![]() |
Afryka 2024 reaktywacja, miałka relacja z podróży, nie wchodź, nie czytaj, ja tam tylko pojechałem się przejechać...
Zakładam wątek, bo popełnię tę relację w końcu :)
na początek film |
W końcu coś zmontowałeś ;)
|
Pisz zanim pojedziesz na następny kontynent.
|
Super:)
Miło się oglądało:Thumbs_Up: pozdr. |
No pingwinów to bym się nie spodziewał w Afryce...
Niebo czasem takie zjawiskowe! No i to halo! W Sierra Leone byłeś chyba niezłą atrakcją wśród tubylców, c'nie? Ale po co Ci młotek na przednim gmolu? Tylko jako straszak:)? Mega wyjazd, gratuluję! |
Chomiku ,fajne , ale dograj moze nazwy krajów , prześć granicznych czy wiekszych miast....
|
Cytat:
|
Cytat:
|
Zawsze można zrobić zlepek 2 wyjazdów, typu wtedy i dziś
Filmik pochłonąłem w nocy jednym tchem. Tam w jednym momencie zapitalasz ofem a nagle z naprzeciwka jedzie kuźwa TIR... |
Cytat:
Do potwierdzenia przez Chomika ... |
3 Załącznik(ów)
PROLOG
Targały mną od wątpliwości co do wyjazdu, to pomieszanie obaw, ekscytacji, chęci poznania nowego, strachu, poczucia zostawiania bliskich na kilkanaście tygodni. Trudne to było wszystko, jednak przeważała nad tym wszystkim myśl, że trzeba żyć. Uciec od schematu, bo życie przemija a młodszy nie będę, więc wyprawa, samotna, właśnie teraz. Całkowite przygotowania zajęły mi 7 dni, tyle miałem wolnego czasu pomiędzy skończeniem pracy a startem. Jednak, to już nie czasy jak 15 lat temu, gdzie trzeba było przekopywać się przez Internet, spotkania z ludźmi aby cokolwiek znaleźć a może to już po prostu doświadczenie. Teraz wystarczyło spotkanie z Piastem na Izim (niestety ostatnim) a potem małe wykopaliska w sieci. Zrobiłem listę państw, co gdzie, jakie wizy, do tego spis rzeczy, kompletacja i wio. W tę podróż jadąc sam miałem całkiem sporo miejsca, tak, że zabrałem laptopa i drukarkę 😊 wiedziałem, że czeka mnie w cholerę procedur wizowych, a co za tym idzie składania dokumentacji, kserowania itd. W celu przyspieszenia wszystkiego odrzuciłem element szukania drukarki i ksera podczas podróży. To był dobry wybór, oszczędził mi sporo czasu i energii…. Do tego drukarka i laptop wylądowały w końcu w sierocińcu w Kamerunie, więc wyszło git. Tym razem wybór motocykla to nie AT, bo tę co mam po 15 latach już stała się babcią i pewnie by przejechała znów Afrykę, ale ze względu na samotną podróż, chciałem minimalizować wszelkie ryzyka, także awarii. Wybór był właściwie jedyny słuszny Tenere700 WR rocznik 2022 kupiłem używkę ale z przebiegiem 964km. Dokupiłem sakwy, na tył, na przód, tak abym mógł je przekładać pomiędzy AT i WR. Start wyjazdu zaplanowałem na 23.10.2024. Cel Cape Town, z Polski tym razem stroną zachodnią Afryki. Czekało mnie 20 państw po drodze a także wąskie ramy czasowe, bo w związku z maluchami które zostały w domu, koniecznie chciałem wrócić do nich na święta, więc czas - 2 miesiące. Nastał dzień 23.10.2024... |
:popcorn::Thumbs_Up:
|
3 Załącznik(ów)
23.10.2024
