![]() |
Tydzień na Białorusi, czyli jak zgubić 10 osób na jednym wyjeździe [czerwiec 2019]
Odcinek wstępny, czyli prolog nieco literacki
Dziesięć małych Murzyniątek Jadło obiad w Murzyniewie, Wtem się jedno zakrztusiło - I zostało tylko dziewięć. Dziewięć małych Murzyniątek Poszło spać o nocnej rosie, Ale jedno z nich zaspało - I zostało tylko osiem. Rzekło osiem Murzyniątek: Ach, ten Devon - to jest Eden, Jedno z nich się osiedliło - I zostało tylko siedem. Siedem małych Murzyniątek Chciało drwa do kuchni znieść; Jedno się rąbnęło w głowę - I zostało tylko sześć. Sześć malutkich Murzyniątek Na miód słodki miało chęć, Jedno z nich ukłuła pszczółka - I zostało tylko pięć. Pięć malutkich Murzyniątek Adwokackiej chce kariery. Jedno się odziało w togę - I zostały tylko cztery. Cztery małe Murzyniątka Brzegiem morza sobie szły, Jedno połknął śledź czerwony - I zostały tylko trzy. Trzy malutkie Murzyniątka Poszły w las pewnego dnia; Jedno poturbował niedźwiedź - I zostały tylko dwa. Dwu malutkim Murzyniątkom W słońcu minki coraz rzedną... Jedno zmarło z porażenia - I zostało tylko jedno. Jedno małe Murzyniątko Poszło teraz w cichy kątek, Gdzie się z żalu powiesiło - Ot, i koniec Murzyniątek. Agatha Christie "I nie było już nikogo" ------------------- W opowieści wystąpią (kolejność przypadkowa): Chemik + Olek, czyli The Chemical Brothers, vel "Bracia przy kasie", Szynszyla, czyli Pani Chemikowa, apex, czyli Woj Tek, Novy, czyli Gadżeciaż na AT, teddy-boy, odtąd Człowiek Bez Butów, calgon vel Książę Cyganów, Czarek40 vel Termos (w sumie to nie wiem, czy się chwalić znajomością z tym gościem, bo to przestępca pospolity ;) ), Maryśka+Janina, czyli tandem złożony w 50% z najbardziej cierpliwego faceta pod słońcem, raf, oraz jagna Opowieść będzie tendencyjna, jednostronna i widziana kobiecym okiem :) https://lh3.googleusercontent.com/Fv...=w1389-h970-no |
Już się doczekać nie mogę kolejnych odcinków opowieści... :D
|
Cytat:
|
:lukacz:
|
Wstęp dramatyczny:D, aż strach pomyśleć co będzie dalej, czekam z niecierpliwością.
|
Pysznie ! Dawaj dalej !
|
Jedziesz :)
Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk |
Będzie ciekawie:)
|
Jedziesz ;) tylko nie smiac sie z moich butow za bardzo :D
|
Odcinek 1, czyli czy naprawdę tego właśnie chcemy?
Zorganizowany wyjazd grupowy… Są plusy dodatnie i pulsy ujemne takiego wyjazdu. Moje doświadczenia są dokładnie pół na pół, czyli jeden taki wyjazd udany, a drugi niekoniecznie. Przeczytawszy post Chemika o wyjeździe grupą na Białoruś miałam więc mocno mieszane uczucia. Zmieszały się jeszcze bardziej, kiedy przeczytałam słowa Chemika (cytat luźny): jak tankujemy, to wszyscy, jak jemy, to wszyscy, jak sikamy, to wszyscy :dizzy: Zapada jednak decyzja: jak będzie za bardzo hardcorowa jazda (bo Jagny się jazdą w terenie delektują raczej), albo za duży zamordyzm, to po prostu pojedziemy sobie sami w bok i już. Do tego namawiamy do wspólnej jazdy Maryśkę i Janinę, więc będzie wesoło, no i widzimy na liście Calgona – będzie jeszcze weselej :D Mój optymizm skrusza nieco na Izi Meetingu Bartek: „Marysia i Janina?! Jagna, ty się módl, żeby Maryśka wzięła BMW, a nie KTM! To truchło nie dojedzie do Lublina nawet, a tak to może choć na Białoruś wjadą!”. Słowa okazały się prorocze, choć nieco w innym zakresie ;) Decyzja zapadła, wciągamy się na listę, ustalamy urlopy w robocie. Problem nr 1 – Jagna tydzień przed wyjazdem zauważa, że nie ma gdzie wbić przeglądu w DR (serio mam ją już tyle lat??), czyli trzeba wyrobić czasowy dowód. Ciekawe, jak go potraktują na granicy… Problem nr 2 – KTM Rafa jest zarejestrowany na Jagnę (ach te zniżki…) Problem nr 3 - Jagna w każdym papierze ma inne nazwisko (ach te śluby …) Wyrabiam dowód, spisujemy notarialną umowę użyczenia motka (dwujęzyczną), choć moja ścisło-matematyczno-logiczna dusza burzy się przed tym faktem jak tylko może (przecież będę stała obok i mogę powiedzieć i podpisać przy celnikach: oto użyczam temu mojemu ślubnego tego oto KTM – i po co notariusz??) Laweta pożyczona (mamy do Terespola prawie 700 km), parking u Wasyla zarezerwowany (Wasilczuk - dzięki raz jeszcze!), budzik ustawiony na 6 rano… Witaj przygodo! |
Czyta się!
