![]() |
INDIE, HIMALAJE, Sierpień 2010
Witam
Wybieramy się w Indyjskie Himalaje w terminie 15.08 - 7.09.2010 w trzy osoby. Chcemy wynająć w Delhi Royale i pojechać do Leh, doliny Nubra i Pangong Tso. Chciałbym prosić o dobre rady, które moga się nam przydac w podróży bo czas goni. Mamy kilka problemów na które chcielibyśmy uzyskać odpowiedzi. 1. Od dłuższego czasu próbujemy nawiązać kontakt z jakąś wypożyczalnią, ale jak narazie bezskutecznie. Czy ktoś mógłby cos polecić? No i czy jak nie uda się nic załatwić to, gdy tam dotrzemy będzie szansa w krótkim czasie wynająć 3 motki? 2. Proszę o sugestie co najlepiej tam jeść żeby sobie nie narobić od razu problemu. Najlepiej podajcie nazwy potraw. 3. Jak długo trwa wyrobienie pozwoleń na wjazd do Spiti, Zanskaru i Kaszmiru i czy wystarczy jedno pozwolenie czy musi być kilka? 4. Czy poniedziałek jest faktycznie dniem wolnym i nie ma nic szans załatwić? Właśnie w poniedziałek rano lądujemy i byłby już jeden dzień w plecy. 5. Czy ktoś wie jakiej wysokości kaucję trzeba zostawić za moto? Podają różnie. 6. Jakby ktoś miał plan miasta Delhi to byłbym wdzięczny. Czekamy na informacje. |
-Jeśli chodzi o jedzenie to - prawda jest taka, że jak ma cię rozesrać to choćbyś nie wiem co robił to i tak cię rozesra. Ja np żarłem wszystko jak popadnie i nic mi nie było, natomiast byli ludzie, którzy uważali bardzo i przez 2 tyg ze sracza nie wyszli. Ot taki urok Indii. W razie sraczki warto podobno stosować miejscowe środki np. Isab Gul (jakoś tak)
- Plan Delhi dostaniesz w każdej agencji turystycznej na miejscu (np. na lotnisku). Poza tym jakiś ogólny plan powinien być w przewodniku. Po przylocie wystarczy, że dotrzesz na Pahar Ganj (czy jak się to pisze) gdzie jest bardzo dużo tanich hotelików i ogólnie fajny klimat. (Z lotniska bierze się taxówkę płatną z góry) - Spotkaliśmy kiedyś ekipę na Enfildach i z ich opowieści wynikało, że taniej jest kupić i później sprzedać niż wypożyczać. Zapłacili wtedy po ok 400$ za moto i od razu mieli kupca po powrocie do Delhi, więc wyszli praktycznie na zero. Zazdroszczę wyprawy, kolorów i zapachów Indii :) |
Kurcze my jedziemy za dwa tygodnie w piątek w taką samą trasę (motohimalaje.pl) i tez ciągle jesteśmy w rozsypce więc na forum nie informuję zaczepiając co i raz pojedynczych użytkowników.
Dopiero dzisiaj udało mi się znależć jakieś sensowne info na temat motocykli. Za Enfilda póki co mamy płacić 600-700 Rupii za dzień + 50-70% wartości kaucja. Jeden człowiek hinduski z ADV mi napisał: Cytat:
Cytat:
Powodzenia. |
Cytat:
Cytat:
Cytat:
Cytat:
Cytat:
Milych wyjazdow po Himalajach zycze :-) Z reszta tam chyba nie moze byc inaczej. |
Nie unikajcie ostrego lokalnego jedzenia. To wyjawowi wam żołądki :)
|
Cytat:
|
Dzięki za odpowiedzi. Na forum ADVRider tez załozyłem wątek, ale tam za 3 miesiace było tyle wpisów co tu za jeden dzień.
Czosnek dzieki za rady. Własnie sie obawiam że mnie rozesra i spowolni to naszą podróż, stąd chciałem się dowiedzieć co najbezpieczniej jeść. Wiadomo, że największe zagrożenie niesie woda z niesprawdzonego źródła. Jedzenie najlepiej z głębokiego tłuszczu, tylko jakie nazwy? Rozmawiałem z pewnym gościem co był tam w marcu i powiedział, że nie ma tam wogóle sklepów typu supermarket, czyli co za tym idzie nie można kupić konserw. Czy to prawda? Troche nie chce mi sie w to wierzyć. Co do motocykli to wiemy, że zakup wyjdzie taniej tylko my bedziemy mieć mało czasu a podobno formalności związanie z zakupem i sprzedażą trochę trwają. Dla nas każdy dzień sie liczy bo chcemy zobaczyć jak najwięcej. Zazigi bede wdzięczny jak podrzucisz jakieś namiary na kogoś w Delhi co mógłby pomóc zwłaszcza w pierwszy dzień po przylocie i coś podpowiedział i ukierunkował. A tak z ciekawości to nie wybierasz sie w Himalaye za wcześnie? Przecież tam drogi będą nieprzejezdne, ponoć dopiero od lipca jest szansa. Ola o stan techniczny sie nie boje tylko zeby było z czego wybrać. Kupiłem niedawno Royala w ładnym stanie i wiem już na co zwrócić uwage i jak ma pracować. Coca-cola jest The best! Tez nam uratowała zycie na Albanii. Widze, że jesteś w temacie w sprawie pozwoleń. My chcemy pojechać przez Spiti (Rekong Peo, Nako, Tabo itd) potem Keylong i do LEH. Potem przez Kardung La do doliny Nubra, Pangong Tso, Tso Moriri i znów do Leh. Potem powrót przez Manalli do Shimli i do Delhi. Jakby było dobrze z czasem to chętnie pojechalibysmy jeszcze do Padum, ale to raczej marzenia. Napisz prosze jakie pozwolenia potrzebujemy na taką trasę. Jesli miałabyś jakieś namiary na kogoś w Delhi to bardzo prosze jeśli mozna. Jak ktoś wie gdzie są stacje benzynowe w Himalayach to prosze o info. Czekam na dalsze info od Was |
ja przez cały wyjazd jadłem wszystko co popadnie. najlepsze żarcie z lokalesami w najpodlejszych barach. nic mi nie było przez cały wyjazd. ostatniego dnia kupiłem w delhi jakąś wódę na myszach robioną i zesrałem się po niej jak pies. tak, więc nie ma reguły.