Wstałem o 6 rano. Pozbierałem rzeczy tylko do ubrania, motocykl spakowany dzień wcześniej, syn Maciek wstał i „tulasie” uskuteczniał, 7 letnia córcia Ala jeszcze spała. Żona stała z tobołkiem i kijem….nie no żart, miała tylko kij i pogroziła, że jak nie wrócę to mnie tym kijem zatłucze… Bardzo trudno było się rozstać. Taka wyprawa niesie tyle niebezpieczeństw, że tak naprawdę nie wiadomo, czy się wróci. Sama jazda motocyklem to już niebezpieczeństwo a taka długa trasa to więcej ich na drodze, zwłaszcza w krajach, gdzie kultura jazdy i stan techniczny pojazdów pozostawiają wiele do życzenia. Jednak muszę jechać, muszę poczuć to coś, że istnieje. Trudno to ubrać w słowa, duża część z Was pewnie mi się dziwi, że zostawiam małe dzieciaki i narażam się na niebezpieczeństwa. Jednak jestem także pewien, że duża część rozumie 😊 Ja muszę, bo inaczej się uduszę, jak śpiewał klasyk. Startuje po 8, lecę trasą na Szczecin i dalej na Berlin na południe. Chłodno 5 stopni, mgła, mży i mało przyjemnie. Na szczęście od Berlina przejaśnia się i zaczyna świecić słońce. Zrobiło się 10 stopni więc jest super 😊 Lecę autostradami, Tenerka działa aż miło, fajny motocykl, taka nowoczesna stara Africa Twin, to była dobra decyzja z zakupem. Zauważam, że TIR-y które wyprzedają z prędkością żółwia to w 80% TIRY z polskimi blachami, nie kumam po co tak jeździć, zyskują pewnie 20 minut po całym dniu jazdy a powodują duże zagrożenie. Cieszę się jazdą pierwszego dnia i robię 684km. Przed samym zmrokiem dojeżdżam do urokliwego miasteczka w środku Bawarii,jest około 1 stopnia, łapię hotel z bookingu od ręki, na rynku, naprzeciw piekarni, bardzo ładnie, czysto, no jak to w Niemczech. Pani z recepcji bardzo miła. Trochę zmarzłem, bo nie mam zbyt wiele ciepłych rzeczy wziąłem tylko polar i podpinkę z kurtki. Wiedziałem, że później wszystko to będzie tylko zajmować miejsce. W sumie to taka myśl, że może kupować w lumpeksie jakieś bluzy a potem to wywalać? Muszę zapisać tip na kolejną wyprawę. Biorę gorącą kąpiel, niestety wody starcza tylko na pół wanny więc za bardzo się nie dogrzewam, ładuje się do wyra i zasypiam do razu. Pierwsza noc spokojna, rano wbijam na zajebiste śniadanie i o 8 rano startuje w trasę, motocykl trochę oszroniony ale zaraz się rozjaśnia i temperatura szybko rośnie. |
Elegancko Panie raz się żyje :)
|
Rozpieszczacie nas tymi relacjami :Thumbs_Up: , kurde mapa rozwala system.
Ps. Napisałeś że spotkałeś się z Piastem , że ostatni raz ... o co chodzi ? Bo pamiętam tego chłopa z również bardzo ciekawych "pojeżdżawek". |
Cytat:
|
Czyta się :):Thumbs_Up:
|
Cytat:
Jeśli się czegoś dla siebie nie robi tylko całkiem poświęca rodzinie to szybko ta rodzina bardziej ucierpi choć nie wszyscy to dostrzegają. Stan bycia w ruchu, tak, tego nie da się opisać , ani bez tego żyć , niezależnie czy blisko czy daleko. Ja tam nie pojadę ,może popłynąć... , ale poczytam , to jak by się z tobą tam "przejechać" . |
Kurna dzisiaj wbiłem na fo i akurat pacze i masz
Piszemy, czytamy! Jak kiedyś książki o Tomku i inne Orinoka |
7 Załącznik(ów)
25.10.2024