:lukacz: |
Laweciarstwo jest tematem wstydliwym, ale jakoś tak się złożyło, że z 12 maszyn pięć przybyło na lawecie, a dwa w busie ;)
Na swoją obronę mamy końcówkę tylnej opony u Rafa oraz prawie zupełny brak gąbki w siedzeniu Jagny (znaczy DR Jagny oczywiście ;) ) Pakujemy się u Wasilczuka na podwórku: https://lh3.googleusercontent.com/hF...g=w578-h437-no Punkt zborny został przez Chemika ustalony przy terespolskim Tesco na godz. 18. w sobotę. Nie wiem dlaczego, ale miałam mocne przeświadczenie, że dokładnie o 18.01 ekipa pod wodzą Chemika wyruszy i nie będzie żadnego czekania na spóźnialskich ;) Tymczasem jest 18.00 i są wszyscy oprócz Chemika, Olka i Szynszyli :D Jest bardzo gorąco i z zazdrością patrzę na jedynego, któremu nie gotują się stopy. Teddy-boy ma na sobie piękne, bialutkie i PRZEWIEWNE trampki. Szybko okazuje się jednak, że nie bardzo jest czego zazdrościć, bowiem owe trampki to JEDYNE obuwie, jakie posiada. Motocyklowe nie załapało się na podróż busem ;) Off w trampkach? Pewnie są i tacy, ale Teddy-boy do nich nie należy ;) Człowiek Bez Butów (dawniej Teddy-boy) postanawia stracić jeden dzień z wycieczki i wrócić się do Warszawy po bardziej odpowiednie obuwie, jednak bez pewności, gdzie ono aktualnie się znajduje ;) I tak murzynków (tfu) motocyklistów zostało jedenastu ;) (ale tylko na chwilę ) Nadciągają ostatnie trzy maszyny i możemy ruszać na przejście. Wszyscy ostrzegali, byle nie na 19, bo zmiana szychty, no ale cóż. Wjeżdżamy punkt 19. Papiery, papiery, pewnie byłoby sprawniej, gdyby było nas mniej. Służba graniczna miła i sympatyczna, po pewnym czasie wychyla się z okienka i woła: "Zapraszam pana Cezarego". Po czym słyszymy: "Ja pana nie mogę przepuścić przez granicę, gdyż jest pan poszukiwany. Mam obowiązek pana zatrzymać". Przyznam, że był to dość niespodziewany początek naszej wycieczki ;) [cdn] |
To ci murzyniątko z tego Cezarego!
|
Cytat:
E.. nie znam Cezarego.. tak mi się skojarzyło :D |
Służba graniczna była akurat płci męskiej ;)
Przynajmniej ta część z zamiarami ograniczenia Cezarowej wolności :D |
No to mamy wybuch, znaczy napięcie zacznie rosnąć. Dajesz!
|
jak sie Jagna zgodzi, to napisze watek poboczny jak to bylo :)
|
Człowieku Bez Butów - nie krępuj się :D
|
1 Załącznik(ów)
Mialem jechac na kolach, jak czlowiek (z butami :))
Ale poznym wieczorem, dzien przed wyjazdem, Czarek, znaczy Termos, a moze raczej Poszukiwany Gangster, daje mi znac ze moze busem jechac przez Warszawe, miejsce ma, i to zaden problem. Zawsze lepiej z kims, wiec radosnie przystaje na propozycje. Umawiamy sie ze bede czekal gotowy do zaladunku pod domem. Nastepnego dnia Termos dzwoni ze juz sie przebija przez warszawskie korki i zaraz bedzie. Moto wystawione z garazu, to znosze graty na dol i czekam przy bramie! Czaro podjezdza, szybko, szybko, tenerka cyk na pake, graty miedzy motki i lecimy ku przygodzie. Na miejscu czeka juz Wroclawska ekipa czyli Calgon Ksiaze Cyganow, Wojtek i Novy. Chlopaki mokrzy jakby wyszli z basenu, dzien wyjatkowo upalny, tym bardziej cieszy mnie ze byl ten bus. Wystawiamy motorki, graty, i... nie ma butow. KURWA NIE MA BUTOW. Czaro, zostawilismy buty pod blokiem! KURWA! W miedzyczasie pojawia sie reszta ekipy, a ja mam nogach piekne biale trampki. Natychmiast dostaje ksywe Czlowiek Bez Butow, oni sie smieja, ja mam bol dupy. Raz, ze jak