Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (https://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (https://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   Szlakiem Grąbczewskiego - Pamir 2018 (https://africatwin.com.pl/showthread.php?t=32523)

El Komendante 23.03.2020 09:58

Dzień dobry,

anatomia obłędu.
Procedury trwają, bo muszą ale nie są żadnym problemem. Dzidka płaci dwa razy po 5000CFA, coś tam jeszcze, dostaje jakiś papier na Lublina i wjeżdżamy w inny świat.

Wszystko jakby zostało za nami. Jakbyś wjechał w alpejski tunel w burzy śnieżnej, wyjechał w czyste, słoneeczne niebo bez chmurki (co mi sie już zdarzyło). To samo uczucie masz, kiedy gondolą (albo z buta) wyniesiesz się poza granicę chmur.
Na tej granicy masz własśnie takie uczucie.

Mówię to Dzidce ale ona widzi tylko zło. Przecież na granicy mówili...
Ona nie rozumie, że pies, czy raczej żyrafa z kulawą szyją się nami nie zainteresuje... Ja to wiem ale za mną stoi doświadczenie.
Czułem sie jak Dzidka, w 2008-ym. Nie miałem wtedy nikogo przy sobie, kiedy wjeżdżałem do Afganistanu. Były lufy karabinów i różne takie...

i co...?
Nic sieę nie dzieje, poza faktem, że droga chujowa na maksa, gorąco jak pierun. W tym kontekście wjeżdżamy do piekła i na tym się rorównanie kończy.
Dzidka siedzi jak skamieniała. Prowadzę i spiewam:


El Komendante 24.03.2020 09:07

Złe wieści z Nigru...
El nadepnął rano na efę piaskową. Ukąsiła go tylko raz, dość szczęśliwie.
Dzidka nie spanikowała i szybko odessała, co się dało pompką do jadu ale rana dość obficie krwawi i nie ma jak tego zatrzymać.
Do Nyamei dojadą najszybciej wieczorem. Jadą z północy, bardzo złą drogą.

Gada zauważyła Dzidka ale El nie rozróżnia kolorów i mimo ostrzeżenia postawił stopę dokładnie tam, gdzie nie powinien...
On oczywista bagatelizuje i żąda wypłaty zaległego "wynagrodzenia" nazywając Dzidkę efą do kwaratu.
Co ta Dzidka tam z nim ma... tak czy owak dzielna kobita. Zero paniki, racjonalne działanie. El coś chyba ściemnial wcześniej, bo lepszej pielęgniarki daleko szukać.

Telefoniczna konsultacja z Jurkiem Jaśkowskim dużo pomogła.
Tragedii ponoć nie ma ale...

El Komendante 25.03.2020 08:03

Dzień dobry,

anatomia obłędu.
W nocy wstałem i poszedłem się wysikać.
Otworzyłem nie te drzwi, posliznąłem się na stopniu i po schodach, jak po rynnie zjechalem do... kostnicy.
Dramat zaczął się później. Drzwi miały klamkę ale tylko z zewnątrz.

Pewnie nigdy bym się już z niej nie wydostał, gdyby nie... Dzidka.
Obudziła mnie pytaniem:
- No i jak się czujesz?
Byłem w kostnicy.
- Co?!!

Podobno straciłem przytomność. Jeżeli tak się umiera z powodu upływu krwi, to polecam. Ale ja chyba byłem niewyspany... raczej na pewno. Opowiem o tym później, bo... Mogłem sprzedać... Dzidkę. Zdzisławę W.
Takie zapewne ogłoszenie ukazało by się w pitavalu sądu/posterunku malijskiego/policji w Timbuktu. Do celu... Przez kilka dób czas miałem wypełniony jak obecny minister zdrowia na planecie PL.

Teraz jestem wyspany i zdolny do rzeczy wielkich.
- Miałeś koronawirusa... głos Dzidki załamał się.
Dostałeś surowicę, krew i zrobili ci test...
A gdzie kwarantanna?
- Nie wiedzą, co zrobić. Przywieźli cie Niemcy. Małżeństwo. To cud, że żyjesz...
Czemu Niemcy?
- Stanęliśmy z braku paliwa... Znaczy ja. Nie wiedziałam, co się dzieje. Lublin nie chciał odpalić a mi nie przyszło do glowy, że to paliwo... Możesz z nimi porozmawiać, znasz niemiecki. Są tutaj. gdyby nie oni...
Gówno prawda... Chciałaś się mnie pozbyć, bo wisisz mi w chuj kasy.
- Co ty mówisz?! Darek! Masz gorączkę?!
A nie chciałaś...?
- Jak mogłeś tak pomyśleć?!
Eee... zwykły melodramat. Powiedz mi teraz, że mnie kochasz a mi sie łezka zakręci. Odpowiem: ja ciebie też ale nie mogę, bo... kurwa, jak mi się chce siku!!

El Komendante 25.03.2020 09:34

Dzień dobry,

anatomia obłędu.
Dobra Zdzisława... Chcesz wiedzieć, kim naprawdę jestem?
Ale pamiętaj... to co usłyszysz juzż sie nie odsłucha. Co sobie wyobrazisz, nie odzobaczy.
Zanim jednak... Wyngrodzenie bitte.

Usiądź i słuchaj:



zobaczysz koronę...

Spotkaliśmy się na ziemi niczyjej...
cdn.

El Komendante 26.03.2020 07:07

El odszedł dzisiaj w nocy...
Wstrząs anafilaktyczny.

Nie potrafię dopisać nic więcej...

Gończy 04.04.2020 11:30

Będzie mi brakowało tych postów. :)

Lucky 04.04.2020 13:10

Jeden z ciekawszych wątków.

redrobo 14.04.2020 22:09

Dzień dobry.

fassi 14.04.2020 22:13

:D :D guzik raportowania odbezpieczony....

Artek 15.04.2020 22:39

Kupić mu centymetr?
Zawsze to jakiś promyk nadziei:osy:

mareksz007 10.05.2020 18:46

Dzień dobry,

Lupus 10.05.2020 19:25

Dzień dobry

Mirmil 12.05.2020 21:24

"Dzień dobry":)

RonDell 15.05.2020 15:56

Dzień dobry.

Artek 23.05.2020 22:23

Dobry wieczór Panu.

Kiedyś człowiek czekał na paczkę, choćby z makaronem...


Może AMNESTIA jakaś będzie cy cuś...:bow:


https://youtu.be/E-6qquRldrA

fassi 22.06.2020 00:41

Dobry wieczór z tej nocy najkrotszej

El Komendante 19.08.2020 21:11

Dzień dobry,

dwa lata temu ekipa Szlakiem Bronisława Grąbczewskiego o tej porze zmierzała ku Moskwie.
Półtora roku później jeden z jej uczestników - doCent El umarł w Nigrze.
Ale... okazały się to fałszywe pogłoski.
Bo ponieważ w tym Nigrze pochowali alter ego doCenta Ela. W Czadzie Mr Hyde`a, Sudanie - jednego z killerów dwóch...
W Arabii Saudyjskiej doCent wyparł pierwszego kowida a w Iranie zamknął całkowitą liczbę jego ofiar.
Stamtąd - miast do domu odleciał do Korei... Płn. Przywiózł "wężówkę" i ichniejszą "żubrówkę". Do tego karton fajek, których przeciez nie pali.

W czasie między.
Jego towarzyszka wylądowała ostatecznie w psychiatryku, to znaczy wróciła do domu.
Dzięki doCentowi przeżyła przygode życia.

Nigdy by go nie poznała, gdyby na jej drodze nie stanął El.
Sponiewierany do cna Lublin chwilowo zaparkował w Białymstoku. Adresu nie podam ale podam, że poza bocznymi drzwiami, nic w nim nie pracuje jak należy.
Chłop, którego poznała towarzyszka panienka jest mechanikiem z krwi i kości.
Wymyślił, że wpierdoli do takiego, kultowego Lublina mosty od patrola, z reduktorem na wzór niebieskiego Lublina "Grąbczewskiego"...

My ludzie (i kobiety), mamy w tych swoich łbach nasrane do cna.
Niszczymy coś/kogoś - co chodzi, funkcjonuje, bo mamy własną, zawsze lepszą wizję.
Tak... Wiem, bez tego nie było by postępu ale Lublin to Lublin. Chcesz postępowego auta, to kup se model wyżej. Np. złoma T4.

Się tak wywnętrzniłem, bo El spędził w tych Lublinach jedne z lepszych - podróżniczych chwil swego poczwórnego życia.
A ja dalej ulegam jego sugestiom, jak te stado baranów, które sie przy nim wychowało...

golab 20.08.2020 05:59

Ha Ha, znam ten adres!!!! Spokojnie też go nie podam dla dobra ogółu :)!

