![]() |
Sarajevo bez dokumentów - majówka 2013
Nie będę wielce oryginalny, bo temat Bałkanów przewijał się na forum wielokrotnie (już nawet relacje z Maroka niektórzy zaliczają do objazdówek wokół komina;)), ale chciałbym się podzielić kilkoma spostrzeżeniami po wyjeździe do Bośni i Hercegowiny.
Może komuś przyda się miejscówka do spania albo skorzysta z trasy, jaką jechałem:). PUNKT PIERWSZY: INSPIRACJE. Konflikt bałkański z lat 90' pamiętam z relacji w Wiadomościach, wtedy nie robiły na mnie dużego wrażenia. Choć to i tak lepiej od mojej narzeczonej, która pamięta go z perspektywy smoczka i pampersa:p. Ale z biegiem czasu coraz bardziej ciągnęło mnie w te strony. No i to mnie inspirowało: Korzystając z kilku dni wolnego postanowiliśmy wybrać się w bardzo lajtową podróż do Sarajewa. Eksepedycja odbyła się w składzie: ja na Afryce (pierwszy dalszy wyjazd, spisała się świetnie). https://lh5.googleusercontent.com/-6...2/P1110029.JPG i moja narzeczona na Suzi GS 500 F (nie będę uprzedzał faktów jak się spisała:p). https://lh3.googleusercontent.com/-v...0/P1110031.JPG TRASA. Wyruszyliśmy spod Rzeszowa w piątek 26 kwietnia, szybki dojazd na przejście w Barwinku, potem w dół aż do Koszyc, gdzie odbiliśmy na Łuczeniec. Trasa na zachód była bardzo malownicza, duże wrażenie robi chociażby Zádielska dolina - niestety nie mamy żadnych zdjęć z tego odcinka. Oczywiście za każdym zakrętem czaiła się słowacka policja urządzająca łowy na polskich kierowców - też mają swoją wersję akcji "Długi Weekend". Spaliśmy na jeszcze nieczynnym przed sezonem campingu nad zalewem Ružiná. https://lh6.googleusercontent.com/-z...0/P1110038.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-L...0/P1110040.JPG W następnym dniu bez większych problemów (nie licząc małego, niegroźnego szlifa Dorotki na serpentynach) dojechaliśmy nad Balaton. Konkretnie do miejscowości Paloznak, gdzie 2 lata temu znaleźliśmy bardzo przyjemny, kameralny camping. Jest otoczony winnicami, ma basen i przystępne ceny (10E za noc/2 os.). Gdyby ktoś kiedyś był koniecznie pozdrówcie od nas pana Mandla. https://lh4.googleusercontent.com/-V...0/P1110048.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-w...0/P1110050.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-K...0/P1110052.JPG Spędziliśmy tam 2 dni, czas wypełniając wygrzewaniem się w słońcu przeplatanym z raczeniem się miejscowymi specjałami:), m. in. honig sznapsami z gospodarzem przybytku. No i to właśnie tu zauważyłem, że zapomniałem odebrać "twardego" dowodu motocykla z Wydziału Komunikacji (który notabene czekał tam na mnie od miesiąca), ale kto by tam kontrolował nam papiery.. https://lh4.googleusercontent.com/-5...0/P1110054.JPG Następnie wyruszyliśmy dalej na południe. Na obiad szef kuchni serwował wuszty z ogniska (jak widać dobrze dogaszonego) gdzieś na południu Węgier: https://lh3.googleusercontent.com/-q...0/P1110060.JPG Potem szybki przejazd przez kawałek Chorwacji: https://lh4.googleusercontent.com/-M...0/P1110061.JPG Wbrew oczekiwaniom to właśnie na Chorwacji zobaczyliśmy najwięcej zburzonych lub opuszczonych domów. Dziwnie się jechało wśród tych wszystkich ruin potraktowanych seriami z karabinów i moździerzami. Mijamy dom podziurawiony jak sito, potem gospodarstwo żyjące własnym rytmem i znowu 50 metrów dalej kolejne zgliszcza zamieszkane tylko przez bociany na pozostałościach komina.. Na granicy