![]() |
Gruzja - w tym roku jak widzę do znudznia [Sierpień 2012]
7 Załącznik(ów)
Słowo wstępu:
Jesienią tego roku miałem jechać zupełnie gdzie indziej, miało być bardziej egzotycznie i nie gruzińsko. Jednak jak mówi rosyjskie przysłowie, "chcesz rozśmieszyć Boga - powiedz mu o swoich planach" znów pokazało swoją prawdę. Skoro nie wyszło co miało wyjść, to może z racji otwartej granicy pomiędzy Rosją i Gruzją uda się objechać Morze Czarne, pomyślałem - trzeba wejść na forum i sprawdzić jak to wygląda. Na forum zorientowałem się, że połowa zalogowanych gości będzie w tym samym czasie jeździła po tych samych drogach co ja. W zakładce umawianie wyjazdów znajduję forumowicza o niku Lukasz, widzę że chłop wie gdzie trzeba zajrzeć, żeby zrobić pakiet obowiązkowy. Udaje mi się z nim skontaktować i wygląda na to, że nie będę zmuszony jechać w samotności. Na szybko załatwiam wizę Rosyjską i w sumie jestem gotów. W piątek 30 sierpnia Lukasz dojeżdża do moich skromnych progów w Ustroniu. W tym dniu widzę chłopa pierwszy raz więc niewiele mogę o nim powiedzieć, na pierwszy rzut oka wydaje się być w porządku...... Wieczorem jeszcze lutujemy kable od reglera w jego afryce, był nawet plan wyjścia na piwo, ale ja tak ociągam się przy pakowaniu, że nie wypalił. dzień 1 ....niestety to jest Polska i pogoda musi nas pożegnać guwnianą aurą, dobrze że perspektywa jest słoneczna. Słowacja również nie rozpieszczała i niestety na wszystkich przełęczach jakie chciałem pokazać mojemu kompanowi podróży nie można było się otworzyć, tym bardziej że mamy założone na tył nówki sztuki mitasy, co powoduje u nas wewnętrzną blokadę. Na szczęście Słowacja nie jest duża i szybko dojeżdżamy do Węgier, a potem Rumunii. Nocleg rozbijamy koło Arad, pijemy pivo, zagryzamy kabanosami - jest tak jak być powinno, a co najważniejsze mój nowo poznany kompan ma takie samo zdanie. Jest tak ciepło, że szkoda rozkładać namiot.... Załącznik 34510 Załącznik 34511 Załącznik 34512 dzień 2 .... ruszamy w kierunku Urdeli, co prawda byłem tam już kilka razy, ale zawsze warto powtórnie zajrzeć w tak urocze miejsce. Wpadamy na kawałek autostrady i po kilku kilometrach moje podśpiewywanie zostaje przerwane jakąś nie stabilnością motocykla -co jest?? Zjeżdżam na bok - guma na autostradzie??? Nie może być, a jednak. Upał straszliwy, ale oczywiście afryka wiedziała gdzie złapać defekt - pod mostem, więc do wymiany dętki przychodzi mi zabrać się w cieniu :-) Zdejmuję oponę i tu widok lekko mnie zaskoczył: Załącznik 34513 Trochę nam nie poszło, bo mamy tylko jeden tył zapasu, mój poszedł do kola kiedy zakładałem nówkę sztukę mitasa i aktualnie przypomina kształtem sznurek, ale nic to, przecież się kupi i będzie dobrze. Dojeżdżamy do Urdeli: Załącznik 34514 Gregu i JaroBQT - ktoś zdrapał wasze naklejki Załącznik 34515 Załącznik 34516 Potem jedziemy sobie beztrosko Rumunią w kierunku Bułgarii..... cdn (jeżeli kogoś interesuje kolejna gruzińska relacja) |
Tytuł skopany :p. Nie chodzi o literówkę, to nie może się znudzić. Oczekuję c.d. :Thumbs_Up:
|
Duży - to Ty umiesz pisać ? ;)
|
o ja pierdziu..... kto to sie zabrał do roboty!?
|
ja tez czekam na ciąg dalszy , relacji moze dużo ale mało skończonych ! poza tym ile by nie było to każda ciekawa :)
|
Cytat:
|
Potem się detki nie kupiło i utknęło w Gruzji byliśmy z Diabłem kawał drogi od Was jak poradziliście sobie z dziurką:)
|
normalnie taki Duzy a piszeeee :)
no to pochwal się chociaż czy była kolejna gumaaa ? :) :bow: |
Relacja
Teraz będziemy czekać jak na kolejny sezon Friendsów. Do wiosny...