El Komendante 20.08.2020 09:29

17.08 Lublin z Golfem zameldowali się na campie u Tolka. Lublin o 6-stej, Golf o 7-mej rano.
Następnie przez kilka godzin szukaliśmy nr vin na ramie. Szlifierka kątowa, iskry i jazda z koksem.
Od Izabeli dostałem w czasie między deskę do krojenia.

Zaraz potem w Golfie zatarły się na paździerz łożyska w przednich piastach.

Na przełomie września i października Lublin rusza do Macedonii po czerwoną paprykę.
Realizujemy od dzisiaj zamówienia. Minimalna ilość, to karton.

redrobo 20.08.2020 09:46

1 Załącznik(ów)
Cytat:

Napisał golab (Post 693860)
Ha Ha, znam ten adres!!!! Spokojnie też go nie podam dla dobra ogółu :)!

Ale jest jeszcze jeden adres, pod ktorym auto wjezdza takie a wyjezdza owakie:)

El Komendante 21.08.2020 09:14

Biker naciągnął paski alternatora.
Piszczały przez dwa lata.
Szef ekipy transportowej - Fazik - nie potrafił.
Ja emocjonalnie rozbity płaceniem podatków na europejski rozwój planety PL nie byłem wstanie zgiąć kręgosłupa.

Paski są dwa, bo alternator od Lexusa IS200. Teraz otrzyma legendarną, benzynową jednostkę napędową z tego samego modelu.
Silnik będzie montował Biker, bo chce jechać Lublinem do Mongolii, czy gdzieś tam na wschód.

El Komendante 22.08.2020 17:18

Planeta wolna od kowida.

Biuro Turystyki Nieodpowiedzialnej przyjmuje zapisy na turnus jesienny.
Co gwarantujemy?
Nic.
Uczciwe nic.

Każdy uczestnik będzie mógł (obowiązkowo) nabyć kalendarz dwuletni Szlakiem Bronisława Grąbczewskiego. Reszta uciech w gratisie.

Emek 22.08.2020 17:30

Na który rok?😉

El Komendante 28.08.2020 08:48

1 Załącznik(ów)
Kalendarz na zamówienie.
Może być z 1934-tego np. Adekwatnie do czasu miast wypasionego 4x4, będzie na danym zdjęciu pierwoprachodziej pamirskawo trakta.
Ty ukryty zaś w jestestwie Twojego dziadka.
Tak, że ten... Nie jest to tania impreza.

Załącznik 99480
Na zdjęciu powyżej jeden z onomatopejotycznych obrazów pt.: Marzenie.
Muzycznie obraz ten może oddać Kaprys Arabski Tarregi tudzież bliższa sercu Ballada o przyjacielu:



ElDycja:
w temacie obrazka jeszcze.
Uruchomiłem w końcu program RODOtwarzowy.
Tak z pierwszym pożegnaniem lata.
Zaraz wybuchnie IIWŚ i dzieci pójdą do szkoły (albo raczej odwrotnie).
Tymczasem koledzy owinięci programem RODO cały czas widzą północ tam, gdzie jest wschód.
Qpie qpki.

El Komendante 19.09.2020 21:28

Lublin przyjął oficjalnie dzisiaj tytuł: Bronco Svetobeżnik Turbo Bus.
Szuka się wykonawcy logo.

Jednego znam ale nie chcę już jego artystycznego ducha nadwyrężać.

El Komendante 20.09.2020 20:06

Czyżby artystów na forum FAT niedostatek jakiś...?
Dom zbudujesz a logo nic chu chu...?

redrobo 20.09.2020 20:17

Cytat:

Napisał El Komendante (Post 697787)
Czyżby artystów na forum FAT niedostatek jakiś...?
Dom zbudujesz a logo nic chu chu...?

No dobra

El Komendante 27.10.2020 12:16

Namówiony coś poczynię w temacie, z innej nieco perspektywy niż kolegi Wąskiego:)

Relację dedykuję wszystkim moim współtowarzyszom tej niesamowitej wycieczki. Wszyscy byli potrzebni.
Szczególnie poświęcam - Fazikowi i Redzikowi, bo... to gagatki z tego forum;D.
Z Fazikiem śmigamy do Czech a z Redzikiem po półwyspie Helskim i okolicach.
Brakuje mi ich obecnie bardzo...:)
Można z tymi typami hucuły kraść.

Tymczasem male wprowadzenie do tematu historycznie. Z czasem rozwinę udział pomijanego Grąbczewskiego w tej "fikcyjnej" zabawie zwanej Wielką Grą.
Dziwnie w artykule nazywa się szpiegów ale w mojej wersji pojawi się ich kilku.
Max Cegielski, który przed zespołem Adama Pleskaczyńskiego wydrukował "Wielkiego Gracza. Ze Żmudzi na Dach Świata" - bardzo temat upraszczając, z osobliwą narracją.
Powołuje się na szereg źródeł ale to tak jak by pisać o wydarzeniach z perspektywy jednej, słusznej partii. Oczywista mu tego nie odbieram.
Dość powiedzieć, że... nie czytałem:D

Ale przeczytam i ostatecznie się wypowiem:) Co ciekawe zniechęciły mnie netowe zajawki. Może niezbyt sprawiedliwie, bo od strony technicznej, to zupełnie mnie para podróżników rozczarowała.
Do Jagielskiego (Modlitwa o deszcz), to kamień milowy dzieli pana Maksa.

Zachęcam do przeczytania Turnieju cieni Cherezińskiej raz jeszcze. Co prawda Grąbczewskiego nie było jeszcze na planecie ale autorka w bardzo przystępny (zbeletryzowana forma) przybliża nam początki etapu Wielkiej Gry - silnymi, polskimi akcentami. Dobra kniga na początek zainteresowanych wstępnie tematem zawodników.

Tymczasem artykuł, który przybliża obraz całości. W niej niedoceniany Grąbczewski odegra istotną (moim zdaniem) rolę.

https://pl.qaz.wiki/wiki/The_Great_Game

El Komendante 01.11.2020 21:01

Nie jestem przygotowany na niektóre tematy...



https://i.ibb.co/C27zMwt/115491258-6...41395280-o.jpg

El Komendante 23.11.2020 22:00

Próba dźwięku... Przymiarki do relacji prawdziwej.
Autor El Kowit.
Bohaterowie - Choroby Współtowarzyszące.

El Komendante 24.11.2020 09:15

Zacytuję tekst Marii Blomberg z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Łódzkiego:

Bronisław Grąbczewski (1855-1926). W służbie cara i nauki.

Bronisław Grąbczewski w encyklopediach polskich, w wydawnictwach biograficznych i w Historii Cesarskiego Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego określany jest jako wybitny topograf, etnograf, podróżnik i badacz Azji Środkowej. Za swoje podróże był wielokrotnie nagradzany, między innymi złotym medalem Towarzystwa Geograficznego i zyskał uznanie w środowiskach naukowych Rosji a także instytucji naukowych zagranicznych.

Bronisław Grąbczewski urodził się 15 stycznia 1855 roku w Kownatowie powiatu telszewskiego na kowieńszczyźnie. Stara jego rodzina szlachecka pochodziła z Płockiego. W czasie powstania styczniowego jego ojciec Ludwik był mężem zaufania “białych” na powiat telszewski. W lutym 1863 roku został aresztowany i zesłany na Syberię. Na rodzinny majątek Krepszty nałożono sekwestr i zmuszono do sprzedaży. Rodzina przeniosła się do Warszawy. W tym mieście, według biografów Bronisław miał ukończyć IV gimnazjum. Następnie rozpoczął studia w Instytucie Górniczym w Petersburgu. J. Talko Hryncewicz we wspomnieniach Z przeżytych dni (s. 68), wymienia B. Grąbczewskiego wśród kolegów z gimnazjum w Kownie – pisał o nim:
“Grąbczewski Bronisław, wstąpił do czwartej klasy i przebył w gimnazjum rok jeden. Był nad wiek wysokiego wzrostu, przystojny, o białej cerze i rumieńcach, o ciemnych włosach. Był to syn zamożnych rodziców, których majątek po r. 1863 sekwestrowano. Opuściwszy gimnazjum, wstąpił do korpusu wojennego. Dowiedziałem się w wiele lat później, że jako młody oficer, brał udział w jednej z ekspedycji znanego podróżnika po Azji środkowej Przewalskiego. Z czasem został mianowany pogranicznym komisarzem w Mandżurji, dosłużył się stopnia jenerała i został gubernatorem astrachańskim i atamanem kozaków”.