tu jechac, dwa, ktos sobie przytuli moje piekne buciorki :( Padaja pomysly glupie, glupsze i te lepsze. Np. szukaj, moze ktos na olx sprzedaje buty w Terespolu. Najblizsze buty jakie znalazlem, ktos sprzedaje w Siematyczach. Rozmiar 44, wiec 50/50 ze beda pasowac. W desperacji i po konsultacjach z innymi postanawiam jechac i sprawdzic. Pruje wiec 70 km, gosc mi pokazuje buty, no spoko sa, zajebiste, ale ZA MALE. W miedzyczasie dzwoni Czarek zebym dal telefon do kogos z ekipy, bo oni juz na Bialorusi a jego zatrzymali. Nie ogarniam tematu, daje mu numer i raportuje, ze chuj, wracam do domu bo butow nie mam. Na totalnym wkurwie obieram kurs na stolice. Po drodze rozkminiam co zrobic. I tak i tak bede musial kupic jakies nowe buty. Ale jak kupie porzadne buty (innych nie ma sensu, to kasa na wyjazd poplynie na nowe kapcie :( Dojezdzam pod dom, wjezdzam do garazu - butow nie ma. Biegne przed klatke - butow nie ma! Wracam po bagaz do garazu i zalamany ide na gore. A buciki stoja pieknie kolo drzwi do mieszkania :) Nich ich nie ruszyl, pewnie sasiedzi mysleli ze wystawilem smierdzace kapcie na klatke jak rasowy sloik :D Z nerwow wypijam w domu 0,25 i ide spac z postanowieniem ze 0 6 rano ruszam do nich. Ale rano dociera do mnie ze nie mam sie co spieszyc, dojade do nich na wieczor, jak juz rozloza sie na noc, nie ma szans zlapac ich w locie. Brat Chemika obiecuje wyslac mi namiary gdzie baza, wiec ruszam na luzie w porze obiadu. W bucikach to juz lans na trasie, inny czlowiek :D na granicy zero problemow. Dostaje sms z pozycja gdzie spi ekipa (dziekuje Olek). Wiec juz na luzie pokrecilem sie po Minsku, wymieniam kase, zrobilem za miastem zakupy, tanie tankowanie i jade na baze. Na bazie w Berezie Kartuskiej jest juz dobra impreza, opowiesci z przygod pierwszego dnia przeplataja sie z historia Czarka, ktory pozniej zostanie Termosem, i docinkami na temach butow. Przelykam je wszystkie, bo zasluzylem :) Grunt ze sie spotkalismy wszyscy. Szczesliwy ze Czarek ogarnal problemy na granicy, ze mam buty, ze trafilem do nich, ze ominela mnie mocna burza ktora ich mocno zmoczyla, zaczynamy degustacje miejscowych trunkow. Dopiero teraz mam czas poznac troche zaloge. Czarka juz troche poznalem, ale reszte znam tylko z forum. I tak oto jedno murzyniatko sie odnalazlo. Poki co :D |
No cóż to i ja dorzucę pierwszy dzień... Upał jak cholera a my na kołach 600 km do zrobienia. Zaryzykowałem i nie wziąłem kurtki, tylko bluza i buzer i jak się okazało wybór trafny.
Umówiony jestem z Novym oraz Wojtkiem na Orlenie.Pierwszy przyjeżdża Wojtek.WR 250, kostki jak łopaty i w pełnym rynsztunku.Myślę o fak, będzie się działo.Kostki z domieszką umiejętności Wojtka okazały się trafnym wyborem bo jeździł po piachach jak po asfalcie.Pełny rynsztunek i upał zafundowały niestety chłopu prawdziwy udar na następny dzień z którym musiał się zmierzyć. Novy natomiast jak kto klasyczny przedstawiciel Germanii, full of kriega madafaka on by turatech zajebał pod prąd na Orlen nową Afryką odzianą w skórę barana i ucieszony zbija z nami piątki. Będzie wesoło pomyślałem.... |
Fajnie się zaczyna!
Piszcie! |
Cytat:
|
Czyta się ;)
Ktokolwiek pisze :) Będzie monotematycznie, ale może też coś skrobnę bliżej zimy o tym jak tripa zaczynało ośmiu, a trzech gasiło światło imprezy. |
Pokrecilem sie po Brześciu oczywiscie, pomylka.