|
witam
panie Grzesiu życzę powodzenia w Himalajach a, jak by się jakaś żaba w goroncym źródle pojawiła to poproszę o namiary Maciej. pozdrawiam mt BUELL ULYSSES taki mały pomarańczowy trochę Albański |
Cytat:
dzięki :) |
1 Załącznik(ów)
Cytat:
Jak nabierzecie odwagi - mozecie włączyć jakąś sałatkę... Nifuroksazyd miejscie bod ręką i jak czujesz jakies ruchy na żoładku - profilaktycznie jedną rano. Jak Cie naprawdę skośi - a zatrzucia są silne - nie walcz z tym. Minimum doba bedziesz nieżywy - Wiec jesli plan macie "co do dnia" - to zapomnij. Zawsze ktoś zachoruje. Zresztą nie bedziecie miel watpliwosci ze nie da sie jechać jak kogoś sieknie. Cytat:
Tak jak pisała Ola, pozwolenia załatwisz w Leh (Khardung, Pangong, Tso Moriri), i Reckong Peo na Manali Leh Highway. Cytat:
Podobnie trasa Leh, Pangong i z spowrotem (nie ma stacji) Wyprawa nad Tso Moriri - tez nie bedzie raczej gdzie nalać. No i Padum 500 km tam i spowrotem istnej dziczy. Bez siana oczywiscie. moze sie przyda? Załącznik 11883 |
Dzięki Podos za link i odpowiedź (kawał dobrej roboty). Skąd ty te wszystkie dane bierzesz?
W Indiach będziemy dokładnie 22 dni i wiem że Padum jest mało realne, a ponoć tam jest najciekawiej bo nie każdy dociera. Zobaczymy jak wyjdzie wszystko na miejscu. Jedziemy dlatego w trójke żeby było jak najmniej przestojów i marudzenia. Jeden namiot, jedna kuchnia i minimalizacja wagi na moto, żeby szprychy nie pękały itd. Oby tylko pogoda dopisała, motory nie zawodziły i z papierami nie schodziło długo a będzie ok. :) za dużo tego szczęścia. A powiedz co trzeba zrobić żeby na Marmisek wyjechać. Bo z tego co pamiętam wam sie nie udało, a ponoć da się to załatwić. |
Cytat:
No i jest jeszcze pytanie o przejazd z Pangong nad Tso Moriri. Jezeli bedzie jechac glowna droga (tzn. bedzie de fact wracac) to znowu to samo pozowlenie wystarczy. Teoretycznie mozna pojechac szutrowkami blizej granicy z Chinami, ale na to jest bardzo trudno zalatwic pozowlenie, a wszystko zlezy tez od aktualnej sytuacji miedzy Chinami a Indiami. No ale nie jechlibyscie ta sama droga w ta i z powrotem... W kazdym razie takie pozowlenie wymaga juz sporo czasu i jezeli w ogole bedzie o tym myslec, to trzeba sie nad tematem zkrecic przed wyjazdem. W ogole mozecie pozwolenie, to standardowe, zalatwic wirtualnie przed wyjzdem, w ktorymkolwiek biurze w Leh. Wtedy na podst. scanu moglibyscie zaczac zwiedzanie od Tso Moriri zeby tam potem nie wracac. A oryginal pozwolenia odbierzecie sobie w Leh. Pozdrawiam |
Cytat:
Cytat:
Cytat:
|
Uderzcie jeszcze do naszego kolegi z forum Fassiego - wiem, ze bywal tam niejednokrotnie, a gosc poczciwy jest, serdeczny i b. zyczliwy jest...