Grąbczewski Instytutu Górniczego również nie ukończył, a przyczyna przerwania studiów nie jest znana. Wiadomo natomiast, że jako ochotnik wstąpił do stacjonującego w Warszawie pułku ułanów gwardii. W tym czasie, po raz pierwszy odbył daleką podróż. Dzięki znajomości i wpływom dyplomaty rosyjskiego Aleksandra Jonina, uzyskawszy w wojsku urlop, uzyskał zgodę na towarzyszenie Aleksandrowi Jonina w podróży do Ameryki Południowej.
Po powrocie złożył egzamin oficerski i już jako chorąży w 1875 roku postarał się o przeniesienie do wojsk działających w Azji Centralnej. Zgodnie ze złożoną ojcu przysięgą, że nie będzie walczył z rodakami, wolał nie pozostawać w stronach ojczystych...
W tym czasie Azja Środkowa przyciągała ludzi żądnych przygód i kontaktów z dziką naturą. Azja, w znacznej części niezbadana, była jednocześnie terenem wojny, obszarem, do którego sięgały wyprawy wojskowe rosyjskie mające na celu podporządkowanie sobie niepodległych chanatów: Kokandu, Chiwy i Buchary.

Grąbczewskiego przydzielono do 14 turkiestańskiego batalionu liniowego, został adiutantem gen. Skobelewa a później gen. Witgensteina.. Brał udział w wyprawach do chanatów Chiwy i Kokandu (w 1876 r), uczestniczył w nieudanym poselstwie do Jakuba Beka i w wyprawie ekspedycji w góry Ałtajskie (w 1877) oraz do Samarkandy (1878).
W czasie tych wypraw Grąbczewski miał okazję zapoznać się bliżej z tymi krajami, o których geografia ówczesna miała niewiele wiadomości. Obszary te oddzielały od Rosji, z jednej strony Chiny, z drugiej – Afganistan. Zainteresowanie budziły i z tego powodu, że nie docierali do nich Europejczycy od XIII wieku, to jest od czasu, gdy Marco Polo Wenecjanin z ojcem Niccolo i stryjem Matteo, podróżowali przez te krainy z misją od Papieża Grzegorza X do chana Mongołów Kubilaja.

Wspomniane podróże rozbudziły w Grąbczewskim zainteresowanie etnografią i kulturą ludów, z którymi się zetknął, przeto postanowił zwolnić się ze służby czynnej i poświęcić badaniom naukowym.

O tym okresie swego życia, napisał w jednym z artykułów: “Siedziałem w stopniu porucznika, więcej ceniąc swobodę włóczęgi myśliwskiej po przepięknym bożym świecie, niż wszelkie stopnie i awans”.

cdn.

P.S.
"Studiując" biografię BG z różnych źródeł nigdzie nie dotarłem do informacji o epizodzie półudniowo-amerykańskim.

Drugie, pani profesor przedstawia nam Grąbczewskiego w romantycznej aureoli. Niewątpliwie musiała ona towarzyszyć Grąbczewskiemu ale na "froncie" był on przede wszystkim oficerem.
Wszystkim zainteresowanym polecam dwie pozycje:
1. Podróże nieodkryte. Dziennik ekspedycji Bronisława Grąbczewskiego jako świadectwo historii i element dziedzictwa kulturowego.
Popiel-Machnicki W., Pleskaczyński A., Pleskaczyńska K.
2. Podróże po Azji Środkowej 1885-1890. Bronisław Grąbczewski
ale akurat w odwrotnej kolejności.

Druga pozycja pisana przez samego Grąbczewskiego, to wspomnienia z pewnej, życiowej perspektywy. Ma charakter beletryzowanego przewodnika.
Pierwsza - to klasyczny raport wojskowego.

Koniecznym też dla zrozumienia decyzji samego Grąbczewskiego jest analiza historyczna 150-cio letniej niewoli narodu polskiego. Tą niestety musicie sobie przeprowadzić sami.
Z prostego powodu. Poziom nauczania historii w naszym kraju jest żenujący.
Pierwsze... Czego powinno się nas uczyć...?
Drugie - na dzień dzisiejszy nie znajduję odpowiedzi...

Sygnalizuję moją uwagą fakt, że w ocenie Grąbczewskiego możemy popadać w stereotypy. Ja również popadam. "Rozkminiając" Grąbczewskiego nie można tego aspektu pominąć - jak... politykowania w podróży.

Boldun 24.11.2020 12:17

Się własnie zagłębiam w pozycji nr 2 :)

El Komendante 24.11.2020 21:58

Jest co poczytać.
Swego czasu opracowałem słowniczek i skoroszyt nazw na podstawie Grąbczewskiego.
Po kirgisku umiem: mien turmuszka cziga ełekmen.


Jedziemy z Grąbczewskim piórem p. Marii.
"...W 1885 roku został funkcjonariuszem do specjalnych poruczeń przy gubernatorze Fergany, który miał siedzibę w nowo założonym mieście Nowy Margelan. Pracując w Komisji delimitacyjnej zajmował się, między innymi, wytyczaniem granicy chińsko-rosyjskiej.
Zadanie jego polegało na porozumieniu się z władzami chińskimi miejscowymi w Kaszgarii i objeździe granicy w górach Tian-Szan oraz załatwianiu wszelkich spornych spraw granicznych. Przy okazji szczegółowo badał również zwyczaje ludności, codzienne życie, stosunki handlowe i wojskowe, zabudowę miast, stan dróg, poczt i urządzenia administracyjne.

W tym samym roku wyruszył w podróż do Kaszgarii, która w owym czasie należała do Chin. Dotarł do rzeki Jarken-daria, przekroczył ją, następnie na skraju Pustyni Takla Makan badał oazy Guma (chińskie Piszan), Chotan i Nija.
Rezultaty tej podróży przedstawił w sprawozdaniu opublikowanym pt. Otczot o pojezdkie w Kaszgar i jużnuju Kaszgarij w 1885 godu. Sprawozdanie z tej podróży wydane zostało nakładem władz miejscowych w ilości 100 egzemplarzy i rozesłane do sztabów wojskowych oraz do towarzystw naukowych.
Do sprawozdania Grąbczewski dołączył mapę Kaszgarii, na której zaznaczył, na podstawie własnych zdjęć topograficznych, drogi oraz plany wszystkich fortec, które zwiedził.

Badania i opracowanie zostało wysoko ocenione przez Cesarskie Rosyjskie Towarzystwo Geograficzne, które przyznało mu srebrny medal, a na wniosek Wojskowo-Naukowego Komitetu Sztabu Głównego imiennym rozkazem cesarskim wypłacono Grąbczewskiemu 1000 rubli “za pożyteczną pracę, dotyczącą Kaszgarii” (Grąbczewski, Podróże, 213).

Generalny Wojskowy Sztab Rosyjski tak jak Towarzystwo Geograficzne zwróciły uwagę na młodego oficera, który w tak krótkim czasie (od sierpnia do listopada 1885 roku) tyle interesujących szczegółów o sąsiadującym z Rosją kraju zdołał zaobserwować i opisać.
Uznanie władz wojskowych pojąć można, gdyż cenny był młody badacz obeznany ze stosunkami politycznymi na pograniczu rosyjsko-chińsko-afgańskim, ponadto władający miejscowymi językami.
Dodać jeszcze należy, że był to czas ostrej rywalizacji badawczej na terenach Azji Środkowej między Rosją i Wielką Brytanią. Spodziewano się w Rosji, że może dojść do konfliktu zbrojnego. Ważne przeto było poznanie i zabezpieczenie terenów ewentualnych operacji wojennych a także nawiązanie stosunków z ludnością na tych terenach mieszkającą.

W roli obserwatora na terenach sąsiadujących od północy z Indiami występował wówczas ze strony Wielkiej Brytanii kapitan sir Francis Edward Younghusband (1863-1942) późniejszy generał i prezes Królewskiego Towarzystwa Geograficznego w Londynie. Podobną rolę ze strony Rosji pełnił Bronisław Grąbczewski.

Bolesław Olszewicz w życiorysie Grąbczewskiego (Olszewicz 1927,22) odnotował ciekawą informację zaczerpniętą z notatek naszego bohatera o roli jaką on odegrał w 1888 roku. Grąbczewski doprowadził wówczas, przy pomocy pretendenta do tronu afgańskiego Ischak chana do powstania w Afganistanie północnym.
Skierowane ono było przeciw emirowi Abdurrachmanowi, zależnemu od Wielkiej Brytanii. Inspiracja wyszła od Aleksandra III, który w ten sposób “boleśnie chciał ukąsić” Anglików.