|
Żeby nie było, że my tak bezproblematycznie dojechaliśmy na granicę ;)
Gdzieś za Koninem stajemy na parkingu przy A2 rozprostować nogi, przeglądamy pasy mocujące. Widzę jeden prawie przecięty, bo haczy o jakąś blachę i trzeba wymienić. Raf stoi i patrzy na swoją maszynę. Patrzy. Minę ma nietęgą. „Jagna, czegoś mi tu brakuje. Tylko nie wiem czego.” „Nic nie widzę, KTM wygląda normalnie.” „Aaaaa (tu zaklął szpetnie)!!! Osłona wydechu została w domu!!!! Spali mi sakwę!!!” Krótka burza mózgów, 300 km od domu nie zawrócimy… „Raf, Mygosia miała patent ze sznurem do uszczelniania kominków. Może to? Albo jeszcze lepiej – kawałek tej płyty z wełny mineralnej z alufolią do kominków?” „Dobra, googluj gdzie najłatwiej podjechać pod Castoramę”. No i problem rozwiązany ;) Tylko do dziś kłują mnie włókna wełny w bagażniku :( |
Sie dzieje !!! Jagna wrocila w swoim stylu relacyjnym :D
Zamiast tych murzyniatek wstawilbym raczej to.... |
6 Załącznik(ów)
Alternatywna wersja wydarzeń:
Jedziemy. Klamka zapadła gdzieś na przełomie listopada i grudnia. Jeden warunek Szynszyli - jedziemy z ekipą, a nie w dwójkę. Zarzucam zatem info na kilku forach i grupach motocyklowych na FB, tworzę fejsbukowe wydarzenie. Generalnie jestem pośrodku przygotowań do niemalże miesięcznego wyjazdu do Azji Centralnej (opisywanego w innym wątku) i temat Białorusi robię "po godzinach". Wiem, że muszę wszystko zrobić wcześniej, gdyż jak wrócę z Azji to czasu wystarczy mi tylko na przepierkę i trzeba będzie ruszać do Łukaszenki. W połowie kwietnia wrzucam informację, że zamykamy listę. Wszystko zaplanowane, zapięte na ostatni guzik. Wyjeżdżam do Azji. Wracam z Azji. 4 czerwca Maryśka pisze mi, że chyba jednak jadą z Janiną. Ale, że jak to? Przecież lista zamknięta od półtorej miesiąca. Trudno, nie mogę nic obiecać. 11 czerwca Maryśka pisze mi, że jednak jedzie Sama. Gdzieś tam w międzyczasie brat kupuje przyczepkę na 3 motocykle. No i w sprawy wtrąca się korpo, w której pracuję. Wysyłają mnie na szkolenie w piątek/sobota pokrywające się z zaplanowanym dniem wyjazdu. W przeddzień wyjazdu zdzwaniamy się z bratem. Ustalony jest czas i miejsce zbiórki wszystkich uczestników w Terespolu. Jestem już nieco "przeszkolony", więc nie wychwyciłem, że brat właśnie zmienił porę wyjazdu z 8:00 na 8:30 i dorzucił informację, że jeszcze musi po drodze do Łodzi zajechać. A szkolenie w korpo wygląda tak: Załącznik 88828 Załącznik 88829 W dzień wyjazdu startuję autem ze szkolenia o 5:30. W domu jestem przed czasem. Przyjeżdża brat z zestawem, sprawnie ładujemy motocykle. Załącznik 88830 Ahoj przygodo! A nie! Zaraz! Jeszcze Łódź. Brak kupił on-line jakiegoś garmina i musi odebrać. W samym centrum. Z żalem zjeżdżamy z S8 i pakujemy się w wąskie osiedlowe uliczki. W końcu udaje się odnaleźć sklep. Brat idzie i wraca po chwili. Nie ma płatności kartą, a on bez gotówki. Idzie szukać bankomatu. A zegar tyka. Wraca. Nie znalazł. Robimy zrzutkę gotówki, którą mamy. Wystarczyło. Tak, teraz jest Ahoj przygodo! W międzyczasie przychodzi SMS od Maryśki, że jednak jadą z Janiną we dwójkę. Taki chaos jeszcze przed startem nie wróży dobrze, za to zapowiada, że będzie ciekawie. Lawetę porzucamy w Białej Podlaskiej dzięki uprzejmości kolegi z forum/FB. Szybko zarzucamy bagaże i w drogę do Terespola. Jest 17:39. Załącznik 88831 Załącznik 88832 Dojeżdżamy od Tesco spóźnieni o 15 minut. Stoją, siedzą, leżą i zdychają. ;) Jeden gość wygląda jak z katalogu FOXa. Coś mi jednak w nim nie pasuje. Tak, gość stoi w trampkach. Kolorystycznie pasują do reszty stroju. Nie, no luz - pewnie jest mu gorąco i zdjął motocyklowe. Jagna już opisała, co było dalej. Jeszcze tylko 3 gości przyznało się, że są bez paliwa, więc musieli pojechać zatankować. A zegar tyka. Ruszamy na przejście. Polska pograniczniczka wpuściła pod budkę tylko troje z naszej grupy dzieląc nas na dwie sekcje. Załącznik 88833 Grupa szczęśliwców (ja, brat i Apex), aby przyśpieszyć bieg zdarzeń, jedziemy po odprawie od razu do pograniczników białoruskich. Tam zabierają nam paszporty i bilety i każą czekać. A zegar tyka. Powoli zjeżdżają się ludzie z sekcji drugiej. Przyjeżdża moja Szynszyla. - Chłopaki, jest problem. - ? - Czarek został tak trochę aresztowany. "Tak trochę"?!?! To da się kogoś aresztować "tak trochę"? Stay tuned PS Nie mogę obiecać, że będę kontynuował tą opowieść. W końcu to wątek Jagny i czuję się nieco niezręcznie pisząc tu. Niemniej jednak wydaje mi się, że opisywanie tych samych wydarzeń z pozycji innej osoby może być dla czytających ciekawe. Natomiast obiecuję, że nie będę wyprzedzał zdarzeń opisanych przez Jagnę. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. |