Sie manko, Fassi! :) |
Cytat:
Ale po kolei: Droge na MarsimikLa zmajstrowała Indo-Tibetan Border Police Force i ów czyn uwieczniła taką tabliczką na szczycie: http://lh3.ggpht.com/_rQ9c6WnsrCQ/S_...plyta-cala.jpg Po jakimś czasie owa tabliczka zaczeła wyglądać tak jak niżej. Chyba sie zepsuła. http://lh5.ggpht.com/_rQ9c6WnsrCQ/S_...ozdupczona.jpg Jak wiadomo w Indiach przez co drugą przełęcz leci "hajest rołd in de łorld", i zasadniczo to do końca nie wiadomo która naprawdę jest hajest. Powszechnie posądza się o to Khardung La i własnie Marsimik La. Swego czasu powzieliśmy zamiar zmierzenia jednej i drugiej i uwiecznienia wyniku pomiaru. No i chcieliśmy też przy okazji wymienić tabliczkę zepsutą na niezepsutą. Taki dobry uczynek normalnie. Nie pomnę który to wymyślił, ale trzeźwy raczej nie był :D Generalnie wynik owego wymyślenia został zmaterializowany w postaci blachy z 2 mm nierdzewki (520x350 - wymiar pod moje kufry) z przynitowanymi stosownymi napisami z laserową grawerką. Wygląda to mniej więcej tak: http://lh5.ggpht.com/_rQ9c6WnsrCQ/S_...d%C3%B3wka.jpg Do tego jest kpl cyferek z otworami o stosownym rozstawie - po ostatecznym ustaleniu ile mnpm mierzy sobie MarsimikLa, miały być przynitowane do płyty bazowej, a cała płyta przyklejona kamieniarskim klejem do trwałego elementu krajobrazu. Miało być pięknie, ale wyszło jak wyszło. Jeśli serio myslicie o ataku na Marsimik, i chcielibyście kontynuować ten pomysł to Wam tą płytę sprezentuję, łacznie z klejem itp. I to by bydło na tyle. Zdrowia :hello: |
Byłem w Ladakhu w sierpniu rok temu. Wasze trzy tygodnie to trochę mało czasu - z Dehli do Leh to kawał ciężkiej drogi dla pozyczonych Entfieldów i pewnie Wam się rozkraczą psując zabawę. Może warto rozważyć wariant dojazdu/dolotu do Leh i szukania tam moto. Ja chciałem pożyczyć po drodze w Manali, ale w zeszłym roku nic sensownego nie znalazłem. Dojechałem do Leh busem, w Leh z moto nie było problemu, są zajechane Entfieldy i jakieś nówki koreańskie. Nikt nie chciał ode mnie kaucji za moto, kosztowało gdzieś 500-600 rupii za dzień ale chyba nie byłem ubezpieczony :) Co do jedzenia, nie bój się niczego jeżeli tylko wyciągane jest z wrzątku. Mnie sponiewierał suszony anyżek tradycyjnie rozdawany na do widzenia w tybetańskiej knajpie. W górach jest kiepsko z wodą, strumienie są zasilane siuśkami jaków. Wodę albo gotuj albo uzywaj tabletek. Kartusze z gazem nakręcane sa do kupienia. Jak pojedziesz bezpośrednio do Leh to będziecie mogli wyskoczyć na trekking piechotą gdzieś wyżej, czego na moto nie zrobicie. Ja sobie poszedłem na Stok Kangri, tyle że nie miałem raków i po lodowcu powyżej 5400 nie dałem rady. Tak czy siak zazdroszczę, ale jakbym tam wracał to właśnie na trekking tam gdzie moto nie da rady. Powodzenia.
|
Cytat:
|
Ola
Właśnie tak chcemy pojechac do Nubry przez Kardung La i potem przebić się nad Pangong tso i powrót przez Chang La. Podos Wiem, że bedzie ciężko wszystko zobaczyć. Planowanie swoja drogą a życie swoją. Dlatego też podstawa to dojechać do Leh przez Spiti i zaliczyć doline Nubra i Pangong Tso. Na tyle powinno czasu starczyć. Reszta się zobaczy w zależności od tego jak bedziemy czasowo, jak organizm zareaguje na zarcie i wysokosci oraz jak motki bedą jechać. Pastor Mozemy wasz pomysł kontynuować, ale najpierw musielibysmy wiedzieć dokładnie jak to pozwolenie załatwić, dlatego tez licze na pomoc ludzi z forum. Fifty Na pewno wyjście w góry byłoby super przezyciem, ale obawiam sie że nie będziemy mieli na to czasu. Mam nadzieję, ze jak sie nam tam spodoba to nie będzie nasz ostatni wyjazd w tamte strony. Powiedzcie czy w poniedziałek można będzie wynająć sprzęty? Bo dowiedziałem się że to dzień wolny i nie da rady? Ktos coś wie? |
W swieta mozesz co najwyzej nie załatwić jakiegos pozwolenia. Wszystkie pkty komercyjne sa czynne, tam jest trochę inaczej, nie mogą sobie pozwilić na niezarobienie.
