Pozwolenia moglismy załatwiać dopiero od 10 rano, wiec mieliśmy troche czasu rano na połażenie po sklepach, przegląd motorów itd. Zameldowaliśmy się przed Urzędem nieco wcześniej, a tam już kolejka, Czesi na rowerach, Francuzi, Hiszpan i inne nacje, nie dobrze, stracimy czas. Idziemy więc do agencji turystycznej aby przyspieszyc, formalnosci w Indiach to koszmar, kursujemy między trzema budynkami, zbieramy podpisy, robią nam fotki kamerką internetową. W końcu dostajemy upragnione permity i bez zastanowienia wyjeżdżamy z miasta w górę. Niestety nie w tą stronę co trzeba bo pojechaliśmy w kierunku Kalpy, a to ślepa droga. Kapnęliśmy sie w miarę szybko, ale następna godzina poszła się rypać. Dobrze, że chodzież panorama była ładna.
INDIE - 0236a.jpg
Wracamy więc do Recong Peo, zjeżdżamy w dół i odbijamy w lewo dalej wzdłuż rzeki Sutlej. Po chwili punkt kontrolny, załatwiamy temat sprawnie i jedziemy dalej. Wreszcie droga jest pusta, coraz mniej odcinków asfaltowych, mamy odczucie, że jesteśmy tu sami. Od czasu do czasu pojawia się Tata widmo, zawsze w ostatniej chwili na zakręcie i tak było do końca. Klimat coraz bardziej surowy, znika jakakolwiek roślinność, kanion robi sie coraz ciaśniejszy, rzeka huczy w dole, a u góry wiatr.
indie2010 345a.jpg
Wodospady bocznych dopływów z hukiem spadają w dół do rzeki.
indie2010 349a.jpg
Co chwile robimy foty.
indie2010 357a.jpg
indie2010 382a.jpg
INDIE - 0397a.jpg
Widoki przednie, sceneria podobna, aż do miejsca gdzie rzeka Spiti wpada do Sutlej ok. 100 km od Recong Peo. Brązowa (błotnista) Sutlej łączy się z popielatą Spiti. Jest to brama do doliny Spiti czyli pierwszego naszego celu wyprawy.
indie2010 406.jpg
Tam zaczyna sie prawdziwa przygoda, droga biegnie przez most i wykutą półką pnie się do góry, miejscami jest tak wąsko, że kamienie spod koła lecą kilkadziesiąt metrow w dół przepaści. Potem droga wychodzi na strome zbocze i kilkoma serpentynami wznosi sie do góry na wysokość ok 3500 m.
INDIE - 0518a.jpg
INDIE - 0528a.jpg
Dalej znow jest odcinek wykuty w skale, ale widok na rzeke w dole jest fascynujący, już jej nie słychać, jawi sie nam jako wąska nitka. Jesteśmy w końcu ok 1 km wyżej. Wreszcie widać większą panoramę niż w ciasnym wąwozie.
indie2010 429a.jpg
Stąd już niedaleko do Nako, gdzie trafiamy już przy szarówce. Szybko załatwiamy pokój, robimy zakupy, jedzenie, flaszka i do spania. Ten dzień zrobił na nas duże wrażenie, a raczej trasa i wielkość gór, przestrzeń dookoła.