Ten koles z katalogu FOXa nie ma i nie mial ani jednej rzeczy FOXa :D Mial trampki, spodnie FLY i koszulke od Neno :D
ja wiem ze duzo napoju "Swajak" poplynelo na wyjezdzie przez nasze zyly, ale nie tworzmy legend :lol8: |
Faziku, piosnka gryfna jest, ale Christie to jednak pierwowzór ;)
jedziemy dalej z odcinkiem pierwszym: Czarek? Aresztowany? A tak porządnie wyglądał! Głowa przyprószona siwizną! Kto by pomyślał… Robi się mały rozgardiasz, może lepiej się odsunąć i udać, że ten pan to tak tylko przypadkiem koło nas stał? Na szczęście strażnik graniczny jest nadal miły i uprzejmy i szybko wyjaśnia, że chodzi o niezapłacony mandat. Na tyle prehistoryczny, że już w egzekucji. Rozwiązanie niby proste: zapłacić. Ale jednocześnie pogranicznicy nie mogą Czarka puścić z powrotem do Polski celem zapłaty. Jakie zatem wyjście? Czarek dostaje asystę w postaci naczelnika i ruszają wspólnie robić przelew do jednego z kantorów. \Niestety trzeba jeszcze czekać godzinę-dwie na potwierdzenie, więc postanawiamy spotkać się na noclegu i ruszamy dalej. Murzyniątek pozostało dziesięć :) Już po przekroczeniu szlabanu pada pytanie: a czy ktoś ma telefon do Czarka? Tak, ma – Człowiek Bez Butów, który właśnie jest w drodze po buty. Do Warszawy. Pełne zorganizowanie! Przed nami jeszcze tylko dwie kontrole Białoruskie. Na żadnej nie dają słynnych karteczek, nie trzeba zbierać pieczątek, ani wypełniać wriemiennego wwozu. W dodatku jako kibice jadący bezwizowo na Igrzyska Europejskie do Mińska mamy oddzielny, priorytetowy korytarz na przejściu. Co za czasy… Naszych papierów nikt się czepia, białoruski pograniczni zwraca mi tylko uwagę, że muszę wyjechać przed końcem ważności czasowego dowodu rej. Wszystko miło i bezboleśnie. I jedyne 3 godziny :D Ponieważ The Chemical Brothers + Apex załapali się przed zmianą szychty na przejściu, są już dawno na tamtej stronie. Chemik znalazł dla nas cudny hostel w Brześciu za śmieszne pieniądze: https://lh3.googleusercontent.com/kQ...=w1294-h971-no pokoje z poprzedniej epoki, ale nawet ręcznik dali ;) https://lh3.googleusercontent.com/Pg...=w1294-h971-no i nawet są czyste prysznice z gorącą wodą (co prawda nieco ekshibicjonistyczne ;) ) https://lh3.googleusercontent.com/UN...g=w728-h970-no podobno ktoś widział jakieś karaluchy, ale nie czepiajmy się szczegółów ;) Obalamy z Rafem i Calgonem butelkę Traminera za sukces bezproblemowego wjazdu, po czym witamy Czarka, który jakiś cudem nas znalazł. A na dobranoc słyszymy słowa Chemika: „Jutro start szósta rano, będzie chłodniej”. Patrzymy się na siebie z Calgonem. „To co, budzik na ósmą?” [cdn] PS. Robaczki, pamiętajcie, jak wybieracie się poza UE, to zapłaćcie brakujące mandaty ;) |
Alternatywna wersja wydarzeń:
Cytat:
W trójkę ruszamy z przejścia mówiąc reszcie grupy, że spotkamy się przy pierwszym kantorze po prawej stronie. Tam robimy szybkie rozeznanie co do kursu walut (okazał się najkorzystniejszy w rejonie Brześcia) i korzystając z zasięgu polskich nadajników GSM znajdujemy najtańszy hostel. Olek i Wojtek zostają, ja jadę na zwiad. W międzyczasie Olek ustala numer do Czarka. Gdy wracam ze zwiadu grupa jest już (niemal) cała w komplecie. Ruszamy do hostelu, nikt się nie gubi. Meldujemy się (białoruska biurokracja) i lokujemy w pokojach. Inni już się kąpią i piją, a my próbujemy ściągnąć Czarka na kwaterę. Dostaje od brata dokładną pozycję SMSem wraz z dokładnym adresem. Aby mieć pewność MMSem dostaje obraz zrzutu mapy rejonu, w którym jest nasz hotel. Późno w nocy słyszymy dudnienie motocykla. Krąży w pobliżu, w końcu gaśnie. Jesteśmy przekonani, ze to Czarek. Jak się rano okazało, tak, to był Czarek, jednak trafił ulicę obok, a podwójne Akrapy w KTM990 narobiły takiego hałasu, że myśleliśmy, że stoi pod naszymi oknami. Ostatecznie Czarek odnalazł hostel analogowo, czyli na piechotę. ;) Stay tuned. |
Leracji na śtyry krawiatuły to jescyk nie boło :)
Pikno matulu zasie! ;) M |
Odcinek 2, kiedy to z jednym Murzyniątkiem było naprawdę kiepsko