W 1886 roku Grąbczewski podjął wyprawę w góry Tien-szan i do źródeł Syr-darii, zwiedził różne zakątki Fergany i korzystał z każdej okazji, aby poznać kraj i polować na zwierzynę. Pomyślne wyniki badań spowodowały, że Cesarskie Rosyjskie Towarzystwo Geograficzne powierzyło mu w 1888 roku kierownictwo wyprawy naukowej do chanatu Kandżut leżącego na południowym stoku gór Karakorum na północ od Kaszmiru.
Kandżut leży na południe od Pamiru, w niedostępnych prawie od północy dolinach rzek, które spływały już do Indusu. Było to jedno z kilku niezależnych jeszcze państewek górskich, które utraciły niepodległość dopiero w latach 1889 – 1895.

Dumni władcy tych małych państw uważali się za potomków dynastii wywodzących się w prostej linii od Aleksandra Wielkiego (Macedońskiego). Aby dojść do Baltitu (Hunzy), stolicy chanatu, musiał Grąbczewski przeciąć Pamir z północy na południe, przeprawić przez szereg pasm górskich, a przede wszystkim wyzyskać swoją znajomość stosunków azjatyckich.

Wyprawa wyruszyła w maju 1888 roku z bazy w Ferganie kierując się na południe przez góry i przełęcze Pamiru i Hindukuszu, przez tereny, które, jak notował Grąbczewski, na mapie stanowiły białe plamy.
W skrajnie trudnych warunkach topograficznych i klimatycznych ekspedycja odnalazła drogę do wnętrza Kandżutu, dotarła do stolicy – Baltitu, gdzie była gościnnie przyjmowana i zabawiła w niej siedem dni. Do Margelanu powrócili 12 grudnia 1888 roku.

Do ważniejszych rezultatów należy zaliczyć: odkrycie złóż nefrytu i stwierdzenie, że szczyt Czarkum na Pamirze nie jest identyczny z najwyższym jego wzniesieniem- szczytem Mustag- ata (Maztag-Ata)

Po powrocie na wezwanie ministra wojny Grąbczewski pojechał do Petersburga w celu przedstawienia wyników podróży. Przywiózł również liczne zbiory geologiczne, przyrodnicze i inne, a 1 lutego 1889 na posiedzeniu ogólnym Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego w Petersburgu wygłosił odczyt o podróży do Kandżutu.

Towarzystwo Geograficzne wykorzystało wielkie zainteresowanie podróżą Grąbczewskiego i zorganizowało posiedzenie w największej sali w Petersburgu by przy okazji zebrać fundusze na budowę pomnika zmarłego podróżnika M. Przewalskiego. Odczyt Grąbczewskiego był ilustrowany przezroczami z fotografii wykonanych przez badacza w trakcie podróży.
Na prośbę zarządu Towarzystwa Miłośników Antropologii, Etnografii i Geografii odczyt został powtórzony w salach Muzeum Rumiancewa w Moskwie Minister dworu hr Woroncow-Daszkow zaproponował Grąbczewskiemu przyjazd do Gatczyna, gdzie przebywał wówczas cesarz Aleksander III i wygłoszenia kilku odczytów dla rodziny cesarskiej i dworu.

Na dworze w Gatczynie przebywał 8 dni wygłaszając krótkie odczyty ilustrowane przezroczami. Przy okazji spotkał następcę tronu, późniejszego cesarza Mikołaja II, i jego wychowawcę generała Grzegorza Daniłowicza, którzy interesowali się badaniami Grąbczewskiego i zaoferowali pomoc finansową na kolejne podróże ( Grąbczewski 1958, 391-392).

1 czerwca 1889 roku Grąbczewski rozpoczął nową wyprawę, której celem było dotarcie do Kafiristanu, leżącego w południowo-wschodnim Afganistanie. Krainę tę zamieszkiwały waleczne szczepy Siahposzów (po persku – czarno odzianych) i Safedposzów (biało odzianych), którzy oparli się islamizacji i dlatego od Afganów, którzy nie zdołali ich opanować otrzymali nazwę Kafirów – to jest niewiernych.
Kafiristan była to nieznana kraina, o której Rosjanie nie posiadali żadnych wiadomości i z tego powodu wyprawa Grąbczewskiego była popierana przez Rosyjskie Towarzystwo Geograficzne, które przyjęło opiekę i wyposażyło ekspedycję w niezbędny sprzęt i instrumenty.
Na tę wyprawę kwotę 12 tysięcy rubli wyasygnował późniejszy cesarz Mikołaj II ze swoim wychowawcą Grzegorzem Daniłowiczem.

Ekspedycja Grąbczewskiego w drodze do Kafiristanu poznała leżące na trasie chanaty Badachszan, Roszan, Szugnan i Wachan oraz zbadała wiele przełęczy.
Niestety wojna między tym krajem i Afganistanem nie pozwoliła na realizację planu. Ekspedycja dotarła tylko do Roszanu, a zmuszona do powrotu skierowała się w innym kierunku – do północno-zachodniego Tybetu. Przez Dagnyn-Nasz Pamir udał się do doliny rzeki Raskem-daria (górny bieg Jarkend-darii), gdzie spędził 55 dni.
Tutaj w październiku w miejscowości Sary-Kamysz (żółta trzcina) spotkał się z ekspedycją angielskiego kapitana sir Francis Edwarda Younghusbanda, który w tych rejonach Azji prowadził badania od 1886 roku.
Obaj badacze spędzili przyjaźnie kilka dni, przekazali wzajemnie rezultaty swoich badań naukowych i wspólnie określili astronomicznie miejsce spotkania obu ekspedycji i dzięki temu zostały powiązane angielskie prace topograficzne w Indiach z rosyjskimi w Pamirze i Turkiestanie (Grąbczewski 1958, s. 489).

Przyjazny stosunek Grąbczewskiego do wyprawy angielskiej obrócił się przeciwko niemu. W ciężkich warunkach zimowych, gdy ekspedycja jego zwróciła się do władz angielskich z prośbą o możliwość przezimowania w jednej z wiosek okręgu Ladaku (na południowym stoku Himalajów), uzyskał odpowiedź odmowną, co zmusiło wyprawę do powrotu do Tybetu w skrajnie niebezpiecznych warunkach i niemal nie spowodowało katastrofy całej wyprawy.
Otóż na krańcach wyżyny Tybetańskiej, na wysokościach przekraczających 5000 m prześladowały wyprawę huragany śnieżne i mrozy poniżej 30 stopni, dokuczał głód, męczyło wyczerpanie. Grąbczewski zmuszony był się wycofać z Tybetu.
Dalsza trasa podróży Grąbczewskiego wiodła na wschód, w górę rzeki Karakasz i 26 grudnia dotarł do Wyżyny Tybetańskiej. W starożytnej miejscowości Chotan spotkał niespodziewanie polskiego geologa Karola Bohdanowicza (1864-1947), który był w tym czasie uczestnikiem wyprawy M. W. Piewcowa. Obaj badacze wybrali się do oazy Nija, gdzie 7 marca spotkali się z Piewcowem.
Grąbczewski przezimował w Kaszgarii i na wiosnę następnego roku ponownie wyprawił się do Tybetu i zbadał wnętrze tego kraju. Na początku czerwca wrócił do Kaszgarii i zajął się zbadaniem biegu rzek Tiznaf i Raskem-daria oraz okolicznych gór, w tym wschodniego stoku Pasma Kaszgarskiego.

15 marca wyprawił się z miejscowości Nija na południe w góry Kanlun w celu zbadania miejscowości, gdzie odbywały się poszukiwania złota na większą skalę – w czasie jego tam pobytu pracowało około 3000 poszukiwaczy. Dalej badał w dolinie rzeczki Luszy (prawy dopływ rzeki Kerija) pokłady nefrytu, skąd pobrał próbki tego minerału.
W dniu 7 października 1890 roku dotarł do jeziora Kara-kul, zatrzymał się w miejscowości Safar-Kul-Auzy, a więc znalazł się już w granicach Rosji. Dwa dni później, po 17 i 1/2 miesiącach wędrówki dotarł do miejscowości Osz i stąd Grąbczewski zatelegrafował do generał-adiutanta Daniłowicza oraz do Zarządu Towarzystwa Geograficznego w Petersburgu – o zakończeniu wyprawy.
Następnie już z Margelanu wysłał do Towarzystwa Geograficznego wszystkie swoje zbiory i materiały z wyprawy.

