jak smoła.
207_01.jpg
Moja szczątkowa wiedza techniczna pozwoliła mi stwierdzić, że mieszanka jest zbyt bogata. Zajrzałem do airboxa. Niestety dostał się tam olej, który upaćkał z jednej strony filtr powietrza.
– Skąd tu olej? – spytałem sam siebie, ale odpowiedzi nie uzyskałem

No nic, filtra powietrza nie mam zapasowego. Jak będzie naprawdę źle, to da się przecież jechać bez niego. Zmieniłem tylko świecę.
– Ale super, wreszcie silnik nie przerywa!!! – ucieszyłem się po przejechaniu pierwszych kilometrów. Jednak po 10 km nieprzyjemne objawy powróciły, lecz już się nie zatrzymywałem. Potem było raz lepiej, raz gorzej. Lepiej gdy zjeżdżałem na 1600 m npm, a gorzej – wyżej.
208_01.jpg
Na stacji paliw „m-oil” w Erzurum sympatyczny pan dał mi gadżety związane z zimową olimpiadą, która odbywała się tu w styczniu br.; naklejkę „Erzurum 2011 – winter universiade”, plan miasta i zapach... do auta

Ucieszyłem się, zwłaszcza z tej naklejki, lecz na razie nie mogłem jej nalepić, motocykl pokrywała zbyt gruba warstwa błota. Spytałem pana o możliwość taniego noclegu w okolicy. Robiło się już późnawo, a teren wciąż nie dawał zbyt wiele nadziei na rozbicie namiotu. Pełno ludzi, miasteczek i wsi, no i tych nielicznych ogrodzonych lasków. Inne fajne tereny (łąki, wzgórza) też są ogrodzone i wiecie kto je okupuje?
Jandarma, całe hektary!!! Zostają jeszcze pola uprawne i strome zbocza gór...

Wesoły benzyniarz polecił mi kemping znajdujący się 15 km dalej w Ilica.
209_01.jpg
Udałem się do Ilica. Jednak żadna z zapytanych przeze mnie osób, nic nie słyszała o kempingu. W końcu przejeżdżam obok posterunku
polis. Policjant przy użyciu translatora w komórce, dokładnie wyjaśnił mi gdzie znajduje się jedyny lasek w okolicy, jaki on zna. Zaznaczył, że nie jest to zbyt bezpieczne miejsce.
– Jeśli będą kłopoty, zadzwoń do mnie na 155 – powiedział z troską. Numer 155 to po prostu odpowiednik naszego 997, ale fajnie to zabrzmiało w jego ustach

Bezbłędnie trafiłem do rzeczonego lasku, który okazał się być zbiorem ze 20 drzewek rosnących luźno i bez żadnego podszytu, tuż nad rzeczką. Rzeka jest niezaprzeczalnym plusem, lecz nad jej brzegiem rozkręcała się impreza, której towarzyszył połów rybek. A ze 300 metrów dalej była wioska... Ogarnąłem całą sytuację wzrokiem i odkręciwszy manetkę szybko się stamtąd zmyłem.
Zrobiło się już szarawo, do zmroku pozostało ze 40 minut. Koniec podchodów, walę znowu do
jandarmy. 2 kolesi, obaj po cywilnemu. Ni w ząb po angielsku. Gestykuluję i wyginam ciało jak mim, robiąc przy tym minę ostatniej ofiary losu

Zakumali o co mi kaman i wskazują palcem tablicę w 4 językach świata, że „no entry” i mam spadać. Ale ja twardo, że jak nie wewnątrz ich ogrodzonego terenu, to rozbijam namiot tu na trawie, tuż za siatką! Wtedy młodszego z nich wzięła litość i zadzwonił do swego przełożonego (chyba). 2-minutowa rozmowa, w czasie której chłopak naprawdę się starał właśnie się skończyła, a ja nie mogę domyślić się werdyktu.
– Pokaż paszport! – słyszę komendę.
– Dobra nasza! Mam spanko! – myślę podając mu dokument.
Ale on obejrzał, oddał i stwierdził krótko, że nie można. Ups! Co robić, podziękowałem mu szczerze i odjechałem. Zrobiło się już zupełnie ciemno i w dodatku zimno. Przecież nie będę jechał nocą, walnę się byle gdzie i już.
Jadę tak ze 2 kilometry szosą, nagle patrzę – opuszczona stacja benzynowa „Gulf”. W trakcie jazdy gaszę światła i zajeżdżam od tyłu. Jest nieźle, za budynkiem równy beton, od strony łąk pół metrowy murek. Podnoszę wzrok 3 metry dalej i widzę ze ściany wystający kran i wodę lejącą się do „korytka”.
– Extra, będzie kąpiel! – ucieszyłem się

Dobra, zanim rozłożę namiocik, to jeszcze sprawdzam, czy nie ma tu nikogo. Jedne drzwi zamknięte, drugie drzwi... otwarte. Zaglądam i widzę pusty pokój 3 x 3 metry, na podłodze wykładzina, na kaloryferze 2 złożone dywaniki i leżący na nich muzułmański różaniec. O w mordę, co raz lepiej!!!

Niewiele myśląc, rozładowuję motocykl. Odchudzony zmieścił się przez drzwi do środka

W zamku drzwi, od środka znajduję... klucz

- do kompletu szczęścia i poczucia bezpieczeństwa! Tej nocy kierownik wraz ze swoją dominatorką mają do dyspozycji własny, zamykany na klucz pokoik!
Rano tak to wyglądało.
210_01.jpg
211_01.jpg
Wieczorami męczy mnie jakiś dziwny kaszel i gęsty katar. To wina mojego kierownika, który zaraził mnie tuż przed wyjazdem, podczas delegacji do RDLP Piła, rzęził wtedy jak iż pod górę! Zdrówka mu życzę, i sobie też!
Pozycja noclegu wg gps: N39˚57΄35,63΄΄ E41˚03΄40,59΄΄
Najbliższe miasto: Kayapa, Ilica, TR
Dystans dzienny: 662 km
Dystans skumulowany: 5700 km