Chorwacko-Bośniackiej trochę szybciej zabiło nam serce, gdy celnik poprosił o dowody rejestracyjne motocykli. Udało się wytłumaczyć, że mój jest temporary, a data ważności 6 kwietnia jest mało znaczącym ciągiem cyfr:). Po południu dotarliśmy do Banja Luki. Miejsce zrobiło na nas bardzo dobre wrażenie, nie różniło się klimatem od zachodnioeuropejskich miast. Zatrzymaliśmy się pod zakazem na głównym placu i wypytaliśmy miejscowych o możliwości noclegowe oraz gastronomiczne, jakie może nam zaserwować Banja Luka. Na potwierdzenie europejskości miasta zjedliśmy najczęściej polecaną potrawę.. pizzę :Thumbs_Up:. Pod wieczór wyjechaliśmy z miasta i dokładnie 8km w stronę Sarajewa natrafiamy na camping. Po zboczu sporej górki trzeba było zjechać nad rzekę, gdzie rozbiliśmy namiot. https://lh5.googleusercontent.com/-m...0/P1110071.JPG Właścicielem był przemiły starszy pan. Na początku dogadywaliśmy się po angielsku, ale gdy tylko zauważył napis "POLSKA" na mojej kamizelce przeszedł na nienajgorszy polski. Od razu zostaliśmy kamratami, dowiedzieliśmy się, że był spawaczem, jeździł na wczasy pracownicze do Gdańska i Nowej Huty(!), stąd znajomość naszego języka. Był niesamowicie uczynny, dał nam piankę pod namiot, żebyśmy nie zmarzli w nocy, zorganizował kosz na śmieci i wieszaki na mokre ciuchy, a nawet pokrowiec na motocykle! No i miał psa o imieniu Śzwyrćko, co z biegu czyni go przekozakiem, co za imię:p. A pokrowiec w technologii rejli wygląda tak: https://lh5.googleusercontent.com/-2...0/P1110068.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-o...0/P1110080.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-u...0/P1110084.JPG Ruszamy dalej. Po drodze do Sarajewa przejeżdżamy niezliczone tunele: https://lh3.googleusercontent.com/-c...0/P1110088.JPG W końcu dojeżdżamy na miejsce: https://lh3.googleusercontent.com/-A...0/P1110129.JPG Sarajewo roztacza się przed nami w pełnej okazałości, wypełnia szczelnie całą dolinę pomiędzy wzgórzami, na których postanawiamy rozbić się na dziko. Skłonił nas do tego fakt istnienia tylko 1 campingu w całym Sarajewie, który dzięki temu nieźle zarabia na przyjezdnych. Pod wieczór wyjeżdżamy więc na wzgórza w okolicę zniszczonego w czasie wojny toru bobslejowego (Olimpiada Zimowa '84), i kawałkiem polnej drogi (yeah, w końcu mega ciężki off!;)): https://lh3.googleusercontent.com/-X...2/P1110104.JPG ..znajdujemy klimatyczne miejsce na nocleg: https://lh4.googleusercontent.com/-B...0/P1110106.JPG cd kiedyś n.. |
człowieku pisz i nie drażnij lwa!!!!
|
Bravo,jakby co to ja czekam :).
|
Powiadam wam - jeszcze tam pojadę!
|
Po pierwsze: Gratuluję posiadania Afryki w najlepszym malowaniu jakie opuściło fabryki Hondy ;)
Po drugie: Pisz śmiało dalej :) |
Na wyjeździe odpocząłeś, mogłeś się nie spieszyć, ale majówka minęła! :)
Dawaj śmiało dalej :Thumbs_Up: |
Pisz, pisz kolego, fajnie się zapowiada :)
Nie ważne czy maroko, bośnia, indie czy bieszczady, grunt to dobre wspomnienia :Thumbs_Up: |
gdzie jest ciąg dalszy???
gdzie jest ciąg dalszy??? |
Właśnie
Cytat:
|
gdzie jest krzyż :D:D:D
|
Cytat:
w Dubrovniku :D |
Pisz, pisz, bo mnie ciekawość zżera :)
|
Pisz, pisz, bo małżonka ciśnie mnie, żeby zjeździć w tym roku całą BiH....... no może oprócz pól minowych ;)
Ja mam inne plany, ale kto wie. W tamtym roku przejechałem ją w jeden dzień z południa na północ i mam spory niedosyt. |
Cieszy mnie, że ktoś czyta, dzięki.