W listopadzie pojechał do Petersburga, a na dworcu był serdecznie witany (w imieniu cesarzowicza) przez generała Daniłowicza oraz przez wiceprezesa Towarzystwa Geograficznego senatora P.P. Siemionowa Tienszańskiego. Sprawozdanie przedstawił Grąbczewski na zebraniu zwyczajnym Towarzystwa Geograficznego.
W posiedzeniu uczestniczył Wielki Książę Konstanty, ministrowie, ponad 800 członków Towarzystwa i ich goście. Wykład swój Grąbczewski ilustrował przeźroczami. Sprawozdanie zostało następnie opublikowane w Izwiestijach Towarzystwa Geograficznego (t. XXVII, 1891, s. 97-118).
Za wyprawę Grąbczewski został sowicie wynagrodzony: Został awansowany do stopnia podpułkownika, otrzymał dożywotnią pensję 400 rubli rocznie, sześciomiesięczny zagraniczny urlop wypoczynkowy z zachowaniem pobieranej pensji i dodatkowo 3000 rubli na koszta podróży. Nagrodzeni również zostali współtowarzysze wyprawy Grąbczewskiego (Grąbczewski 1958, s.573-574).

W latach następnych Grąbczewski prowadził badania Pamiru, który wcześniej był prawie bezpański, wówczas został wcielony do posiadłości rosyjskich. Badacz nasz brał czynny udział ( lata 1891-1895) w zajęciu Pamiru i ostatecznym uregulowaniu sprawy, grożącej konfliktem z Wielką Brytanią. Zajmował się także organizowaniem administracji na tych terenach, podlegających mu, gdyż zostały włączone do powiatu oszańskiego, którego był naczelnikiem.

W 1896 r. Grąbczewski opuścił Azję Środkową i został mianowany komisarzem pogranicznym nad Amurem, a w latach 1900 -1903 był komisarzem generalnym obszaru Kuantungu w południowej Mandżurii, wydzierżawionego w tym czasie Rosji przez Chiny.
W Port Arturze przebywał do 1903 i w tym roku podał się do dymisji. Został gubernatorem astrachańskim i hetmanem tamtejszych wojsk kozackich. W 1906 roku zwolniony został z tego stanowiska.
Przez czas jakiś podróżował po Europie. W 1907 roku mianowany został naczelnikiem zarządu cywilnego kolei wschodnio chińskiej w Charbinie. W 1910 roku przeszedłszy na emeryturę w stopniu generała zamieszkał w Warszawie.

W czasie wojny I światowej znalazł się w Petersburgu, potem w Anapie nad Morzem Czarnym, natomiast w czasie rewolucji był na Syberii, po stronie kontrrewolucji, gdzie pełnił misję na zlecenia gen. Antona I. Denikina.
Po upadku rządów A. W. Kołczaka przez Japonię w 1920 roku wrócił do Polski. Podjął pracę w Państwowym Instytucie Meteorologicznym, został członkiem Polskiego Towarzystwa Geograficznego i w kadencji 1921/1922 był członkiem zarządu tego Towarzystwa.
W 1922 otrzymał godność członka korespondenta. Zmarł 27 lutego 1926 roku w Warszawie.

Powycinałem trochę opisów, bo lepiej doczytać samemu u źródła (Grąbczewski).

Taki krótki zarys, trochę chaotyczny ale to na zachętę. Celem szerszej rozkminy sppróbuję was poprowadzić z zupełnie innej mańki...

El Komendante 24.11.2020 22:42

Podejrzewam, że dwa obszerne dość posty od A do N przeczyta niewielu.
I tu akurat nie czuję bólu.

Na ten opis wpadłem przypadkowo - podany był wykaz lektur. Wszystkie przedwojenne... Tak mnie ten opis zaintrygował, że polazłem do biblioteki UG i sięgnąłem po gagatka. Interesowały mnie Podróże po Azji Środkowej wyd. z 1958. Na służbie rosyjskiej i chyba opowiadania myśliwskie.
Co ciekawe nie zainteresowała mnie wyrypa, której śladami pojechaliśmy w 2018-stym ale "zdobycie" Kandżutu.
Wszystko to miało miejsce w 2008-ym.

Z tej literatury dowiedziałem się, że częściowo śmigałem po szlakach naszego wielkiego podróżnika. To było ekscytujące.
Potem już było z górki. Planowanie na papierze wyrypy śladem Grąbczewskiego, oczywista do Kandżutu.

Wtedy poznałem Bartka Tofela. Napisał do mnie po mojej afgańskiej wyrypie (2008), że chciałby tereny korytarza po afgańskiej mańce spenetrować i co ja wiem na ten temat?
No to mu odpisałem, że... nie widzę problemu. Można wjechać do Afganu przez przejśćie graniczne w Iszkaszim i jeżeli nie własnym autem, to w ogóle nie ma przeszkód.
Bartek wybrał inny wariant. Do Afganistanu poleciał samolotem z Iranu.

Wylądował w Kabulu i przeżył kawał fantastycznej przygody. Słał mi z niej relację "on line" i było to naprawdę coś pięknego. Kupił w Eszkaszem... osła.
I na tym ośle wyprawił się do Sarhad, najdalej na wschód wysuniętej wiochy w Afganie). To znaczy nie na tym ośle ale na... drugim. Bo ten pierwszy okazał się chora lipą. Relacja Bartka generalnie wymiata wszystko:)
Nie powiem... Mógłbym ją wymyśleć ale nie było takiej potrzeby:)
To się po prostu działo.

Dość powiedzieć, że rok później wspólnie obmyśliliśmy transport i logistykę alpinistycznej, pierwszej od 32 lat, narodowej wyrypy w afgański Hindukusz.

Zdarza mi się od czasu do czasu spotykać na drodze ciekawych ludzi...

El Komendante 25.11.2020 09:54

Po drugiej afgańskiej wyrypie wieczorami, pisząc sobie to i owo, szurałem palcem po mapie.
To nie wiele kosztuje choć może w konsekwencji rodzić kosztowne konsekwencje. Ten zapis, to nie jest masło maślane.
W 2011-stym w warsztacie Traska, szef (wtedy) jego serwisu - Słoniu, tak przygotowuje mi Elwooda na wyjazd do irańskiego i irackiego Kurdystanu, że... zawracam z drogi.

Stawiam auto u kumpla na warsztacie. Przy demontażu skrzyni, ta... spada nam do kanału. Pęka dzwon...
Coś we mnie pęka i nigdy już nie wsiądę do Elwooda. Zostaje wieszakiem...

https://i.ibb.co/tBHgxsn/F1000031.jpg

Później instalacją ogrodową.

Ja zaś zwracam się ku fotografii analogowej (takież zdjęcie Elwooda) i jednobiegowym rowerom.
Szybko rośnie kolekcja aparatów i rowerów. Kupuję też VW T3. Na karoserii tegoż młodzieżówka (wtedy) Lupiego maluje mi kwiatki, ja na drzwiach napis - Raj utracony.

Tradycyjnie, to nie był dobry pomysł. Z zakupem, napisy i kwiatki były w punkt. Kupuję extra rower trekkingowy.
To znaczy kupuje mi Lupus, w sensie znajduje gagatka i pisze, że to jest to.
Koga Mijata.
No trudno... Trza się przyzwyczaić do nowości. Rower ma jakieś 15 lat.
Wcześniej zabrałem się z mazeniakiem do Macedonii i Albanii. Zabrałem też Koga Mijatę ale...Lupiego. Znaczy pożyczyłem, nie siedząc na rowerze z dobre 20 lat z małym epizodem. Testowałem rower Szyszki przez tydzień, co to on na nim wcześniej wypedałował Kolosa za Atacamę. Znalazłem pęknięcie ramy przy suporcie i rower poszedł w odstawkę. Przyleciała rama z Anglii i Szyszka wypedałował drugiego Kolosa - tym razem za trawers Pamiru.

Z wyjazdu z mazeniakiem wyszła Mażenada. Moja relacja. Towarzyszyłem mazeniakowi przez całe 7 dni bodajże i potem wróciłem na rowerze Lupiego z Albanii pod jego drzwi. Zajęło mi to dni całych 5.
Ponad 1200km, bez jednego dnia treningu. Strasznie mnie dupa bolała ale... doznałem olśnienia.
Po tej wycieczce Lupi wynalazł mi "moją" Kogę. Rower dostał pseudo Lupek.

Powrót z Albanii na rowerze kosztował mnie przez te 5 dni... 20 euro. Mógłbym wydać więcej ale miałem ich tylko 50 łącznie. Resztę zostawiłem na czarną godzinę. Wydałbym mniej ale zaszalałem po drodze. Pękła skrzynka piwa a nawet więcej. Do tego z Podgoricy do Bijelo Polje pojechałem sobie pociągiem, potem z Prilje Polje do Suboticy. Ostatnią całą noc krążyłem pociągami po Słowacji pouczając pierwszego napotkanego konduktora, by "zorganizował" mi przejazd przez SVK za jak najmniejsze piniondze. Dało się.

