![]() |
Wyczekałem sobie spokojnie aż cała relacja będzie gotowa, żeby nie wkurzać się czekając na kolejne odcinki i to jest to.
Brawo Wy, zajebista historia! :Thumbs_Up::D |
Dzień ósmy, czyli powrót do macierzy i dwie miłe niespodzianki po drodze
Poprzedniego wieczoru coś mnie tchnęło i zaczęłam przeglądać przewodnik. „Raf, a może trochę romantyzmu, co? Pojedzmy nad Niemen do Bohatyrowiczów, to całkiem niedaleko!” (Romantyzm romantyzmem, ale „Nad Niemnem” Orzeszkowej to piekielnie nudne było…) Wyznaczam więc trasę najcieńszymi kreskami na garminie, będzie jeszcze trochę offa na koniec ;) Rano mijamy chmurną jak burza gradowa panią z pokoju obok, pompujemy znów moje koło (no rzadka ta guma, naprawdę) i jedziemy. Znów piękne szutry! https://lh3.googleusercontent.com/_4...=w1294-h971-no https://lh3.googleusercontent.com/iv...Q=w728-h970-no Przed samymi Bohatyrowiczami garmin wyprawia jakieś dziwne rzeczy, a my chcemy jechać drogą wzdłuż Niemna. Po chwili już wiemy – szlaban, teren prywatny. No ciekawe. Trafiamy na asfalt tuż przed wsią i mamy: https://lh3.googleusercontent.com/_d...=w1294-h971-no Hmm, widać ze trzy rozpadające się gospodarstwa, ale ani śladu drewnianej figury, która miała wskazywać drogę na grób Cecylii i Jana. No dobra, jedziemy do wsi. Na szczęście w polu stoi młody mężczyzna i piękną polszczyzną tłumaczy, że owszem, drogowskaz jest, ale od strony głównej drogi. A my jak zwykle, przyjechaliśmy z lasu ;) Po samym dworze nie został żaden ślad. Tu trzeba skręcić z asfaltu do pomnika/grobu: https://lh3.googleusercontent.com/-2...=w1294-h971-no https://lh3.googleusercontent.com/LM...g=w728-h970-no Grób (raczej symboliczny) Jana i Cecylii Bohatyrowiczów: https://lh3.googleusercontent.com/Ws...=w1455-h970-no https://lh3.googleusercontent.com/hF...A=w728-h970-no https://lh3.googleusercontent.com/TV...=w1455-h970-no Grób położony jest na skarpie Niemna, do którego można zejść drewnianymi schodami: https://lh3.googleusercontent.com/_X...=w1455-h970-no https://lh3.googleusercontent.com/Zv...Q=w647-h970-no No i ostatni punkt programu zaliczony, bierzemy kurs na przejście w Bobrownikach. https://lh3.googleusercontent.com/_P...=w1294-h971-no https://lh3.googleusercontent.com/01...=w1294-h971-no W tamtą stronę było dość miło i szybko, liczymy na podobny przebieg wydarzeń, ale niestety. :mur: Przejście puste, ale obsługę też jakby wymiotło. Jest nawet okienko oznaczone „European Games”, ale zamknięte na głucho, więc stajemy z innymi. Po dojechaniu do okienka słyszymy, że to nie ta kolejka i mamy się ustawić obok. Ale tam nikogo nie ma! Nie szkodzi, tam mają stać ci z Unii. Grrr, przenosimy się 5 metrów w bok i czekamy, aż ktoś raczy do nas przyjść. Oglądanie wszystkich papierów, tabliczek znamionowych, itp., itd. A teraz proszę przejechać do następnego okienka. I znów zamknięte na głucho, czekamy, czekamyyyy.. Aż zjawia się pograniczniczka i każe podejść do okienka obok, do którego staliśmy w pierwszej kolejce, ale nas przegoniła … Kurczę odzwyczaiłam się już od takich szopek granicznych ;) Teraz sprawdzanie wszelkich możliwych papierów ludzi. Bilety na igrzyska , ubezpieczenie, zameldowanie. No właśnie – byłam przekonana, że to już