Weźże się Waść za to pisanie!!! |
16 Załącznik(ów)
Krucho z czasem jest.
.....jedziemy w kierunku granicy z Bułgarią, ale oczywiście po drodze: Załącznik 34974 Załącznik 34975 Wieczorem znajdujemy jakieś niespecjalne miejsce do spania, ale było ognisko, kiełbaska i piwo więc humory jak zwykle dopisują. A miejsce wyglądało tak: Załącznik 34976 Następny dzień to pokonanie granicy Rumuńsko-Bułgarskiej na Dunaju, ale przed podejściem do granicy fundujemy sobie ciepły posiłek. Ja oczywiście Ciorba de burta (znawcy wiedzą o co chodzi). Niestety sama granica powoduje dwu godzinną zwłokę z powodu rzadkiego kursowania promów, na szczęście znajdujemy sobie cień i wciągamy miejscowe przysmaki z miejscowej piekarni i zapijamy jakąś miejscową wodą. Tego dnia dojeżdżamy pod granicę z Turcją. W miejscowości, której nazwy już nie pamiętam znajdujemy pole namiotowe i bierzemy pierwsza w podróży kąpiel - 3 dni, do rekordu jeszcze daleko. Niestety z tego dnia nie było żadnych fotek - przez tą stratę czasu na czekanie na prom jakoś bardziej zależało nam na robieniu kilometrów niż na robieniu fotek, należy tez odnotować, ze nie złapałem tego dnia żadnej gumy :-) Dzień następny Po przebudzeniu widok Afryki stojącej na tle rabaty z kwiatami na owym polu namiotowym wydał mi się na tyle ciekawy, ze został on uwieczniony Załącznik 34977 reszta dnia to kierowanie się na Capadocję. Po drodze jeszcze nieszczęsny Stambuł, niestety w Stambule zostaliśmy zmuszeni, przez dużą liczbę służb mundurowych które poruszały się w rejonie bramek, do kupienia karty za bagatela 25 euro sztuka. Nie muszę dodawać, że do Stambułu jeździliśmy jak wsioki po mieście - bramki migały, alarmowały syrenami, że tak nie wolno, a my tłumaczyliśmy sobie cały czas, że nie było gdzie kupić żadnej karty i dojeżdżając na autostradzie do bramek nie ma możliwości zawrócenia i musimy jechać dalej - krótko mówiąc oszczędności. Pamiętam jak staliśmy przed bramkami już w Stambule, upał był spory, w pewnym momencie Łukasz pokazuje mi kolesia na mopedzie z mufkami, takimi kudłatymi na kierownicy, ....no szacun dla gościa, ja się zastanawiałem czy nie wywalić szyby i handbarów, a gość w 38 stopniowym upale zasuwa z mufkami na kierownicy - może miał niedokrwienie. W Turcji zaczynają się umiłowane kebaby, wiec jak tylko głodniejemy to fundujemy sobie kulinarną przyjemność. Wieczorem lądujemy nad rzeczką, których jak na złość z powodów upałów jest jak na lekarstwo. Tu też nastąpiła zmiana przedniej opony u Łukasza - zdjęta została opona o wymownej nazwie "DURO", a założona TKC 80. Podobno jeżeli masz dla kogo żyć to "DURO" nie należy zakładać do motocykla którym się poruszasz :-) Załącznik 34978 Załącznik 34979. Nocleg oczywiście pod gołym niebem. Plan na dziś to przejechać przez Ankarę i zakupić dętkę, bo przecież nie mamy ciągle zapasu na tył, a licho przecież nie śpi. W drodze do Ankary: Załącznik 34980 Załącznik 34981 W Ankarze trafiamy do jednego wielkiego monstergarage - osiedle warsztatów - ...ha jesteśmy uratowani. Jednak po kilkudziesięciu minutach krążenia i kłopotach z zakupem tak banalnej rzeczy jak spray do łańcucha lekko stygniemy z początkowej euforii. Trafiamy do jedynego warsztatu motocyklowego - pytamy o dętkę....i dupa nie ma. Klient, też motocyklista, jeszcze dzwoni do jednego ze sklepów w Ankarze, mogą