W sumie, jakbym "policzył" te nocne wojaże, to wychodzi ponad 1400km w 5 dni. Znajdzie mi takiego śmiałka.
Skoro się znalazłem, to po Biesowisku zgadałem się z Benisławem, wtedy jeszcze nie czystym.
Benek wystąpił z propozycją nie do odrzucenia.
- El... Pojedź ze mną w Pamir. O kasę się nie martw. Opracuj trasę i przewodnikuj. To twoje zadanie.

O żesz kurwa... Benka jako towarzysza wycieczek w pełni akceptowała moja żona. Dostałem zielone światło!
Rany Julek... Wszystkie mapy z lamusa i dawaj do planowania!
No i wtedy wypłynął Grąbczewski...
- Benek... Wyrypa na min. 45 dni. Opierdolimy cały Pamir od A do N. Wszystko, co się da przejechać autem, a ja wiem, co się da. Extra pójdziemy na Pik Majakowskiego. Łaziłeś po górach trochę?

El Komendante 25.11.2020 10:20

Załatwiam zimowe szkolenie u tuza polskiego himalaizmu. Nie każdy może się na nie dostać jest długa kolejka, trza się wykazać odpowiednim port folio.
Ja się łapię, Benek niestety nie ale nic to. W razie W, zrobimy co się da z marszu.

Grąbczewski zrobił trawers Pamiru, który i dzisiaj robi wrażenie w trekkingowym światku. Za jego czasów było zdecydowanie trudniej i nie chodzi tu wcale o sprzęt. Chodzi o dostępność fizyczną terenu.
Dość powiedzieć, że lodowce skurczyły się niemal o połowę! Drugie, topiły więc znacznie więcej wody. Trzecie, klimat był bardziej surowy.

Tak jak Indianie nigdy nie atakowali nocą, tak nikt o zdrowych zmysłach nie zapuszczał się w Pamir czy Tybet zimą.
Krist w swej książce Buchara opisuje wielką ucieczkę Kirgizów z Doliny Wielkiego Ałaju przed sowieckimi akuszerami wolności pod przykrywką wielkiego spisu ludności. W ciągu kilku dni kilka tysięcy kirgiskich nomadów zwinęło się z doliny i wyniosło na płaskowyż pamirski. Zabrał się z nimi Krist i to ładnie opisał.
Nota bene czerwona księga narodów Rosji, to jest dopiero magia i gratka dla niebanalnych podróżników. Wymierają całe nacje. Kto szuka inspiracji, niech zwróci swoje zainteresowania w tym kierunku. Odwiedzić ostatnich przedstawicieli rodu liczącego ledwie 200 osób...?
Nie będę podawał szczegółów, podaję trop.

Studiowanie szlaków Grąbczewskiego, to nieustanna konfrontacja z mapą. Dzisiaj mamy podgląd satelitarny, są dostępne strony z mega rozdzielczością, na których widać szczeliny lodowca.
Można zamówić zdjęcia satelitarne w czasie rzeczywistym (patent Polaka studiującego w Finlandii - tego nie daje google i nawet NSA kupuje te fotki!). Można wszystko bez ruszania się z domu.

Ale lepiej się ruszyć.

El Komendante 25.11.2020 11:25

Do "przeglądu sytuacji" wystarczały mapy 1:200 000.
Dostępne tu:
https://maps.vlasenko.net/soviet-mil...p/map200k.html
Znajdziemy tam setki i 50-tki, te ostatnie już tylko wybranych obszarów.

Oczywista dzisiaj dostępny jest cały szereg aplikacji ale nie o tym. Zwracam się do papierowców.
Nie ma to, jak rozłożyć rzeczoną na stole, najlepiej kuchennym - rozkładanym i patrzeć... O dostępnej wiedzy nie będę się już wypowiadał, bo się wypowiedziałem gdzie indziej. Tam, gdzie się permanentnie skręca w prawo.
W każdym razie wytropiłem pamirskie szwendaczki Bronka i na nich się chciałem skupić. Trzeba by jeszcze doprecyzować granice Pamiru.
Od północy doliny Obichingoł i Wielkiego Ałaju. Od zachodu i południa Pandż (rzeka) i Wachan. Od wschodu łańcuch Pamiru sarykolskiego. Tak na oko:)

Kiedy ja planowałem, Benek wziął się za przygotowanie Patrola.
Zaposiadł wcześniej Y61 z trzylitrowym dieslem. Diesel dobry ale z wrażliwymi wtryskami na jakość paliwa. Do tego nieserwisowalne w terenie.
Kupił więc anglika z silnikiem 4,2D. Transport w 2012-stym kosztował 2000zł. Od ręki sprzedał swojego 3,0D Ruskowi i przełożył muła.
Od strony kosztów wymyślił to genialnie. Przeszczep nic go nie kosztował, bo firma wzięła w zamian wsie fanty anglika. Cała operacja (uwzględniając sprzedaż 3,0D) wyszła +6000zł. Znakomity wynik.

W tym czasie przekładki robiły dwie firmy. Temat nie jest łatwy. W każdym razie Benek świadom niedoskonałości dopilnował, co mógł i wyszło dobrze.
Sprawdziliśmy gagatka na majówce, w Bieszczadach. Załatwiłem dostęp do atrakcyjnego terenu off i to były miło spędzonych kilka dni. W trakcie porwaliśmy Karpiowi dziewuchę i razem z nią wkleiliśmy Patrola na dębowo.
Uznaliśmy, że tirfor przy odrobinie samozaparcia spełni rolę wyciągarki.
Kiedy po wszystkim prałem skarpetki na trójstyku granic jak spod ziemi wyrósł/wyjechał żołnierz SG na ktm-ie.

Po kontroli dokumentów zapowiedziałem się na wizytę do szefa placówki, bo ponieważ miałem dla niego obiecany kalendarz "wyprawowy". Po nalepce biesowej i kontroli żołnierz od razu zmienił nastawienie, nazywając nas "porządną firmą". Normalnie (mając wszelkie kwity) zgłaszam takie występy SG, tu nie zdążyłem ale nie ma tego złego. Placówkę odwiedziłem, kalendarz zostawiłem. Przeprosiłem za "zaniechanie" ale nie było problemu. Wszystko grało, Straż również czujna, granica monitorowana jak należy.

Datę startu ustaliliśmy na 1 lipca (2012).

El Komendante 25.11.2020 14:34

Wyrypa była znakomita.
Pamir widzieliśmy tylko z perspektywy Doliny Wielkiego Ałaju, doliny rzeki Muksu i Obichingoł, nienazwanej przełęczy (na drodze roboczej wzdłuż słupów wysokiego napięcia) płaskowyżu Tupczek (nie mylić z uroczyskiem) i Karakorum Highway.
A to ponieważ w Pamirze wybuchło się wojną...

Taki dramat Pamirców i przy okazji nasz. W tym wątku rządzi Grąbczewski więc nie będę rozwijał nic, co się jego nie tyczy, bo relacja na 45 dni, a każdego dnia się coś interesującego działo.
Siłą rzeczy (i pamięci) musiałem sięgnąć do szarych komórek i wyświetlić sobie obraz jego dokonań a ponieważ pobieżnie traktowałem część jego wypraw, to się musiałem umysłowo natrudzić.

Udało się nam znaleźć objazd "furtki do Pamiru" czyli badachszańskiej bramki na poście za Tawildarą ale (wspominałem o tym w "prawicy") podjęliśmy decyzję o wycofaniu się z powodu nagłego załamania pogody.
Z Tawildary prowadzi droga do doliny rzeki Obichingoł. Grąbczewski tłumaczył ją na mętną i tak jest w istocie.
Jeżeli przyjrzycie się mapie regionu, to rzeka ta zbiera "materiał" z bezpośredniego zaplecza Piku Garmo i Komunizma oraz łańcucha Gór Piotra I zwanego Wielkim. Nie bez kozery.

Proponuję w ogóle prześledzić życiorys gościa, jego politykę zagraniczną i miejsce Rzeczypospolitej w szeregu, dyktowanym przez wielkomocarstwowych sąsiadów w tamtym czasie. O Konfederacji Tarnogrodzkiej itp. Potem porównać z sytuacją obecną i zastanowić, co wspólnego z tym carem ma Putin.
Pięknie o Rosji niech pisze koleżanka Metel. Kraj ten zachwyca przestrzenią ale jest naznaczony dziedzictwem wielopokoleniowym. Kto nie rozumie tematu, niech wygógla sobie pamięć komórkową i metaboliczną. Jakie reakcje (nieodwracalne) zachodzą w komórkach podczas stresu co w związku z tym dziedziczymy.