martwy przepis, a pani twardo: jeden meldunek na 5 dni, potrzebne więc dwa. Na szczęście dostaliśmy taki w hotelu w Nowogródku… Tyle, że miałam go na samym spodzie sakwy ;) Uff, Białoruś nas w końcu wypuściła, jeszcze tylko Polacy. „Dzień dobry, wódkę macie? Papierosy macie? A skąd wy, z Bielska?” „Nie, z Zielonej Góry, ale znamy kilka ludzi z Bielska”. „A Wasyla znacie?” „Znamy” „A Ivi i Szymka też?” „Też. Nawet na weselu u nich byłam” „Niemożliwe, ja też!” Jak miło wrócić do kraju! (…ale bagaże i tak nam sprawdzili ;) ) Polska w okolicy Bobrownik pozwala na płynne przejście z białoruskich krajobrazów: https://lh3.googleusercontent.com/Bx...Q=w728-h970-no zajeżdżamy na pierekaczewnik do Kruszynian (niedziela, dzikie tłumy), gdzie wspominamy nasz pierwszy wspólny wyjazd , który wiódł wzdłuż białoruskiej granicy. A ponieważ dziś jest dzień na niespodziewane spotkania, to spotykam kumpla z akademika po 17 chyba latach! Po konsumpcji uświadamiamy sobie, że nie mamy żadnej rodzimej gotówki. A kart w „Tatarskiej Jurcie” o dziwo nie przyjmują. Za to euro już tak ;) Z Kruszynan bocznymi asfaltami dojeżdżamy do Bielska. No cóż. Dobrnęliśmy do końca. Teraz tylko zapakować się na lawetę i 700 km do domu ;) . . . . . . Na koniec powinno być jakieś podsumowanie, zatem: To był naprawdę udany wyjazd. Ale kiedy ktoś pyta, czy polecam Białoruś, to mam lekkiego zgryza. Ten kraj nie oszałamia krajobrazami ani zabytkami. Jednak kiedy do niekończących się szutrów i polnych ścieżek doda się drewniane wioseczki i życzliwość mieszkańców, to wychodzą z tego całkiem fajne okoliczności przyrody. Oczywiście ci, którzy mają na tym terenie swoje korzenie, znajdą jeszcze inne powody przyjazdu (i tu nieoceniona będzie relacja Atomka). Ja z chęcią pojeździłabym jeszcze po północnej i południowej Białorusi. Kto wie? Może miłościwie panujący Łukaszenka znów zorganizuje jakieś bezwizowe zawody? A czy pojechałabym jeszcze raz w tak dużej i w zasadzie nieznanej prawie grupie? Tak, pod pewnymi warunkami ;) Wydaje mi się, że jazda w podgrupach+wspólne wieczory integracyjne są całkiem dobrym rozwiązaniem. Jednak żeby nie dyskutować godzinami, którędy jechać i gdzie spać, ktoś powinien być "psem przewodnikiem" i mieć decydujące słowo. Oraz być kontaktem w razie "W". Oraz mieć włączony telefon ;) Dziękuję wszystkim czytającym, że zabrnęliście tak daleko, a moim „współpisaczom” za posty. Chyba całkiem fajnie wyszła nam taka przeplatana narracja :Thumbs_Up: A szczególne podziękowania dla Chemika za pomysł, organizację, a w szczególności przygotowanie tracków. Bez nich nie zaliczylibyśmy połowy tych offów! Wasilczuk - dzięki raz jeszcze za zabunkrowanie auta z lawetą. Marysia&Janina - uwielbiam z Wami jeździć ;) Szczególnie, jak towarzyszą Wam kabanosy ;) Do zobaczenia & usłyszenia! Jagna |
Brawo, chcemy wincej;)
|
Dzięki, super się czytało :)
|
Fajnie się czytało. Dzięki.
|
Również dziękuję wszystkim pisarzom. Przeczytano od deski, do deski. Ładne fotki:)
|
Bardzo dziękuję za super kawał fajnego czytania
|
Jagna dzieki ,że Ci się chciało.Fajnie jak ktoś zaczyna i kończy.
Dziękuje również wszystkim uczestnikom za moc wrażeń i nowe znajomości. |
Mi również bardzo się podobało.