sprowadzić na jutro - rezygnujemy, dziękujemy i ruszamy w dalszą drogę. Na pocieszenie można było jeszcze nacieszyć oko pojazdami, których konstruktorzy mieli za zadanie stworzenie samochodu który miał nie dać powodów do popadania w znudzenie osobą które go mijały: Załącznik 34982 dojeżdżamy pod samą Capadocję i znajdujemy nocleg nad rzeką Załącznik 34983 Nazajutrz Capadocja - trochę jeździmy, trochę chodzimy, zaliczamy skalne miasto - nawet bierzemy własnego przewodnika Załącznik 34984 Załącznik 34985 Załącznik 34986 Załącznik 34987 Załącznik 34988. Wieczorem robimy jeszcze zakupy w jakimś sieciowym sklepie i po przeliczeniu czekolady i piwa, czyli dwóch najważniejszych produktów spożywczych, na złotówki, wychodzi że piwo to tak z 8 zł kosztuje, a czekolada z pistacjami (nasza ulubiona) też coś koło tego. Jak żyć panie premierze Turcji. Po zakupach szybko lądujemy w kolejnym przytulnym miejscu: Załącznik 34989 |
I jeszcze jedno. Do wszystkich szyderców (Calgon, 7Greg, Rumianek, Megi) - bardzo dziękuję za cenne uwagi.
|
nie no czekaloda dla Dużego musi być!
|
26 Załącznik(ów)
Musze zagęścić trochę ruchu bo nie dość że czasu brakuje, to konkurowanie z tak wielkimi pisarzami jak Calgon jest niemożliwe. Pozostaje też kwestia skończenia tego co się zaczęło.
kolejny dzień to dalsza droga w kierunku Gruzji po tureckiej ziemi: Załącznik 35593 Załącznik 35594 Załącznik 35595 Załącznik 35596 Załącznik 35597 W ostatnim odwiedzonym Tureckim mieście ARTVIN jemy kebaba do którego zaprowadził nas Turek na Varadero. Sam podjechał do nas kiedy byliśmy przy sklepie i tak chłopak zachodził, zagadywał aż w końcu okazało się że mają tam klub motocyklowy składający się z 15 osób. Po zrobieniu kilkuset metrów za naszym przewodnikiem zostawiamy motocykle przed sklepem jego kolegi, który również jeździ na motocyklu i jest jednym z klubowiczów i idziemy na kebaba: Załącznik 35598 Jak zwykle koryto jest rewelacyjne. Wracamy do motocykli, a tam już kolejny członek klubu podjeżdża i uśmiecha się do nas. Rozmawiamy na temat elektroniki BMW ( Rambo byłby dumny z naszych opinii - ale nie wypadało inaczej, jechaliśmy przecież afrykami). Proponowany nam był nocleg, ale niestety środek dnia i nam "nada jechać". Na pożegnanie dostajemy jeszcze smycze z logo klubu i naklejki. Tak mnie zaskoczyli, że nie zrobiłem im ani z nimi żadnego zdjęcia, nad czym ubolewałem już kilka kilometrów dalej - o czym ja myślałem? Ale nic to, dziś wjazd do Gruzji :-) Przed samą granicą: Załącznik 35599 W sumie niewiele zauważyłem zmian po zmianie państwa - paliwo znacznie tańsze. Jednym zaskoczeniem była reakcja ludzi na widok motocyklisty jadącego na stojaka, zdarzali się tacy co jechali obok nas samochodami i nagrywali nas telefonami. Pierwszy nocleg w Gruzji to wynajem domku. Rano kierujemy się w kierunku Mesti Załącznik 35600 W samej Mesti najbardziej zadziwiająca jest jednostka Policji: Załącznik 35601 Załącznik 35602 Chyba najczęściej fotografowane miejsce w tym mieście. Reszta to niewykończone Krupówki z bydłem rogatym w środku: Załącznik 35603 Na deser tego dnia zostawiamy sobie szutrowy dojazd do Użguli: Załącznik 35604 Załącznik 35605 Załącznik 35606 Załącznik 35607 Wynajmujemy nocleg u Aksela, pijemy kilka piw w lokalnej knajpie i tak kończy się dzień. Rano ku mojemu niezadowoleniu szczyty, które otaczają