Napisz pw albo maila do ENZO |
Widziałem dziś w krakowskim empiku mapę Himalaje Indyjskie, skala 1:350000, wydana przez polski ExpressMap, laminowana i strasznie droga: 70 zł. Chyba dopiero co wyszła. Na pierwszy rzut oka wyglądała bardzo dobrze, po pięciu minutach stania nad nią w księgarni nic się nie zmieniło.
|
Widzialem i potwierdzam fajność tej mapy. Na ten region jest całkowicie wystarczająca. Tam nie da sie zgubić. Dodam ze za komplet papierowych map tego samego regionu w skali 1:150 000 zaplacilismy kiedyś 60 funtów. Wiec uważam ze ta mapa jest tania.
|
Cytat:
Jesli chodzi o przejazd z Pangong do Tso Moriri, to teoretycznie tez nie trzeba wracac przez Chang La na glowna droge Leh - Manali, tylko moznaby jechac droga uzywana przez tubylcow wzdluz granicy z Chinami. Mowie teoretycznie, bo to juz strefa przygraniczna i mocno zmilitaryzowana i obcokrajowcom niechetnie daja na to pozwolenia. Trzebaby zalatwiac taki papier z "co bardziej obrotnymi" agencjami w Leh, bo wiekszosc sie nie podejmuje. Wiem, ze da sie to przejechac, bo rozmawialam z Hindusami, ktorzy zrobili to na Enfieldach - biorac ze soba oczywiscie caly zapas paliwa. No ale to Hindusi, a oni tam maja troche inne prawa, choc na ten kawalek tez musza miec specjlane pozowlenia. My tego nie zrobilismy - nie mielismy czasu na czekanie na pozwolenie i w koncu odpuscilismy temat. Szczegolnie, ze wszedzie zaczal padac snieg i w ogole nie wiadomo bylo czy te male drozyny beda przejezdne. Wydaje mi sie, ze jak macie 3 tygodnie, to i tak jest malo czasu na wszystkie pozostale atrakcje. Na Waszym miejscu ten temat zostawilabym na nastepna wyprawe. A jak starczy Wam czasu to najbardziej polecam Zanskar - to jest prawdziwy Ladakh. Okolice Leh to tzw. Maly Ladakh i naprawde widac roznice. Zanskar jest caly czas bardziej "pierwotny" i dziki. Dla mnie to jedno z najladniejszych miejsc w Himalajach Indyjskich. Wezcie tylko ze soba palkiwo i pokrjezdzijcie troche po tych malych rozsnianych na koncu doliny klasztorach. Tam bedziecie bardzo zyczliwie przyjeci. No i moze uda Wam sie odwiedzic Krola Zanskaru - ma tam caly czas chalupe i oficjalnie nadal nosi krolewski tytul. Jakbym miala wracac w te rejony Indii to na pewno wlasnie do Zansakru i nad Pangong, no i do Doliny Lahaul. Spiti pewnie tez by sie zalapalo do "Top Ten", ale Nubra juz niekoniecznie. To oczywiscie subiektywne wrazenia, choc ja w ogole chyba jestem fanka raczej malych, zagubionych miejsc, niz tych znanych i monumentalnych. Goraco polecam tez odwiedzenie, a najlepiej na noclego bardzo urokliwego jeziorka Chandra Tal. Dojazd jest dosc hardocorowy, ale w nocy jak juz wszyscy sobie pojada jest naprawde slicznie. I mozna spotkac snieznego jaguara - bo tam malo ludzi sie kreci. Jesli bedzie jechac od strony Kinnaur i Spiti, to nie zapomnijcie tez odwiedzic "Doliny Snieznego Jaguara". To taki maly wypad "one way" - trzeba wracac, bo nie ma przejazdu przez doline na druga strone, ale samo miejsce jest naprawde piekne. No to chyba tyle. Nie mam przed soba mapy - jestem na tzw. "zadupiu" w Maramuresz, wiecej sprobuje sprawdzic w "moich zpiskach" jak wroce. Pozdrawiam |
Dawno nic nie pisałem. Do wyjazdu niecały miesiąc. W środę odbieramy wizy, więc wszystko idzie do przodu. Zostało jeszcze kilka drobnych spraw do załatwienia i w drogę.
Mam jeszcze parę pytań. Jaką polecacie walute wziąść? Euro czy $? Czy trzeba mieć całą ilość kasy ze sobą czy tam mozna z bankomatu normalnie wypłacić? No i jaka karta lepsza Visa czy Mastercard? Czy ktoś może nam powiedzieć ile trzeba zostawić kaucji za motocykl? |
Za równe 100 dni wyjeżdżam na trekking po Himalajach i jak czytam wasze posty to tylko się nakręcam:). Udanego wyjazdu i liczę na dokładny opis wszystkiego co tam zastaniecie. Może za rok spróbuję podobnego przejazdu Enfieldami:).
|
Dolary, Visa i Mastercard, 1000 dolarów w gotówce na dwie osoby na 3 tygodnie wystarczyło(bez prezentów i pamiątek), coś dobieralismy z bankomatu w Leh czy w Delhi. Bankomaty w miastach są.
|
Dzięki za odpowiedzi.
Jeszcze tak nieśmiało zapytam czy ktos z Was nie miałby pożyczyć konwertera lub telekonwertera do kamery sony fullHD o średnicy gwintu 30 mm, bo już z kasa nie wyrobie. Jeszcze jedno pytanko: kupimy w Indiach naboje do kuchenek? Jak tak to jakie nakręcane czy przebijane? |
Odświeżam wątek.