Dziękuję wszystkim pisarzom za podzielenie się wrażeniami :Thumbs_Up: |
:Thumbs_Up:
|
Dzięki. Dobrze się czytało i oglądało. Bardzo miłe dla oczka.
J. |
Powinny być dawane jakieś nagrody za dokończone relacje ;)
Dzięki Jagna :) |
Fajna relacja, szkoda tylko że taka krótka.
|
Cytat:
Jak czytam czasem swoje stare relacje (np. Chile), to dopiero były krótkie ;) Ale wyjazd długi nie był, to fakt. Cóż to jest 8 dni... PS - ale potrafiłam napisać długie o wyjeździe na weekendowy zlot ;) PS2 - dzięki za wszystkie "dzięki" !!! |
To jeszcze jedno dzięki , do tych wszystkich poprzednich "dzienków" :) Fajoska pojezdzawka :Thumbs_Up:
|
Super. Daje wiele do własnych marzeń o przyszłych wypadach...
|
Dobrze się czytało, fajny wyjazd, gratki.
|
Kolejna świetna relacja. Dzięki Jagna! :)
|
I mnie się bardzo podobało Jagienko.
|
No dobra. Skoro to już koniec, to czas wrócić do strony 1 i przeczytać wszystko jeszcze raz :D
|
Świetna relacja :)
|
Co? Co? Wracam po urlopie gdzie byłem odcięty od świata a tu już koniec??
No to rzutem na taśmę czas zakończyć losy naszej grupy odszczepieńców :D Dzień Ósmy czyli powroty Czarek i Calgon wstają podejrzanie wcześnie. I jednemu i drugiemu się spieszy do domu. A mi nie, ja mam wolne :confused: Zajadamy ostatnie wspólne śniadanko na wypasie i trochę smutno oglądam jak się chłopaki pakują. Kilka razy pytam czy nie zapomnieli czegoś? Wszystko zabraliście? Tak, tak! No to piątka, tulasek, buziaczek i do zobaczenia następnym razem wariaty. Pojechali :( Wracam do pokoju i na środku leży nieznana mi reklamówka. Trącam nogą - miękka. Próbuje zaglądać do środka - bleee, pełna gaci. Nie moich gaci. Super - któryś zostawił tzw. Torbę śmierdziuchę i teraz JA będę to musiał zabrać :mur: Wysyłam im smsy, z nadzieją że może wrócą po toksyczną zawartość. Niestety... No to i ja się powoli pakuję, na samo dno wrzucam stringi w reklamówce. Co tak sam będę siedział, no to jade nie? Ale przecież nie będę jechał prosto do Warszawy bo nuda. Więc kluczę jak tylko mogę aby jechać przez wioski w rejon Sokołowa. A tam już mam ślady i wracam do domu szuterkami jak panisko. I to by było na tyle. Nie będę wpadał w zbyt melancholijny ton. Jak było? Zajebiście. Dużo pojeździli, dużo przygód zaliczyli. Dużo wypili i pogadali. Ekipa? Banda pozytywnych wariatów, jeden lepszy od drugiego :D:D Zgodnie z zasadą - co się wydarzyło na Białorusi, zostaje na Białorusi :friday: Dziękuję wam wszystkim, razem i osobno. Wiecie za co, nie bedę wywlekał. I do następnego razu, kiedyś tam, musimy powtórzyć :at::at: Acha, stringi były Czarka:haha2: |
Rozumiem, że odesłałeś wyprane?
;) Swoją drogą co wy z tymi stringami, naprawdę, chłopaki, no... :) |
podobno woli w stringach jeździć, bo mu się gacie na spodniach nie odznaczają i wstydu nie ma
|
Relacja super!! A Grupa Podlaska ma swoich ludzi wszędzie :D!!!
|
Cytat:
|
Z opóźnieniem, ale poczytałem, pośmiałem się i posmutniałem, bo zima za pasem, a tu chciałoby się w jakieś bunkry, w jakieś opuszczone jednostki, w jakieś ruiny, albo i na pola minowe :D
https://drive.google.com/open?id=1GB...Oh31sVM4KX_BIH |
SUPER relacja...
