No dobra, są jakieś postępy.
W sobotę odpaliłem motóra, ruszam a on zdechł. Kręci nie pali. Paliwo jest. Sprawdzam bezpieczniki i się okazuję, że światła podpiąłem pod zapłon (w Bieszczadach, pierwszy z brzegu, który dawał prund po kluczyku

). Wsadziłem drugi od razu go sfajczyło. Ok, odpiąłem kabelek i jeździłem tylko na pozycjach (dodatkowa masa dalej podpięta była). Reszty świateł brak, jak włączyłem na mijania to spadało drastycznie ładowanie i wszystko przygasało (se myślę jakieś zwarcie być musi). Wczoraj zacząłem grzebać. Rozebrałem ponownie włącznik w celu dokładnego oblookania i nasmarowania wazeliną coby nie śniedziały styki. Uruchomiłem też w końcu Pass'a, bo od roku nie wykazywał oznak życia. Po złożeniu przełączników do kupy, światła powróciły na chwilę, już byłem happy, gdy nagle znowu wszystko zgasło.

Wziąłem porządny kawałek kabla, podpiąłem masę z innego źródła i włala, działa (mijania, długie, pass, pozycje). Nie wiem czy w przełączniku coś było nie halo czy tylko kwestia masy (wcześniej na cieńszym kabelku do masy nie wykazywało chęci pełnej współpracy, a kabelek się grzał mocno).
Będę musiał prześledzić te kable oryginalne i coś z tą masa zrobić (wczoraj już ciemno było i nie chciało mi się rozbierać pół motóra). Ponowię pytanie: kto wie skąd jest brana masa pod światła przód we włoskiej czwórce? Z główki ramy (jak 07) czy gdzieś indziej? I dlaczego światła gasną tak nagle, a nie przygasają? Jakby je jednak jakiś przekaźnik odcinał... Zdejmę zegary i pogrzebię w tej plątaninie pod spodem.