Po dwóch dniach na autostradach dojechałem do Francji, Roussillon. Przejechałem kolejne 1589km. Zmieniłem w tym czasie koncepcję dojazdu do Afryki zamiast gnać na południe Hiszpanii w sobotę zamienię się w marynarza i zaokrętuje na prom z Sete we Francji do Tangeru w Maroku. Obliczyłem, że jednak znacznie korzystniej finansowo wyjdzie bilet na prom (200euro), bo to koszt tylko samego paliwa do Hiszpanii, a gdzie jeszcze autostrady, żarcie itd.. więc mam już bilet a w sobotę od 14:30 będę płynął przez 48h. Do tego pogoda na południu Hiszpanii przez jakiś front masakryczna, deszcz, wiatr i 10stopni. Nie mam przeciwdeszczówki a membranie H20 jaką mam w kurtce, nie bardzo wierzę, bo już gdzieś tam pokazała się woda w Niemczech. Także płynę.. Nocleg był spokojny oprócz schizy o 5:30 wystrzeliłem z łóżka, bo wydawało mi się, że ktoś puka do drzwi, ale to musiał być sen, bo nikogo za drzwiami nie było, chyba. Myślałem, że zaspałem, bo Pani wieczorem wspominała abym był rano na śniadaniu, bo zaraz po tylko o tym czasie będzie dostępny motocykl do wyjazdu zza bramy, gdzie mogłem go schować. No i dlatego mnie tak wywaliło z łóżka. Druga pobudka to już była 6:59 więc 1 minutę przed budzikiem, ubrałem się i poleciałem na śniadanie. Francuskie śniadanie to zdecydowanie nie polski klimat, przynajmniej dla mnie, 3 marmolady, Nutella, miód, kawa, ser żółty i do tego croissant oraz biała bułka. Zero warzyw jajecznicy, serków, etc. Jednak, że zamówione i zapłacone to pochłonąłem wszystko co było na stole. W jadalni jak wchodziłem o dziwo było już kilka osób i wszyscy wciągali to słodkie śniadanie, lubię język francuski jego miękkość i dźwięk, przyjemnie było jeść to śniadanie słuchając tych ludzi i próbując wyłuskać sens słów. Był jeden chłopak, którego spotkałem dzień wcześniej na pizzy, taki czarnowłosy z bródką w drucianych okularach Francuz któremu brakowało tylko pędzla do malowania. Była grupa pracowników, widać znali się dobrze i przekomarzali od samego rana razem z obsługą. Takie poranne przyjemności. Smak podróży. Po śniadaniu poleciałem się ubrać i tym razem nie założyłem już ubrania typu ninja i tylko podpinki i bluza. Zanim się ubrałem, zszedłem start był dopiero o 08:30, jednak nie spieszyłem się bo wiedziałem, że mam tylko 270km do przejechania, to pikuś. Pogoda zaczęła się od słońca ale całą drogę praktycznie miałem mokry asfalt, bo goniłem chmury, także mimo, że było dość ciepło zaczęło się od 15 stopni by potem trzymać poziom 20-22 to jednak musiałem uważać na mokrą nawierzchnię. Leciałem więc spokojnie około 105-120km/h. Po drodze dwa miejsca przywitały mnie tęczami, w jednym z nich były nawet równocześnie dwie sztuki, przy wstającym słońcu na tle gór, no były zjawiskowe. To takie małe chwilę, które robią robotę w podróży. Dojechałem na miejsce lekko po 12, miejscówka w pobliżu SETE na wybrzeżu, booking. Końcówka była już za ciepła bo zrobiło się 22 stopnie i słońce, więc zacząłem się rozpuszczać. Jak podjechałem to zapytałem, czy mogę zameldować się wcześniej niż o 16 i zacząłem czym prędzej się rozbierać. Po chwili zjawił się starszy Pani i jedynie co mógł po angielski zrozumieć to booking, jednak to wystarczyło i po wprowadzeniu motocykla zaprowadził mnie do pokoju. Generalnie tanio, 120zł, więc git, nie spodziewałem się salonów