Pobudka, pakowanie, w sumie nie wiadomo o której wyjazd (ósma?), więc każdy w swoim tempie. Tempo Maryśki i Janiny ciut odstaje od reszty ;) Punkt ósma Chemik i Olek zaczynają chrząkanie oraz rzucanie w przestrzeń haseł pt. ""Nudno, nic się nie dzieje", a pięć minut później "już dawno po ósmej". Ale jakoś nie powoduje to powszechnego siadania na motki ;) Calgon prezentuje swoje kanisterki, które ku rozpaczy niektórych (z zasięgiem 250 km) nie zawierają wcale benzyny :D https://lh3.googleusercontent.com/LH...=w1221-h915-no Koniec końców nawet ci ostatni mają wszystko przypięte do motocykli (w przypadku Maryśki i Janiny w sensie dosłownym). Ciekawie zapakowany GS Maryśki (oraz nietęga mina Apexa w tle): https://lh3.googleusercontent.com/ba...=w1294-h970-no Wszyscy są, możemy ruszać na tradycyjne wyprawowe śniadanie pod sklepem. https://lh3.googleusercontent.com/TB...=w1294-h970-no Bystre oko zauważy megaprofesjonalne spodnie Rafa ;) ale za to ma odpowiednie obuwie ;) Automat do kawy w sklepie robi nam nadzieje, ale niestety płonne, trzeba zadowolić się kwaśnym mlekiem/kefirem lub kwasem chlebowym (pycha!). https://lh3.googleusercontent.com/Cj...A=w728-h970-no Nafutrowani jedziemy na twierdzę brzeską. Kilka faktów historycznych o twierdzy brzeskiej: Zbudowana za czasów cara Mikołaja I (1836 â 1842) na wyspie otoczonej wodami Muchawca u ujścia Bugu. Ma także zewnętrzne obwarowania i fortyfikacje. Wokół Twierdzy zbudowano I pierścień fortów zewnętrznych składający się z 10 ceglano-ziemnych fortów. W 1915 część z umocnień twierdzy została zniszczona przez wycofujących się Rosjan. Od 1919 roku twierdza należała do Polski. W 1930 więziono w niej działaczy opozycji parlamentarnej. Po wybuchu II wojny światowej zdobyta przez Niemców 17 września 1939, ale znalazła się na terytorium sowieckim. Po agresji Niemiec na ZSRR twierdza ponownie znalazła się w rękach Niemców, w których pozostawała do 1944 roku. Obrona twierdzy przez Sowietów w 1941 roku mimo, że w propagandzie urosła do rangi symbolu bohaterstwa radzieckiego żołnierza, nie miała strategicznego znaczenia. Wejście na teren twierdzy jest bezpłatne, płaci się natomiast za zwiedzanie muzeów. Część ekipy leci szybko na twierdzę, a Raf jest na urlopie i się nie śpieszy ;) https://lh3.googleusercontent.com/-q...=w1455-h970-no Wejście do twierdzy zostało nadbudowane w stylu iście socjalistycznym: https://lh3.googleusercontent.com/wF...=w1294-h971-no https://lh3.googleusercontent.com/rw...=w1455-h970-no po krótkim spacerku wyłania się leżący żołnierz: https://lh3.googleusercontent.com/HE...=w1455-h970-no Ładnie tu, i wypielęgnowane wszystko: https://lh3.googleusercontent.com/G8...=w1455-h970-no ale jakoś tak naćpane wszystkiego. I XIX-wieczne koszary, i cerkiew, i statua nie-wiadomo-czego, i żołnierz i ruiny budynku, gdzie w piwnicy znaleziono ponad 100 szczątków zakatowanych ludzi. https://lh3.googleusercontent.com/tk...=w1455-h970-no pomnik czołgającego się żołnierza z bliska: https://lh3.googleusercontent.com/KM...=w1294-h970-no Jak to w kraju post-sowieckim, pamięć o Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej ciągle żywa. Pionierzy trzymają wartę. https://lh3.googleusercontent.com/Jv...=w1294-h970-no https://lh3.googleusercontent.com/Uv...=w1294-h970-no Nie wszystkich militarna historia pociąga na równi, połowa woli oglądać pomniki z dalszej odległości, siedząc w przyjemnym cieniu: https://lh3.googleusercontent.com/c-...=w1455-h970-no No dobra, twierdza twierdzą, ale jedźmy w końcu w offa ;) [cdn.] |
Bomba !
Niektórych zdjec nie widzę :( |
Tam wciąż są pionierzy??? Matko...
|
13 Załącznik(ów)
Alternatywna wersja wydarzeń:
Cytat:
Ustalamy, że jednak wyjeżdżamy o 8:00. Z mocnym akcentem na wyjeżdżamy, a nie wstajemy. O 8:00 zdecydowana większość grupy jest gotowa. Tylko Maryśka i Janusz w powijakach. Załącznik 88841 Załącznik 88842 O 8:23 pada pierwsze "Nudno!!!" ;) Wyjeżdżamy po wpół do dziewiątej. Niemalże od razu zatrzymujemy się pod sklepem na "śniadanie podróżnika", czyli żółty ser popijany jogurtem siedząc na krawężniku. Do Maryśki przyplątuje się mały pies o wielkich jajach. Tak, niektórzy faceci wpadli w kompleksy. Załącznik 88844 Kilka minut później jesteśmy pod twierdzą. Jest późny poranek, a temperatura już zabija. Snujemy się z parkingu do twierdzy. Jedni wolniej, inni szybciej. Wszyscy zdychamy. Jakieś czołgi, jakieś monumentalne pomniki, jakiś stragan z radzieckimi mundurami, jakaś zmiana warty Pionierów. Załącznik 88845 Załącznik 88846 Załącznik 88847 Załącznik 88848 Załącznik 88849 Załącznik 88850 Załącznik 88851 Załącznik 88852 Załącznik 88853 Wszystko to fajne, ale my chcemy w końcu w off'a!!! Stay tuned. |
Czy tylko ja zauważam podobieństwo pioniera do Chemika ?