wczoraj wieczorem tak mnie kusiło... fajne forum, ludzie wydają się całkiem przyjaźni... może wrzucę relację z tegorocznego wyjazdu nad Gardę (jeżdżę na moto drugi sezon, więc dla mnie to było COŚ)... ale jak przeczytałam tą relację... łoł!!!, jak Wy się tak bawicie (swoją drogą zaje...fajnie) to nasz "grzeczny i ułożony" wyjazd jednak się chyba nie nadaje... ha,ha,ha naprawdę świetny wypad i super opisany (piach to nie moje klimaty, ale podziwiam innych radzących sobie w takich okolicznościach!:bow:) pozdrawiam |
Cytat:
|
Cytat:
|
>jak Wy się tak bawicie
No jak, grzecznie, z klasą, wszystko elegancko Panie. |
Teddy...
Pani ;) |
ups, przepraszam za niedoczytanie :D
|
Strasznie miło sie mi czytało wobec czego dziękuję;) i
|
Cytat:
|
Elegancka relacja i byliście tak blisko mojej wioski ( Supraśl-Karakule) :)
|
W Supraślu jedlismy pyszny obiadek :)
|
Następnym razem jak będziecie w okolicy zapraszamy do Nas, Karakule 131
|
Lepiej późno niż później ...
Wyjazd na Białoruś, offem, grupa kilkunastoosobowa, dzielona na mniejsze. Już przed wyjazdem mechanik nie oddał nam KTMa na czas, decyzja została podjęta, jeśli XT dojedzie te 600 km do granicy, to mój luby jedzie ze mną, to pierwszy poważniejszy dla nas wyjazd. Koleżankę moją ktoś ostrzega - przyjadą złomkami - nie zawiedliśmy jej. Dojeżdżamy na miejsce, sakwy się nie sprawdziły, przepakowanie. Dzień pierwszy, zbiórka, organizator się spóźnia, Warszawka przyjechała, jeden _Człowiek bez butów_ - wraca do domu po buty których zapomniał... Jedziemy na przejście graniczne... Trzech przejechało, zmiana zmian, czekamy... Po prawie dwóch godzinach zaczyna się ponowna odprawa... Jednemu jednak uśmiech z twarzy schodzi po tym jak strażnik graniczny uświadomił mu, że ma jakiś niezapłacony mandat. Albo zapłaci, albo będzie aresztowany... Reszta wjeżdża na Białoruś, noclegu mamy szukać po drugiej stronie, _Człowiek z niezapłaconym mandatem_ jedzie ze SG zapłacić do najbliższego miasta. Organizator wyłącza telefon po przekroczeniu granicy, numer do _Człowieka bez butów_ ma _Człowiek z niezapłaconym mandatem_, a do _Człowieka z niezapłaconym mandatem_ numeru nie ma nikt... Na szczęście ostatnia zagubiona owieczka dociera do nas przed porannym wyjazdem. Kolejne dni upływają na podziwianiu krajobrazu, niedoskonałości dróg, zwiedzaniu muzeów, rozkoszowaniu się kwasem chlebowym, słoninką i innymi pysznościami. Po 2 dniach orientujemy się, że nie każdy kwas jest bezalkoholowy... Białoruś sprawia na mnie wrażenie ekstremalnie czystej, brak śmieci w rowach, na drodze, nawet małego papierka. Jest też krajem skrajnie różnym: od domów prostych, ze studnią i ogródkiem za płotem, babci w chustce i walonkach robiącej z nami połączenie wideo na żywo na jedynej drodze we wsi, przez toalety na dworcach o których chcielibyśmy zapomnieć, po klimatyzację i terminal niemalże w każdym sklepie niezależnie od tego na jak małej wsi się znajduje, wypasione ciągniki i każde pole zagospodarowane. Pole namiotowe ma wychodek (na jedynkę zalecane jest jednak wyjście dalej niż buda z psem), prysznic z beczki, ale też Wi-Fi. Ciekawostką była też jedna ze stacji benzynowych, dwa dystrybutory i klepisko, obok niego kiosk, a w nim odmalowana Pani w wykrochmalonym haftowanym kołnierzyku pobiera należność. Jest też plastikowy ToyToy, grzech nie