ale 2 pokoje + łazienka, taki klimat eklektyczny drzwi wejściowe to drzwi balkonowe zamykane zew. na kłódkę, sypialnia z moim wzrostem do zdobycia po schodach drewnianych tylko na czworaka, wysokość sufitu w sypialni jakieś 160cm. Od razu mi się spodobało, a właściwie jestem zachwycony, lubię takie klimaty. Po oprowadzenia przez Pana Tonego czy jakoś tak (tak było w booking), bo w sumie nie wiem, rozpakowałem zupełnie motocykl. Kurczę jest co nosić mimo wszystko, muszę obmyślić jak robić to najbardziej efektywnie, bo teraz szedłem ze 4 razy by wszystko przynieść. Jednak musiałem to zrobić, bo muszę przeorganizować przestrzeń ze względu na ciepłe rzeczy, które się pojawiły. Dobrze, że nie wziąłem zestawu grzanego, bo to co mam starczyło, temperatury 5-10 to luzik. To był dobry moment na start z Polski, w sobotę już pokazują temperatury poniżej 0 stopni. Muszę ogarniać też te wizę do Nigerii, którą wszyscy straszą, że trudno dostać, że pierdyliard dokumentów, jakoś mi się nie chcę, mam przeczucie, że jednak to najlepiej w Państwach ościennych załatwić i to gdzieś w miarę wcześniej może Senegal, może Gambia bo tam będzie mniejsza ilość ludzi, którzy takie wizy chcą. To tak jak z wizą do Gwinei. Marcin tak mnie straszył, że złóż dokumenty bo 17 dni jeden czekał a ja złożyłem a następnego dnia miałem ją na mailu. Jednak chomikowe szczęście mnie nie opuszcza i raz ciach i już. Zdecydowałem, że zjem na początek jedną z żelaznych porcji, w ramach rozluźnienia miejsca na podpinki z kurtki. Liofilizat SUMMITG ryż z kurczakiembył spoko, chyba najlepsza jak do tej pory porcja żywieniowa polecam. Łącznie zabrałem 5 takich porcji. Wizyta w sklepie Intermarche taka jak w Polsce, jedynie co mnie zaskoczyło to półautomatyczna kasa, to znaczy jest Pani przesuwa towary nad skanerem ale kasę pobierał już automat, wciągnął stówę, wydał w tym miejscu papierki a drobne wyleciały do takiego pojemniczka obok. No było szybciej niż wydawanie w Polsce. Nie ma też problemu „nie mam jak wydać” lub „mogę być winna?” spoko, podobało mi się. Ceny towarów wyższe niż w Polsce. Kupiłem zestaw standardowy, bagieta, sery, pomidor, woda 5l no i batoniki z orzechami do przegryzienia gdzieś. Tenerka chodzi bez zarzutu, nic się nie dzieje. Mogę za to wyróżnić dwie rzeczy, które tę jazdę zrobiły jeszcze bardziej przyjemna. Pierwsza to Twinpegsy, no jazda na stojąco jest teraz przyjemnością i odpoczynkiem, oraz takiego czucia motocykla to nigdy nie miałem. Druga to kask, jestem mega zaskoczony Nexx Wed3 no jest mega, przedłużenie daszku to jest to czego potrzebowałem do jazdy w słońcu, wentylacja ogień, pinlock nie miałem lepszego, wygodny no chowają się droższe Shoei, Klim, Schubert... W sumie to jeszcze trzecia rzecz, blokada na manetkę od chińczyka, to też pomogło mega na autostradzie. |
Aż spojrzałem ile tem NEXX WED3 kosztuje. Za 1,5 kpln można już kupić i nie są to wielkie pieniądze porównując z innymi schubertami.
Piękna opowieść się kroi:Thumbs_Up::Thumbs_Up::Thumbs_Up: |
Za namową Chomika gdzieś tam wcześniej kupiłem x.wed3 - biały perła za 1.2k
|
Europa po europejsku.