|
Wrażenia dnia poprzedniego skołowały nieco moja głowę od ilości ludzi i już na pierwszy rzut oka, dużych różnic w podejściu do wszystkiego.
Na pewno nudno nie będzie -pomyślałem. Ochoczo skorzystałem z zaproszenia i wbiłem się do pokoju o temperaturze sauny w którym zamieszkiwała Jagna z Rafem czyli jedyne znane mi wcześniej osobiście osoby. Nie bez znaczenia było oczywiście, że posiadali butelkę dobrego wina wspomnianego wcześniej. Co jakich czas odwiedzałem również moich kompanów z dojazdówki którzy kamuflowali podlaski bimber. Wyczekałem aż Jagna oraz Raf pójdą spać i będą mieli przytłumiony aparat węchu a następnie wpakowałem się do wyra zupełnie nie rozumiejąc korytarzowych poszukiwań prysznica przez resztę ekipy. Rano jak to mnie nauczono wstałem lekko wcześniej i obserwując zachowanie pozostałej reszty ekipy zacząłem delikatne pakowanie calgonowych czamadanów oraz obserwowanie zachowań reszty stada. Ciekawiło mnie rozegranie partii wyjazdowej pomiędzy napiętym jak bycze jaja organizatorem a flegmatycznie i spokojnie podchodzącymi do startu uczestnikami. O dziwo poszło bez spiny i ekipa w całości ruszyła dalej zgodnie ze skrupulatnie zaplanowaną przez Chemika trasą. ps. kierowcy BMW nie po to kupują kanistry rotopaxa aby z nich korzystać, to jest ozdoba świadcząca o tym ,że podróżują w dalekie kraje. |
Dawać dalej, zapowiada się dobrze :D
Zawsze zastanawiało mnie jak ludzie mogą się umówić w ciemno na wyjazd razem. Przecież to oczywiste, że coś jebnie bo w grupie 10 osób trafi się luzak, który jest na wakacjach i na wszystko ma czas jak i pedant, który bez idealnego planu dnia nie potrafi funkcjonować. Coś czuję, że tutaj właśnie tak było. Czekam na dalszy rozwój wydarzeń i opis sytuacji właśnie z różnych - skrajnych punktów widzenia :D |
Dżony, nie wyprzedzajmy faktów ;)
W pełni się z Tobą zgadzam - nie jest możliwy wyjazd w 12 osób bez problemów i różnicy zdań. Ale jak się odpowiednio luźno i na wesoło do tego nastawisz i masz przed oczami napis "to jest mój urlop" to może to być mimo wszystko całkiem udany wyjazd ;) PS - Muszę Maryśkę namówić na wypowiedź z jej punktu widzenia! |
Czyta się i czeka co będzie dalej, a zapowiada się wesoło.
Wysłane z mojego ANE-LX1 przy użyciu Tapatalka |
najlepsze jest to w tej relacji że mamy "wiele" punktów widzenia, czyta się
|
[offtopic]
Jestem fanką strony "II wojna światowa w kolorze" na FB, a dziś dali wpis o twierdzy brzeskiej, więc nie mogłam nie przekleić: Brześć był ważnym punktem strategicznym - zarówno podczas bohaterskiej polskiej obrony w 1939 r., jak i dwa lata później. Znajdująca się tutaj magistrala kolejowa, łącząca ze sobą Berlin, Donieck i Moskwę była newralgicznym punktem niemieckiej ofensywy. Dlatego też pieczołowicie zaplanowano całą akcję. 22 czerwca 1941 w nocy mosty nad Bugiem oraz stacja kolejowa zostały zajęte przez przebranych za czerwonoarmistów Brandenburczyków, a miasto zajęto tego samego dnia o 7:00. Jedynym wyjątkiem była górująca nad miastem stara twierdza, w której broniło się 7-8 tysięcy żołnierzy, głównie z piechoty, ale także z jednostek łączności, saperów, artylerii i wojsk konwojowych NKWD. Niemcy do zajęcia twierdzy przeznaczyli jedną z tzw. dywizji austriackich - 45. DP. Kiedy Niemcy położyli ostrzał artyleryjski, połowa sowieckich żołnierzy uciekła z twierdzy. Wykorzystując osłabienie przeciwnika (zwłaszcza w południowych umocnieniach), Niemcy zajęli górującą nad twierdzą dawną cerkiew i zaryglowali pozycje. Ponieważ najważniejsze cele w Brześciu zostały zajęte, Niemcy nie przywiązywali większej wagi do twierdzy, zwłaszcza, że oblężeni Sowieci nie mogli zagrozić niemieckim szlakom komunikacyjnym. Mimo to, sowieccy żołnierze podjęli udaną próbę odbicia cerkwi. 