to cudne miejsce znów są spowite mgłą, bo nie wspominałem że dzień poprzedni był mało łaskawy i też przymglił większość widoków. Załącznik 35608 Zamknięcie pętli w której udział brały dwie w/w wioski jest mało malowniczy, 100 km szutru w lesie w którym korony drzew skutecznie zasłaniają wszystko. Potem kierujemy się nieco na południe i podziwiamy kolejne komisariaty: Załącznik 35609 Załącznik 35610 Zamykamy opony na idealnej asfaltowej drodze , która się kończy w miejscowości przypominającej kurort: Załącznik 35611 Lokales informuje nas, że dalej to już tylko wojskowe sprzęty mogą jechać - ryzykujemy. Kiedy uznałem, ze jesteśmy prawie na szczycie to wypatrzyłem jakąś drogę, która prowadzi nieco wyżej. Melduję Łukaszowi, ze jadę zrobić jakieś zdjęcie. ledwo wjechałem na górkę a w moim kierunku biegnie pies wielkości małego niedźwiedzia, no...pomyślałem...burkwi trzeba będzie porządnego buta sprzedać, żeby się odczepił, przez myśl przebiegło mi pytanie - czy Łukasz wie gdzie jest moje ubezpieczenie, przyda się jak powiozą mnie do szpitala. Ale burek zwalnia i zaczyna merdać ogonem - idzie do Łukasza a ten traktuje go jak swojego, no dobra wjechałem tu żeby zrobić zdjęcie, a tu tylko same prosiaki biegają Załącznik 35612 Nawracamy, ale zaczyna wołać nas jakiś koleś, Łukasz, mówię. jak zwykle pewnie wjechałem komuś na pole i idę w szkodę, nawracamy. Ale nie, koleś podchodzi, wita się i proponuje jedzenie, tłumaczy że będzie piekł chleb. Pytamy czy to długo potrwa, ależ skąd 15-20 min zapewnia Gruzin. No dobra idziemy. Po 2 godzinach wychodzimy najedzeni jak bąki z zapasami na kolejny dzień Tak wyglądało wypiekanie chleba i podsmażanie sera: Załącznik 35613 Załącznik 35614 Dziękujemy za wszystko i jedziemy dalej Załącznik 35615 Załącznik 35616 Załącznik 35617 Po drodze otrzymujemy jeszcze kilka propozycji wstąpienia na kielicha, albo chwilowej zamiany motocykla na konia, ale z racji długiej przerwy u naszego piekarza i chęci powrotu na całym motocyklu do domu rezygnujemy z tych pokuszeń. Na wylocie, jak się okazało z parku narodowego spotykamy jeszcze trójkę Rosjan na Afrykach, którzy jadą w przeciwnym kierunku, pytani mówimy, że z pasażerem się da, ale jest ciężko i dalej ruszamy w dalszą drogę, nie zwracając uwagi na nabitego strażnika owego parku. Załącznik 35618 Dojeżdżamy do miasta, kontaktujemy się z naszymi z forum, robimy zakupy i znów spotykamy tych samych Rosjan, którzy jednak zrezygnowali ze zdobywania przełęczy i zawrócili, podejmujemy decyzję o wspólnym noclegu nad rzeczką, gdzie i późną nocą dojeżdżają forumowicze krajani. |
Co jest? Zdjęcia się nie wyświetlają.
|
1 Załącznik(ów)
Forumowicze krajani to ja z ekipa. Skoro foty nie działają wrzucam swoją z tego przypadkowego małego zlotu AT :at: Pozdro chlopaki!
https://africatwin.com.pl/attachment...1&d=1645360004 |
Duzy dopadło Cie z fotkami co mnie czasami.Spedziles duzo czasu na edycji , za długo!
Teraz musisz edytowac posta wklejac po kolei.Ja dlatego dziele fotki bo sie tak kilka razy w balona zrobiłem. Moze admini cos wymysla? ps. Spokojnie odtwórz wszystko i powklejaj na nowo |
miałeś mi to Calgon prędzej napisać - wujek dobra rada.... :-)
Jutro się za to wezmę. |
Chyba już jest dobrze
|
Te świnki wyglądają na szczęśliwe :Thumbs_Up:
|
Piękne foty :)
|
Duży no czego się mogłem spodziewać !