Wracając do noclegu w Sarajewie. Długo nie pobyliśmy sami na tej opuszczonej działce, bo obcokrajowcy poza turystyczną starówką miasta nie są częstym widokiem, a motocykliści to już w ogóle powód do wzmożonej ciekawości. Dzięki wizycie dwóch okolicznych mieszkańców dowiedzieliśmy się, że nic nie stoi na przeszkodzie żeby przenocować w tym miejscu, jak wiele terenów w Bośni ziemia należy do państwa, czyli w praktyce jest niczyja. Już wcześniej powiedziano nam, że ogrom gospodarstw opuszczonych po wojnie - gdy ludzie uciekali lub po prostu całe rodziny zostały wymordowane - przechodził na własność państwa i dalej właściwie nic z tymi działkami się nie dzieje, nie można ich kupić. Co było do ograbienia już dawno znalazło nowych właścicieli, a cała reszta powoli stapia się z okoliczną przyrodą. Po części to dobrze, bo takie żywe pomniki ludzkiego okrucieństwa lepiej przemawiają do wyobraźni niż te z brązu czy marmuru. Były również wizytacje mniej formalne: https://lh3.googleusercontent.com/-H...0/P1110110.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-y...0/P1110113.jpg https://lh4.googleusercontent.com/-n...0/P1110117.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-X...0/P1110118.JPG ..gdy pod wieczór odwiedzili nas pasterze ze swoją trzódką. Odbyliśmy przeciekawą rozmowę po polsko-bośniacku, braki językowe uzupełniając salwami śmiechu. Nakarmiliśmy swoją ciekawość w temacie wojny, Olimpiady, codziennego życia w obecnych czasach. Jak już wielu poprzedników pisało brak pełnego zrozumienia językowego potęguje w rozmawiających gestykulację, ekspresyjną mimikę, gesty. Dzięki temu chociaż nie do końca się rozumieliśmy, na pierwszy plan wysuwały się emocje, które zastępowały 1000 słów. Kolejne inspirujące osoby podczas tego wyjazdu. Niesamowite. Tak udanego dnia nie można było skończyć inaczej jak: https://lh3.googleusercontent.com/-Y...0/P1110127.JPG ..jak siedząc na kamieniach z widokiem na całe miasto rozmawiać o wojnie, dotychczasowych wrażeniach, spotkanych ludziach, romantycznych zachodach słońca.. ;) https://lh5.googleusercontent.com/-Q...2/P1110128.jpg Po zachodzie słońca robi się jeszcze bardziej klimatycznie - z minaretów w dolinie dochodzą nawoływania muezinów. Trzeba koniecznie dodać, że całą noc przed wejściem do namiotu leżał jeden z psów pasterzy o roboczym imieniu Pimpek i pilnował, żeby nic nam się nie stało. https://lh6.googleusercontent.com/-y...0/P1110121.JPG Strasznie poczciwe psisko, nie odszedł od namiotu ani o metr, za co w podzięce rano pałaszował z nami śniadanie. Gdy odjeżdżaliśmy biegł za motocyklami i mocno trzeba było się zmuszać do przyśpieszenia żeby został tam, gdzie jego miejsce. Jego widok w bocznym lusterku ze zwieszoną głową gdy się zatrzymał zapamiętam na długo. Ale trochę odbiegam od tematu. Jeśli chodzi o same miasto to nie będę pisał o zabytkach Sarajewa, bo po prostu ich nie oglądaliśmy. Przez sarajewską starówkę - Baščaršiję - praktycznie przejechaliśmy, tylko kilka razy przystając na moment. Widok turystów w ogródkach piwnych, restauracjach, wszechobecne stoiska z pamiątkami to nie to, po co tu przyjechaliśmy. Postój robimy za to na tzw. Alei Snajperów: https://lh5.googleusercontent.com/-l...0/P1110099.JPG ..oglądamy Sarajewskie Róże: https://lh6.googleusercontent.com/-i...0/P1110098.JPG ..oraz pomnik dziecięcych ofiar wojny: https://lh5.googleusercontent.com/-c...0/P1110101.JPG W całym pomniku najbardziej chwytają za serce niezliczone ślady małych stópek odciśnięte na powierzchni misy fontanny. Symbolizują podbiegające do jedynej czynnej w mieście studni dzieci, czerpiące wodę i jak najszybciej, zygzakiem, między budynkami biegnące w drogę powrotną do domów. Uciekające przed urządzającymi sobie zawody serbskimi snajperami na pobliskich wzgórzach i budynkach. I tak przez 4 lata. 1525 z nich się to nie udało. Kolejne 15 tys. zostało rannych. Nie może zatem dziwić ogromna ilość cmentarzy: https://lh5.googleusercontent.com/-b...0/P1110130.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-8...0/P1110133.JPG ..które również sprawiają, że po plecach przechodzą ciarki. Zadumani, powoli opuszczamy miasto, odwiedzając jeszcze cmentarz urządzony na terenie byłej wioski olimpijskiej i halę, w której rozgrywane były mecze hokejowe. ... |
Prosto i pięknie zapodane. Zmusza mnie do refleksji. Dzięki.