Mam nadzieję, że to się zmieni. Solowe wycieczki w nieznane, to jest magia.Nieznane, bo jak byś nie przygotowywał, to i tak nie znasz scenariusza. Finalnie pisze go droga. W zasadzie nie muszę już czytać dalej. Cieszę się, że wróciłeś do domu, do Rodziny z kolejną magią po drodze... Powitania. Ale... poczytam. Jak już miniesz Luandę. Słowa pisze się nie po to, by oddawały rzeczywistość, ale by rzeczywistość powoływać do życia. August Roa Bastos Cytat też w kontekście Twojej ostatniej inicjatywy. Jest ona szokująca. Coś musiało Ci zryć beret, by takie bezeceństwa wprowadzać. Bądź konsekwentny. |
Drogi Panie Chomiku
niebawem zbliża się Twój urlop, czy w tym roku jest planowany kolejny ciekawy ""jakiś"" wyjazd? ? ciał |
Cytat:
P.S. Obecnie podróżuję z Ramiresem krętymi drogami :) |
10 Załącznik(ów)
26.10.2024
Rano wbijam przed dojazdem na prom do sklepów motocyklowych. Szukam jakieś torby na udo, żeby tam mieć fałszywy portfel i drobne na paliwo, aby za każdym razem nie wyciągać kasy spod kamizelki z poduszką powietrzną. Stwierdziłem też, że kupię jeszcze alarm na tarcze, bo jak moto będzie gdzieś tam stało, mimo wszystko zawsze blisko mnie, to warto by słyszeć jak ktoś coś majstruje. Kupuję. Docelowo podczas podróży okazuje się, że jedyną osobą, która wzbudza alarm jestem ja, jak zaspany przy wschodzie słońca gdzieś w WKS ruszam z zapiętym na tarczy alarmem i rozpierdalam sobie przy okazji plastikową osłonę lag oraz budzę cały kemping. No cóż…. Zwiedzam także wszystkie sklepy i mimo, że sama miejscowość nie była duża to ilość sklepów i motocykli w tym miejscu zrobiła na mnie wrażenie. Niestety były też motocykle elektryczne offroadowe, pewnie 1% w ogóle, ale to znak czasów i kwestia lepszych baterii, które na bank powstaną. Zakupy ogarniam i jadę do portu w Sete. Jak zwykle zachwycam się śródziemnomorską architekturą i klimatem, choć pogoda do dupy wieje, pada, sztorm. Wbijam do portu po okazaniu biletu w telefonie. Jestem pierwszy w kolejce motocykli, bo samochodów, busów to stoi już kilkanaście rzędów. Napierdala wiatr i smaga deszczem, jest około 12, mam 3 godziny do wypłynięcia. W pewnym momencie widzę LandRovera z AJP na plecach, macham do kierowcy. Po jakimś czasie przychodzi, starszy koleś, Niemiec, Horst. Jest emerytowanym nauczycielem matematyki i fizyk, jedzie do Maroka naprawić zawieszenie w swoim landku bo jest znacznie taniej niż w Niemczech, przy okazji spędzi trochę emerytury w cieple. Stoimy rozmawiamy, potem dołącza Amin, jedzie z U.K., gdzie mieszka, do swojej rodziny w Maroku. Amin to inżynier elektryk projektuje instalacje na dużych jachtach. Już wiem co będę robił kolejne dwa dni na promie 😊 Potem pojawia się kilkanaście innych motocykli, pada już rzęsiście. Większość to Francuzi, jadą dzidować po Maroku. Około 15:00 zaczynają nas przestawiać na prom, motocykle pierwsze, tyle, że leje i to fest, a oni nas puszczają i każą czekać przed samym promem. Leje w cholerę. Francuzi drą ryją i to ostro. Ja skręcam z wytyczonej trasy mijam barierki i blokadę i jadę do wiaty na uboczu poza trasą, aby nie moknąć, niech mnie gonią, część stwierdza to samo i dołącza do mnie. Ci co krzyczą dalej stoją i mokną, chyba na znak protestu. Po 40 minutach puszczają nas na prom. Pokazują miejsce na motocykle i jakieś pasy, niby przychodzą specjaliście do mocowania, ale robią to na odpierdol, mimo, że daje im trochę euro. Spędzam więc z Aminem ponad godzinę aby jakoś przymocować motocykle, inaczej jakby był sztorm wszystko, zostałoby poniszczone. Około 19 prom rusza. Okazało się, że na promie jest jakieś działające, chyba ktoś coś testował i nie zablokował dostępu bezpłatnego WiFi, także korzystam. Działa 1 dzień. Rano zacumowaliśmy w Barcelonie, robię zdjęcia z pokładu, widać Sagrade Familie. Dzień, mija od posiłku do posiłku, rozmów i spania. Sporo czasu zajmie siedzenie w kolejce aby załatwić formalności wjazdowe do Maroka, ale dzięki temu sam zjazd z promu będzie w miarę szybki. Na promie uderza mnie znak czasów, puste budki telefoniczne, w których tylko pająki mieszkają. Prom niby ma kino, dancing ale nic z tych rzeczy nie działa. Cały prom jest ogromy 7 pięter razem z pokładami technicznymi. Mam miejsce w kabinie, ale jest całkiem sporo osób, które śpią na korytarzach, mają pewnie wykupione miejsca siedzące w dużych salach, ale tam nie ma spokoju, więc wolą się kłaść w różnych miejscach promu, gdzie ruch ludzi jest na tyle mały, że można spokojne spędzić noc. Pogoda nie daje możliwości spędzania czasu na pokładzie, więc przesiadujemy w knajpie na górnym pokładzie, wielu jara fajki, niby nie można ale i tak wszyscy palą papierosy lub sziszę. Amin przemyca się jakoś na pokład z motocyklami, bo buja, ale na szczęście nic się tam nie dzieje. Po południu w poniedziałek około 15:00 lądujemy w Tangerze. |
:popcorn:
|
:popcorn:
|
:Thumbs_Up::popcorn:
|
Domagamy się kolejnych odcinków. Natychmiast.