Na pewno łatwiej jest nam zrozumieć Rosjan niż zachodowi ale zachód umie z tego wyciągać wnioski.
I tu podstawowa konkluzja.
Nie można pisać o Grąbczewskim w oderwaniu od polityki. Takie podejście nie ma sensu. Pisanie o przyrodzie tylko, w oderwaniu od realu, nazwał bym zniewieściałością. Z całej powodzi wszystkich czytaczy forumowych ledwie garstka ma siłę podjąć wyzwania, które zasługują na miano skupienia się li tylko na przyrodzie i ludziach jako takich.
Jest w Rosjanach (albo pokutuje) "uznanie" dla Polaków. Dlaczego...? W Rosji NIGDY nie zagościła demokracja. W XVIw byliśmy dla nich dzisiejszym USA.
Niestety, to co miało nas wzmocnić ostatecznie nas osłabiło. Oligarchia Wielkiego Księstwa Litewskiego. To jest moje osobiste zdanie.

Wracając do Gór Piotra I Wielkiego, nie są one jakoś szczególne. Konkretniej wrócimy do nich później.
Tak czy owak przyda się wam teraz mapa.

Pawel_z_Jasla 25.11.2020 15:59

Czytasie ito wcalnie fragmentami:bow: Pewnie z niektórymi tezami "społecznopolitycznymi" byłbym dyskutował ale opis sam w sobie BOMBA:Thumbs_Up:

fassi 25.11.2020 20:12

El, chyba masz wirusa kowitowego na kompie który odświeża ta wymyślona relację cały czas, aby nabić wyświetleń. Właśnie stuknęlo 100 tys i nie wierzę że ktoś to wogole czyta. Sam sobie odpisujesz i sam nabijasz sobie licznik. My "kumple" wiemy jak było i te granity pamirskie do dzisiaj brzmią echem wykrzyczanych słów.

Tak więc Twój komp potrzebuje natychmiastowej szczepionki bo zamula tego foruma...

El Komendante 25.11.2020 22:39

O, ujawniła się jedna z Chorób Wspótowarzyszących!

El Komendante 26.11.2020 00:47

Cytat:

Napisał Pawel_z_Jasla (Post 706327)
Czytasie ... opis sam w sobie BOMBA:Thumbs_Up:

Miło z pióra weterana forum to czytać.

Zatem do snu lub porannej kawy parę obrazków dla odmiany.

https://i.ibb.co/BzSsZPT/IMG-5272.jpg

https://i.ibb.co/6DDLLvF/IMG-5296.jpg

https://i.ibb.co/b1c3GMG/IMG-5326.jpg

https://i.ibb.co/m6ZLNbg/IMG-5376.jpg

https://i.ibb.co/thNm55t/IMG-5401.jpg

https://i.ibb.co/pLRGLxR/IMG-5472.jpg

https://i.ibb.co/PF93Xy3/IMG-5491.jpg

https://i.ibb.co/Pts5qY8/IMG-5493.jpg

https://i.ibb.co/H7DckGx/IMG-5496.jpg

https://i.ibb.co/P4zgd0M/IMG-5553.jpg

To widział Grąbczewski.
Komentarz jutro.

El Komendante 26.11.2020 09:55

Cytat:

Napisał fassi (Post 706383)
...Sam sobie odpisujesz i sam nabijasz sobie licznik...

Może i tak ale jest pewien aspekt edukacyjny, który zmusza do głębszej refleksji. Oczywista nielicznych (żadnej personalizacji), bo tak po prostu jest.
Licznik się nakręcił i będzie się kręcił siłą forumowej inercji.
Może się zrobi z tego serial, którego scenariusz sprzedamy netflixowi albo innemu hbo?

Czasy mamy, jakie mamy. Może być tak, że przez kilka lat nie ruszymy dupy z planety PL i mnie właśnie ruszyło. A może w ogóle skończy się jeżdżenie, jakie dzisiaj znamy?
Pół roku temu wyśmiewano "teorie spiskowe" a dzisiaj cieszymy się jak dzieci ze szczepionki, która powstała w rok i jest skuteczna w 95%. Spirytus movens Faziku. Spirytus do gębus a nieboszczyki do grobus. Tak mawialiśmy z kumplami przy stole, kiedy trafił się niezwykłej jakości bimber.

Obawiam się, ze te czasy nie wrócą.
Wokoło nas toczy się Wielka Gra. W podobnej brał udział Grąbczewski. Będziemy mu się wspólnie przyglądać z różnych stron. Będę sukcesywnie oddawał głos Adamowi Pleskaczyńskiemu, bo czymś zupełnie innym jest naukowe podejście do zagadnienia z całą metodologią i konsekwencją niż dywagacje "co autor chciał przekazać" takiego amatora jak ja, czy choćby Maksa Cegielskiego, który poświęcił Grąbczewskiemu całą książkę - ale dorobił w niej historię postawionej przez siebie tezy.
Opierał się on (Cegielski) na dostępnych źródłach ale zrobił to powierzchownie, na użytek swojej publikacji. Np. dotarł tylko do jednej gałęzi drzewa rodziny Grąbczewskich, twierdząc na spotkaniach, że zapoznał się z całą.
Ale Cegielski nie jest historykiem (oni zresztą też bardzo często ulegają tej zmorze, że do danej - własnej tezy, dorabiają historię) może sobie snuć "fantazje" na potrzeby beletrystyki. Powinien być jednak bardziej powściągliwy w deklaracjach własnych działań, których w istocie nie podjął.
Podobnie jest z publicystami historycznymi. Uważam, że trzeba do nich również podchodzić z dystansem ale czytać warto.

Adam Pleskaczyński. Podróże nieodkryte.

"...W październiku 1890 roku, po siedemnastu miesiącach obfitującej w przygody i niebezpieczeństwa podróży, Bronisław Grąbczewski zakończył swoją kolejną środkowoazjatycką ekspedycję. Nazwisko tego rosyjskiego oficera (pisane zresztą w najróżniejszy i najbardziej fantazyjny sposób) nie schodziło wówczas z pierwszych stron światowych gazet, a o jego wyczynach rozpisywały się najbardziej poczytne czasopisma geograficzne.
Szczególnie intensywnie przyglądali się mu Brytyjczycy, bo Grąbczewski przemierzał niezwykle wrażliwe politycznie obszary, na których stykały się imperialne interesy Wielkiej Brytanii i Rosji.

W 1892 roku, w prestiżowym „Th e Asia Quarterly Review” ukazał się tekst mieszkającego w Petersburgu brytyjskiego korespondenta prasowego, który w sugestywny i charakterystyczny dla tamtych czasów sposób scharakteryzował słynnego podróżnika: "€žNawiązuję do pułkownika, jeszcze niedawno kapitana Grąbczewskiego, którego dziś, po śmierci Przewalskiego, uważam za jednego z najbardziej niezłomnych i niezmordowanych rosyjskich badaczy Azji Centralnej. (...)
Idealny typ sportowca "zresztą znany jako sportowiec oraz eksplorator" Grąbczewski jest człowiekiem o niezwykłej budowie ciała, w doskonałej proporcji do swego wzrostu (sześć stóp i dwa cale). Jego jasna i zdrowa cera zdecydowanie odznacza się na tle bladych twarzy zwykłych mieszkańców, których spotyka w St. Petersburgu.
Jednak kiedy go spotkałem, wcale nie wyglądał zdrowo. Były pewne oznaki tego, jak bardzo jego wspaniały organizm został osłabiony zimnem i dotkliwymi trudnościami, przez które musiał przejść. Grąbczewski jest atrakcyjny już na pierwszy rzut oka, a zyskuje jeszcze bardziej przy bliższym poznaniu. Jego twarz jest niezwykła, o sympatycznym i życzliwym wyrazie, a jego maniery, pełne lekkiego wdzięku, zdradzają pewną osobliwość
"są połączeniem zachowania twardego i prostego żołnierza oraz tej elegancji, z której słynęła starsza polska arystokracja".

Kim był ten człowiek, uważany przez sobie współczesnych za jednego z najwybitniejszych eksploratorów Azji Środkowej? Jakie koleje losu doprowadziły do tego, że pochodzący ze zubożałej ziemiańskiej rodziny Polak przebił się na petersburskie salony i zdołał przekonać przedstawicieli najwyższych elit do swoich śmiałych planów?..."

Na fotkach, które zaprezentowałem na dobranoc na pierwszych czterech zdjęciach mamy "otoczenie" doliny rzeki Muksu. Idąc w górę rzeki dojdziemy do uroczyska Ałtyn Mazar.
Czym są uroczyska? Charakterystycznymi punktami w terenie. Czasami jest to kamień - np. Sary Tasz "żółty kamień", czasami skała, zagajnik, zakole rzeki, jednym słowem jakiś znak na planecie, który jest punktem orientacyjnym - umożliwiającym podstawową nawigację w terenie.