|
Udowadniasz że można pisać prosto i fascynująco. Tak trzymaj, upewniasz mnie w kierunku tegorocznego wyjazdu :Thumbs_Up:
|
odwaznie. wchodzenie do rozwalonych budynkow w Bosni to duze ryzyko. Moga byc miny.
|
Cytat:
Będąc tam w woju pierwszym przykazaniem było "nie schodzimy z twardego", czyli żadnej trawy itp. Przyjeżdżając na urlop Do Polski miałem jeszcze przez jakiś czas blokadę pod pokrywką. :) Znam przypadek kiedy Serb zaminował dojście do swojej studni i pamiętał gdzie są miny, ale raz zapomniał się i ..... jeździ na wózku. W naszym batalionie stary saper szkolił młodego..... niestety obaj zginęli na jednej minie. :( Dużo było śmierci od min. |
Cytat:
Czyli spanie z partyzanta po krzakach odpada? Czy też mam wykrywacz min zabierać ze sobą? :D Może się mogą wypowiedzieć ludzie biegli w temacie? |
Aż tak źle to już chyba nie jest. Tereny gdzie mogą być miny (mowa o większych obszarach) są już raczej pooznaczane. Kiedyś miałem taką mapkę - oj było czerwono a to było raptem kilka (~4lata temu?).
@Miedziany: tylko jak piszesz te historie o wojnie to uważaj z tekstami typu 'serbscy snajperzy' itd. Blokada Sarajewa owszem była ale snajperzy to byli raczej najemnicy obydwu stron (pewnie było też sporo naszych) i siekli wszystkich, tak więc ginęli i muzułmanie i chrześcijanie. Tak więc jeszcze raz - ostrożnie. |
Spoko nie jest tak tragicznie. ;)
Tereny wątpliwe będą oznaczone tabliczkami. Trzeba patrzeć gdzie tubylcy chodzą, ewentualnie spytać o miny, jeżeli chcesz się pchać w jakieś podejrzane krzaczorki. Z sikaniem byle gdzie też bym uważał. Edit To nam się podobnie odpowiedziało. ;) Jako ciekawostka to Sarajevo było bronione przed Serbami przez generała będącego Serbem. |
niezły temat. widok cmentarza na wzgórzu miażdzy. no i ta fontanna dzieci... od kiedy mam swoje kurczaki to takie miejsca robią na mnie powalające wrażenie.
dawaj dalej. jak widzisz podoba się :D matjas |
Cytat:
o minach pisaliśmy też tutaj http://africatwin.com.pl/showthread....ht=miny&page=7 ja tez czytam z uwagą, bo tematy bałkańskie są mi bliskie ps. Ofca zwiedzał Sarajewo w 2012 z lokalsem, który tam walczył. Opowiadał niesamowite historie o oblężeniu. |
ofca234, Rychu72 - co do min macie rację, moje nogi są mi bardzo bliskie, stąd wywiad z miejscowymi co do możliwości, ale też bezpieczeństwie spania na dziko. Nie napisałem tego, ale pierwsze rozeznanie w terenie robiłem tylko po wydeptanych ścieżkach, do ruin się nie zapuszczałem (za daleko;)). Dopiero obecność stada owiec i zapewnienie pastuchów, że wypasają je tak codziennie pozwoliła rozluźnić porty.
PARYS - też przyznaję, że za bardzo uprościłem sprawę. Prawdą jest, jak chyba w każdym konflikcie zbrojnym, że nie ma "tych złych" i "tych dobrych". Nie trzeba daleko szukać - w wypadku Sarajewa najlepszym przykładem są niewyjaśnione do końca masakry na Markale. |
problem z tabliczkami jest taki, ze niektore z nich zostaly postawione 20 lat temu. I na przyklad zarosly. W zyciu w Bosni, w miejscach gdzie byly walki nie spal bym w krzakach bez pytania sie miejscowych o miny. A na pewno nie wszedlbym do opuszczonego, rozwalonego budynku.
Mapa z miejscami zaminowanymi jest gdzies w sieci. Naprawde, polecam ostroznosc. Tak samo jak w Slawonii przez ktora przejezdzal autor watku. Byly tam ciezkie walki, udaly sie czystki etniczne, wiele terenow dalej jest zaminowanych. Narod tam mily, czy to Serbowie, czy Chorwaci czy Bosniacy sa do nas nastawieni pozytywnie. Trzeba sie zapytac gdzie mozna zbudowac sator i spac w krzakach bezproblemowo. |
Cytat:
Pozdrawiam |
Sorry za obsuwę, ale kolejny urlop mnie dopadł znienacka..