skorzystać, przed nim stacja do mycia rąk, mydełko, ręcznik papierowy, wchodzę do środka a tam na ścianie podpisywana co pół godziny lista sprawdzania czystości. Po trzech dniach coś mi się przestawia w głowie i staje się coś, czego się nie spodziewałam - zaczynam ogarniać piach! Pogoda nam dopisuje, nawet za bardzo, ponad trzydzieści stopni dzień w dzień daje w kość, kurzy się, ktoś dostał lekkiego udaru cieplnego, ktoś wygiął sobie felgę, ktoś w tym upale prawie podpalił sobie motocykl i nie tylko, ktoś miał szczęście i jednak nie gnije w białoruskim więzieniu... Kto był ten wie... Kolejnego dnia, luby mój stwierdza, że XT zaczyna palić więcej oleju niż benzyny, szybka decyzja, odłączamy się i wracamy do Polski. W XT zabrakło jednak też paliwa, spuszczamy z GSa raz i drugi, w końcu luby zostawia mnie w pełnym słońcu, z XTkiem, bagażami i jedzie szukać stacji... Mając lichą mapę całego kraju, bez GPSa, Garmina ani nie umie obsłużyć ani takich małych literek przeczytać, miałam wątpliwości czy na pewno chce po mnie wrócić... Wrócił, z dodatkową pamiątką, którą zabieramy ze sobą - dwudziestolitrowym metalowym kanistrem na benzynę (nie pozwolili mu nalać paliwa do butelki po wodzie). Po drodze musimy odmówić lokalsowi spędzenia wspólnego czasu w bani przy samogonie... Dodatkowo ostatni dzień jedziemy w ulewie, chociaż nazwałabym to ścianą deszczu. Luby mój po moim tuningu jego jednorazowego poncza przeciwdeszczowego wygląda jak szlachcic, mokry, brudny zmęczony, ale uśmiechnięty szlachcic. Dojeżdżamy na granicę, SG symbolicznie zagląda mi do plecaka, albo rozumieją znój podróży albo wyglądamy tak źle, mokro i brudno, że nie zmuszają nas na szczęście do rozpakowywania tobołów. Następnego dnia wracamy przez Warszawę, ja w niebiesko-sinej chmurze generowanej przez XTka, miły kolega pożycza nam samochód i przyczepę, wracamy do siebie, za ostatni dzień przygody można uznać kolejną wycieczkę do stolicy w celu oddania auta i przyczepy, w drodze powrotnej już swoim motocyklem wymiękam w połowie drogi i zostaję na noc w Kielcach, gdzie u jednej z niezawodnych nimf błotnych z grupy Baby na Motóry! |
O tak ,Białorus wymiata pod względem :czystości ,porządku ,kultury i bezpieczeństwa . UE może się uczyć tego od Białorusi. Białorus to przede wszystkim kawał polskiej historii fantastyczni ludzie .Byłem i szwendałem się dwa razy po Białorusi. Jeden z ulubionych moich krajów. Wszytko co napisał powyżej imnariel to prawda.
|
Ło matko, Maryśka, aleś zrobiła wykop!
:) Ale zawsze fajnie powspominać! |
>>Wszytko co napisał powyżej imnariel to prawda
Napisała! Napisała. Maryśka, poznałem cię. Ci dam warszawkę :p |
Świetna podróż i relacja! Bardzo dobrze się czytało i oglądało :drif:
Zagłębiając się w Wasze przygody i opisy, Białoruś zaczęła jawić się jako bardzo ciekawy (i niedaleki) cel podróży. Fajny klimat (przypomina trochę czasy dzieciństwa) i folklor. Zacząłem nawet przebąkiwać w domu: a może pojedziemy na Białoruś? I na koniec Jagna daje obuchem w łeb: w sumie to nie wiem, czy polecać Białoruś jako cel podróży... Ale wiem już o co Ci chodziło :) P.S. Cytat:
|
Cytat:
|
Obecnie wiza turystyczna na Białoruś jest praktycznie nie do zdobycia :(
|
Cytat:
|
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:04. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.