|
:popcorn:
|
Cytat:
|
Dla mnie się podobają klapki na tle morza.
|
No dobra ale dawaj już następny odcinek...
|
5 Załącznik(ów)
28-29.10.2024
Pakowanie gratów i wyjście na korytarz. Przy przejściu do ładowni z tobołami, jest ogólny rozpiździaj i wszyscy chcą jak najszybciej dostać się do pojazdów, blokują to stewardzi, poprzez zamknięcie przejść między pokładami. Czuję się jak przed rozpoczęciem bitwy. Wszyscy się rozgrzewają i przygotowują na starcie. Siedzę więc grzecznie, mam wyjebane, tyle, że jestem już w pełnym rynsztunku a w tłumie ciepło, no to topnieje sobie powoli. Wreszcie, ruszamy, schodami, całym tłumem, lecą znajome kurwy, pitą, fuck, ciągnę wszystkie graty a to 4 piętra (windy wyłączone) no i nie ma szans na raty, wszystko trzeba ciągnąć na raz. Jest ciężko, bo to ze 30 kg wszystkiego i to w 3 torbach. Człapie powoli do motocykla lawirując pomiędzy pojazdami i szukając dojścia, bo nie wszędzie się zmieszczę. Docieram i zaczynam rozplątywanie mocowań i zakładanie wszystkiego na moto, trochę to trwa ale tym razem jesteśmy na końcu wyjazdu, najpierw startują samochody. Wszystko jednak zajmuje i tak krócej niż wyjazd pojazdów, przebijam się już na moto pomiędzy samochodami, na tyle ile się da. Trąbienie i znów wkurwianie samochodów, że przejedzie się obok. Trwa to ze 40 minut. Na szczęście już sam wyjazd z promu jest szybki, policjant sprawdza tylko pobieżnie dokumenty i paszport. Weryfikuje czy mam wszystkie papierki wystawione wcześniej na promie. Wyjeżdżam, prosto w zajebistą ulewę, i znów moknę w minutę do gaci. Amin daje mi namiar na budkę, gdzie sprzedają SIM. Niestety daję się zrobić, w jajo, pierwsza podana cena za SIM to 10 euro ale już po włożeniu do telefonu wzrasta do 20 euro, no cóż, olewam, ruszam dalej. Zimno 8stopni i leje. Na szczęście zapobiegawczo wybrałem z bookingu, miejscówkę najbliżej portu, jakiś 1 km, więc nie muszę daleko jechać. Cieszę się, bo leje coraz mocniej i zmierzcha. Dobijam się do bramy miejscówki, otwiera Pani lecz, nic nie rozumie po angielsku, na szczęście kuma, że z rezerwacji, pokazuje pokój, jest spoko. Wbijam, rozbieram się z mokrych ciuchów, jednak kiedy chce zejść po śpiwór i suche ubranie, okazuje się, że jestem zamknięty. No zajebiście. Chodzę po całym domu, 3 piętra i pełno pustych pokoi, do przykrycia wszędzie prześcieradła, po kilku minutach znajduje cienki koc. Olewam więc próby kontaktu z właścicielem, idę spać. W nocy słyszę, że jeszcze jacyś Goście dojechali ale wszystko to w odmętach snu. Rano, zmarzłem, wita mnie jednak brak deszczu, więc super, zbieram się na schodach wita mnie przemiły piesek, pakuję się a plan taki aby poszukać kantoru i wymienić trochę kasy i jak najszybciej ruszyć na południe, uciec od zimna (10stopni) i frontu pogodowego, który zatrzymał się nad południem Hiszpanii, sieje zimno i deszcz nad Maroko. Szukając otwartego kantoru, plątam się motocyklem po uliczkach i nagle koleś wyjeżdżając z bramy nie patrzy w moją stronę i montuje się w moim boku, na szczęście mieliśmy prawie zerowe