Jestesmy juz spakowanii i dziś spotykamy się wieczorem w Warszawie skąd rano w niedziele wylatujemy do Delhi. Jest to więc ostatni mój wpis w tym dziale. Narazie nie przenoszę wątku do podróży, dopiero jak znajdziemy jakiś net w Delhi to wtedy. Chyba że moderator moze to zrobić to prosiłbym o przeniesienie całego wątku z tego działu. Chciałbym w tym miejscu podziękować wszystkim, którzy udzielili nam cennych rad i materiałów. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie po naszej mysli i objedziemy szczęśliwie i przywieziemy wiele wrażeń i nowych doświadczeń. |
Pięknie..echh...
Bawcie się dobrze Panowie !!! |
powodzenia. Auta z naprzeciwka bierzcie z lewej!
|
powodzenia i uważajcie na ludzi spiących na pasach zieleni. :)
|
Witam
Nadajemy z Kazy, czekamy na posilek. Do Delhi przylecielismy rano w poniedzialek i od razu pojechalismy po motory. Pol dnia zeszlo zeby je przygotowac, ale udalo sie jeszcze tego samego dnia wyjechac. Ruch na drogach masakra. Udalo nam sie dojechac do Ambala choc po drodze regulowalismy skrzynie i wymieniali lozysko w kole. Nastepny dzien to kierunek na Shimle i dalej. Dojechalismy dosc spory kawalek za Shimle gdzie znow awaria sprzeta. Widoki coraz lepsze. Trzeci dzien to dzida do Recong Peo, gdzie zalatwialismy pozwolenia. Po drodze piekne widoki. Czwarty dzien jazda do Nako. Piekna droga z przepasciami, czesto pourywane drogi, jeszcze ladniej. Wysokosc 3600 m. Dzis chcemy jeszcze troche pociagnac, a jutro Kunzum La i spanie w Keylong. Info ogolne. Pogoda ok, prawie nie padalo, troche chmurek jest i utrudnia nam widoki ale jest coraz lepiej. Z jedzeniem narazie wielkich problemow nie mielismy. To tyle bo mnie juz wolaja na wyzerke. Do nastepnego. |
Z Hanumanem!
|
Hm... tak to właśnie wyglądało, że to Wy zabraliście pewnego pana na latanie po Himalajach w ostatniej chwili. Jak coś jest też blog, w którym by się przydało więcej wpisów ;)... http://indie.ebimedia.pl.
Powodzenia i uważajcie na kangury... czy co oni tam mają :P |
Dojechalismy dzis do Leh. Mamy pozwolenia do Nubry, Pangong Tso i Moriri Tso. Jutro atakujemy.
Jak ostatnio pisalem z Kazy to pojechalismy na nocleg do Kibber na wysokosci 4100 m troche przez pzypadek bo pomylilismy droge, ale bylo tam pieknie wiec warto bylo nadlozyc te kilka km. Potem pojechalismy wreszcie zdobyc pierwsza przelecz Kunzum La 4551 m. Dolina Spiti jest przepiekna , wszystkie kolory skal mozna tam zobaczyc co w polaczeniu z rzekami tworzy piekne pejzarze. tego dnia dojechalismy jeszcze do Keylong, gdzie nastepnego dnia musielismy sporo podlubac przy motkach stsmy pozno i zaliczylismy tylko przelecz Baralacha La dojezdzajac na nocleg w okolice Sarchu, gdzie spredzilismy noc w namiotach na wys ok 4100 m. Nastepny dzien to niezly rajd. Pokonalismu ponad 200 km, zaliczylismy przelecz Lachalung La za ktora jest plaskowyz na wys ok 4600 o dlugosci kilkunastu km. Dopadlo nas tam gradobicie i burza byo troche hardcorowo. potem okazalo sie ze droga przez przelecz Tangla La jest nieprzejezdna i skierowali nas przez Tso Kar i jakas przelecz o wys 4900 do glownej drogi wzdluz Indusu. niestety przez ten objazd nie dojechalismy do Leh, ale i tak nie mamy opoznien. Royale daja rade. To narazie tyle. Jutro dzida na Kardung La. |
Mam nadzieję, że szczęście Wam dopisuje i motocykle się nie psują. Trzymam kciuki za Was, tereny bardzo mi bliskie ale eksplorowane tylko na nogach, choć teraz to wspierając się Waszym doświadczeniem może uda mi się zrobić je motocyklowo. Jak sobie dajecie radę z chorobą wysokościową? Dopada Was? Czy pomykacie tak szybko/wolno że nia ma szans:D
pozdr.:) |
Objechalsmy Nubre i Pangong Tso, wszystko u nas ok. Pogoda dopisuje. Z choroba wysokoscowa nie ma wiekszych problemow jak sie nie biega na 5000 m :-).
Jestesmy znow w Leh i jutro lub pojutrze zaczynamy powrot. Padum nie zrobimy, ale jeszcze Tso Moriri. |
i jak dotarliście do domów
|
Jesteśmy już w domu. 2 dni dochodziłem do siebie bo przywiozłem jakiegoś obcego.
