Francuzi są bardzo mili i uczynni, ale zadziwiają nas niechęcią do posługiwania się jakimkolwiek innym językiem, poza ich rodzimym. Sprawia to pewne kłopoty, ale powoduje również, że odkrywamy w sobie na nowo talenty plastyczne (zwłaszcza  - rysunek) oraz aktorskie (pantomima 

). Język migowy w trakcie tej podróży został przez nas tak opanowany, że możemy w razie choroby "migacza" w telewizyjnej 2 -ce zaoferować pomoc.
    Przemierzamy kolejne 300 km,żeby zobaczyć jedną z największych atrakcji Francji - niezwykłe opactwo Mont - Saint - Michel.
Wyniosłe wzgórze, zwieńczone romańsko - gotyckim klasztorem jest połączone ze stałym lądem tylko wąską groblą. Otaczająca je zatoka Saint - Michel słynie z największych na świecie oceanicznych pływów (różnica między przypływem a odpływem wynosi 15 metrów).
Mimo iż szczyt sezonu turystycznego mamy już dawno za sobą, to nie możemy tu liczyć na samotność - pełno turystów (najzabawniejsze są wycieczki 
skośnych nacji).
                 
IMG_1554.jpg
                 IMG_1555.jpg
Widok na groblę, łączącą opactwo ze stałym lądem.
                 
                   
IMG_1565.jpg 
Klasztorny ogród.
                     
IMG_1568.jpg
"Maleńki" kominek 

 - jeden z wielu w tych murach.
                      
IMG_1572.jpg
Wszędobylskie wróble są tu traktowane jak stali bywalcy - biesiadują przy bufecie 

.
                      
IMG_1576.jpg
                      IMG_1577.jpg
Chłopakom wreszcie zaczyna się podobać, bo "starocie" (czyt. zamki i kościoły ) jakoś średnio ich rajcują.
                       
IMG_1581.jpg
   Postanawiamy zostać tu na noc. Chcemy obejrzeć rozświetlone opactwo i powłóczyć się jego uliczkami, z nadzieją na mniejszy napór wycieczkowy 

.  
Umyci.....
                    
IMG_1587.jpg
i posileni...
                    
IMG_1593.jpg  
idziemy oglądać takie widoki :
                    
IMG_1650.jpg
Jest nastrojowo - Kiciego chwyta nostalgia za ojczyzną 
                    IMG_1671.JPG