Jedziemy dalej. Na wylotówce z Sarajewa przy inspekcji motocykli wychodzi, że GS łyka dość sporo oleju, jest 1 maja, święto - jak na post-komunistyczny kraj przystało - więc o znalezieniu serwisu motocyklowego nie ma mowy. Pozostaje dolewka samochodowego Mobil 1 na stacji benzynowej: https://lh5.googleusercontent.com/-F...0/P1110135.JPG ..a to dopiero początek przygód z Suzuki......... Lecimy na północ, po drodze kilka urokliwych tuneli: https://lh4.googleusercontent.com/-2...0/P1110086.JPG Najdłuższy z nich miał coś koło 1200m i ich niesłychaną zaletą był chłodek panujący w środku. Przy ponad 30st C w cieniu, które towarzyszyły nam od paru dni można się było w nich poczuć jak w komorze kriogenicznej. Potem kolejne ognisko gdzieś nad rzeczką. Na ubitej ziemi, co by nie wdepnąć w.. krowi placek:p. Jest i nadworny rozpalacz: https://lh3.googleusercontent.com/-p...2/P1110140.JPG ..jak i kucharka szerokich wód: https://lh3.googleusercontent.com/-4...0/P1110142.JPG Najedzeni (coś monotonnymi ostatnio posiłkami) ruszamy dalej. Nie wybieramy głównego północnego przejścia granicznego na wyjazd z kraju Kusturicy - Bosanskiego Šamacu, ale kierujemy się na mniejsze w Orašje. Granica Bośniacko-Chorwacka 1:0 dla braku dokumentów. Chorwacko-Węgierska: pierwsze bramki ok, na drugich słyszymy: "proszę wyłączyć silniki". Lekka palpitacja serca, ale chodziło na szczęście o pooglądanie motocykli przy kolegach celnikach. 2:0. Ponieważ zbliża się wieczór, brzuchy już dawno są puste nie ujeżdżamy za dużo i pod Dunaszekcső znajdujemy camping. Oczywiście wypchany po brzegi, jak zwykle: https://lh5.googleusercontent.com/-J...0/P1110146.JPG Jego wadą była okoliczna populacja komarów, miriady miriad normalnie. To wszystko przez bliskość stawu i zagrody z osiołkami. Jak to jest, że mimo wysmarowania się od stóp do głów repelentami ja byłem cały pogryziony, a mojej Dorotki komary się nie chwytały? (A kąpiel brałem). Po śniadaniu ruszamy na północ, gorszymi drogami, świadomie omijając Budapeszt, który tym razem nie był punktem naszej wycieczki. Muszę stwierdzić, że jakość dróg na wschodzie jest dużo gorsza od tych zachodnich na Węgrzech. Wytelepało nas przez 300km i definitywny koniec tegodniowego etapu ogłaszam w miejscowości Tiszafüred - raju z gorącymi źródłami dla emerytów ćwierkających melodyjnym i aksamitnym językiem niemieckim. Na campingu standardowo jesteśmy z jedynym namiotem, nie krzywimy się jedząc kolejny raz kiełbasy z grilla: https://lh6.googleusercontent.com/-3...0/P1110149.JPG ..a to pewnie dzięki wprawionemu szefowi kuchni: https://lh6.googleusercontent.com/-f...0/P1110153.JPG (niezła przeprawówka tam po prawej, koleś miał jeszcze 4 inne!) W nocy jedyny raz podczas całego wyjazdu mamy do czynienia z deszczem. Co tam deszczem - burzą całą. Chowamy wszystkie suszące się na motocyklach ciuchy do namiotu i śpimy dalej. Rano szybkie pakowanie, jedzenie ostatnich zapasów z Lidla i spadamy do Polski. Jedziemy jak zwykle bocznymi drogami, dopiero za Miskolcem wjeżdżamy na fragment darmowej autostrady. I to był błąd.. Po kilku kilometrach patrzę w lusterka, a z tyłu totalna panika w GSie - migające długie światła, kierunkowskazy. Zjeżdżam na pobocze i dowiaduję się, że coś uderzyło moją Doro w nogę. Oględziny motocykla nie wykazują żadnych śladów zdekompletowania. Chociaż.. zaraz, zaraz - gdzie jest crashpad?! Po 1500km od lekkiej wywrotki na serpentynach, przejechanych bocznymi, czasem mocno