Podsumowując wyjazd to wszystko udało się super. Zrealizowaliśmy plan z nawiązką. Motocykle pomimo kilku drobnych awarii sprawowały sie bez zarzutu (tylko żeby miały pare koników więcej to by było coś). Na drogach czuliśmy sie jak ryba w wodzie, szkoda że u nas tak nie ma. Jest wolna amerykanka, ale wypadków prawie nie ma, gliny nie czają sie za każdym krzakiem, można sie skupic na jeździe a nie na rozglądaniu za pałami. Jedynym problemem dla nas było żarcie. Jest maly wybór i brak miesa co dla nas mięsożerców było tragedią, ale daliśmy radę i to jest najważniejsze. Teraz musimy sie uporać z filmami i zdjeciami. niedługo coś wrzucimy. |
Jarku czy jakiś pokaz ktoś z was zamierza przygotować warto by było pochwalić się fotkami
pozdrawiam mt |
dawaj, dawaj Jaro
nie daj sie prosić |
Mam bardzo mało czasu ale fotki wybrałem, te które bym tu chciał wrzucić. Niestety jestem za tępy na ten system i mi nie wychodzi :dizzy:. Musze poczytać jakąś instrukcję albo ktoś łopatologicznie musi mi to wyłożyć przy jakimś browcu. Wówczas między fotkami mozna by jakiś opis wtrącić.
|
i gdzie to było Jarku
<img src="http://lh6.ggpht.com/_d7eJcApmn1U/TLV8zGdAhuI/AAAAAAAACk0/d4XH0_jHMfY/s576/INDIE%20-%202254.jpg" alt="Obrazek"/>
|
Cytat:
|
Fotki mam na kompie. Nawet je zmniejszyłem co by nie zapchać serwera:) .
Talax to było w Diskit. |
Cytat:
http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=434 http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=4757 |
Jeśli wiesz co to ftp to przegraj je na jakiś darmowy serwer.
Jesli nie, a zakładam że tak własnie jest, to 1. Sciagnij program picasa http://picasa.google.com/ 2. załóż sobie konto na gmailu https://www.google.com/accounts/Serv...p&passive=true i dalej juz chyba dasz rade... |
10 Załącznik(ów)
Czas coś w końcu napisać.
Pomysł wyjazdu zrodził się w mojej głowie kilka lat temu, chyba zaraz po podróży Sambora, ale dopiero w tym roku został zrealizowany. Od początku jednak zakładałem, że pojadę klimatycznie na Royalu aby było bardziej po hindusku. Zakładałem, że bedzie to mała 3 osobowa grupa, tak aby jazda szła sprawnie bez przystanków co 5 minut na różne potrzeby. Jak się okazało to przystanki były częstsze bo trzeba było co zakret fotki i filmiki robić, albo sprzęt naprawiać. Podzielilismy tez bagaż tak aby jeden miał kuchnie drugi narzędzia a trzeci namiot i inne tam rzeczy. Trzon grupy stanowił: Sprawdzony rok wczesniej w Albanii Krzysiek "Kris" Załącznik 16590 Maciek "Talaxon" lub "Galaxon" jak kto woli, którego spotkałem na "castingu" u Pretora Załącznik 16591 Ja czyli Jarek "Jaro" jako organizator całego zamieszania Załącznik 16592 Dwa tygodnie przed wyjazdem, gdy wszystko było już poukładane skontaktował sie z nami jeden z forumowiczów Dawid "Dejv" vel "Młody" lub "Wąski" i uprosił nas aby go zabrać. Początkowo nie bardzo byłismy za tym, ale ostatecznie postanowiliśmy go przyjąć, ponieważ może kiedys my bedziemy w takiej samej sytuacji jak on i ktos nam poda ręke. powiem szczerze, że nie dokońca wierzylismy, że uda się mu wszystkie papiery załatwić (wiza, bilet itd), ale udało mu się. Wize chyba odebrał dzień przed wylotem, a leciał dzień wcześniej niz my bo na nasz samolot sie nie załapał. Załącznik 16593 O pakowaniu i przelocie nie ma co za bardzo pisać oprócz tego, że w Moskwie gdy czekalismy bodaj 8 godzin na nastepny samolot to zakupilismy po flaszeczce Danskiej Vodki 50 %, która nas potem w Indiach ratowała przed zatruciami. Aha poznaliśmy tez dwie laski z Polski co zostawiły mężów z dziećmi w domu a same wybrały sie do Indii po przygodę. W Delhi wylądowalismy o czasie, lotnisko piekne, udalismy sie troche w stresie po odbiór bagażu, bo tego najbardziej sie bałem, że by nie poleciał gdzieś indziej. Oczywiście nasz bagaż wyjechał jako ostatni co podniosło nam troche ciśnienie, ale to chyba dlatego, że takich worów wojskowych tu nie widzieli nigdy. Idziemy do informacji, tam dowiadujemy sie między innymi, że droga do Leh przez przełęcze jest w tym roku nie przejezdna ze względu na powodzie. Ta wiadomość nie była optymistyczna. Potem