prędkości, więc skończyło się na wjechaniu we mnie i przechyleniu mnie, cofnął i git, straty kierunkowskaz wyskoczył z mocowania, ale tak to bez strat, no później okazało się jeszcze, że odpadło poszerzenie stopki YAMAHA, a i dobrze bo to takie gówniane, że ciągle to poprawiałem. Jeszcze przed wyjazdem zmieniałem śruby na większe, ale tam problem był konstrukcyjny i w końcu się zgubiła, na amen. Po wymianie kasy 1euro 10,4 dircham ruszyłem w trasę, zaraz zaczynała się autostrada. Skupiłem się na jeździe i uważaniu na Marokańczyków, ale generalnie jest spoko jadą kulturalnie i przepisowo, policja widać robi robotę, bo radar jest co kilka kilometrów a patrole na każdej z bramek. Jechałem więc także bardzo przepisowo, zresztą w podróży tylko tak jadę. Po drodze zjadłem śniadanie, kawa i placki z serem, takie sobie. Potem obiad to taki ich burger tylko z owcą, średnie także, jednak nic nie szukam, biorę to co dają na stacjach i gnam. Chcę uciec od tego zimna, deszczu i wiatru w tereny oddalone od Europy. Stacje benzynowe na poziomie, jak w Europie, z restauracjami o nazwie Mcdo (to cała nazwa, nic nie skróciłem) trochę więcej much w środku i higiena taka sobie ale generalnie super. Trzeba uważać, co się tankuje, bo można przez pomyłkę nalać diesla tak samo oznaczone kolorystycznie. Cena benzyny około 5,5zl. Autostrady bardzo dobrej jakości, opłaty połowa tego co w Europie. System biletowy lub odcinkowy, szybko i sprawnie gotówką. Temperatura pod koniec dnia to już 21 stopni więc zajebiście, chmury odpłynęły i pierwszy raz miałem bezchmurne niebo, to koniec zimna, następne w Polsce po powrocie i o to chodzi. Na nocleg obrałem kemping z niemiecko brzmiącą nazwą, Parkinplatz, obok Marakeszu. Długo szukałem ale w końcu znalazłem, jest spoko, basen, nawet ciepła woda w kranie, za 100 dirhamów czyli 10 euro. Mam własny duży namiot i w nim postawiłem swój. Przygotowuje się na zimną, bezchmurną noc, zrobiłem nawet termofor z wody, bo w pojemniku miałem czystą wodę od wyjazdu i tak miałem wyjście albo wylać albo przegotować, więc dwie pieczenie na ogniu. Przy okazji oświetlonego i fajnego kempingu dolałem oleju do olejarki i o dziwo, dopiero ubyło Âź a przecież mam już 2,6 tyś km przejechane więc ten nowy scotoliler o wiele lepiej dozuje od tego starego w AT. Wyczyściłem też filtr powietrza i naolejowałem. Lubię te proste czynności w samotności. To jak medytacja. Sprzątam układam graty i przygotowuje się do snu. Przejechane ponad 600km więc trochę czuć w kościach. Idąc pod prysznic nie zamykam namiotu i to błąd. Po powrocie okazuje, że jakiś sierściuch zaznacza w nim swoją obecność, jego zapach będzie mi towarzyszył już do końca wyprawy, życie. Zjadam coś tam na kolację z zapasów, nie chce mi się nic szukać. Cisza, tylko w oddali nawoływania muzina oraz osiołków. Tia, o to chodzi. Zapadam w sen. |
I o to chodzi :)
Gdzie ciąg dalszy? :) |
Ta zmiana tytułu wątku jest zupełnie bez sensu. Więcej w tym krzyczenia "wybierz mnie" niż prawdziwości przekazu. Efekt odwrotny do zamierzonej szydery.