Bydło tematem przewodnim!!!!! Tak na poważnie dzięki że chciało się Tobie przysiąść jeszcze raz do wklejania, wiem jak to boli! ps. Wycieczka przednia! Pisz pisz jak ja to lubie!!!! |
ale ładne foty :)
Duży nie wiedziałam, że tak lubisz zwierzątka :lol8: Calgon świnki to nie bydło :) |
Mów mi dalej jak ja kapusty od ziemniaków na polu podobno nie rozróżniam!
Poszukałem w internecie faktycznie -trzoda!!!!:-)))))))))) |
Świnki prze za je bis te ! :)
|
:Thumbs_Up:Teraz jest dobrze.:Thumbs_Up:
|
Jeszcze bym poczytał i popatrzył na zdjęcia czad naprawde!!!
|
Świnki na okładkę kalendarza 2014!!!
Głosujemy? ;) |
10 Załącznik(ów)
...tak trochę to trwało...nie zdziwię się jak mnie ktoś zbeszta za ociąganie.
Tak jak napisał Panzer forumowicze krajanie to oni. Rano robimy zdjęcie pamiątkowe: Załącznik 36574 Po spakowaniu razem próbujemy przeskoczyć przez przełęcz, ale z uwagi na zbyt terenowy charakter koledzy z plecaczkami rezygnują i kierują się na północ. My natomiast przeprowadzamy inwazję na sklep - śniadanie to w końcu najważniejszy posiłek dnia, podchodzą gruzini z hasłem "my toże bajkery - kawasaki" i tym sposobem za chwil parę siedzimy z nimi w knajpie goszczeni gruzińskimi przysmakami: Załącznik 36575. Ładujemy się na przełęcz i po kontroli paszportów i ujechaniu kilkuset metrów moją afryką zaczyna zamiatać w znajomy dla mnie z rumuńskiej autostrady sposób - kapeć znaczy i to z tyłu. Zatrzymałem się znajdujemy w oponie gwoździa takie 70-80 mm. Uśmiechy z twarzy nie znikają, ale po wyjęciu dętki okazuje się że jest rozcięta wzdłuż na połowie obwodu. Wypowiedziałem kilka nieparlamentarnych słów, spojrzałem na Łukasza i powiedziałem, że chyba zdaje sobie sprawę, że im prędzej pojedzie w kierunku cywilizacji tym prędzej będzie nam dane pojechać dalej. Jedyna dobra rzecz to miejsce w którym złapałem gume: Załącznik 36576 Poleżałem tam sobie kilka godzin, dokładnie 7. Nim wrócił Łukasz zostałem zaproszony przez pasterzy na strawę i oferowano mi nocleg. Łukasz z uśmiechem na twarzy informuje mnie że był prawie w Tibilisi, spotkał motocyklistów, którzy się zlitowali i w dwie strony zrobił 350 km. Po założeniu dętki zjeżdżamy w dół i znajdujemy pokoje do wynajęcia. Tam też spotykamy ludzi, którzy w tym dniu skończyli montaż linii wysokiego napięcia, jakiś duży projekt 280km długości. Rozmawiamy dużo o sytuacji gruzińsko-rosyjskiej , o Putinie itp. Nazajutrz z nowymi nadziejami na niezłapanie gumy, bo przecież nadal nie mamy zapasu ruszamy w kierunku Armenii po uprzednim zwiedzeniu skalnego miasta: Załącznik 36577 Załącznik 36578 Załącznik 36579 Załącznik 36580 Załącznik 36581 Dojazd do Armenii: Załącznik 36582 Załącznik 36583 Granica bez większych przeszkód, ba nawet z pomocą celników, noc spędzamy już po stronie Armenii gdzieś na polu. O armeńskiej gościnności nie będę się rozpisywał, bo jest równie niesamowita co gruzińska. |
16 Załącznik(ów)
Po pierwszej nocy na ziemi Armenii obieramy kierunek stolica. Tam na jednej z droższych ulic fundujemy sobie kawę, piwo, ciastka za zawrotną sumę niespełna 30 zł za całość.