24 czerwca Niemcy uderzyli na południową i zachodnią część twierdzy, wypierając stamtąd w zaciętej walce Sowietów. Ci ostatni wycofali się do cytadeli i umocnień w północno-wschodniej części. Wówczas dowodził politruk Jefim Fomin. W tym momencie sowieckie linie obronne to pojedyncze punkty oporu. Wobec kiepskiej sytuacji, część obrońców próbowała wymknąć się z twierdzy wieczorem 26 czerwca, ale zostali dosłownie wycięci w pień. 29 czerwca, po dwóch silnych atakach Stukasów reszta obrońców poddała się. Straty sowieckie wyniosły przynajmniej 2 tys. poległych i ok. 6 tys. jeńców, straty niemieckie - 428 poległych i 668 rannych. Ostatni niemiecki żołnierz poległ 27 czerwca. Fomina jako politruka i Żyda rozstrzelano natychmiast - wydał go jeden z żołnierzy. Sama obrona twierdzy brzeskiej obrosła mitami i traktowana w Rosji jest nieomal jak Termopile, jakby była najważniejszą bitwą operacji Barbarossa, mimo, że z punktu widzenia strategicznego miała ona marginalne znaczenie, a niemieckie straty były cokolwiek niewielkie. Długi czas funkcjonował mit, jakoby twierdza broniła się przez miesiąc. Historia była wielokrotnie koloryzowana i pompowana, jak niemal wszystkie radzieckie z tego okresu. https://scontent-frx5-1.xx.fbcdn.net...6a&oe=5D7A5558 Na na zdjęciu niemieccy artylerzyści przy działku ppanc. PaK 36 kal. 37 mm, Twierdza Brzeska, 29 czerwca 1941 r. Działa te w latach 1940-41 zaczęto nazywać ''kołatkami'' ze względu na ich nieskuteczność względem silniej opancerzonych czołgów, ale należy podkreślić, że nadal były śmiertelnie groźne dla większości pojazdów pancernych Armii Czerwonej. Trochę to wyjaśnia tych pionierów oraz ilość pomników... |
Czytam i czekam na "rozwoj" sytuacji.
ps.Za slowami Calgona kupuje dwa Rotopaxy.Jeden bede wozic ze soba a drugi niech lezy w domu. |
Codziennie pytalem Calgona "ksiaze, po chuja ci ten rotopax jesli nie ma tam paliwa?".
Odpowiedzi nie znam do dzis :D Wysłane z mojego Mi A1 przy użyciu Tapatalka |
W tej relacji nie tylko butów brakuje.
Spodni też. Jagna od roku kupuje sobie enduro spodnie. Wszystkie są: za duże, za małe, za szare, za kolorowe, za szerokie w biodrach, za wąskie w kolanach itp., sami wiecie jak to z babami jest. Pytam ją: „W czym będziesz jeździć na Białorusi?” A Jagna: „Przecież mam swoje stare spodnie!” No OK. A w pierwszy dzień na podwórku Wasilczuka słyszę: „Raf pomożesz troszkę? Gorąco strasznie, podszewka się przykleja, no nie dam rady sama ich wciągnąć na tyłek…” Nie ma jak czarne, grube porządne turystyczne spodnie na +35 stopni. :mur: A później tylko słucham: „Raf, ty to masz fajnie w tych jasnych i cienkich spodniach…” „Raf, a jak myślisz, pasowałyby na mnie?” I tak oto Jagna po roku ma w końcu spodnie enduro, a jak ostatni cieć jechałem w dżinsach. https://lh3.googleusercontent.com/al...=w1439-h970-no Dobrze, że choć ochraniacze na kolana mi zostały ;) Z babami to tak zawsze :mur: |
:D chce widziec zdjecie jak Twoje spodnie na Jagnie leza. Juz nie byly za dlugie??
|
No jedźcie w końcu na tego offa!
:) Ps. Owijke z taśmy bazaltowej miała Wilczyca. Ja miałam zabezpieczenie z wełny szklanej pokrytej jakąś folią - nie polecam. Kiedyś jednak się przegrzala, boczek się stopil, sakwa się zajęła i tylko to, że w środku miałam kupę rzeczy 100% wełny, uratowało mnie przed pożarem. Tliła się parę godzin i zawartość w połowie była spopielona... :/ |
Cytat:
Nie mam już spodni... |
Fassi - wbijaj na przyszły weekend na Zwierzyniec, prowadzę w sobotę mały enduro-trip (będzie piach po osie :D, :D) zobaczysz na własne ślypia ;)
Mygosia - no popatrz, głowę dałabym uciąć, że ten patent widziałam na którymś Twoim motku. Tak czy siak, był to babski patent! W offa w końcu wyjedziemy, ale o czym wtedy pisać? Krzaki, piach, las, Janina sprawdza olej, krzaki, błoto, piach, Janina dolewa olej, itp, itd.? |
jedziemy, jedziemy, pisz dalej :at::at:
|
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:11. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.