dziurawymi drogami okazało się, że to drgania autostradowe były zabójcze dla śruby mocującej, która najzwyczajniej w świecie została ścięta. Dodajmy, że była to jednocześnie śruba mocująca silnik do ramy.. Pomimo przejechania 2 razy tego odcinka autostrady crashpad się nie odnalazł, co gorsze pojawiły się dalsze problemy w Suzuki, tym razem z hamulcem. Zaczął działać zero-jedynkowo, czyli lekkie naciśnięcie nic nie daje, przyłożenie większej siły uruchamia heble tak, że wychodzi niemal stoppie. Próbowałem coś pogrzebać, przesmarować, odpowietrzyć, ale nic z tego. (Diagnoza warsztatowa: zapiaszczony tłoczek uruchamiający przy klamce, więc samemu w trasie i tak bym nic nie wymodził). Pytanie do Połowicy: "- Jedziemy?", "- przecież i tak zawsze hamuję tylnym:D". Więc niepewnie ruszamy z duszą na ramieniu. (Wiem, nie było to do końca odpowiedzialne, ale z naszym tempem poruszania, moim prowadzeniem korowodu i przyzwyczajeniem Doro do używania tylnego hamulca pozbyłem się obaw). Obyło się na szczęście bez dalszych przygód, na 2 km przed domem zaczyna siąpić deszcz, który następnie przeradza się w niezłą ulewę z gradem, ale my w tym czasie sączymy już piwko w wygodnych fotelach przed kominkiem. F. I. N. SUCHE FAKTY: Trasa: http://goo.gl/maps/u6c4J (Szpilkami pozaznaczane orientacyjnie kolejne noclegi). Ze wszystkimi paradami po miastach, wyjazdami po bułki wyszło 2 275km. Spalanie coś koło 4,3l/100km. Koszty: ok. 700zł/os. (wsio: paliwo, żarcie, picie, noclegi na 8 dni). Wnioski formalne: - kupić interkomy do kasków, żeby poprawić komunikację (nasz system: miganie długimi + kierunkowskaz jest zawodny gdy trzeba nagle się zatrzymać), - zabierać oliwę do GSa w każdy dłuższy wyjazd (i przyczepkę z częściami na wszelki.. :p), - piać z zachwytu jeszcze przez długi czas nad znoszeniem trudów podróży bez uskarżania się przez mojego dzielnego Sancho Pansę - Doro:* i jej (mimo wszystko) wytrwałego osiołka GSa, - Gdzie teraz? |
Dzięki, miło się czytało ;)
|
Bardzo fajny wyjazd zaliczony, udowadniasz ze mozn blisko pojechac i tez bedzie advenczur. Powodzenia
|
fajny wyjazd
* wniosek dodatkowy: nie przykręcać crash padów do istotnych śrubek motocykla :) |
Fajna traska, bardzo ciekawy opis, -i sympatyczna z Was parka :) :Thumbs_Up:
Życzę Wam wielu wspólnych wyjazdów w urokliwe miejsca, niezapomnianych wrażeń i satysfakcji. Miło jest RAZEM czerpać radość z podróży i wiedzieć do czego służą motury. Gratuluję... (i wybaczcie że zazdroszczę :rolleyes: :o :D ) |
Cytat:
|
hehe, we wrzesniu 2012 miejscowi motocykliscie twierdzili, ze warsztatu motocyklowego w Sarajevie i tak nie ma, wiec nikt by Wam nie pomogl.
w razie awarii atakujcie przez http://www.motoroute.ba/ chlopakow z Ilidzia Suburb's Riders. |
Ja od miejscowego dostałem namiary do salonu motocyklowego yamahy, niestety zamkniętego.
Ale dzięki ofca234 za kontakt, bo już powoli planuję wrócić w te rejony i.. oby się nie musiał przydać:) |
Cytat:
|
ogolnie, to zapowiedzcie sie chlopakom. Maja miejscowke swoja (kawiarnie), sa mega fajni i pomocni. Warto spedzic z nimi wieczor, popytac o trasy w okolicy. Mozecie pozdrowic ich ode mnie (kojarza mnie poprzez moje XTZ 750, bylem tam we wrzesniu 2012).
Samira Catovica-Kobre do br 41, 71210 Ilidzia mksuburbsriders tutaj malipiszon gmail.com wpadne po kompresor do Huberta to zostawie ich ulotki. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:24. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.