wymiana 50 $ tak na początek i kierujemy sie do wyjścia. Drzwi sie otwierają wychodzimy a tu szok: gorąc niemiłosierny, parówa, zatęchłe powietrze, gulgotanie hindusów i klaksony. Walnęlismy tobołki w pierwszym zacienionym miejscu, pot nas zalał, Kris poszedł targować taxi na Korol Bagh. Podjechało Suzuki Maruti bagażowe, jak wleźlismy do środka to jak śledzie, ale ruszamy. Początkowo szeroka droga mały ruch ale z każdą minutą sytuacja ulega zmianie, aż w końcu jedziemy w rzece aut, roksz, motoriksz itd w odległościach centymetrowych. W końcu dojeżdżamy do dzielnicy, okazuje się, że nasz drajwer nie wie gdzie jest adres więc zaczynamy sie pytac, kazdy pokazuje w inną strone więc zwiedzamy sobie dzielnice wzdłuż i wszeż, aż w końcu po ok pół godziny jest upragniony cel. Wysiadamy, jest ok. 8:00, bety pod ścianę, nie tak wyobrażałem sobie to miejsce, okolica wyglada jak Warszawa w 1945, wypożyczalnia zamknięta. Załącznik 16595 Załącznik 16596 Dzwonimy do właściciela z informacją, że juz jesteśmy, ten nam mówi , że umawialismy sie na 12 to on o takiej godzinie przyjedzie, ręce w dół, ale co tam i tak dobrze że przyjedzie i ze wogóle odebrał telefon. Dzwonimy do Młodego, żeby do nas sie kierował. Przyjeżdża za ok pół godziny, w miedzyczasie organizujemy jakąś wodę do picia, tubylcy co chwile podjeżdżaja i proponują nam transport, hotel, motory itd. Załącznik 16597 Załącznik 16598 W końcu przyjeżdża Mohit o godzine wcześniej, otwiera kramik, a tam sterta motorów nic nie przygotowane, no to sobie mysle że już my pojechali dziś, ale nagle nie wiadomo skąd zjawia sie z 10 pomagierów i zaczynają składać motory. My sie przygladamy, probujemy coś pomagać i przymierzamy się do motorów, oczywiście wszyscy do jednego. Jest srebrny, czarny i dwa identyczne bordowe. Robimy wiec losowanie. Krisowi przypada jeden z bordowych jak się później okazuje ma najlepszy tzn najmocniejszy silnik, ale zarazem najbardziej pechowy bo chyba najwięcej do niego dołożył, drugi bordowy przypada Talaxonowi, jest słaby, ale mniejsze koszty, ja dostaje czarnego z wyglądu ok ale chyba najsłabszy silnik, koszty małe, Młody dostaje tego na którego my wszyscy sie nastawialiśmy, faktycznie silnik był mocny, ale na powrocie było z nim troche problemów. Jako, że to składanie motkow sie nieco przeciągało Mohit zabrał nas na wyżerkę do dobrej knajpy. Już wtedy wiedzielismy, że to będzie pięta Achillesowa całego wyjazdu, ale wyjścia nie ma coś trzeba jeść. Załącznik 16599 Bodajże w knajpi oznajmia nam, że droga do Leh jest nadal nieprzejezdna. To już druga taka informacja. Ok. 16 motki były gotowe, pożegnalene zdjęcie i w drogę na stacje benzynową i na autostradę. Załącznik 16594 Początkowo jazda w tych korkach to tragedia, nie ma żadnych zasad, trzeba jechać na centymetry bo inaczej zaraz ktoś się wciśnie, po paru kilometrach to czwarty ledwo widział pierwszego, ale jak dopadliśmy autostrade to juz było coraz lepiej. Po ok 50 km zaczęły sie problemy z motkiem Talaxa i moim. U niego padło łożysko w kole, a u mnie coś ze skrzynią bo miałem albo 1 i 2 albo 3, 4 i 5. Dotaśtalismy sie do jakiejś wiochy, kupiliśmy łożyska, a u mnie wystarczyło dopasować tulejkę i skasować luz poosiowy na dźwigni zmiany biegów. Tego dnia dociągnęliśmy do Ambali i w super warunkach jak sie rano okazało to chyba w burdelu spedziliśmy noc. |
10 Załącznik(ów)
Rano okazało się, że motory stoją tam gdzie je zostawiliśmy. Był to dobry znak. W tym dniu chcielismy dojechać jak najdalej. Początkowo była nadal autostrada do Chandigarh jeśli można to tak nazwać, bo na drodze można spotkać wszystko, samochody, riksze, motoriksze, zwierzęta itd. Niektórzy jadą pod prąd, na drodze leżą różne przeszkody. Nabieramy coraz większej wprawy w jeździe, wyprzedzamy lewą , prawą, wciskamy się w każdą dziurę byle tylko do przodu. W Chandigarh przejeżdżamy skręt na Shimle, ale szybko się nawracamy na właściwą drogę. Niestety to już nie autostrada zaczyna się coraz bardziej ciasno robić na drodze, pojawiają się pierwsze górki, dziury, błoto i korki. Średnia spada drastycznie.