Załącznik 36584 Następnie objazd po okolicach z uwzględnieniem co ważniejszych zabudowań Załącznik 36585 Załącznik 36586 Załącznik 36587 Dziewczynka to co prawda nie zabudowania, ale jest bardziej godna uwagi. Jeżdżąc po okolicy cały czas wypatrujemy Araratu, jednak z powodu zamglenia nic nie widać. Decydujemy się na noc w Erewaniu. Już co prawda wyjechaliśmy za stolice ale jednak pokusa zobaczenia tej góry powoduje że wracamy. Do miasta wpadamy obwodnicą, Łukasz wycelował w jeden ze zjazdów do centrum, hostel mamy obrany. Zatrzymujemy się żeby zapytać o drogę, a trzy panie ze sklepu informują nas że to ta ulica - chłop powinien grać w totka, nawet numer pod którym mieścił się sklep to 5 a my potrzebowaliśmy chyba 8, więc praktycznie bez podjeźdzania gdzieś naprzeciwko. Łukasz idzie wybadać sprawę hostelu ja czekam przy motocyklach i podziwiam chodnikowe piękności. trzeba tu dodać ze Armenki są dużo bardziej urokliwe niż Gruzinki. Łukasz wraca z kwiatami...hmmm... To dla pań za informację - ładny gest Łukaszu, ale jak Cię nie było to panie pozamykały i poszły do domu - może jednak granie w tego totka to nie do końca dobry pomysł. Kwiaty oczywiście się nie marnują, dostaje je dziewczyna która obsługuje hostel, w zamian za to mamy uruchomiona pralkę - bo oczywiście my jako że jesteśmy prawdziwymi mężczyznami z pralkami nam nie po drodze. Następnie udajemy się na miacho: Załącznik 36588 Rano oprócz tego, że pani recepcjonistka śpi na kanapie nad moją i Łukasza głową w gościnnym pokoju to udaje nam się wypatrzyć górę dla której wróciliśmy te parę kilometrów. Załącznik 36589 Załącznik 36590 Widok z balkonu hostelu. Dzień spędzamy na przejechaniu do Tibilisi Załącznik 36593 Załącznik 36591 Załącznik 36592 Załącznik 36594 Załącznik 36595 Załącznik 36596 Załącznik 36597 Nocujemy w Hostelu poleconym przez ekipę Panzera, prowadzony jest przez Polaka z Bielska (już nawet dzwonił do mnie przed świętami) Załącznik 36598 Wieczorem oczywiście zbutowanie miasta z Polakami, którzy również nocują w tym samym miejscu Załącznik 36599. Załącznik 36599 |
16 Załącznik(ów)
Kolejny dzień to wypad do Omalo, nie ma co opisywać trzeba zobaczyć.
Droga w Gruzji wysunięta najbardziej na północny-wschód. Zaznaczyć tylko można że nim tam dojechaliśmy to po drodze kupujemy chleb, którego smaku długo nie zapomnę, no ale do zdjęć: Załącznik 36616 Załącznik 36617 Załącznik 36618 Załącznik 36619 Załącznik 36620 Załącznik 36621 Załącznik 36622 Załącznik 36623 Załącznik 36624 Załącznik 36625 Załącznik 36610 Załącznik 36611 Załącznik 36612 Załącznik 36613 A na to już na powrocie przed Tibilisi Załącznik 36614 I w samym Tibilisi Załącznik 36615 |
20 Załącznik(ów)
Hostel w Tibilisi to jedyne miejsce gdzie spaliśmy aż dwie noce.