Czytałem (choć taki "speed" to nie w moim stylu), teraz mi się odniechciało. |
Cytat:
Jesteś wkuriwający na maksa i cieszę się, że nie będziesz czytać. |
A czymże ja Cię tak rozjuszyłem?
Tym żatem z wiórami? Ech, ta sieriozność. |
Cytat:
|
Jasne.
W końcu to Ty masz władzę. |
Cytat:
|
Za wikipedią:
"Trollowanie[5] polega na zamierzonym wpływaniu na innych użytkowników poprzez ich ośmieszenie lub kierowane pod ich adresem wyzwisk, co z kolei, ma prowadzić do wywołania kłótni." Czy to ja napisałem, że mnie wkurwiasz albo Cię wyzywam? Czy Ty mnie? Czy to ja prowokacyjnie zmieniłem tytuł tego wątku? Dobra, opuszczam Twój wątek. |
Cytat:
P.S. No i uderz w stół a nożyce się odezwą, co do zmiany tytułu wątku. |
o zajebiście - wszystko po staremu. nawet w wątku o podróży.
czyli dalej urlop. #$%^&*() |
Chomiku kochany, pisz dalej i nie przejmuj się pierdoleniem Jebaków Teoretyków i innych Wojowników Klawiatury wiecznie cierpiących w w swoim dziewictwie.
Wpisów Rycerza Niepokalanego Myśleniem nie kasuję, aby zostały jako pomnik onlajnowej głupoty i oderwania od rzeczywistości, którą Ty Chomiczku tak pięknie tworzysz i nam później opisujesz, za co Ci bardzo dziękuję. |
Cytat:
pozdrawiam trolik |
Chomik już "w" i "na" ale ciągle "przed..."
Arbo po prostu czytaj. Naucz się czytać. Naucz się czytać emocje przede wszystkim. To nie jest któraś tam Twoja wycieczka przez Rosję, której tak naprawdę nie znasz, bo nikt jej nie zna. http://renowacjaposadzek.pl/blog/siatka-mercatora/ Wrzuć sobie Rosję w "Afrykę" Chomika. Pomyśl o logistyce takiej wyprawy. To jest wyprawa, nie to, co nasze wycieczki na "wschód". każdy, kto przeżył komunę w PRL radzi sobie na wschodzie doskonale. Kto przeżył Afrykę... No właśnie. Dlatego kibicowałem Afryce Chomika "kiedyś" i kibicuję teraz. Jestem wstanie zaakceptować (na razie) jego bókingkomy:) Mam nadzieję, że nie będę się musiał z nimi pogodzić w dalszej części tej historii;) Zasadniczo jak będą, nie będę miał wyjścia, cha cha! Bo to jest niesamowita Wyrypa a nie wycieczka na wschód. Bardzo mi się podoba ujęcie zdarzeń, bo już kipi emocjami. Te wygrywają z logiką (karta sim) i o to chodzi. W końcu przyjdzie ta wspaniała równowaga, której doświadczają tacy ludzie. Matjas i Czarny po co wchodzić w ten ton narracji? On nie jest istotny. Istotne to, co przed nami. Cwany chomik wie, co było:) Będzie nas teraz kroplówką karmił łotr...;) Arbo, marketing sobie zrobiłeś dobry. Otwórz swój wątek, sprzedaj w nim swoje emocje (jak ja w swoim np.), na pewno będziesz miał kibiców. Być może i ja nim będę. |
Dawaj Chomik dalej.
Ja sobie nawet takiej wyrypy nie wyobrażam. |
Dzięki za wsparcie.
Mam świadomość, jaka była ta podróż, szybka, bez zagłębiania się, po prostu jazda motocyklem. Tak lubię, przepraszam, jestem typem introwertycznym. Postaram się coś zbudować, ale to średnio 400km dziennie więc sami pomyślcie.... P.S. Niestety obecnie mam jebnięcie w robocie i muszę się temu poświęcić, hakerzy, UODO i te sprawy. |
| Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:40. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.