Kiedyś nie było gps-ów, na mapach cały szereg białych plam, dlatego podróżnicy (czy wojsko) korzystali z lokalnych przewodników. Mówiło się o nich, że "że znają tu każdy kamień". Takie powiedzenie, które się utrwaliło i przeszło do mowy potocznej.
Nie wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę. W ogóle pochodzenie słów, to niezłe grzebanie w śmietniku:)

Jestem sławetny czy osławiony? A może słynny lub sławny?


Wegrzyn 26.11.2020 10:35

Czytam i ogladam, a takze szukam znaczenia slow jak chocby "belestrystyka". Fajnie, ze piszesz :)

El Komendante 26.11.2020 11:26

Cytat:

Napisał Wegrzyn (Post 706456)
Czytam i ogladam, a takze szukam znaczenia slow jak chocby "belestrystyka". Fajnie, ze piszesz :)

Cha! Miało być od bestfeler:) Poprawiłem. Edytor podpowiada ale oczy już nie te - choroba współtowarzysząca.
Pozdro!

El Komendante 26.11.2020 12:34

Adam Pleskaczyński. Podróże nieodkryte.

"...Bronisław Grąbczewski wywodził się ze starego szlacheckiego rodu osiadłego od setek lat na Mazowszu, gdzie również urodził się jego ojciec – Ludwik Andrzej (1819–1881). Nie znamy okoliczności przeprowadzki Ludwika na Żmudź, ale faktem pozostaje,że objął tam w administrowanie dobra Użwenty, należące do księcia Druckiego-Lubeckiego i w 1849 roku w pobliskich Szawkianach pojął za żonę Emilię Bohusz herbu Odyniec.
W 1851 roku w Użwentach urodził się im najstarszy syn Ludwik, który najprawdopodobniej zmarł w wieku dziecięcym. W 1853 roku w Kownatowie przyszedł na świat Mieczysław (późniejszy prezydent Kalisza), a 15 stycznia 1855 roku – Bronisław. Rok później w Łubach urodził się Witold, a w 1857 roku ostatni z synów, Włodzimierz. Wreszcie w 1860 roku w Żoranach przyszła na świat jedyna córka Grąbczewskich, Zofii.

Życie Grąbczewskich nie odbiegało w tamtych czasach od życia przeciętnych
ziemian, ze wszystkimi jego radościami i smutkami. Po wielu latach Grąbczewski z estymą wspominał dom rodzinny, a szczególnie ulubionego wuja, Seweryna Grossa.
Była to barwna postać, wyraźnie wyróżniająca się na tle innych polskich ziemian na Żmudzi. Gross pasjonował się ornitologią, współpracował z najwybitniejszym badaczem ptaków w Polsce, Władysławem Taczanowskim, był poliglotą i charyzmatycznym dowódcą powstańczym w 1863 roku. Bez wątpienia wujek Seweryn imponował chłopcu i być może owa fascynacja nietuzinkową postacią zaważyła na całym jego późniejszym życiu.

Wybuch powstania styczniowego w 1863 roku stał się wyraźną cezurą w życiu kilkuletniego chłopca. Ojciec Bronisława, Ludwik, posiadający niemały autorytet wśród miejscowych ziemian, został mężem zaufania stronnictwa „białych” i konspiracyjnym naczelnikiem okręgu. Wkrótce aresztowany, zesłany został do Czembaru koło Penzy4.

Te wydarzenia zburzyły raz na zawsze ustabilizowany tryb życia Grąbczewskich w zaściankowym świecie litewskich dworów. W 1866 roku Emilia została zmuszona przez władze rosyjskie do sprzedaży majątku i wraz z sześciorgiem dzieci, których ojciec pochodził przecież z Królestwa Polskiego, została wysiedlona z Litwy.
Rodzina zamieszkała w Warszawie i od tej chwili rozpoczęła się skromna egzystencja w oparciu o pieniądze pozostałe ze sprzedaży majątku i niewielką pomoc krewnych.
Trudno powiedzieć, kiedy Ludwik wrócił z zesłania, ale przynajmniej od 1870 roku odnotowuje go Przewodnik warszawski informacyjno-adressowy. Pomimo że Ludwik dostał pracę w Kutnie przy obsłudze kolei żelaznej, sytuacja materialna Grąbczewskich nadal była ciężka.

Tymczasem Bronisław rozpoczął naukę w gimnazjum klasycznym w Warszawie i po zdaniu matury zgłosił się w kwietniu 1873 roku jako ochotnik do wojska. Decyzja miała zaciążyć na całym jego życiu, dlatego warto na chwilę zatrzymać się przy tym fakcie. Według przekazu rodzinnego jednym z warunków przedterminowego zwolnienia Ludwika z katorgi było oddanie najstarszych synów (Mieczysława, Bronisława i Ludwika Jakuba) na służbę rosyjską.

Trudno zweryfikować tę informację, bo sam Grąbczewski nigdy oficjalnie się na ten temat nie wypowiedział. W pośmiertnie wydanych zbiorach wspomnień, które miały być podstawą do większej dwutomowej pracy, wydawca we wstępie poinformował, że Grąbczewski złożony postępującą chorobą nie zdążył nakreślić ani nawet podyktować wspomnień "z doby swej wczesnej młodości i wyjaśnić przyczyn, jakie zniewoliły go do wstąpienia do armii rosyjskiej i opuszczenia kraju ojczystego na długie lata".

Można jednak założyć, że o wstąpieniu do armii zadecydowały względy najbardziej prozaiczne. Nauka w rosyjskim szkolnictwie wojskowym była dla dotkniętych represjami popowstaniowymi wielodzietnych rodzin szlacheckich niejednokrotnie jedyną szansą na uzyskanie odpowiedniego wykształcenia i pracy gwarantującej stałe i dość wysokie dochody.
I to była najpewniej podstawowa przyczyna wyboru takiej, a nie innej drogi życiowej..."

El Komendante 27.11.2020 00:19

Pomysł.
Na starość, kiedy mamy fantazję, robimy coraz głupsze rzeczy. Niestety u mnie to rodzinne ale jako jedyny, dostrzegam to.
Nota bene, czy idiota jest głupi?



Elwood od trzech lat robi za wspomnianą instalację a ja... kupuję Lublina...
Dlaczego...? Bo był nietypowy. Był autobusem.

El Komendante 27.11.2020 09:07

I tu ujawnia się pierwsza choroba głupiego.
Nie uczy się na błędach.
Co robi...?
Naturalnie pakuje się w remont złomu. Ten żywy pomnik PRL-u przeraża prostotą konstrukcji. Przyglądam się działaniom głupiego i miast reagować - zaniechuję. A zaniechanie gorszym grzechem od nic nie robienia jest.

Idzie kolega i widzi drugiego - siedzącego pod płotem.
- Co robisz?
Nic.
- Wczoraj też nic nie robiłeś.
Nie skończyłem.

Głupi konkluduje. Proste może być lepsze. Odpowiadam:
- Lepsze jest wrogiem dobrego.
Głupi i tak robi swoje.
Idiota - myslę.

El Komendante 27.11.2020 09:59

Krótka historia remontu Lublina w kilku obrazkach.

Najpierw był malowany farbami plakatowymi.

https://i.ibb.co/sQj4RxB/1-2.jpg

https://i.ibb.co/SvqNWkP/2.jpg

https://i.ibb.co/RyJp3BL/3.jpg

Potem został zepsuty.

https://i.ibb.co/B3Yt0NW/IMG-4867.jpg

https://i.ibb.co/LzvN12Y/IMG-4905.jpg

Potem naprawiany od nowa.

https://i.ibb.co/BfcT5W8/I-1.jpg

https://i.ibb.co/ZcKccnD/I-2.jpg

https://i.ibb.co/9HRb7BX/II-1.jpg

https://i.ibb.co/GMjKmjf/1.jpg

Wszystko ledwie w lata cztery.

El Komendante 27.11.2020 10:42

Pomysł wycieczki pojawił się w 2017-stym na początku czerwca.
Na VI-stym piętrze akademika na terenie Akademii Marynarki Wojennej.

Ooo... Akademik, to od akademii?
Protestant czy protestujący?

Rzeźbiłem w akademikowym (czy akademicznym?) lastrico i wtedy zadzwonił Karpiu.
- Pojechałoby się gdzieś...
A pomaszerowało też?

Dlaczemu Karpiu a nie Karp? Dlaczemu czy zaczemu a może poczemu? Zaczemu Antek a nie ja?



Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:11.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.