Dzień kolejny to skierowanie się przez Gruzińska Drogę Wojenną na Rosję zahaczając jeszcze o Jutę i Kazbegi. Załącznik 36626 Załącznik 36627 Załącznik 36628 Załącznik 36629 Załącznik 36630 Załącznik 36631 Załącznik 36632 Załącznik 36633 Załącznik 36634 Granica Rosyjska mimo naszych obaw idzie jak z płatka. W dodatku na przejściu pracuje pani celnik przy której uroda pozostałych kobiet jest mi już obojętna - ja bym jej dał tytuł miss świata. Potem okazuje się że Władykałkaz jest pełen takich ładnych niespodzianek, oczywiście niespodzianki powodują ze na moim kufrze przybywa rys - porostu nie sposób się skupić na drodze, znakach i reszcie bzdur typu przepisy, hamowanie itp. Oczywiście zdarzył sięi przykry incydent związany z kontrola pana Policjanta, który ze 2 godziny upierał się że jechaliśmy 120 km/h niemając ku temu żadnego poparcia w postaci urządzeń rejestrujących prędkość. Nie wiedzieć czemu Łukasz w myśl zasady, ze najlepszą obroną jest atak zaczął od straszenia naszego komandira telefonami do konsula, no ale każdy ma swoje sposoby :-). Potem byli jeszcze jedni, ale tu akurat nie zatrzymaliśmy się na stopie, też jakoś poszło. Reasumując o 2 w nocy dojeżdżamy pod Elbrus, pensjonaty są, ale o tej porze zamknięte. trafiamy jeden gdzie pani pozwala nam rozbić namiot. Rano Elbrus - pogoda jak dzwon. Załącznik 36635 Załącznik 36636 Załącznik 36637 Załącznik 36638 Załącznik 36639 Załącznik 36640 Załącznik 36641 Załącznik 36642 Załącznik 36643 Załącznik 36644 Załącznik 36645 Wyciąg w trzech odsłonach kosztuje 60 zł w dwie strony, wjeżdża na 3800m, prowadzi tam też droga szutrowa, którą próbowaliśmy atakować, ale po pierwszej próbie daliśmy sobie spokój. Trzeba by ekipy z Tarcu i dnia wolego, myślę że wtedy w kalendarzu mogłaby się pojawić fota afryk z Elbrusem w tle. |
12 Załącznik(ów)
....po Elbrusie staramy się zrobić jak największą ilość kilometrów kierując się na Ukrainę, a dokładnie mówiąc Krym, kiedy zastała nas noc znajdujemy mało wyszukany nocleg
Załącznik 36652 Rano dojazd do promu i przeprawa na Kercz, tam też śpimy Kolejny dzień to przejazd przez Krym i nocleg w jego północno zachodniej części Załącznik 36653 Trafiamy na sesję z kształtną Krymianką Załącznik 36654 Załącznik 36655 Załącznik 36656 Załącznik 36657 Załącznik 36658 Załącznik 36659 Tu śpimy Załącznik 36660 Kiedy się obudziłem to zaczęło mnie ogarniać to uczucie kiedy myśli się ze to tak naprawdę koniec... Robimy kilka zdjęć..... Załącznik 36661 Załącznik 36662 Załącznik 36663 Potem łapie nas jeszcze taka ulewa ze kondny się poddały, schniemy w hotelu, kolejny dzień to dojazd do Lwowa gdzie każdy z nas łapie swój kierunek i inne miejsce gdzie spędzi ostatnią noc wyjazdu. Bilans wyjazdu: - około 4800 zł wydane - mam nowego towarzysza podróży z którym można przysłowiowe konie kraść, tylko nie wiem dlaczego znów z północy Polski - jakieś gniazdo ich tam musi być. |
!
Rewelacja zaczytałem się i rozmarzyłem .Super opis i foty .Gratulacje dziękuje
|
1 Załącznik(ów)
Duży79, stary kartoflu, dzięki za relację! Dziękuję również za Twoje towarzystwo. Nie powiem, na rozstaju dróg pod Lwowem, kiedy każdy z nas miał już jechać w swoją stronę niepozorna łezka opuściła mój oczodół:D Bite trzy tygodnie z nową gębą 24h/dobę. To nie mogło się udać. A jednak.