Załącznik 16677 Załącznik 16678 Młody wciska się w miejsca gdzie już nie da się wjechać, przestawia przy tym stragany, rowery i riksze. Zostaje ochrzczony "Wąskim". Po chwili najeżdżamy na niezłego dzwona. Tata zderzyła sie prawdopodobnie z pociągiem, dopiero zaczynali wynosić produkty z ciężarówki. Załącznik 16679 Jedziemy dalej, cały czas pod górę, zatrzymujemy się w jakiejś mieścinie żeby kase wymienić. Młody z Krzyśkiem idą do banku, ale zonk, w banku nie ma równowartości 1200 $. Jest za to gość z niezłą splówą. Załącznik 16680 Dostajemy cynk, że jest jakiś gość 4 domy dalej co moze wymienić kase, chłopaki idą do jakiejś czarnej dziury, odbywają sie tam ponoć sceny z Ojca Chrzestnego, ale po pół godziny wychodzą z kasą, jest dobrze. Korzystając z okazji robimy jeszcze fotki przy ruchomej kapliczce. Załącznik 16681 Na drodze coraz gorzej sie jedzie, jeszcze większy zator, błociaro, co chwila robotnicy drogowi i jeszcze doszła mgła. Załącznik 16682 Załącznik 16683 Zatrzymujemy sie na obiad w przydroznej knajpie na zakręcie, wygląda nieźle, zamawiamy jakiś mix z ryżu. Siadamy na zewnątrz, jesteśmy świadkami dzwona na motorze w wykonaniu lokalesa, wywaliło go z winkla zaraz za moim motkiem. Autobusy jadą z góry, ludzie siedzą na dachu, wchodzą z taką prędkością, że tylna oś idzie w drifcie. Jest czad. Barman namawia nas aby wejść do środka bo inaczej małpy zjedza za nas obiad. Faktycznie juz sie czają koło motorów. Załącznik 16684 Przejeżdżamy Shimle robi się późno, gdy wjeżdżamy do Fagu jest już szarówka, przejazd przez wiochę to jeden korek w błocie. Krzyśka dopada pech w postaci kapcia. Naszczęście jest wulkanizator, ale koło musimy sami ściągnąć, przy okazji odkrywamy, że łożyska też są do wymiany, udaje się nam kupić i zrobić wszystko, ale o dalszej jeździe nie ma co myśleć. Znajdujemy nocleg, jest nawet znośnie, rozpakowujemy graty i idziemy do najlepszej knajpy w okolicy. Załącznik 16685 Załącznik 16686 Byłbym zapomniał, wieczorem była jeszcze wódeczka i spaliliśmy miejscowe ziolo :-) |
10 Załącznik(ów)
Z Fagu do Narkandy droga nadal beznadziejna, błoto, dziury, korki. Dopiero gdy zaczynamy zjazd do doliny rzeki Sutlej zaczyna sie lepszy asfalt i jest nieco szerzej.
Załącznik 16693 Przed Rampurem gubimy Talaxa, czekamy na niego z pół godziny, nic. Wracamy więc spowrotem, po drodze najeżdżamy na wypadek lokalesa na motorze. Nie rusza się, motor jeszcze chodzi, krew się leje, sprawdzamy żyje, pomagamy mu usiąść, gość nie wie co się dzieje, dobrze że miał kask. Informujemy miejscowych żeby się nim zajęli bo my nie mamy czasu. Odnajduje się Talax miał awarię łańcucha, ale sobie poradził. Jedziemy więc dalej w górę rzeki, widoki coraz ładniejsze, dojeżdżamy do drogi wykutej w skale, robi duże wrażenie, foty tego nie oddają. Załącznik 16694 Załącznik 16695 Załącznik 16696 Załącznik 16697 Załącznik 16698 Tankujemy w Rampur i jemy na obiad ciastka, bo przydrożne knajpy na sam widok wzbudzają u nas odruchy wymiotne. Dojeżdżamy do elektrowni zrzutowej - niezły widok, ciasno głęboki kanion. Załącznik 16699 Załącznik 16700 Dalej jedzie się bardzo blisko rzeki Sutlej, która robi wielkie wrażenie, płynie z wielką prędkością, tworzy pióropusze wody wyrzucane w górę po zderzeniu z głazami. Kanion robi się coraz ciaśniejszy im bliżej Recong Peo, gdzie planujemy znaleźć nocleg, bo tam musimy załatwić pozwolenie na dalszą drogę. Załącznik 16701 Miasto znajduje się wysoko nad kanionem, musimy się tam wdrapać serpentynami. Dojeżdżamy do agencji turystycznej, ale jest już zamknięta, więc musimy przyjść rano. Szukamy więc noclegu, odwiedzamy kilka guest house'ów, warunki nie za ciekawe, w końcu w jednym miejscu jest ok, ustalamy ceny, płacimy, a jak idziemy do pokoju to gościu prowadzi nas juz do innego dużo gorszego, wywiązuje się trochę kłótnia, ale w końcu spuszcza trochę z ceny i bierzemy to. Mieszkamy w takiej okolicy, bodajże w tym niebieskim na fotce: Załącznik 16702 Wieczorem w pokoju była jeszcze walka z pająkiem jak ręka, który potrafił skakać na metr w górę było trochę strachu i śmiechu. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:25. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.