Poniżej kilka suchych faktów - mam nadzieje pomocnych - dla tych, którzy zapuszczą się w tamtym kierunku w przyszłości. - około 5tysi zł na wyjazd (bez przygotowania motocykla) trzeba liczyć. My zahaczaliśmy o Kapadocję, a trasa wiodła wokół Morza Czarnego. - podczas całego wyjazdu wydaliśmy około 300zł/os. na noclegi - 3/4 kosztów wyjazdu, to paliwo. Reszta, to czekolada i słodycze pochłaniane w nierozsądnych ilościach. Dużego Afra paliła 0,5l/100km mniej od mojej. Do dzisiaj nie mogę się z tym pogodzić. - opony, to klasyczny zestaw afrykański, czyli E9 Dakar na tyle oraz TKC na przodzie. Zrobiłem niecałe 11kkm. Tył starczy jeszcze na jakieś 2kkm, a przód po obróceniu;) na jakieś 6kkm. - najlepszą drogą podczas całego wyjazdu była wg mnie "droga do Omalo". 140km szutrówki w górę i w dół serpentynami. Droga jest tylko w jednym kierunku, więc trzeba wjechać i zjechać tą samą drogą. Wybierając się tam, warto jechać na "lekko" zostawiając babetle w Tbilisi (około 50km od początku drogi do Omalo). Wyjazd akurat na cały dzień. - zdecydowanie nie warto pałętać się po ciemku w okolicach Biesłanu oraz Płn. Osetii. Sporo policji oraz patroli wojskowych, a co za tym idzie wymuszeń mandatów. Za dnia podobno jest tam spokój. - generalnie nie ma problemu z płatnościami kartą za paliwo, niemniej warto mieć zawsze kilka zaskórniaków w ichniej walucie lub innych dolcach - wizy do Rosji - ja miałem tranzyt, duży79 miał turystyka. Turystyk droższy ale przechodzi bez problemu. Tranzyt (wyrabiany w Gdańsku i z tego co się orientuję, tylko tam możliwy do wyrobienia w tamtym okresie) tańszy ale oglądany ze wszystkich stron przy wjeździe i wyjeździe z Rosji. Przy okienku nie obyło się bez konsultacji oficera w dużej czapce. Puścił ale miał fefry. Na wszystkich pozostałych granicach nie było żadnego problemu oraz kolejek. - wspólna kasa - ciekawy pomysł zapodany przez globtrotera dużego79. Każdy daje np. 100 ichniej waluty do wspólnej kasy. Wspólna kasa płaci za żarcie, bilety wstępu, nocleg, itp. Warunek - podobne zapatrywanie na jadłospis. Duża wygoda w gospodarowaniu hajsem. - motocykle - nie licząc 4 gum dużego79, to bez awarii. Profilaktycznego lutowania kabli mojego reglera przed wyjazdem nie liczę (mimo pieczołowitego dbania i regularnego pryskania kontaktem, rak zaczął wchodzić) - jak ktoś myśli, że Gore przetrzyma ukraińskie oberwanie chmury, to jest w błędzie. Szykować dobre kondony na taki wyjazd! - jeżeli ktoś będzie miał przyjemność zagoszczenia w chacjendzie dużego79, to zapewne zostanie obdarowany prowiantem na drogę dnia następnego. Prowiant przygotowuje mama i ma on postaci hamburgerowych kanapek. Chociażby po to warto odwiedzić dużego79;) - warto zabrać zapas dętek. Nam się skończyły w środku niczego. W przypadku tyłu, na upartego można się ratować 18" z Gazeli (rosyjskiego dostawczaka, których jeździ tam pełno). Trzeba ją umiejętnie wkomponować pod oponę i awaryjnie na dojazd może starczyć. Mi udało się kupić dętkę od kolegów ze Słowenii. Mieli wszystko, nawet dętkę do bezdętkowych motocykli: |
:brawo::beer2:
|
Foty powalają .
Zabudowania na jednej z fotek to jakie 5-7km przed Omalo, a dalej ? |
A dalej ujechaliśmy jeszcze kilka kilometrów, przed samym Omalo w tył i na lewo. Jakoś nie znalazłem natchnienia do zrobienia zdjęcia, może dlatego, że to co było za nami zrobiło większe wrażenie, niż to co znaleźliśmy na dole.
|
No tak, Ty wiesz ...:Thumbs_Up:
|
Pięknie, szkoda że nie udało się Wam namówić dziewuszki na zdjęcie z afryką:drif:
|
Cytat:
|
Nieśmiałe z nas chłopaki są.
|
Wszystko już nie takie same ale... mam nadzieję, że duży dopisze ciąg dalszy.
|
Byłem w Gruzji w 2007r no i jak widzę po budynkach to duża pierestrojka się zadziała.
Obecnie na googlemaps widać, że Hoteli i hosteli teraz pełno. Wtedy nocowaliśmy nawet w szpitalu .. bo był taki deszcz jakiego nigdy nie widziałem na oczy. W holu głównym namiot rozbiliśmy za zgodą personelu... mocno pijanego zresztą. Szpital nie miał szyb a i na własne oczy widziałem jak lekarz robił operację w pomieszczeniu w którym były powybijane okna ...taka bida była wtedy w Gruzji. Rok później była wojna. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:01. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.